Byliście już nieco zmęczeni nieustannym biegiem, lecz wyjście z kanionu rysowało się już w zasięgu waszego wzroku. Gdy wyszliście na wydmy, zobaczyliście w oddali wielkie, celujące w niebo iglice połamanego wraku, który przy upadku rozpadł się na jedną główną i kilka mniejszych części. Pierwszym, co uderzyło cię najbardziej, była zaskakująca cisza, przerywana jedynie wyciem szalejącego wokół wiatru. Wzbijał on wszędzie tumany piachu, które co rusz przesłaniały ci wizję i atakowały twarz, nawet sam wiatr nie pasował do tego, co już nazbyt dobrze znałeś z pustynnych realiów - był zimny, ostry i porywisty. Za ruchomymi zasłonami kurzawy widziałeś majaczące sylwetki dziesiątek jurt i namiotów, rozstawionych szerokim, nieregularnym kordonem wzdłuż krawędzi leja powstałego w miejscu upadku okrętu. Nigdzie jednak nie widziałeś Tuskenów, nie słyszałeś ich wycia, nie dostrzegałeś też praktycznie żadnych zwierząt czy ruchomych obiektów.
Byliście już nieco zmęczeni nieustannym biegiem, lecz wyjście z kanionu rysowało się już w zasięgu waszego wzroku. Gdy wyszliście na wydmy, zobaczyliście w oddali wielkie, celujące w niebo iglice połamanego wraku, który przy upadku rozpadł się na jedną główną i kilka mniejszych części. Pierwszym, co uderzyło cię najbardziej, była zaskakująca cisza, przerywana jedynie wyciem szalejącego wokół wiatru. Wzbijał on wszędzie tumany piachu, które co rusz przesłaniały ci wizję i atakowały twarz, nawet sam wiatr nie pasował do tego, co już nazbyt dobrze znałeś z pustynnych realiów - był zimny, ostry i porywisty. Za ruchomymi zasłonami kurzawy widziałeś majaczące sylwetki dziesiątek jurt i namiotów, rozstawionych szerokim, nieregularnym kordonem wzdłuż krawędzi leja powstałego w miejscu upadku okrętu. Nigdzie jednak nie widziałeś Tuskenów, nie słyszałeś ich wycia, nie dostrzegałeś też praktycznie żadnych zwierząt czy ruchomych obiektów.