-
Mój towarzysz twierdzi, że do tej kuwety dla gizki wpada wszystko. Możemy być pośród właściwego złomu, choć wcale niekoniecznie.- Niklo rozejrzał się chwilę, oceniając jak rozlegle są porozrzucane szczątki. -
Na oko jest tego za mało. Mówimy to o gwiezdnym krążowniku, a nie frachtowcu. Z resztą Sithowie mieli sporo czasu, mogli to już przeszukać. Ba, nasz kapitan sithów z inkwizycji, czy z czego on tam nie był, mógł nas wyprzedzić i zabrać to co ważne do swoich. Myślałem, że jak wylądujemy to wyczuję tę samą zmianę w Mocy jak na pokładzie "Defilera". Ale na razie nie. Może jednak udało nam się Siona rozwalić w tak drobną przyprawę iż się nie pozbiera...
-
Chodźmy z nimi i obejrzyjmy to wszystko. - wtrąciła się Kaileen, wskazują na zakapturzonych tubylców. - Musimy się upewnić, czy na pewno niczego tu nie ma. Prowadźcie. - poleciła Jawom i ruszyła za nimi, a wy, chcąc - nie chcąc, za nią.
[
Ilustracja ]
Najwyraźniej cała grupa zebrała już to, co chciała lub przynajmniej tyle, ile mogła, dlatego też tworzyliście właśnie radosny korowód złożony z Nautolanina, Twi'lekanki, Trandoshanina, człowieka, dziesięciu Jawów i ich pięciu samobieżnych gąsienicowych roboto-kontenerów na załom, wypełnionych po brzegi. Przyglądając się bliżej zarówno zebranym, jak i pozostawionym przez Jawów szczątkom utwierdzałeś się w przekonaniu, że są one fragmentami wielkiej, bojowej jednostki. Kawałki pancerza, wewnętrzne elementy kadłuba z wciąż częściowo widocznymi oznaczeniami pokładów, ułamane fragmenty radarów lub czegoś podobnego i tym podobne rzeczy.
Dokądkolwiek jednak zmierzali złomiarze, nie wydawało się to mieć nic wspólnego ze wspomnianym "niedaleko". Mamrocąc, piszcząc i podskakując radośnie Jawa rozmawiali ze sobą i szli wgłąb Morza Wydm, zupełnie nie przejmując się waszą obecnością, jakby gdzieś tam, pośrodku niczego, miało czekać coś w sam raz dla tak wątłych i niepozornych istot, jak oni. Nim się zorientowaliście, "Królowa" zniknęła wam za którąś z kolejnych wydm i jedynie niesymetryczny szlak złożony z kolejnych kawałków metalu, błyskających do was tu i ówdzie, dawał nadzieję na odnalezienie statku.
Tymczasem piaskowe morze przerzedziło się nieco, a grunt pod stopami stał się odrobinę twardszy i pewniejszy, prześwitując pod ziarnistych wydm łysinami spalonej, popękanej ziemi. Waszym oczom ukazał się kanion, wąwóz - trudno powiedzieć w rozgrzanym do czerwoności powietrzu, w każdym razie kompleks skalny, w stronę którego wyciągnęły się ręce Jawów.
-
Niedaleko! Tam-Tam! - zapiszczał ich przewodnik, szybko jednak podskoczyli do niego pobratymcy i również wskazując coś w tamtym kierunku, zagdakali nerwowo.
-
Złomowóz-tam-tam! - wyjaśnił w swoim stylu zakapturzony tubylec. Najwyraźniej Jawa widzieli w pustynnych słońcach znacznie dalej i lepiej niż wy. Że też nikt nie wziął lornetki, zakląłeś w duchu, jednak wytężając wzrok faktycznie dostrzegłaś jakieś 2-3 tysiące metrów przed wami sporawy, klockowaty kształt, który mógł być pojazdem Jawów.
-
No jest, i co z tego? Powiedzieliście, że powinien tu być. - zasyczał z jadowitą obojętnością Makankos.
-
Nie-nie-nie! Nie-tu-Wcześniej! I-nie-jedzie-Stoi! Złomowozy-nie-stają-na-pustyni! Nie-nie! Nie-tutaj-Kanion-Ludzie-Piasku-nie-nie!