Sesja Vena

Arek uśmiechnął się paskudnie.
- Właśnie na tym polega zabawa. Praw Elizjum muszą przestrzegać wszyscy. Wobec wszystkich. Co uwzględnia również nas.
Odpowiedz
- To bez sensu. Jesteśmy traktowani jak zwierzyna, jak bydło. Dlaczego mamy podporządkowywać się jakimś prawom? To jakby pokazywać swoje karty przed czasem. Czy czasami nie jest tak, że nie wiedza przeciwnika jest jednym z naszych największych atutów? Nie sądzę żeby wampiry dostosowywały się do NASZYCH praw. - Lekko zaskoczony odpowiadam ze zdziwieniem
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Kwestia pierwsza - paczka Marlboro pojawiła się w dłoni -, nie musimy zdradzać swojej tożsamości. Nie mamy wytatuowane na czole, kim jesteśmy. Wbrew pozorom wampiry nie potrafią rozpoznawać na oko, kto jest wampirem, a kto nie, a już tym bardziej kto jest łowcą. A w każdym razie nie wszystkie. Te, które potrafią, zainteresują się nami poza Elizjum, a właśnie o to nam chodzi, bo tam je odstrzelimy. Kwestia druga - fajka pojawiła się w ustach, a zapalniczka w dłoni - Nie podporządkowujemy się cudzym prawom, korzystamy z nich tam, gdzie nam wygodnie. A zapewniam cię, że nikt nie odważy się tknąć nas na miejscu, nawet jeśli nas rozpozna. Kwestia trzecia - płomień, obłok dymu -, najbardziej dyskusyjna. Ewentualne rozpoznanie. Owszem, praca z doskoku, atak-odskok, to spory atut, dopóki zdołasz go utrzymać. Jak długo? Nie wiadomo. Tu możemy stracić go z miejsca, ale możesz też z miejsca zobaczyć kto jak wygląda, jak się zachowuje, możemy też od razu złapać na prostą przynętę wybraną przez siebie zwierzynę.
Druga fajka w twoją stronę, kolejny płomień.
- Decyduj.
Odpowiedz
- Myślę że wiesz co robisz. Masz większe doświadczenie tak więc nie pytaj się mnie co chwilę o zdanie. Ja się dostosuję. - Ciekawi mnie to całe Elizjum. - Co to za miejsce?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Są trzy. Najbliższe - zaczął, strzepując popiół. - to dyskoteka dla nocnych złamasów. Cycate laski, pojebanie drogie driny i zjebani synusiowie bogatych tatusiów. I córeczki, te, które tańczą i te, które nie, chociaż w sumie powinny. Spora część mętów tej części kraju, zwłaszcza tych, którzy myślą, że coś znaczą, lubi się tam pokazać. Będzie można ich wyłowić, znaleźć, przycisnąć. Kopalnia informacji. Potrzebne nam tylko żelazne nerwy, expert timing i ewentualnie szybkie ręce.
Strzepnął popiół z płaszcza, gdy zawiał go wiatr.
- Bardzo ewentualnie.
Odpowiedz
- A więc siedlisko grzechu, rozpusty - Odpowiadam zamyślony - Mi to odpowiada. Dawno nie byłem w takim miejscu hehe. Masz jakiś konkretny plan? Jak mam się zachowywać? Będziemy działali osobno, że niby się nie znamy? To my mogło namieszać ewentualnym ciekawskim.
- Jak się domyślam rozpoznać wampira to nie taka prosta sprawa. Jeśli nie pokaże ząbków trzeba będzie kombinować.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Rozpoznawanie zostaw mnie. Wskażę ci kogo trzeba, a z resztą powinieneś sam rozpoznać tego i owego. Co do rozdzielania, wolę tego uniknąć. Nie znam cię na tyle, żeby puszczać cię samego i ryzykować, że ktoś zeżre cię w męskim kiblu. I sam nie zamierzam narażać cię na większe ryzyko, niż to niezbędnie koniecznie. Będziesz moim przydupasem. Zagramy sobie szczęśliwą, wampirzą rodzinkę, z tatusiem i bez mamusi. - pstryknął kiepem do stojącego nieopodal śmietnika. - Nie odzywaj się, jeśli absolutnie nie musisz, nie uśmiechaj się, nie odwracaj wzroku, miej oczy szeroko otwarte. Będą trzepać na wejściu, więc gnaty zostawimy w wozie. Resztę zostaw mnie. Pytania?
Odpowiedz
Poprawiam swoją koloratkę, podaje gnata Arkowi, po czym odpowiadam.
- Let's do this.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Silnik ognistego ptaka ożył, gdy tylko wsiedliście do kabiny. Krótka przejażdżka niemal pustymi ulicami miasta, którego schludna, nieco podobna do niemieckiej, gęsta i wąska zabudowa nawet przypadła ci do gustu, i już byliście na miejscu. Zobaczyłeś to od razu, po ilości zaparkowanych samochodów, z których przynajmniej kilka było znacznie droższych i nieporównanie chujowszych od tego, czym właśnie zajeżdżaliście pod lokal o wdzięcznej nazwie "Karuzela", jak głosił jebitnie kolorowy neon okalający wejście do piwnicy. Widziałeś sporo ludzi stojących na zewnątrz, wchodzących i wychodzących z klubu, przed którym rolę drzwi pełnili dzielnie dwaj trzydrzwiowi bramkarze.

[ Ilustracja ]

Już na parkingu dopadła was nuta wynurzająca się z podziemnej jaskini rozpusty. Przedostanie się do wejścia nie należało do najłatwiejszych, ale Arek szedł przed siebie szybkim krokiem, zupełnie nie zważając na potrącane laski w ujemnym stadium ubioru, trzepakowych koksów przy ich żenujących furach oraz bezimiennych frajerów, stylizowanych na twardzieli, fashion-cweli i Bóg wie jeszcze kogo. Roztrącał ich ramieniem, nie racząc nawet odepchnąć, pruł przed siebie jak do siebie, aż dobrnęliście do miejsca, w którym przestawić już nikogo się nie dało.
Jeden z dwóch dziedziców Arnolda, cierpiących na jednakowy zespół przewlekłego braku szyi, potrójną fałdę karkową i chroniczny brak owłosienia w okolicach głowy zastąpił mu drogę i wprawnym ruchem zaczął przeszukiwać od góry do dołu. Jego bliźniaczy kolega zajął się tobą, w identyczny sposób aplikując rewizyjny masaż muskularnych dłoni. W tym momencie poczułeś pewien niepokój, wbrew pozorom niezwiązany z wielkim łapskiem obcego faceta w okolicy twojego krocza, a z faktem, że Arek oprócz zostawionych w wozie broni i starego płaszcza zamienionego na drugi, identycznie wyglądający, lecz wolny od tony hunterskich zabawek, miał ze sobą jeszcze...
- Miecz? - zdziwił się na głos bramkarz, zdejmując spod płaszcza zapiętą na plecach łowcy pochwę z wąskim półtorakiem w środku. - Pojebało cię, kurwa? Filmów żeś się naoglądał?
- Zwróć się do mnie tak raz jeszcze, anarchistyczny szmatławcu, a zapewniam, że nie zostanie z ciebie nawet kupka popiołu do rozpamiętywania.

Bramkarze spojrzeli po sobie.
- Schowaj lepiej język, kurwa, albo wsadzę ci go w dupę jak stąd wylecisz. A rekwizyt zostaje, jeśli zamierzasz wchodzić.
Arek postąpił krok w stronę mówiącej góry mięśni i spojrzał na nią z dołu, choć tak jakby z góry.
- Wszystko, co moje, wchodzi ze mną, włączając w to moją trzodę, świtę i twoje zęby, jeśli zaraz stracę cierpliwość. - powiedział bardzo cicho i spokojnie, choć stojąc tuż obok usłyszałeś bez problemu. - Włączając w to czterechsetletni miecz moich praojców, którego wiek powinien być w stanie uszanować nawet tak bezmózgi brujahowy śmieć. Z drogi. - nakazał i jedną ręką wyrwał bramkarzowi oręż, drugą zaś przestawił go, uderzając w mostek, i skierował się prosto w dół schodów. Podążyłeś w ślad za nim, by po niecałym oddechu znaleźć się w oślepiającej kanonadzie stroboskopów i reflektorów punktowych.
Arek, najwyraźniej nie interesując się potencjalną reakcją bramkarzy, stanął po pańsku po środku wejścia i toczył spojrzeniem po całym klubie. Od razu rzuciły ci się w oczy wybiegi, rury, kręcące się wokół nich tancerki, masa pojedynczych, okrągłych stolików z krzesłami lub sofami oraz bardzo długi, podświetlany pomarańczowymi ledami bar, ciągnący się wzdłuż całej lewej, ukośnej ściany.
W klubie było ciemno, głośno i pełno. W powietrzu unosił się papierosowy dym, opary alkoholu, strzępki rozmów wykrzykiwanych przez ścianę muzycznego hałasu oraz brzęk używanych na barze szklanek i kieliszków.
Odpowiedz
- Przyznaj się że zajebałeś to z jakiegoś komisu! - Krzyczę Arkowi do ucha - Biały Płomieniu Tańczący na Kurhanach Wrogów. Pewno sam mistrz krzyżacki ci go dał pod Grunwaldem, razem z drugim do kompletu! Pewnie srebrnym!
Staram się przekrzyczeć cały ten harmider, ale pewnie i tak co trzecie słowo będzie niedosłyszane.
- Bardzo tutaj swojsko!
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Mówisz? Że co? W kościołach też już takie macie? - pokazał w stronę wybiegu, gdzie właśnie zaczynał się pokaz jakiejś "solistki"
- Cholera, to muszę wreszcie wstąpić. Siadamy. - skinął ku stojącej nieopodal ciemnej sofie. Muzyka zmieniła się na tyle, że można było przez chwilę pomówić bez zdzierania gardła. - Zamów coś orzeźwiającego, te zimne kutafony lubią odstawiać taki teatrzyk. A nam się przyda, bo się nie spocimy. Nie! - chwycił cię za rękaw, gdy zacząłeś się podnosić. - Nie przy barze, u kelnerki. Barmani to najgorsze, co może cię tu spotkać. Widzą, słyszą i wiedzą wszystko, od razu będziemy mieli przejebane. O, tu idzie miła pani.
Miła pani nadeszła tuż za imponująco pokaźnym biustem, który nachylił się ku wam razem z uśmiechem właścicielki. Czym prędzej złożyłeś zamówienie, starając się nie skupiać zbytnio na okolicach jej pleców, równie interesujących, co front.
- Obserwuj, siedź luźno, nie interesuj się niczym konkretnym. Nie patrz na mnie zbyt wiele, ale nie spuszczaj wzroku, jeśli czyjś napotkasz. Interesujemy się dziś tymi, którzy jako pierwsi zainteresują się nami. Pytania?
Odpowiedz
- Brunetki czy blondynki? A może rude? - Mówię półżartem poprawiając okulary - Od tej muzyki mi okulary popękają. Dlaczego to nie może być jakieś spokojniejsze miejsce?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Biorę każde hurtem. W nocy wszystkie kobiety mają jeden kolor. - odparł Arek z uśmiechem, patrząc na wygibującą się na scenie tancerkę. Fakt faktem, zwłaszcza przy tym świetle coś w tym było.
- Dlaczego nie spokojniejsze? Ano właśnie dlatego. - powiódł niedbale gestem po sali. - Bo jest głośno. Ciemno. Tłoczno. Bo w zgiełku, tłumie i hałasie trudniej jest podsłuchać, wypatrzeć, śledzić. Bo łatwiej znaleźć ofiarę, kochankę, posiłek. Bo łatwiej zabić i zniknąć, łatwiej stwarzać pozory. Jesteśmy tego najlepszym przykładem.
Kelnerka przyniosła drinki, Arek ostentacyjnie odwrócił głowę, podeszła więc z tacą do ciebie. Nie była to ta sama, co wcześniej, co poznałeś po jednym acz charakterystycznym szczególe. Miała inny kształt piersi.
Odpowiedz
- Dziękuję ci moje dziecko - Odpowiadam uśmiechając się do kelnerki nie zapominając przejechać wzrokiem po jej krągłościach. - Jak to mówią, gdy gaśnie światło wszyscy jesteśmy czarni.
Odstawiam drinka na stolik śmiejąc się do siebie.
- Jak na razie zapowiada się dobrze - Rozsiadam się wygodniej na siedzeniu nie przestając jednak uważnie obserwować otoczenia i znajdującego się w nim gawiedzi.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
[ Ilustracja ]

Tak też siedzieliście we dwóch, rozwaleni na kanapie, obserwując miejscową menażerię bujającą się do zalewających klub dźwięków. Widziałeś nieprzeliczone rzesze niewyruchanych panienek z dekoltem sięgającym krocza, niedorżniętych chłoptasi w kretyńskich, grubych okularach i firmowych ciuchach stylizowanych na lumpeks, widziałeś metali, dresów, paru czarnych, sporo zajebanych i pewnie jeszcze więcej zaćpanych przedstawicieli kwiatu tutejszej młodzieży. Zepsucie, stwierdziłeś cierpko, jednak wszędzie jest takie samo, nie dotyczą go granice administracyjne ani kulturowe.

Po kilkunastu minutach zacząłeś jednak dostrzegać pewne różnice. Niektórzy klubowicze ubrali się inaczej, i to nie tylko w sensie dziwacznej odmienności w stylu znudzonych życiem nastolatków z nadmiarem kasy i niedoborem rodzicielstwa, lecz "dziwnie" w rozumieniu "zupełnie nie z tej bajki". Część tańczących poruszała się inaczej, szybciej, jakby nienaturalnie i to nie w sposób, który mógłbyś wiązać z działaniem amfetaminy lub Extasy. Raz lub drugi w świetle stroboskopów odniosłeś wrażenie, że facet wgryza się w szyję swojej partnerce w sposób, który niekonieczne nazwałbyś erotycznym.

Gdy tak obserwowałeś otoczenie, zauważyłeś nagle, że nie zauważyłeś faceta stojącego tuż przed wami. Dość wysoki, nawet w tak marnym świetle widać, że bardzo elegancki, ubrany w sposób dalece nie pasujący do tego typu miejsca - wyjściowy garnitur, czerwona chustka w butonierce i te sprawy. Stał tak, jak oceniłeś na szybko, od dobrej chwili, z rękami w kieszeniach przyglądając się wam z dziwnym uśmiechem. Szybkie zerknięcie na Arka pozwoliło ci dostrzec, że i on, nie zmieniwszy choćby o centymetr swej rozmemłanej pozycji na kanapie, gapi się wprost na niego ze standardowo znudzoną miną.
Facet wyjął ręce z kieszeni i usiadł na brzegu kanapy, po prawo od ciebie.
- Witam panów. Napijemy się czegoś? - zapytał uprzejmym, niskim głosem, nie przestając się wam przyglądać. Chwila ciszy przeciągnęła się na kilka długich błysków parkietowego stroboskopu.
- Zależy kto pyta. I co stawia. - wycedził Arek tym samym tonem, którym odnosił się do goryli przed wejściem.
- Hah, oczywiście, gdzie moje maniery? - skinął na cycatą kelnerkę, zamówił coś trzy razy. - Federico Martnetti, do usług. - kontynuował po angielsku i wyciągnął do ciebie dłoń na powitanie.
Odpowiedz
Skinąłem kolesiowi głową nie wymieniając jednak uścisku dłoni. Spoglądam na niego spod moich okularów częstując go moim kamiennym wyrazem twarzy.
Podaruje sobie wesołe czułości w miejscu takie jak to.
Splatam ręce ze sobą i zakładam luźno nogę na nogę. Zobaczmy co nasz senior manager of resources optimization team ma do powiedzenia i dlaczego przysiadł się jak do swoich korporacyjnych fagasów.
Niech Arek zajmie się rozmową, ja będę słuchał i przytakiwał jak na przydupasa przystało.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Nic nie wiem, o pańskich manierach, panie Marnetti. - wycedził łowca do wampira, jak do wyjątkowo oślizłego akwizytora. - Nie potrzebne są mi też pańskie usługi. O ile nie zalicza się w ich poczet zorganizowanie audiencji u Księcia.
Przyklejony do twarzy wampira uśmiech zniknął równie gwałtownie, jak strącony mocnym strzałem z liścia, momentalnie zastąpił go jednak nowy, o model wyższy.
- Audiencja u Księcia? Ho, ho, to nie lada błahostka. A dlaczegóż to potrzebuje pan takiego spotkania, panie...?
- Ponieważ tak stanowi Prawo Gościnności. - wycedził Arek jeszcze chłodniej, patrząc na rozmówcę jak na unikatowy przypadek ciężkiego imbecyla. - Pozostałe sprawy, które mógłbym chcieć omówić, należą do mnie i moich rozmówców.
Kolejna sekunda ciszy rozdzieliła urwany wątek. W tym czasie kelnerka przyniosła drinki. Trzy wysokie kieliszki wypełnione krwią.
Odpowiedz
No nieźle. Jeśli przebywanie twarzą w twarz z wampirem to mało, to jeszcze na dokładkę serwują drinki z hemoglobiny. JAPIERDOLE. Jeśli Arek to wypije, to uznam że koleś jest zarówno konkretnie pierdolnięty, co zaangażowawszy w sprawę.
Ja tego gówna nie tknę, choćby mnie przymuszali.
Kiwam głową zgadzając się ze słowami Arka, jak to na fagasa przystało.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Ach, rzecz jasna, Prawo Gościnności rzecz święta... - ciągnął Marnetti tym samym, lukrowanym tonem, okraszając całość uśmiechem numer 17. - Wobec tego wznieśmy toast za zdrowie naszego Księcia i obrońcy, pod którego władaniem wszyscy możemy korzystać z dobrodziejstw nocy. - uniósł kieliszek i patrzył na Arka wyczekująco. Ten nie spieszył się, odwzajemniając spojrzenie.
- Tam, skąd pochodzę - oznajmił wreszcie wstając - wznoszenie toastów krwią za zdrowie martwych uznaje się w najlepszym razie za bardzo niedobry dowcip. Zwłaszcza w niedobranym towarzystwie.
To powiedziawszy, łowca odszedł od stołu, zostawiając waszego kolegę od kielicha z mocno kwaśnym wyrazem twarzy. Niespiesznym krokiem wyszliście z klubu, kierując się, jak zauważyłeś, nie w stronę Firebirda, lecz przez parking ku jednej z bocznych uliczek.
Odpowiedz
- Co osiągnęliśmy tym przedstawieniem? - pytam bez emocji w głosie - Spotkaliśmy jednego bizneswampira i co nam to dało? Pytam, bo nie dostrzegam sensu przybycia do tego miejsca.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
← Sesja WoD

Sesja Vena - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...