- Nie, nikt nie wpadł na ten genialny pomysł. - ponurym głosem na pytanie Solusara odpowiedziała Kaileen, rozglądając się po kanionie. - Idziemy dalej. Musimy się tylko mieć na baczności.
Trandoshanin i Jawowie szli dalej w milczeniu. Poczułeś nagłe zakłócenie Mocy, gdy Twi'lekanka również użyła Mocy do jakiejś swoej techniki, jednak nic więcej się nie wydarzyło. Ty poczułeś się z miejsca lepiej, upał zelżał, przybierając postać ledwie odczuwalnego majaku, zepchniętego w głąb podświadomości, pragnienie osłabło, pozwalając na nieco lepszą pracę ślnianek, a rozpalone z daremnego wysiłku łydki rozluźniły się i z większą łatwością wyprowadzały kolejne kroki. Sam złomowóz, teraz już znacznie lepiej widoczny i bardziej wyraźny, stał nieco w poprzek wyrwy tworzącej wrota skalnego przesmyku, zupełnie nieruchomy.
-No wiecie. Nie planowałem, że nasze wakacje zaczniemy od plaży... Chciałem tylko porozmawiać z Makankosem. Mogliśmy jednak lecieć po tym do miasta. Tudzież tego co za nie tu uchodzi, pozbierać informacje. -Niklo szedł dalej spokojnie w swoim miejscu w szeregu. -Mistrzyni Kaileen? Co w ogóle udało ci się dowiedzieć od naszych przewodników? Czego możemy się tam spodziewać?
- Nie jest dobrze, przeczuwam najgorsze. Przyspieszmy kroku. - odpowiedziała ci Twi'lekanka. Solusar również stwierdził, że nie podoba mu się to wszystko i chwycił swój podwójny miecz, którego zielone ostrza zajaśniały w kremowym krajobrazie. Rzuciłeś jeden ze swoich mieczy Makankosowi. Przerażeni Jawa zostali z tyłu,piszcząc i marudząc coś do siebie.
Pokonawszy kilkanaście pierwszych metrów mogliście wszyscy dostrzec, że złomowóz został uszkodzony. Na różnych wysokościach prawego i lewego boku rdzawego poszycia pojazdu ziały wyrwy po wybuchach o różnej średnicy i kształcie. Wszystkie jednak wyglądały na powstałe wyraźnie w wyniku eksplozji wewnątrz pojazdu, co nie pasowało do ataku Tuksanów. Charakterystyczny, zimny i odstraszający zapach śmierci był teraz dla ciebie wyraźnie wyczuwalny, otaczając pustynną śmieciarkę niczym wiejący pomiędzy skałami wiatr.
Weszliście do środka. Wszędzie pełno było sprzętu, fragmentów metalu, złomu, części robotów i droidów różnych przeznaczeń, w większości porozrywanych nierównomiernie i stopionych, podobnie jak spora część podłogi z metalowej kratki. Jeszcze bardziej osobliwym znaleziskiem okazał się metalowy sześcian, który w poprzedniej formie bez wątpienia stanowił jakiegoś droida bojowego pokaźnych rozmiarów. Teraz jednak przybrał on formę niemalże idealnej kostki, jakby skompresował go niewidzialny tłok złomiarki.
Jednak zdecydowanie najmniej przyjemne wrażenie zrobiło na was co innego - szczątki ciał oraz kompletne ciała Jawów, porozrzucane po całym pokładzie. Było ich co najmniej kilkanaście.
Nautolianin wyciągnął blaster do wolnej ręki. Wiedział iż coś co może zgnieść bojowego robota w kostkę pewnie bez problemu odbije strzał ale wolał mieć obie ręce zajęte. Można to nazwać przyzwyczajeniem. Poza tym już wcześniej myślał o wykorzystaniu blasterów do czwartej formy. Wykorzystanie akrobatyki do strzelania z różnych pozycji i Mocy do dokładnego celowania może przynieść nadspodziewane efekty. Mimo to Niklo nie chciał tego testować tu. Wolałby tu zastać spokój. Przybliżył się do jednego z ciał by obejrzeć od czego biedak zginął. Czy mogły to być ślady po mieczu świetlnym? Czy może zabijali się nawzajem jak żołnierze na Defilerze. -Uważajcie, jeśli to Sion, to mogą powstać ponownie.
Przyglądając się ciałom Jawów widziałeś wyraźnie, że wielu z nich zginęło w wyniku wybuchu, który porozrywał ich ciała lub zabił falą uderzeniową. Widziałeś też ciała nietknięte, na pierwszy rzut oka zupełnie pozbawione śladów walki i jakichkolwiek obrażeń. Wyczuwając atmosferę tego miejsca, przepełnioną gniewem, strachem, cierpieniem i nienawiścią, które jeszcze niedawno miały tu swój udział, mogłeś stwierdzić, że pełzająca tu śmierć ma inny zapach, niż ta, która towarzyszyła martwym szturmowcom na pokładzie Defilera. Nie wyczuwałeś tu niczego, co przypominałoby ci Siona, jednak coś co najmniej równie groźnego.
Niklo zastanawiał się czy mógł być to Sith w dredach który towarzyszył im w walce. Został przecież później na pustyni. Spróbował się skupić na jego obrazie. Na nurcie jaki zapamiętał iż w nim przepływał. Spróbował porównać wspomnienie do tego miejsca. Czy nurty były podobne? Czasem żałował iż nie ma lepszych zdolności w rozumieniu i postrzeganiu Mocy. Miał jednak silny wpływ na Moc w swym ciele i to musi mu wystarczyć. Trzeba się dostosować do warunków. Poprawił chwyt na blasterze. Tak dla pewności. Wielu Jedi nie akceptowało tej broni. Była dla nich za prosta zbyt barbarzyńska. Nautolianin sądził iż mylili się. Po pierwsze nie jest w cale prosta. Trzeba ją wyczuć, trzeba się jej nauczyć. Przypomniał sobie jak pierwszy raz trzymał blastery. W nic nie mógł trafić. Spory czas zajęło mu opanowanie strzelania. Teraz mógł już w coś trafić. Miał jednak nadzieje, że nie będzie musiał.
Faktycznie, twoja wiedza na temat wyższych technik medytacyjnych nie była doskonała, o czym przekonałeś się całkiem niedawno, a na pewno nie dawała wielu odpowiedzi na pytania stawiane naprędce i w tak niesprzyjających warunkach. Niemniej zdołałeś wyczuć coś na kształŧ zatartej smugi, jakby zwietrzałego zapachu, który pokrywał się z twoim domniemanym, uprzednio przywołanym obrazem. Tak, twój znajomy Sith musiał tutaj być, a jeśli nie on, to ktoś bardzo podobny lub jakaś jego część... Może wraz z nim ktoś jeszcze...?
Tymczasem Solusar na moment pogrążył się w transie, z którego wyszedł niemal równie szybko, niemniej poczułeś niewielkie zawirowanie Mocy. Gdy wstał, wyłączył miecz, podszedł do Sa'as i oznajmił:
- Kaileen, musimy porozmawiać o dwóch rzeczach. Pierwsza, to wybacz, ale zastanawiam się, w jaki sposób pokonamy Siona, jeśli pokrojenie na drobne kawałeczki nic nie da. Chyba, że zamierzamy zostawić go, niech się regeneruje, a Jedi za następne trzysta lat będą mieli problem. Do głowy przychodzą mi tylko dwie techniki - pierwsza, to Ściana Światła, ale do tego jest nas zbyt mało, chyba że masz jeszcze ukrytych w kieszeniach pięćdziesięciu Jedi. Druga technika, to odcięcie go od Mocy, ale cóż, nikt z nas nie opanował chyba tej techniki. Nie, żebym wątpił w twoje, jako mistrza umiejętności, ale nie zaskoczysz mnie, jeśli jest tak, jak mówię. To możemy zostawić, do czasu aż przyjdzie nam się zmierzyć ze Sionem. Druga sprawa... - podrapał się po karku z trochę zakłopotaną miną. - ...jest trochę bardziej nagląca. Exar Kun. To co tutaj spotkaliśmy - oglądam się na zwłoki Jawów - to jego sprawka. Bardzo prawdopodobne, że kogoś opętał, bo z tego co wiem, oprócz Tythona ma grobowce na kilku innych planetach, między innymi Tatooine. Nie pytaj się, skąd wiem, że to on, gdybyś miała to samo co ja za sobą, zrozumiałabyś. Po prostu, wiem, jaką aurę wokół siebie roztacza. I obawiam się, że bez pomocy mistrza Harlana mamy małe szanse w starciu z nim.
-Dorzucę jeszcze parę elementów układanki.- Niklo uśmiechnął się do pozostałych- Był tu Sith z dredami ze statku. Nie wiem czy sam i nie wiem czy to jego dzieło. Może to on jest opętany. Trudno powiedzieć. Co do Siona...- Nautolianin zawiesił na chwilę głos myśląc o czymś intensywnie. Czy był gotów na to co czuł iż trzeba zrobić? -Jeśli tu w ogóle jest i będziemy z nim walczyć. Jeśli go powstrzymamy możliwe iż mógłbym go wyciszyć na Moc. Potrafię to zrobić z sobą, może dałbym radę to zrobić na kimś. Jeśli nie to, to może... Gdybym został opętany to możliwe, że zatrzasnąłbym złego ducha odcinając się całkowicie. Możliwe iż z Exarem byłbym w stanie zrobić to samo. Potem wakacje na opuszczonej planecie do końca życia. Bez statku. Mógłbym przekazać wam jak wypłynąć z Mocy. Bez lat praktyki nie będzie to łatwe ale jeśli zginę któreś z was powinno podjąć próbę.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? Wiem, że za bardzo nie mamy innego, ale zastanówmy się nad tym. Ryzyko może być zbyt duże. - Twi'lekanka westchnęła. - Jednakże nic nie zaszkodzi, byś przekazał nam, jak tego dokonać.
- Powinniśmy więc założyć, że to ten z dredami został opętany. - dołączył się Solusar - Czuć to tu. Była tu istota, która zostawiała dwie aury wokół siebie - swoją i Kuna. Jednak Niklo, nie wiem, czy zamykając jego duszę w swoim ciele, poradziłbyś sobie z tym. Na pewno nie z Exarem Kunem. Wiem, jak to jest, opamiętałem się dopiero, jak wymordowałem połowę Rady, z Przewodniczącym na czele. Sposób eksterminacji zostawmy jednak na chwilę, najpierw musimy go odnaleźć. Jednak jaki ma cel? Myślę, że powinniśmy odnaleźć grobowiec Kuna tutaj, mogłyby być tam jakieś wskazówki, co do tego, gdzie mógłby się kierować. Ruszamy? I co robimy z Jawami? - ostatnie pytanie skierował bezpośrednio do Kaileen.
-Pewnie podstawy tej techniki mogę wam objaśnić w ruchu. Resztę jak będziemy mieli czas by pomedytować. No i jak mówiłem najpierw spróbowałbym tego dokonać na kimś. Mimo wszystko lubię życie i chciałbym je jeszcze pociągnąć. Musze też jeszcze kogoś pomęczyć o szkolenie.-Niklo mówił to z pewnym uśmiechem na twarzy. Nawet jeśli gdzieś w głębi tlił się niepokój. Jest jednak na powrót Jedi. Musi być gotowy na poświęcenie dla większego dobra.
- Tak czy inaczej potrzebujemy kierunku, drogi.- Niklo obrócił się i podszedł do trandoshanina dość blisko. Tak jednak by inni mogli słyszeć. -Przyjacielu też możesz posłuchać o mojej technice. To pozwoli ci się odciąć, nie będziesz zagrożony, że gniew przejmie nad tobą władzę. Będziesz mógł tylko polegać na broni.
- Zawsze polegam tylko na broni. - syknął cicho Trandoshanin, ale uśmiechnął się nieznacznie. - Jeżeli masz mi do pokazania coś wartościowego, z chęcią posłucham. Wojownik korzysta z każdej okazji, by czegoś się nauczyć. Zwłaszcza od przeciwnika. - zakończył zdaniem, które zalatywało ci jakąś mandaloriańską maksymą. W odpowiedzi na pytanie Solusara, Kaileen odrzekła:
- W niczym im nie pomożemy tutaj. Musimy szukać Kuna, a raczej tego, w kim on siedzi. Grobowiec może być dobrym początkiem na poszukiwania, innych śladów nie znajdziemy. Wiesz, gdzie szukać grobowca?
Nim Kyle zdążył odpowiedzieć, do złomowozu weszło kilku Jawów, którzy najwyraźniej zebrali się na odwagę. Nigdy wcześniej nie widziałeś jak ten lud okazuje smutek czy rozpacz, dlatego dość mocno skonsternowały cię piskliwe zawodzenia, lamenty i energiczne kiwanie się w przód, tył i na boki, wraz z przedziwną, mocno ekspresyjną gestykulacją. Patrzyliście na całą scenę w niezręcznym milczeniu, nie bardzo wiedząc, co począć ze zrozpaczonymi karzełkami, które kiwały się i zawodziły nad ciałami swych pobratymców. Nawet z twarzy Makankosa na moment zniknął nieśmiertelny grymas pogardy wobec wszystkich i wszystkiego, co nadało jej tylko jeszcze bardziej jaszczurowaty wyraz. W końcu jeden z Jawów, wciąż piszcząc przenikliwie, podreptał w stronę Kaileen, piszcząc coś o "kanionie" i "statku", o ile dobrze zrozumiałeś te fragmenty jego wypowiedzi.
Mamy jeszcze chwilę nim pędem ruszymy na złamanie karku. Ta myśl wędrowała po głowie Nautolianina. Niklo wszedł do środka pojazdu i usiadł na podłodze. Tu powinno być trochę chłodniej niż na zewnątrz. Brak światła na pewno też pomoże. Jedi się zastanawiał czy grobowiec może być właściwym kierunkiem. Dredziarz jakoś znalazł ducha i ma go teraz w sobie. Gdzie go znalazł? Może już był w grobowcu. Wtedy dla nas to krok w tył. Poza tym ile jeden zmarły sith może mieć grobowców? Te pytania krążyły w Nautolianinie na razie bez odpowiedzi. Niklo się zastanawiał czy Moc tym razem będzie miała odpowiedź, albo chociaż kierunek. Tak jak poprzednio. Z wizualizował przed sobą ocean jakim jest Moc. Unosił się teraz spokojnie na jego falach. Skoncentrował się i zanurzył. Zaczął płynąć głębiej i rozglądać się. Przyglądał się wewnętrznym strumieniom by przypisać je do najbliższych ich źródeł, dwójki Jedi i Makankosa. Jak uda się to Niklo spróbuje się skupić na wyszukaniu jeszcze jednego nurtu który był obecny wcześniej, który kojarzył się z sithem z dredami. A za nim do jego źródła. I tylko jedna rzecz ciągnęła go z powrotem do tafli Mocy. Wspomnienie snu z Księżyca Przemytników. Wizja gdzie Sith w dredach się śmieje, a Niklo czuje gniew. To jeszcze może się spełnić. A ta myśl mu ciążyła.
Zanurzyłeś się i od razu poczułeś coś na kształt skurczu woli, umysłu i siły, który pod wpływem wciąż obecnej tu śmierci zlodowaciał na moment tak, jak ściskają się mięśnie i płuca przy nagłym wskoczeniu do lodowatej wody. Szybko jednak ochłonąłeś, koncentrując się na obecnych obok źródłach żywej, pulsującej energii, które w różnej formie i natężeniu stanowili twoi towarzysze, a także żywi, przepełnieni smutkiem Jawa.
Wypłynąłeś bliżej 'powierzchni', tuż pod gorącą taflę pustynnej ciszy i niemal od razu posłyszałeś zew. Ta Moc, ta dzika, okrutna i niepowstrzymana siła, niosła się echem po bezkresie pustynnej przestrzeni, jak śmiech rozchodzący się nad taflą wody. Znajomy ci Sith był bardzo blisko was, dokładnie na drugim końcu tego samego kanionu, najwyraźniej wyprzedzając was o kilkanaście, góra kilkadziesiąt minut. Wraz z nim, czy też raczej w nim, czułeś jeszcze jedną, odrębną Moc, która wypełniała i zasilała go w niewyobrażalny wręcz sposób. Ta Moc była wielka, porównywalna z tym, co spotkałeś na pokładzie "Defilera", lecz o zupełnie innym charakterze, innej barwie i zapachu - znacznie ostrzejszym, nieposkromionym, wciąż przepotężnie żywym mimo swego prastarego wieku.
Jednak tym, co czułeś jeszcze mocniej, było to, co znajdowało się blisko drugiego końca kanionu, a do czego Sith bez wątpienia zmierzał. Ogromny lej ze spoczywającym w nim wrakiem jawił się w twym umyśle niczym czarna dziura, zasysająca do wewnątrz wszystkie, nawet najdrobniejsze okruchy życia, które kryły się gdzieś pod piaskami pustyni. Niczym wodny wir wciągała swym czarnym, martwym nurtem każdą istotę, która podeszła zbyt blisko. Nie byłeś pewny, czy też nie miałeś dość siły, by wyodrębnić to dokładnie, ale odniosłeś wrażenie, że tuż na jego obrzeżach znajdują się dziesiątki, może i setki skupisk Mocy, do niedawna żywych i dzikich w charakterystyczny dla mieszkańców pustyni sposób, teraz zaś pustych, martwych, odrażająco podobnych do szturmowców z pokładu niszczyciela.
-O kur...- Nautolianin starał się od tego odsunąć myślą. Nim zostanie spostrzeżony. Nim jego obecność będzie widoczna. Szybko płyną w stronę tafli Mocy by się wynurzyć wyjść z transu. Niklo wręcz jak poparzony powstał z miejsca i pędem ruszył do pozostałych... Najpierw upadł. Brak było mu tchu po wyjściu. Powstał. W głowie wirowało. Mimo to ruszył do pozostałych. -Mamy problem i mało czasu. Dredziarz jest na końcu kanionu ma coś w sobie. Pewnie Kuna, ale to nie wszytko. Przednim jest wrak który jest otoczony znaną mi już aurom. Dwóch pradawnych sitów nie mamy szans pokonać, jednego po drugim może.
Oboje spojrzeli na ciebie z niemałym zaskoczeniem, lecz jakby na potwierdzenie twoich słów od strony kanonu nadeszło potężne zakłócenie Mocy, które było wyraźnie odczuwalne przez całą waszą trójkę. W pewnej odległości od was powstało wyładowanie dwóch przeciwstawnych energii - jednej, którą znaliście już z wnętrza pojazdu Jawów oraz drugiej, przypominającą świadomą, skumulowaną śmierć i rozkład, którą ty bez trudu przypisywałeś Sionowi. Doznawszy tej samej sensacji, Kyle zerwał się z miejsca.
- Biegiem! - krzyknął do was, pędząc w stronę kanionu
- Pośpiech nic nie da. - zaoponowała Kaileen, choć ruszyła za nim. - Chcę dokładniej przeanalizować te aury, w drodze.
Chcąc nie chcąc, wraz z Makankosem ruszyliście w ich ślady, wbiegając do kanionu.
-Jeśli się ścierają już teraz to możemy nie mieć szans.- Niklo płynął w otaczającej go Mocy jak w ciepłej wodzie jeziora w lato. Napełniał się nią z otoczenia by ruszyć szybciej. Wypełniał nią mięśnie by pracowały ponad możliwości organizmu, jednak bez wymęczania go. Zaczął poruszać się szybciej, jakby skacząc już bardziej niż biec po ruchomym piasku. -Ale nie ma co czekać. Jeśli się starli to nie by się wykończyć a przejąć. Wolę walczyć z dwoma prastarymi sithami w kłótni niźli jednym o mocy dwóch.
Weszliście do wąwozu, zostawiając za sobą zniszczony pojazd oraz żywych i martwych Jawów. Droga nie była szczególnie trudna, przesadnie wąska ani nadmiernie kręta, jednak pełna szczelin, uskoków, urwisk i skalnych rozpadlin. Mimo to nie przejmowaliście się zbytnio możliwą zasadzką ze strony Ludzi Piasku lub kogoś innego, biegnąc przed siebie co tchu. Oprócz echa kroków stawianych w biegu na podłożu, jedynym towarzyszącym wam dźwiękiem był gwiżdżący w kanionie wicher, nieco mniej palący i jakby wilgotniejszy. To wzbudziło w tobie pewne przeczucie. Wciągając głębiej powietrze poczułeś lekką nutę wilgoci, a zaraz potem posłyszałeś delikatny szmer wody rozbijającej się o skałę. Faktycznie, nieco dalej dostrzegłeś niewielki nawis, z którego do małej kałuży skapywały leniwe krople. Co do Tuskanów, wciąż nie widziałeś ich ani nie słyszałeś, choć ślady ich niedawnego przejścia przez wąwóz pozostawały wciąż jako tako wyraźne. Jednocześnie dało się wyczuć wyraźną woń siarki, jakby wewnątrz wąwozu doszło przed chwilą do erupcji gazu ziemnego.
-Biegnąc. Mamy. Chwilę.- Niklo mówił między oddechami by nie wybić się z rytmu poruszania się. -Bądźcie. Czujni. Wyjaśnię. Technikę. Pobieżnie. W razie. Jakbym. Zginął. -Na chwilę zamilkł próbując ułożyć to co umiał w słowa zrozumiałe dla niewodnych ras. -Moc nas. Otacza. Jest wszędzie. Dla mnie. Jak woda. Głęboka. Chcę wygłuszyć. Wypływam. Tworzę. Wyspę. Gdzie. Mocy nie ma. Większa wyspa. Trudniej. Wskoczyć. Wystarczająco. Duża. Wyspa. Odcięcie. Od Mocy.-Ponownie zamilkł by poszukać bardziej zrozumiałej analogii.
-Może. Być las. Żywa. Dżungla. I. Wyjście. Z niej. Oddalenie się. Przez góry. Albo Pustynia. I wejście. Do jaskini. Im głębiej. Tym dalej. W waszym. Wyobrażeniu. Musicie. Koncentrować się. Na Mocy. Jakby. Odsuwającej się. Ginącej. Daleko. Od was. Ja robiłem. To. Latami. Ale. Może. Wam. Przyjdzie. Łatwiej. Możliwe. Że na kimś. Da się. Zrobić. To samo. Zmusić. Do. Posadzenia. Na wyspie. Odciągnąć. Na siłę. Od Wody. Tak. Przypuszczam.
- Kunem zajmę się ja. - Solusar, biegnąc, uważnie słuchał twoich instrukcji. - Mam niejakie doświadczenie w walce z nim. Wybaczcie, ale wiem mniej więcej co potrafi, jakie techniki stosuje, a to czyni mnie bardziej odpowiednim od was. Poza tym, mam z nim niedokończone sprawy. - uśmiechnął się ironicznie.
-Nie wiem. Czy to. Dobry. pomysł.
Niklo nie przerywając biegu spojrzał na człowieka. Zaufał Mocy by pokierowała go swoim nurtem tak by na nic nie wpadł.
-Kun zna. Ciebie. także. I ma. Przewagę. Doświadczenia. My możemy. Go zaskoczyć. Uderzymy. Wspólnie. Będzie. Zmuszony. Do defensywy. Jeśli. Poznałeś. Go dobrze. Znajdziesz lukę. I uderzysz, ale. Nie powinieneś. Walczyć. Pierwszy.- Nautolianin spojrzał teraz na swojego towarzysza, złowrogą jaszczurkę. Uśmiechną się w duchu do jakiejś myśli. Nie był pewien czy to właściwy czas. Ale trzeba było zagrać va banque. Normalnie potrzeba lat by więź między uczniem a mistrzem była na tyle silna iż mogą odczytać swoje ruchy i zamiary, albo przekazać intuicyjnie najbliższe działania. Niklo w duchu liczył jednak iż on i Makankos są na tyle wprawnymi mistrzami walki iż te kilka pojedynków i wspólnej walki pozwoli im wyczuć się. Ta więź może być osiągalna między nimi. I tylko między nimi. Niklo nie miał pojęcia o możliwościach pozostałych. Musiał im zawierzyć i mieć nadzieje iż nie będą przeszkadzać.- Makankos. Na tę. Walkę. Chcę. Byś dał. Z siebie. Wszystko. Nie myśl. O gniewie. Myśl. O przeciwniku. Broni w dłoni. O tym. Że jest. Częścią. Ciebie. Myśl. O walkach. Między nami. I ramię. W ramię. Znasz. Mój styl. Moje możliwości. Przypomnij sobie. Gdy. Podczas. Walki. Nawiedzą cię. Myśli. Iż coś. Będę robił. To mój. Sygnał. Na działanie. Jak. Się skoncentrujesz. Też dasz rade. W więzi. Będziemy. Potężniejsi. Jeśli. Mi. Zaufasz. Wierzę w. Ciebie.