[ekhp1] Dzielnica portowa Dany i Jakób
Znajdujecie się we wschodniej części dzielnicy portowej. Zbliżajacy się zmierzch sprawia, ze ludzi jest znacznie mniej niż jeszcze parę godzin temu. Za to róznych podejrzanych typów jest znacznie więcej. Udajecie się do jubilera. Jednak zarówno przednie jak i tylnie drzwi są zamknięte. Jakiś osmagany wiatrem mężczyzna sprzedaje ryby na małym stoisku opartym o ściany jubilera. Wydaje się totalnie niczym nie przejmować, siedzi sobie za zydlu w swojej marynarskiej czapce i bawi się nożykiem do filetowania.
- To jest najgorsza po Ciemni dzielnica tego cholernego miasta. Tutaj się nie widzi i nie słyszy! Rozumiesz? - mówi mężczyzna wymahcując nożykiem. - Nie widziałem żadnego gnoma który wchodzil do tej kamienicy naprzeciwko, nie widziałem tych drabów co poszli za tobą i nie widziałem tego elfa który wbiegł tam z podkulonym ogonem. NIE w-i-d-z-i-a-ł-e-m tego. 3 pensy za śledzia.
Stoicie pod kamienicą. To duży 3 piętrowy budynek z ciemnej cegły. Na parterze znajdują się 4 nieduże. Dwa z nich są zakratowane i zasłoniete od wewnątrz firankami, dwa pozostałe zamkniete są okiennicami. Do drzwi prowadzą kilkustopniowe schodki. Wejście jest zadaszone małym daszkiem w którym brakuje kilku dachówek. Pod jednym z okien znajdują się małe drzwiczki - najprawdopodbniej zsyp węgla. Wisi na nich solidnie wyglądająca kłódka. W drzwiach wejściowych znajduje się małe okienko które w razie czego może być otwarte od środka. Kiedy próbuejcie wejść do środka stwierdzacie, że drzwi są zamknięte.
Mija was jakiś żebrak powłócząc nogami. Zauważacie, że pogoda zaczyna się psuć. Najwyraźneij zbiera się na deszcz...
Mija was jakiś żebrak powłócząc nogami. Zauważacie, że pogoda zaczyna się psuć. Najwyraźneij zbiera się na deszcz...
-Taktycznie? Moja taktyka jest bardzo skąplikowana. Ja, szykuję topór... ty, szukujesz łuk... ja, szykuję tarcze... ty, szykujesz strzały... ja i ty szykujemy się... ja, rozwalam te cholerne drzwi... ty, osłaniasz mnie... ja, wbiegam z krzykiem i wale każdego kto się na mnie rzuci... ty, strzalasz w pozostałych.
Gotowy?
Gotowy?
Cytat
3!
Ja uczywiście już dużo prędzej przygotowany ;p uderzam kilka razy toporem w drzwi, po kilku uderzeniach kopie drzwi moją krótką nogą (wiem że mistrzem gry nie jestem, no ale chyba dam sobie rade z drzwiami ;p) i padają!
-Arghhhh, gdzie jesteś chudodupy, długo uchy śmierdzący darmozjadzie elfie?! Rozniosę cię na drobne kawałeczki jak mój wój tuziny orków!
....
Drzwi wbrew pozornej solidności ustępują już przy trzecim ciosie topora. Kopnięte przez Manora otwierają się do środka. Zauważacie schody prowadzące w góre i w doł.
Manor wbiega do środka. Volriker zauważasz jakiś ruch w momencie gdy krasnolud przestępuje próg. Powstzrymujesz się jednak przed spuszczeniem cięciwy. Po ułamku dostrzegasz, że to jakaś zasłonka albo firanka wisząca w drzwiach która nagle się wzburzyła.
Wchodzicie obaj do środka. Znajdujecie się na klatce schodowej. Po obu stronach znajdują sie pokoje oddzielone cienkimi kotarkami. Zaglądacie do srodka asekurując się. Pierwsze pomieszczenie jest puste. Dosłownie. Wszystkie meble są wyniesione w ścianach tkwią gwoździe na środku leże kupka zmiecionych śmieci. Ktos tu sprzątał. Zbliżacie się do drugiego pomieszczenia.
- Klin! - krzyczy Manor
- Co?! Masz tam kogoś czy nie. Czysto? - pyta Volriker kryjąc się za framugą z łukiem
- No czysto, a raczej czysta. - Manor trzyma w garści flaszkę podniesioną ze stołu.
W pokoju znajduje się: komoda, stoł, 4 krzesła, duża rozpadająca się skrzynia i niedziałajacy zegar.
Manor wbiega do środka. Volriker zauważasz jakiś ruch w momencie gdy krasnolud przestępuje próg. Powstzrymujesz się jednak przed spuszczeniem cięciwy. Po ułamku dostrzegasz, że to jakaś zasłonka albo firanka wisząca w drzwiach która nagle się wzburzyła.
Wchodzicie obaj do środka. Znajdujecie się na klatce schodowej. Po obu stronach znajdują sie pokoje oddzielone cienkimi kotarkami. Zaglądacie do srodka asekurując się. Pierwsze pomieszczenie jest puste. Dosłownie. Wszystkie meble są wyniesione w ścianach tkwią gwoździe na środku leże kupka zmiecionych śmieci. Ktos tu sprzątał. Zbliżacie się do drugiego pomieszczenia.
- Klin! - krzyczy Manor
- Co?! Masz tam kogoś czy nie. Czysto? - pyta Volriker kryjąc się za framugą z łukiem
- No czysto, a raczej czysta. - Manor trzyma w garści flaszkę podniesioną ze stołu.
W pokoju znajduje się: komoda, stoł, 4 krzesła, duża rozpadająca się skrzynia i niedziałajacy zegar.
Mecząc się nad "rozpakowaniem" klina nagle słyszycie jak ktoś zbiega schodami. Wybiegacie na klatkę schodowa. Jakaś postać znika wam z oczu zbiegając w doł, do piwnicy.
Zauważacie dziwną rzecz. Tak jak schody na góre wyglądają normalnie tak te biegnące w doł są strasznie stare. Wyślizgane stopnie, zmurszałe poręcze sprawiają wrażenie jakby były tu już dobre kilkadziesiąt lat. (kamienica na pewno nie ma tylu lat)
Zauważacie dziwną rzecz. Tak jak schody na góre wyglądają normalnie tak te biegnące w doł są strasznie stare. Wyślizgane stopnie, zmurszałe poręcze sprawiają wrażenie jakby były tu już dobre kilkadziesiąt lat. (kamienica na pewno nie ma tylu lat)
Czekając na Manora Volriker słyszysz z góry jakieś dziwne odgłosy. Początkowo jest to tupanie ciężkich butów krasnoluda o drewniane schody, potem triumfalne: ha! mam cie, jakieś odgłosy szamotaniny i wiązanke przekleństw. Jako, że po chwili wszystko się uspokaja a Manor nie wzywa pomocy postanawiasz czekać. Po chwili słyszysz ponowne tupanie i widzisz schodzącego krasnoluda...