Jestem chory, więc nie chodzę do szkoły. Wczoraj przesiedziałem cały dzień w domu, przed kompem. Rankiem, tuż przed śniadaniem o 10.30 coś zaczęło stukać na dachu. A cóż to? Pomyślałem. Podszedłem, a tu nagle "srututututu!". Mało co ze schodów nie spadłem. (tak, tak, tchórzliwość to też jedna z moich lepszych cech ). Pobiegłem na dół, telefon w dłoń i do pokoju. Czekam z napięciem, w razie co 112 albo 997 xD, a kiedy stukanie ustało, rzuciłem telefon w kąt i wróciłem do kompa. Potem w ścianach zacząłem słyszeć dźwięki, jakby ktoś... No nie wiem... Zdrapywał farbę . Dalej nie wiedziałem co to. Później okazało się, że na dachu stał dzięcioł i walił łbem w dach. (pewnie drzewa nie mógł znaleźć, w końcu mieszkam koło lasu ) Dopatrzyłem się też, że stukał w pewną cześć dachu - eternit. Sam nie wiem co to, ale to fajne słowo. Później skojarzyłem z "eternity" (z angielskiego) i dodałem "h", żeby wyszło na imię postaci fantastycznej. I zmieniłem tutaj, na GE. Tamto było za mało profesjonalne, i po dłuższym namyśle... Noobskie... Czemu nikt nic nie mówił?!
Cytat
Kiedyś znalazłem gdzieś nick "Szymon143" i "medivh131"