Volriker atakujesz przeciwnika. Krasnolud paruje cios zasłaniając się tarczą po czym rzuca się na ciebie. Mocne uderzenia tarczą sprawia, ze zataczasz i cofasz o pare kroków. Krasnolud wbiega do pomieszczenia i ponownie taranuje tarczą. Manor cofa się chowając sie za swoją. (i to mu uratowało życie) Strzała z głuch stukiem złamała się na okuciu. Elf-szkielet jednak sięga po nastepną....
(wyglada to tak: w drzwiach stoi szkielet krasnolud, za nim elf. Manor stoisz obok drzwi zasłaniając się tarczą, Volriker trochę głębiej w pomieszczeniu obok otwartej klapy)
Gdy naciera na mnie z tarczą coraz bliżej, podcinam mu "nogi", by upadł. Nie wiem w jakim są stanie, by się nie rozsypać, ale przynajmniej się przewróci.
Manor zasłania się tarczą. Jednak elf wykorzystując pasywnośc krasnoluda zaczyna walić meiczem raz po raz jakby chciał się przerąbać przez drewnianą osłonę. Cięcia spadają raz po raz, krasnolud opuszcza tarcze coraz niżej...
Volriker próbujesz podciąć przceiwnika. Jednak szkielet- krasnolud stoi na szeroko rozstawionych nogach i osłania się tarczą. Po chwili skacze w twoim kierunku. Kant tarczy bolesnie uderza cię w pokiereszowaną ręke, jednak nie masz czasu sie nad tym zastanawiać. Wykonujesz skok by nie wpaść do piwnicy przez otwartą klapę. (jesteś teraz oddzielony nią od przeciwnika)
Staje na krawędzi klapy, tak by nie mógł wskoczyć pomiędzy mnie a nią. Czekam na jego atak, staram by się zachwiał i wpadł do środka. Jeżeli bedzie chciał obejść, to obchodzę w drugą stronę, by ciągle nas od siebie oddzielała.
Przeciwnik chwilę mierzy się swoim strasznym bezocznym wzrokiem. Nie wiedzieć czemu czujesz, ze jest wściekły, ciarki przechodzą ci po plecach. Widzisz, ze przez chwilę przymierza sie czy nie przeskoczyć jednak rezygnuje z tego zamiaru i zaczyna okrążać otwór w podłodze. Wykonujecie dwa pełne koła uważnie się obserwując. W pewnym momencie krasnolud pochyla się by zamknąć klapę....
Do Jakóba
Ciosy raz po raz spadają na twoją tarczę. Starasz sie wyczuć odpowiedni moment by uderzyć. Odłsaniasz się by wyprowadzić cięcie toporem. Dosięgasz przeciwnika, trafienie rozcina kolczuge na lewym barku jednak potężne cięcie miecza spada na twoją tarcze uderzając w jej kant. Stalowe okucie pęka i tarcza rozpada się, jej resztki ciągle wiszą ci na ramieniu. Przeciwnik cofa się, jednak nie widzisz by cios jakoś specjalnie go zranił...
Przeskakujesz otwór w podłodze i upadasz na krasnoluda. Ciężka klapa przytrzaskuje jego dłoń i odrywa ją od ramienia. Miecz przebija zbroje... głuchy trzask swiadczy o tym, że przeszedł również przez kości. Jednak na przeciwniku nie robi to większego wrażenia. Lewą dłonią sięga po sztylet który próbuje wrazić ci w szyje... Kątem oka dostrzegasz drugiego przeciwnika który cofajac się przed Manorem zbliża się wtwoim kierunku...
Do Jakóba
Nacierasz na elfa z furią. Ten cofa się. Staje pare kroków od miejsca w którym szamocze się volriker z krasnoludem na krawędzi zejścia do piwnicy. Widzisz jak elf próbuje się zbliżyc do walczących by przebić twojego leżacego kompana...
Manor odbija cios miecza i taranuje przeciwnika. Uderzenie barkiem wtrąca elfa z równowagi. Kolejne pchnięcie sprawia, że wpada do piwnicy. Probując złapać rownowage chciał podeprzeć się mieczem. Jdenak i ty również Manor zachwiałeś się na krawędzi. Zatrzepotałeś rękoma w powietrzu i pzrechyliłeś się do tylu by nie wlecieć do dziury. Ciężko przewaliłeś się na plaecy...
Volriker widzisz jak klinga zatacza nad twoją głową świetliste koło po czym wbija się tuż obok policzka. Trzask stali i klinga pękła. Poczułeł jak kilka metalowych drzazg pokłuło cię po twarzy. Przeciwnik zwalił się z rumorem do piwnicy. Krasnolud zdezorientowany na chwilę osłabił chwyt na sztylecie...
-HAHAHAHA, to mi się podobało Val... zainponowałeś mi, naprawdę... nawet Barbarzyńcy z dalekiej północy nie są tak brutalni jak ty, HAHAHAHA. No, ale musimy zobaczyć co z tym w piwnicy, którego tam zepchnąłem. Chodźmy.
Skurwysyn mnie już zaczął mocno denerwować. A właściwie to po co ty tam chcesz schodzić? Przecież napewno się rozsypał. Kolekcjonujesz kości? Poza tym będziesz miał problem z powrotem na górę. Ja tam nie schodzę, jeszcze tam nas dopadną. Zmywamy się stąd.
Biorę szaszkę, rzucam w kąt pomieszczenia, ręce wrzucam na dół, a korpus i nogi kopię po pokoju. Jak teraz się pozbiera, to mi się już skończyła wyobraźnia.
Poszliśmy poszukać elfsa, który nam wkopał. Tu miała być jego dziupla. Ale oczywiście trafiliśmy na jakieś draństwo. Jak zawsze Gwardia wszystko musi odwalać za innych. Niepokoi mnie tylko to rozbite lustro. Ale to później, wychodzimy.