-Już go miałem... JUŻ GO MIAŁEM... prawie, bo to był tylko manekin treningowy. Zobaczyłem postać w oknie i rzuciłem się na niego z toporem, siekałem go jak pomidora, tukłem jak kotleta, już miałem krew na rękach, na twarzy... na toporze. Lecz tylko w myśli... zamiast krwi i kotletów... yyy, narządów był pierz... TYLKO PIERZ!
Jeszcze jedno, na górze są resztki Opium! Wyobrażasz to sobie... manekin który ćpa i mnie do tego upokorzył.
Opium pewnie pozostawili oni, coś im się wszystko sypie z rąk. Najpierw pozostawili wódkę, później opium, zaraz będzie pewnie jakaś kurtyzana. Chcą nas omamić! Ale my się nie damy! No dobra, skoro nic nie ma, to idziemy na dół, do piwnicy. A tak swoją drogą, to ty manekinu nie potrafisz odróżnić? Pokaż tę butelkę? Nie wypiłeś za wiele?... Nie, jeszcze trochę zostało. Gulp.
-To jakieś gówno a nie alkohol. Nawet nie poczułem że mi we łbie wali. No nic... idziemy na dół, o ile pamiętam tam coś zbiegło... i mam nadzieję że to nie manekin.
Schodzicie powoli niepewnie stawiajac stopy na starych schodach. Zauażacie, że im niżej tym są w gorszym stanie. (Może to być skutek powodzi). U samego dołu schodów znajduja sie drzwi. Równiez wyglądają bardzo staro, miedziane okucia są zaśniedziałe i ledwo wiążą wypaczone drewno. Klamka kiedyś zapewnie żelazna jest ułamana i cała zardzewiała. Mocny, duszący zapach piwnicznej wilgoci zaczyna robić się nie do wytrzymania.
Oddycham przez usta, żeby nie czuć smrodu wilgoci.
Próbuję uchylić drzwi, tak by nie zaskrzypiały. Manor, wchodzisz pierwszy, ja cię osłaniam. Tylko zostaw manekiny w spokoju, dobrze? I daj jeszcze łyka z tej butelczyny.
Tym razem jedno mocniejsze kopnięcie wystarczyło by drzwi wyłamały się z zawiasów i z potwornym hukiem łupnęły o ziemię. Lekceważąć wszystki porazy z rozdziału 'ciche wchodzenie do pomieszczeń' z podręcznika dla strażników wbiegliście do środka. W momenci gdy przekroczyliście próg stało się coś dziwnego.
Nagle poczuliście potworny ból w klatkach piersiowych, jakby ktos przygniótł was olbrzymimi głazami.
Potem zapanowała ciemność.
Nagle ciemność i ból ustępują. Rozglądacie się do okoła i nie wierzycie własnym oczom. Wygląda na to, że jesteście w środku lasu. Po chwili zauważacie, ze drzewa są martwe. Suche gałęzie łamią się z trszaskiem pod waszymi stopami, jest bardzo sucho. Nagle dostrzegacie w oddali jakąś postać która oddala się od was. Wchodzi powoli na szczyt małego wzniesienia....
Manor, mówiłem ci, wchodzimy po cichy, ale nieee, ty musisz wejść efektownie. I teraz nas pewnie gdzieś na drugi koniec świata wypieprzyło. Cudownie. Następnym razem skonsultuj się ze mną zanim cokolwiek zrobisz, ok? Będzie nas to mniej boleć.
Gdzie my jesteśmy? Wygląda to wszystko jak mroczny sen. Na Bogów, wszystkie drzewa poumierały. Co mogło zrobić tak potworną rzecz i je zabić? Pomodlę się za nie.
Klękam pod najblizszym drzewem, usypuję kupkę ziemi, kładę na nim gałązkę i odprawiam rytuał. Po skończonej modlitwie wstaję. Idziemy za tą postacią, może czegoś się dowiemy.
-Czy ty naprwadę zgłupiałeś do reszty, modlić się za drzewa?! Będą z nich przynajmniej dobre materiały na tarcze.
A tak wogóle... to co to wogóle ma być, jesteśmy se w domku... nagle jesteśmy na jakimś leśnymz zadupiu. Jestem bardzo wkurzony! Lepiej znajdźmy tego elfa jak najszybciej.
Coś mi mówi że powinniśmy iść w stronę wiatru... znaczy, z wiatrem. Jak myślisz? Dobrze że się ze mną zgadzasz. Prowadź.
Zaczynacie iść w stronę wzniesienia. Martwy las wywiera na was dziwny wpływ. Wszechogarniająca cisza sprawia, ze starcie się robić jak najmniej hałasu. Powietrze wydaje się być dziwnie ciężkie i gorące. Po chwili obaj ciężko oodychacie, jesteście zmęcznie. Wydaje się wam to dziwne bo przeszliście bardzo niewielki dystans. Postać wchodząca na wzgórze odwraca się w waszym kierunku, zauaważacie, że ma mlecznobiałe długie włosy.
- Zawróćcie, odejdzcie! - wykonuje gest ręką jakby chciał was odgonić
Dzieli was od niego jakieś 100m. W pewnym momencie w prześwicie między drzewami zauważacie, że na wzniesieniu stoi jakiś wysoki głaz. Idziecie coraz wolniej, ekwipunek wydaje się być jakić cięższy niż zazwyczaj...
-NIE ZAWRÓCIMY PÓKI NIE ZŁAPIEMY KOGOŚ KTO TU WBIEGŁ Z PIWNYCY PEWNEGO DOMU W MIEŚCIE. JEŚLI WIESZ GDZIE ON JEST, TO POWIEDZ NAM. NIE CHCEMY ŹLE DLA CIEBIE.
Postać machnęła ręką i zaczeła się z powrotem wspinać na wzniesienie. Po chwili zauważyliście jak upadła i zaczęła się czołgać.
Zaczynacie się przedzierać przez kolczaste zarośla gdy nagle dostrzegacie...
Do Jakóba
W pewnym momencie gdy wyplątujesz swoją brodę z krzaków zauważasz w niej siwy włos. Po chwili kolejne. NIgdy wcześniej ich nie widziałeś!
Do Danego
Gdy odchylasz kolczastą gałązkę spoglądasz na swoją dłoń. Dostrzegasz na niej zmarszczki! Skóra straciła swoją elastyczność, widzisz prześwitującą spod niej ciemnoniebieską siatkę żył.
Stop! Manorze, zatrzymaj się. Jesteśmy w jakimś strumieniu czasu. Im dalej idzemy do przodu, tym bardziej się starzejemy. Gdzie my trafiliśmy?... Czy my umarliśmy? Ten starzec kazał nam zawrócić, bo na niego przyszedł czas, a na nas jeszcze nie. Musimy zawrócić.
Odwracacie się i zaczynacie jak najszybciej wracać do miejsca z którego przyszliście. Znowu ciemność. Wydaje się wam, ze spadacie z jakiejś wielkiej wysokości. Wiatr wyje wam w uszach przeraźliwie. Nagle, zaczyna układać się w słowa.
- Chcecie uciec przed kresem? Jakie to dla was typowe... - przerażający głos dobiega z różnych stron
-TY... TY SIĘ LEPIEJ NIE ODZYWAJ DO MNIE JEŚLI CI NIE POZWOLĘ. NAJPIERW MNIE STARZEJESZ, A TERAZ MI MÓWISZ O JAKIMŚ KRESIE. KRES TO BĘDZIE TWOJEGO ŻYCIĄ, JEŚLI NIE POWIESZ NAM O CO TU CHODZI.
Uderzacie nagle o podłoge. Kurz wzbija się ze szpar pomiędzy deskami. Wstajecie rozmasowując obolałe kości. Rozglądacie się po pomieszczeniu. Najwyraźniej jesteście znowu w piwnicy. Uważnie się sobie przyglądacie, wygląda, ze wszystko znów wróciło do normy, zmarszczki i siwe włosy znikły.
Znajdujecie się w niskim pomieszczeniu, najwyraźniej jakiejś spiżarni. Na regałach stojących pod ścianami stoją jakieś zakurzone pudła, słoje i dzbany. W pomieszczeniu nie ma okien. Jedyne drzwi są lekko uchylone. Zauważacie przez nie jakąś postać która siedzi pochylona nad czymś przy biurku. (jest odwrócona do was plecami). Kiedy cicho uchylacie drzwi by zobaczyć więcej dostrzegacie kolejne 2 postacie które leżą na ziemi zwrócone twarzami do podłogi.
Pokazuję Manorowi palec przy ustach i po cichu, skradając się, podchodzę do postaci siedzącej na krześle. Patrzę przy okazji, czy postacie leżące na podłodze wyglądają na żywe. Zaglądam powoli i ostrożnie przez ramię, co takiego pisze.