Do niego z kolei nie do końca dotarło to, co stało się podczas linczu Maliwy. Przemiana w bestię została przez naszego murzynka potraktowana tak, jakby nie do końca tego zjawiska nie rozumiał. Było to wywołane szokiem a może po prostu niebywałą głupotą pokładowego mechanika? Jedno było pewne, stało się i miał swojego futrzaka. -No, już ni bydzie Hyc hyc.
-Jak dlo mnie to czygoś jom bronił? Cu?- Spojrzenie jego utkwione było w Charonie. Wyglądało to tak jakby przez mur łupoty próbowała przecisnąć się najmniejsza iskierka dedukcji i analizy. Z trudem bo z trudem ale jakimś cudem się udało, podchwycił słowa Tara opowiadając się po jego stronie. W dłoniach jego znalazł się klucz francuz którym to z wolna uderzał w swoją dłoń.
-Nu? Powie Ty co?
Jedyne, do czego doszedł mężczyzna bawiąc się swoimi szczerozłotymi guzikami w koszuli, to myśl: - Trudno myśleć trzeźwo będąc nietrzeźwym.
Sytuacja wymagała jednak działania i podjęcia jakichkolwiek procesów myślowych, które teraz wiły się w jego głowie, niczym stado dzikich węży tańczących zrozumiały tylko dla siebie taniec. - Pieprzone schorzenie.
I choć pomieszczenie gibało się jak kłosy na wietrze, a znajdujące się w nim dziwnie wyglądające postacie co rusz zmieniały miejsce, przypominając mu budowle z klocków lego, które rozwalały się i składały na nowo, rozwalały i składały, to doszedł on do pewnego wniosku. - Ta noc to noc, w którą zginie Charon.
Nie był to jedyny wniosek, który przedarł się przez stado węży i na dobre zadomowił w mózgownicy. Pomyślał też: - Jeśli rzeczywiście Charon ma futro, to czy głosuje na Wiktula tylko dlatego, żeby odciągnąć od niego uwagę, bo przecież brat nie zagłosuje na brata?
Przepraszam, pojawił się jeszcze jeden wniosek. - Kop-napój jest do dupy.
Mężczyzna w garniturze przechadzał się spokojnie, wypatrując jakiegoś pudełka. Skoro części nieszczęsnego Daleja zostały rozsypane po wszystkich kątach, na pewno ktoś poszuka pudełka, by go pozbierać dla potrzeb pochówku. A pudełka są dobre.
W międzyczasie jednak podszedł do ekspresu, by zrobić kolejną porcję kawy. Iście tygrysie pręgi igrały z padającymi na niego cieniami. Błysnęły zęby, gdy się uśmiechnął.
- Coście się tak uwzięli na Wiktula, co? - zagadnął, spoglądając najpierw na cudownie kocią Kotę, potem na Krzysia, wciąż niepewny, czy gość jest Jedi, czy Sithem, a w końcu na Charona, próbując przy tym oderwać wzrok od sympatycznego biustu. W tym kapeluszu kojarzył mu się z panią Ravenwood. Potrząsnął głową i spróbował skupić się na Kocie i nie-wilkołaczycy - posiadaczce ogona. Przynajmniej spojrzeniem, gdyż myślał najwięcej o linczowaniu i pudełkach.
- Niiin i Taramelion, a także ci, którzy ich poparli, mogą mieć rrrację.Charonwydaje się być najbardziej podejrzany.. choć głosuję na niego jedynie przez brak lepszych typów. Te jednak mogą szybko się nie pojawić.. - mruknął. - Hej, dziewczyny, może kawy? - zaproponował.
W drzwiach stanęła starsza pani, na oko osiemdziesięcioletnia, ciężko dysząc. Na głowie miała czepek - jak to kucharki, a i tuszę też całkiem pokaźną miała - jak to kucharki.
- A, to tu się chowacie! Wybaczcie, że dopiero teraz, ale musiałam przygotować obiad, dla całej waszej zgrai. I śniadanie. I kolacje. Nic, tylko przy tych garach stoję, i gotuję, i gotuję. Sił już nie mam, ręce puchną, w nodze róża się znowu odzywa. A tu siedzą tacy, nie podziękują nigdy nawet. - Niemal jednym tchem wyrzuciła z siebie wszystkie żale i smutki. - Ale to nic, moi drodzy, ja już się przyzwyczaiłam. Te nowe pokolenia, dziwaczne takie. Ciasteczka wam przyniosłam, tutaj o.
Na stoliku położyła ogromne blaszane pudełeczko z kruchymi ciasteczkami.
- No proszę, proszę, częstujcie się. Pan Charon tak mizernie dzisiaj wygląda.
Bracia, wobec takiej hipokryzji bestii, która kiedyś mogliśmy brać za przyjaciela, a której ręce od wczoraj plami krew Daleja, nie mogę stać obojętny. Wyczuwam Twoją naturę, potworze. Wiktul, dość sztuczek i retorycznych wybiegów - jesteś wilkołakiem. A jeśli kłamię i skazuję niesłusznie bliźniego swego na śmierć, to poniosę za to karę. Z własnej ręki. Uwaga - ogłaszam, że jeśli Wiktul nie jest potworem i zostanie zlinoczany, to ja w ramach pokuty zapłacę własnym życiem za tę pomyłkę. Innymi słowy, popełnię samobójstwo.
- Nie dasz rady mocium panie. Prędzej sami cię zlinczujem.
Rozejrzał się po pomieszczeniu i przypomniał sobie słowa które przeczytał rankiem w kajucie na "ZGE03: instrukcja obsługi dot. os. Taramelion"
Cytat
(...) Najnowszy model Tarameliona wyposażony jest w następujące elementy: - wszczepione metalowe ostrza
- okulary x-ray
oraz posiada zdolność:
- podrywa wszystko, co się rusza.
Spojrzał na starszą panią, na oko osiemdziesięcioletnią, która ciężko dyszała a na głowie miała czepek:
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? Bo jeśli nie to przejdę jeszcze raz!
Co taka piękna, niebieskooka dama robi tutaj sama w czasie wakacji
Chyba potrzebuje męskiego towarzystwa, czy nie mam racji?
Zarechotała głośno i teatralnie złapała się za swoje brzuszysko.
- Wam młodym, żarty zawsze w głowie. - Nie przestając rechotać i kręcić głową, przysiadła na wolnym krzesełku. Kiedy tylko to zrobiła, na jej kolana wskoczył kot. A potem drugi. A co, nie można mieć dwóch? Kto zabroni?
W niewielkim pomieszczeniu ładowni zaczął rozbrzmiewać dźwięk zgrzytania metalowych części komory hibernacyjnej
model UVZ-9501.
Na podrdzwewiałej tablicy informacyjnej, starannie zostały wybite najważniejsze dane znajdującego się wewnątrz pakunku:
Właścicel: Baron Adam Kaprowicz,
Zawód: Naczelny Epidemiolog Grupy Lokalnej AWC03 Satelity Andromedy X,
Wiek: 148 lat Ziemskich,
Mutacje: Górne kończyny zastąpione wielofunkcyjnymi, samoregenerującymi się i zmiennokształtnymi mackami kategorii Epsilon-Omega, Bioniczne soczewki, Mutacja koścca TAJNE, Mutacja słuchu Delta-Sigma-4, Wspomagacze percepcji CyberHippocampus T4.
Przyczyna hibernacji: Tajne,
Stopień zagrożenia: Tajne,
Stopień uprzywilowania: Gamma-Beta,
Data nadania: 29.12.2301 przez Głównego Inspektora Wydziału Mutacji Specjalnych Imperium Rzeczpospolitej Polskiej w rejonie Galaktyki Andromeda.
Dodatkowe informacje: Brak dostępu bez zezwolenia Gwardii Bionicznych Myszy.
- Eeee...Kappa! Ta cholerna maszyna się otwiera! Nie! Cholera, jak to wytłumaczyć Baronowi?
- Dziwi Cie to? Ten cholerny zegar kapsuły miał wyłączyć się po przybyciu na tego Lu...Lucu...Jasna cholera! Jak ten pieprzony kosmiczny gruz się nazywał?!
- Baza Lyca01, tępy szczurze.
- Reguluj hormony, Alfa!
- Zamknąć się! Baron się budzi! Do szeregu!
Dla oczu przeciętnego Ziemianina widok Barona mógł wywoływać uczucię trwogi i wszechogarniającego strachu. Wysoki na ponad metr i dziewięcdziesiąt centrymetrów, barczysty o wyraźnych rysach twarzy, przypominał wykuty w kamieniu posąg. Zmienione genetycznie kończyny górne zostały perfekcyjnie dostosowane do genomowych modulacji w obrazach DNA, które działając w obrazie mikroskopowym wymagały perfekcyjnej precyzji. Broda sięgająca do pasa miała swoje praktyczne zastowanie jako miejsce bytowania niewielkich myszy, a konkretnie członków Gwardii Bionicznych Myszy. Myszy o podniesionym poziomie intelektualnym, zdolne do głebokiej, racjonalnej analizy zmieniającego się otoczenia stanowiły największy skarb Naukowców Wyższej Kasty. Zazdrośni powiadają, że pomimo intelektu, to od strony emocjonalnej przypominają 5-letnie dzieci.
- Ja pierd....moja głowa...Co to za hałas? Co tu CHOLERA tak ciemno? Gdzie ja jestem? Gdzie wino i samice?
- Wybacz Baronie, ale zaszła pewna niezaplanowana niedogodność.
- Że kurw... CO?! Jaka niedogodność?! ALFA! RAPORT!
- Tak, tak, tak, Baronie. Już wyjaśniam. W wyniku turbulencji w Pasie Zahana w Rejonie Lycantus na stacji Lyca01 nastąpiła niezydentyfikowana projekcja fali energii o wysokiej częstotliwości, której źródła nie zdołaliśmy jasno i dokładnie ustalić. W wyniku czego, jak Baron wie, atomowy mechanizm zegarowy kapsuły uległ awarii i przestawił punkt odniesienia antybozonów Higgsa atomów cezu.
- Dobra, dobra. Science is a bitch. Kappa! Raport sytuacyjny!
- Tak, Baronie. Znajdujemy się na kosmicznej łajbie klasy Nevermore, ZGE03. Zwykły kawałek kosmicznego złomu. Sytuacja jest o tyle patowa, że przy dokowaniu na stacji Lyca01 na pokład statku przedostało się kilka podmiotów o mutacjach kategorii Omega-X.
- Ahh ci jego szlak, mityczne Wilkołaki. Wiedziałem, że ten Sektor jest Zanieczyszczony i wymaga interwencji admiralizacji IX Legionu Wojsk Kosmicznych RP. Dobra, kontynuuj. Co o nich wiemy.
- Mutanci nie wykazują podobieństwa w kwestii pochodzenia - atak terrorystyczny można wykluczyć. To jednostki o zmianach w genotypach bardziej z przyczyn estetycznych niż bojowych. Trudno będzie wskazać zakażonych.
- Jakie?
- Ee..Baronie, sprecyzuj.
- No na przykład jakie mutacje?! Polipenisomy, Polimozaikowatość wzrokowa, Hiperossmusculoza, Transwertyzm skórny?
- Ee...na przykład rodzaj męski z damskim biustem, kocia sierść u kobiety...
- Czekaj, czekaj! Facet z cyckami?! Haha! Dobre! Cholera...niegłupi pomysł! No no....dobra, żartuje. Kogo podejrzewamy?
- Trudno jasno stwierdzić. Sami nie potrafimy wyeliminować nikogo z osobna. Pozostaje nam droga podejrzeń i analizy zachowań, a wiadomo na to potrzeba trochę więcej czasu.
- Tak, tak, rozumiem. Czy pośród naszych towarzyszy znajduje się osobnik pozbawiony mutacji genetycznych? Wirus lubi postępować w organizmach dotkniętych defektami Natury.
- Hmmm....w sumie, to z naszych obserwacji, to jedynie znerwicowana E.M.Thorhall i elokwentna Eni. Warty uwagi jest też Taramelion, zbyt pewny siebie, a działanie wirusa polega na znacznym podniesieniu stężenia testosteronu. Niejaki Tamc. miał bóle głowy dzień wcześniej, co może świadczyć o dłuższych czasach rekonwalescencji po przemianie, to wypadałoby mu się bliżej przyjrzeć. Jaka decyzja, Szefie?
- No proszę proszę...Eni czy EM Thorhall...Histeryczki bywają niebezpieczne tylko na krótki dystans, to stawiam na Eni.
- Przekaże, Baronie.
Obie pary oczu uduchowionego alchemika zaszkliły się łzami w śmiechu, który przyprawił go o płacz z przodu i z tyłu głowy. Dziwne zjawisko.
- Wybornie, kolego jebaj, czy jak tam Cię zwą. - wykrztusił w stronę Rangera. - "Jeśli zabijecie niewinnego człowieka, honorowo przyznam, że jestem winnym nie człowiekiem!". Zechce pan wybaczyć, ale wszyscy tu obecni posiadają jeszcze pewną cechę wspólną, zwaną inteligencją. Ale chwilowo jestem skłonny uwierzyć, że jest pan jedynie niepoczytalnym w swym uporze, potencjalnie szkodliwym, lecz wciąż ludzkim religijnym fanatykiem. W odróżnieniu od kolegi Charona, który wyraźnie nie ma nam nic do powiedzenia w kwestii swojego falstartu, czy raczej niewczesnego koła ratunkowego dla drapieżnej maliwy. Panie Charon, pan Ranger przynajmniej próbuje się bronić swojego braku racji, pan złożył broń na wstępie. Niechaj i tak będzie.
Odwrócił się już w stronę swego laboratorium, gdzie Nirvana czekała o krok, lecz po jednym kroku właśnie znów spojrzał potylicą na weterana wojen o Malachor.
- A na miejscu pana Rangera, mocno prosiłbym Moc o wstawiennictwo tej nocy. Ewentualnie zamówił nocną wizytę u doktora. O ile się nie mylę, wilkołaki lubią próbować takich samozwańczych proroków i ich damskich odpowiedników...
Zerknął zezowato spod lewego ucha, miażdżąc nowe odczynniki w moździerzu.
- Tentacle jak tentacle, ważne, żeby się przydały do spółki z wojskowo-szlacheckim przeszkoleniem. Baron... Jak w ogóle szkoli się tentacle...? - zastanowił się na głos, po czym otrząsnął się z tych myśli. Nirvana, nirvana.
Tonący Charon, hłe, hłe. Dobre sobie. Jak trwoga to do Boga, co? Ratowałeś maliwę, co tu dużo mówić? A potem immunitet na cały dzień i całą noc. Będziesz mógł do woli polować, pięknie to sobie wykombinowałeś. Przez Ciebie zginął mały robot Dalej, niech mu przestrzeń kosmiczna lekką będzie. Mój przyjaciel!
-Jasne, najpierw jestem podejrzana, bo zastanawiam się, czy lynkantropią można się zarazić poprzez zjedzenie wilkołaka, potem dlatego, że sama staram się pozbyć bakterii jakie ta cholernica Maliwa mogła po sobie pozostawić. Błe aż dalej mnie trzepie na samą myśl. Myślę, że pan Wiktul ma rację, jak odkryjemy co powoduje zaraza, odnajdziemy i zarażonych.
Tym razem nie mogła się powstrzymać i przeglądając zwłoki Daleja robota, zabrała sobie jedną ze śrubek i schowała do kieszeni. W końcu tylko pożycza, Dalej pewnie nie miałby nic przeciwko...
W końcu zwróciła się do reszty.
-Ja również uważam, że Charon coś ukrywa. Może jest to klątwa, a może fakt że jego cycki są silikonowe. Tak czy siak trzeba to sprawdzić...
- Wiecie - odezwała się, patrząc krzywo na obecnych. - Nie posądzam Charona o brak inteligencji, a wy to pośrednio czynicie. Gdyby chciał bronić maliwę, to czy nie byłoby pewniejszym sposobem oddanie głosu na Wiktula? Charon jest podejrzanym typkiem, owszem, ale to mi nie daje spokoju. W końcu Ranger zagłosował już na Wiktula, jeśli Charon oddałby na niego głos, zupełnie wykluczyłby maliwę z linczu. Swoim działaniem zmniejszył... no, nie udało mu się to, ale zmniejszyłby jej szanse z 1/2 na 1/3. Zastanówcie się nad tym logicznie, naprawdę...
Nie była, oczywiście, stuprocentowo przekonana o winie Wiktula, ale Charon w tym momencie wydawał się mniej prawdopodobnym winowajcą...
Użytkownik Wiktul dnia niedziela, 15 grudnia 2013, 22:37 napisał
- A na miejscu pana Rangera, mocno prosiłbym Moc o wstawiennictwo tej nocy. Ewentualnie zamówił nocną wizytę u doktora. O ile się nie mylę, wilkołaki lubią próbować takich samozwańczych proroków i ich damskich odpowiedników...
Jawna groźba, czy trzeba jeszcze czegoś więcej?
Podtrzymuje swój głos. Na wypadek, gdyby coś mi się stało, a doktor nie zdąży tej nocy, za 20 minut dam wam kolejną wskazówkę. Mam nadzieję, że posłuchacie.
Nie wiedziała co myśleć, komu zaufać. Teraz każdy skakał sobie do gardeł. Taramelion wczoraj się nie mylił, a i większość uznała winę Charona za 100%, ale teraz? -Pozostanę przy decyzji większości, zaufam jeszcze raz Tarowi. Ale zapamiętam sobie słowa Rangera, ot, tak na wszelki wypadek.
Co ma robić? Nikt nie chce przecież skazywać na śmierć niewinną osobę, po stracie czystego jak biała-pościel-idealna-do-nocnych-igraszek Daleja. A co jak Charon jest naszym sojusznikiem? Ale może z drugiej strony jest wilkołakiem i Ranger też, dlatego próbuje od niego odwrócić uwagę, jak wcześniej Charon od maliwy...
Nic nie wiedziała. Bała się też zasypiać, by nie zostać pożartą w śnie. To nie byłaby dobra, ani honorowa śmierć.