Przerdzewiała, gruba i rozgrzana blacha nie opierała się w najmniejszym stopniu twoim ostrzom, dlatego z dostaniem się do środka miałeś mniej problemów, niż z odkryciem zawartości podróżnej konserwy. Jeszcze zanim zeskoczyłeś na pojazd, uderzyło cię jak duża jest to konstrukcja, zupełnie jak mobilny budynek.
Nie chcąc narażać się na upadek z dużej wysokości, gdyby złomowóz przypadkiem najechał na wystającą z piachu skałę i nie chcąc dłużej smażyć się na rozgrzanej blasze, od razu wskoczyłeś do środka. Kontrast między oślepiającą jasnością otoczenia, a całkowicie pozbawionym światła (jak zdawało ci się w pierwszej chwili) wnętrzem uderzył cię dość mocno i przez dobre piętnaście sekund przyzwyczajałeś oczy do mroku. Gdy bułeś już zdolny coś zobaczyć, dostrzegłeś wiele światełek różnej wielkości i koloru, stanowiących fragmenty niezliczonych mechanizmów, w większości również będących częściami rozmaitych robotów i droidów. Szybki rekonesans pozwolił ci dojść do wniosku, że najwyższy, ostatni poziom złomowozu musi służyć Jawom za składowisko odpadów jeszcze większych, niż sprzedawany przez nich złom. Kable, pręty, śrubki, blaszki, diody i inne mechanizmy były wszędzie, tu i ówdzie coś piszczało, chrobotało, gulgotało, zapewne porozumiewając się lub jęcząc w robotycznej agonii. Widziałeś też kilka sprawnych lub częściowo sprawnych maszyn, z których większość nie wykazywała większej gotowości do interakcji, czy to stojąc nieruchomo, czy też obracają się w miejscu. Pod twoimi stopami przejechał szybko mały czarny klocek na kółkach z antenką, piszcząc komicznie i niknąc w mroku, z którego wyszedł w twoim kierunku jedyny chyba w pełni sprawny droid, wyglądający jak składak kilkunastu innych.
- Co tu robić? Bez pozwolenie. Bez autoryzacja. Wyłącz się. Opuść. - dukał elektronicznie. Nie wyglądał na szczególnie niebezpiecznego, jedynie wlepiał w ciebie dwie duże, czerwono-pomarańczowe lampy.