Siedziałeś przy okrągłym stole w głównej sali "Heavy Metal Queen", wpatrując się we własne karty. Na stole: twoje 6 do 2 przeciwnika, na twojej ręce: +4, +1, +/- 2 i -5, wszystkie wciąż do wykorzystania.
- Ja piedolę, blaszaku, zlituj się... - zajęczał Fensen, który siedząc niedbale na krześle z cygarem w ręku przypatrywał się partii, którą rozgrywałeś ze swym przeciwnikiem. Przeciwnikiem tym był oczywiście HK, który uruchamiając swój program gry w pazaaka automatycznie zaczął odtwarzać znany mu zestaw nagrań ze wszystkich kantyn, w których był, a które właśnie rozbrzmiewały na całym pokładzie, doprowadzając Fensena do pasji. Stwierdzenie: Ta jednostka, pomimo swej wspaniałości i konstrukcyjnemu geniuszowi, nie posiada w bazie danych desygnatu pojęcia "litość" ani algorytmu określającego postępowanie według dyrektywy określonej tym mianem. - odparł droid, nie przerywając odtwarzania muzyki i dociągając kolejną kartę. +4, zrobiłeś to samo, +5, w efekcie: 6 u HK, 11 u ciebie.
Kapitan westchnął boleśnie i przewrócił oczami.
- Ourulos, możesz mnie jeszcze raz przekonać albo użyć jakiejś waszej sztuczki, że naprawdę jest jakiś większy sens w kolejnej wycieczce na Tatooine i znoszeniu TAKICH - wskazał na zamyślonego droida - katuszy?
-Pieniądze.- Nautolianin uśmiechnął się lecz wiedział w głębi iż brak ruchu w jego ciemnych oczach może powodować iż niektórzy boją się tego uśmiechu. Blizny na twarzy raczej nie pomagały...
-Sztuczki by nie podziałały, nie masz prostego umysłu kapitanie, a poza tym cię lubię.- Na powrót mianowany Jedi zastanawiał się nad ruchem w kartach, ostatecznie uznał iż poczeka na jeszcze jedną, może moc mu dopomoże?
-Jeśli chcesz mieć motyw to tak trzeba. Pamiętasz co się stało na widmostatku shitów? Chcesz by tak wyglądała planeta? Nawet tak mało zaludniona jak ta piaskownica? Trzeba to dokończyć.
- W dupie to mam. - skwitował krótko. - Co ja jestem, straż planetarna? Lepiej mi wytłumacz jeszcze raz gdzie w ratowaniu grup etnicznych siedzą pieniądze, bo historia mówi, że to ich eksterminacja jest bardziej opłacalna. - Zaciągnął się cygarem, ty zaś sięgnąłeś po kartę. +4, w sumie piętnaście. HK zrobił to samo, lecz jemu wypadło +1.
-W samym ratowaniu pewnie nigdzie. Ba trzeba pewnie jeszcze dopłacić.- Niklo z uśmiechem położył karę +4 by przy 19 się zatrzymać. To mu raczej wystarczy. -Takie działania mają jednak swoje dalekie konsekwencje. Mogą być ekonomiczne. Inne światy zobaczą iż Jedi ratują i będą chcieli być pod ich opieką. Mogą się znaleźć złoża i takie tam. Prawdziwy cel jest jednak jeszcze inny i bardziej oddalony. Moc ma swoją ścieżkę i być może ten świat ma odegrać ważną rolę. Może tu właśnie narodzi się kiedyś wybraniec mocy, albo zostanie odnaleziony. Może, zdarzy się coś jeszcze innego. Ale by była ta szansa najpierw Tatooine musi zostać ocalone.
HK dociągnął kartę. Za pierwszym razem było to +10, co dało w efekcie 16 na stole. Przez chwilę droid obliczał coś zawzięcie, by ostatecznie dociągnąć ponownie i otrzymać... drugie +10. Z jego głośników, które nagle przestały emitować barową listę przebojów, rozległ się smutny bulgot zawiedzionego tostera. Smutne wyznanie: Na podstawie własnych obliczeń oraz znanych teorii prawdopodobieństwa stwierdzam, że niniejszy wynik kwalifikuje się kategorii "niesprawiedliwość". Co więcej, posiadane skrypty gier losowych i dostępne materiały na temat istot działających w oparciu o właściwość "Moc" pozwalają wysnuć wniosek, że z 87,5% pewnością wykorzystałeś tę właściwość, by nieuczciwie zmienić wynik... >Głębokie westchnięcie< ... Nie pozostaje mi chyba nic innego, jak tylko cię zabić.
-Zawsze możesz spróbować. Przy okazji nie zdążyłem zapytać jak poszła rozmowa z Shan? Jej widok odblokował coś w tobie albo jej udało się coś uaktywnić, czy się pomyliłem?- Jedi wyciągnął się ze swojego miejsca by rozprostować ręce i plecy. W duchu ciągle zastanawiał się jak podejść do rozmowy z jaszczurką o jego treningu. Będzie chciał zostać rycerzem? Niklo trochę w to powątpiewał. Czas i Moc jednak pokaże. Trzeba będzie mimo wszystko przeprowadzić tą rozmowę niedługo. Przydałby się też plan podejścia do Planety. Zabrani Jedi nie wydawali się przystosowani do misji poza republiką. Nautolianin nie wiedział czy starać się ich ukryć czy skontaktować z Sithami i działać oficjalnie. Pomyślał, że dobrze będzie najpierw sprawdzić wrak, może wtedy odpowiedzi przyjdą.
Zdziwiona odpowiedź: Shan? Ta jednostka nie miała okazji przeprowadzić wymiany informacji z obiektem "Satele Shan". Według danych uzyskanych od istot opartych na węglu przebywających na terenie Akademii obiekt Shan wykonywał zadania bojowe w innych częściach galaktyki.
-Eh, mieli się z nią skontaktować i cię jej przedstawić. Widać nie było jak. Liczyłem trochę na wasze spotkanie. Gdybyś był tym HK i mielibyśmy okazje dowiedzieć się coś o Revanie, mogłyby rozwiać się cienie obecnego imperium. Wiele jest wciąż niewiadome i my tylko zakładamy iż to właśnie imperium spotkał w swoich podróżach po nieznanych regionach.- Nautolianin spojrzał nieobecnie gdzieś w pustkę. Zastanawiał się ileż to tajemnic zostało już na zawsze pogrzebane. Pomyślał o tym iż warto było zbadać dokładniej los wygnanej. Ona walczyła z Sionem, pokonała go kiedyś. Podobno jedna z ostatnich mistrzów broni. Od stuleci próbowano odzyskać utraconą wiedzę o nich. Jego mistrz i on także próbowali. Czy następnym kiedyś się uda? Chciał wierzyć iż tak. Wszystko zostaje jednak w kwestii Mocy. -Idę poszukać innych Jediowatych by porozmawiać o następnym kroku chcesz posłuchać Panie Kapitanie?
Kapitan zdawał się nie zapominać o poruszonej wcześniej kwestii.
- Tak, tak, z pewnością. Galaktyczna jedność i pokój na świecie. Ja pytam jak ma to przynieść pieniądze mnie? Teraz? Moc, sroc, nie jestem dżedajem tylko biznesmenem. Mam zarabiać pieniądze a nie budować reputację sektom religijnym. A przede wszystkim, chcę te pieniądze zanim umrę! Na cholerę mi tysiącletnie imperium, jak przeżyję jeszcze może z pięćdziesiąt? - zaciągnął się jeszcze raz. - Jak go zniszczysz to sam płacisz za naprawę. - zaciągnął się jeszcze raz - Ciebie to też dotyczy, mackowaty.
-Czyż sekta religijna do której powróciłem nie płaci sowicie za transport raptem trzech ludzi?- Nautolianin zaczął powoli iść w stronę wyjścia z pomieszczenia. Robił to jednak ociężale, jakby trochę nie chciał.-Pomyśl jesteś kapitanem statku dyplomatycznego. Jak ładnie to brzmi przy okazji podrywu w kantynie? Możesz się nawet spytać osobnika żeńskiego czy chce zobaczyć twój długi miecz i nim się pobawić. Czasem to działa.
- Trzech upierdliwych ludzi. A ja robię za szofera, taka to dyplomacja. I nie ucz mnie szermierki, o pchnięciach wiem więcej niż ty i nie kończę pojedynków po pierwszej krwi. Ty też musisz spróbować. - zaciągnął się jeszcze raz. Nim zdążyłeś odpowiedzieć, poczułeś wokół siebie dziwne zawirowanie Mocy, zaś w twojej głowie pojawił się głos Solusara.
- Niklo, powiedz Fensenowi, że za kilkanaście minut spotkamy patrol Sithów.
Jakkolwiek dziwny i niespodziewany był to przekaz, o tyle sekundę później pojawił się kolejny, zaskakująco podobny i równie nieoczekiwany.
- Statek patrolowy Imperium. - w głośnikach pokładowych rozległa się nadane przez intercom wiadomość. Druga z Twi'lekanek i jedna z trójki Jedi na pokładzie podała przybliżone współrzędne i określiła, że w bezpośredni kontakt będzie mógł wejść za około 15 minut. - Przygotujcie się.
Niklo podrapał się między mackami na głowie. Rzadko kiedy ktoś potrafi wysłać tak czyste przekazy a on też już dawno nie był w pełnej synfronizacji z mocą. Głosy w głowie nie są przyjemnością. Odzwyczaił się od tego przez lata na wygnaniu. Mogło być to powodem tego sporego oszołomienia i zastoju. -Kapitanie zbliżają się do nas Sithci. Możliwe, że już o tym wiesz.- Nautolianin przesunął głowę tak iż strzyknęło w kościach. -Do broni czy do stołu pertraktować?
Fensen przeszedł na mostek, a ty podążyłeś za nim. Usiadł na stanowisku nawigatora obok Iziz.
- Co mamy?
- Kłopoty. - odpowiedziała krótko Iziz, utrzymując "Królową" na dotychczasowym kursie i wskazując sporych rozmiarów bojową jednostkę o trójkątnym kształcie, zbliżającą się do was po orbicie czerwieniącej się przed wami planety. - Jednostka patrolowa, żaden gwiezdny niszczyciel, ale dla nas to bez różnicy. Jak dotąd Sithowie nie posyłali okrętów bojowych w te okolice, bo i po cholerę? Cały piach Tatooine nie jest wart ceny paliwa, jakie muszą wpompować w te kobyły. Nigdy dotąd nie sprawdzali jednostek cywilnych poza kontrolą w samych portach, więc jeśli teraz zaczęli...
"Okręt zwiadowczy Imperium do jednostki cywilnej. Odbiór." - rozległ się charakterystyczny dźwięk komunikatora. - "Podajcie swój status, numer autoryzacji i cel podróży."
Iziz spojrzała na Fensena krzywiąc swoją śliczną buźkę. "Numer czego?!"
- "Królowa Heavy Metalu" do okrętu zwiadowczego. Bardzo słabo was słyszymy. Powtórzcie poprzednią wiadomość. - odpowiedział kapitan, szeleszcząc kawałkiem kartki do mikrofonu, który trzymał dość daleko od twarzy i zwrócił się do ciebie.
- Negocjacje pewnie będą krótkie. Na kanonadę się nie piszę, jak chcą nas poznać to niech dokują.
W duchu Niklo wiedział iż trzeba było skontaktować się z sithami jeszcze ze świątyni. Jakby się nie zgodzili na współpracę to wtedy można byłoby myśleć o wślizgnięciu się. Ale liczył się czas. Chwilę zatęsknił za, nie tak dawnymi czasami gdy był poza zakonem, mógł podróżować gdzie chciał. -Postaraj się ich jeszcze trochę spowolnić. Porozmawiam z innymi o opcjach. Na razie widzę trzy. Mamy cokolwiek co może ujść za ładunek?
Człowiek i Twi'lekanka otworzyli usta jednocześnie, by ci odpowiedzieć, lecz nim którekolwiek z nich zdążyło to zrobić, imperialni wywołali was ponownie, tym razem głosem innego rozmówcy.
- Jednostka patrolowa Imperium do "Heavy Metal Queen", odbiór. Mówi kapitan Huminro, czy mam na waszym pokładzie znajduje się niejaki kapitan Fensen?
-Z trzech opcji zaraz sama wytypuje się jedna. Może nie będzie do nas strzelał... od razu.- Jedi podrapał się w miejscu gdzie kończy się jego blizna na twarzy. -Powiedz mu co by chciał wiedzieć może uda nawiązać się jakieś porozumienie jak chciałem od początku i w razie czego przygotujmy się do ucieczki. To nadal imperium.
Fensen wzruszył ramionami.
- Bez różnicy. Jak zaczną strzelać to nasz kadlub nie bedzie się pytał o ich przynależność. - zbliżył twarz do mikrofonu. - Tu kapitan Fensen. Jaka jest przyczyna wywołania?
- Jak zwykle proceduralna. - odparł Sith z charakterystycznym przekąsem, który przywiódł ci na myśl wasze pierwsze spotkanie w parszywej kantynie. - Od paru dni, dokładniej od tego, co stało się z "Defilerem", żaden statek nie może lądować na planecie bez stosownej przepustki Imperium. Ale myślę, że dla was możemy zrobić wyjątek. Jeśli jest tam z wami jeszcze pewien upierdliwy Nautolanin poproś go, żeby tym razem postarał się niczego nie wysadzać w powietrze... - zakończył z nutą ironii i rozłączył się. Iziz westchnęła i przewróciła oczami.
- Taaak... To który kurort wybieramy? Ponownie Anchorhead, czy szukać czego wśród Ludzi Piasku?
-Moim zdaniem to nadal był dobry pomysł. Cieszę się z wysadzenia imperialnego statku. Dziwię się trochę iż nie chciał wiedzieć po co wracamy.-Niklo mówił to ze swym nie przyjemnym uśmiechem. Spojrzał w pustkę kosmosu zastanawiając się nad następnym krokiem. -No dobra ostatecznie to chyba Anchorhead choć może po drodze zahaczymy o przestrzeń gdzie był Defiler, może uda się coś tam znaleźć wśród wraku.
- A jak sobie życzą nasze dżedajskie pany? Zresztą, bez znaczenia. Anchorhead brzmi najlepiej. Gdy mam ochotę na krew i piach idę do baru, a nie na pustynię.
- W wypadku Tatooine to jedno i to samo. - mruknęła pod nosem Iziz, wprowadzając koordynaty podejścia.
- Po raz ostatni tamten statek był w jednym miejscu i w jednym kawałku, nim rozwaliliśmy go w drzazgi. - rozległ się za wami nieprzyjemny, chrapliwy syk. Makankos trzymał prawą dłoń pod lewą piersią, w swojej własnej formie zakładania rąk jedna na drugą. - Teraz jest już w wielu miejscach i wielu kawałkach. Chcesz, żebyśmy biegali po pustyni szukając złomu? To dobre dla Jawów.
-Przyznam, że nie wiem czego chcę. Może moje dżedajskie sztuczki mi podpowiedzą.- Nautolianin zawiesił na chwilę głos i spojrzał w przestrzeń. Ewidentnie zdarza mu się to za często ostatnio, ale głupio było zaglądać Iziz w... stery niezauważonym. Gdzieś trzeba było wzrok podziać. Możliwe też iż na nowo przywrócony rycerz starał się odnowić ten kontakt z mocą, który miał przed odejściem z zakonu. Przed całymi próbami zbadania jej natury i wpływu na nich, na zakon. Nadal gdzieś kłębiły się wątpliwości. Nie ufał sobie w pełni. Ale teraz moc mogła być jedyną wskazówką. Może trzeba poszukać tej pustki, którą czuł na pokładzie statku widmo? Nie wiedział tego jeszcze. Uznał iż musi znów poczuć aurę planety. Może coś się zmieniło. Ciągle wisiała jeszcze kwestia jaszczura... - Możemy wylądować najpierw jeszcze na jakimś płaskowyżu? Chciałem coś zrobić nim wkroczymy między ludzi i ich gwar. Jaki by nie był na tej planecie.