Sesja Vena
Wszystkie twoje ciosy, niemal w równym tempie, a w każdym razie w doskonale dopasowanym do twojego rytmie, zostały gładko sparowane na boki. Zauważyłeś przy tym, że Harlan robi to za każdym razem w podobny sposób, zbijając i blokując szerokimi, typowymi dla Soresu, ruchami na zewnątrz lub do wewnątrz osi ciała.
Wychodzę spokojnie z płaskim cięciem na wysokości ramienia, wiedząc że i tak zostanie sparowany. Dobrze, przewidywalność przeciwnika jest jak na razie moją jedyną szansą.
Zaraz gdy mój miecz zetknie się z mieczem przeciwnika, wyprowadzę szybkie pchnięcie skierowane w dolą część brzucha przeciwnika, zmniejszając także nieznacznie odległość dzielącą nas od siebie.
Zaraz gdy mój miecz zetknie się z mieczem przeciwnika, wyprowadzę szybkie pchnięcie skierowane w dolą część brzucha przeciwnika, zmniejszając także nieznacznie odległość dzielącą nas od siebie.
Zgodnie z przewidywaniem Harlan sparował szerokim blokiem ruchem do wewnątrz osi ciała. Jednakże jego zasłony były nie tylko szczelne, lecz silne, dlatego też nie zdołałeś zsunąć miecza bezpośrednio po bloku, przechodząc z cięcia w pchnięcie krótkim wypadem. Potrzebowałeś do tego mniej więcej pół tonu serca - dość, by Harlan zorientował się w ataku i uciekł przed ostrzem szybkim odskokiem, jednocześnie ciągnąć po okręgu poprzednią zasłonę. Przez dobrą sekundę jego ostrze wirowało wokół twojego, wykręcając je w iście szermierczym stylu. Było to zaledwie kilka szybkich ruchów, lecz wystarczyło, by od trzymania broni rozkręcony nadgarstek zesztywniał i zabolał, grożąc wytrąceniem miecza gdzieś w bok lub w górę przy dłuższej wymianie.
Nic takiego jednak się nie stało. Odskoczyliście od siebie ponownie, stając w pozornie luźnych pozycjach. Harlan wciąż przyglądał ci się, uważnie, spokojnie, analitycznie.
- Łączysz sprawność ciała z myśleniem, umiejętności z improwizacją. Kontrolujesz emocje tak, by atakować nimi w określonych, najdogodniejszych momentach. To dobrze. Zobaczymy, jak radzisz sobie z obroną.
Twój miecz ponownie zakręcił pętlę w dłoni Harlana, który doskoczył do ciebie błyskawicznie, w szerokiej, niskiej, sprężystej pozycji, niemal jednocześnie wyprowadzając trzy różne pchnięcia na trzy różne wysokości, okraszone dwiema szybkimi zmyłkami. Zareagowałeś instynktownie, zbijając je co sił na boki, bo gdybyś miał pomyśleć nad obroną przed czymś tak szybkim, zapewne zarobiłbyś kilka dodatkowych otworów. Co to, do cholery, był za styl?!
Nic takiego jednak się nie stało. Odskoczyliście od siebie ponownie, stając w pozornie luźnych pozycjach. Harlan wciąż przyglądał ci się, uważnie, spokojnie, analitycznie.
- Łączysz sprawność ciała z myśleniem, umiejętności z improwizacją. Kontrolujesz emocje tak, by atakować nimi w określonych, najdogodniejszych momentach. To dobrze. Zobaczymy, jak radzisz sobie z obroną.
Twój miecz ponownie zakręcił pętlę w dłoni Harlana, który doskoczył do ciebie błyskawicznie, w szerokiej, niskiej, sprężystej pozycji, niemal jednocześnie wyprowadzając trzy różne pchnięcia na trzy różne wysokości, okraszone dwiema szybkimi zmyłkami. Zareagowałeś instynktownie, zbijając je co sił na boki, bo gdybyś miał pomyśleć nad obroną przed czymś tak szybkim, zapewne zarobiłbyś kilka dodatkowych otworów. Co to, do cholery, był za styl?!
[ Ilustracja ]
Po poprzedniej szarży twój nowy mistrz od razu przeszedł do następnej. Atakował błyskawicznie, precyzyjnie, w punkt, kilkukrotnie trzymając miecz luźno bez gardy i uderzając z nadgarstka, jakby strzelał z bicza na większą odległość.
Spod łokcia - na twarz. Twoje zbicie w bok, wypad nogi w przód, wygięcie nadgarstka - parada. Twój odskok, twoja kontra z góry na jego wyciągniętą rękę - jego odskok i obrót, połączony z cięciem, przed którym musiałeś ratować się przewrotem w prawo, bo inaczej zdjęłoby ci głowę z ramion.
- Czujnie, lekko, bez myśli. Dobrze... - pochwalił cicho Harlan, lecz teraz wydawało się, że jest w tych słowach coś drapieżnego, jakby wysyczał je, nie wypowiedział. Poczułeś jak specyficzna aura wokół niego zmienia się, gęstnieje...
Znowu doskok, znowu pchnięcie spod łokcia luźnym nadgarstkiem, jakby strzał z bicza na głoo... KURWA MAAAAAĆć!!!
Uniosłeś instynktownie ostrze do bloku na głowę, gdy jego luźne pchnięcie spadło nagle, idealnie w osi ciała, uderzając w twój miecz tuż przy nasadzie ostrza, krzesząc iskry, które sparzyły ci ręce.
Odskoczyłeś, Harlan zaś zamłynkował luźno i obrócił się przez prawe ramię, nakręcając szybkie i cholernie mocne cięcie po skosie.
Cięcie z góry, z prawej, na dół w lewo - twój blok - jego cięcie z dołu, z lewej, na górę w praw... Nie! w lewo! - Twój blok, zbicie oburącz, przytrzymanie - jego dokrok do zwarcia, wasze twarze oświetlone przez ostrza.
- Bez Mocy jesteśmy słabi, bezbronni... - syczał jadowicie, gdy napinałeś wszystkie mięśnie w oburęcznej zastawie - Spokój świetnie wspomaga obronę, ofensywę zaś - gniew. To stany umysłu kierujące ciałem.
Czułeś jak Ciemna Strona wiruje wokół niego, lecz w sposób, jakiego dotąd nie doświadczałeś. Nie był to wybuch niszczącej, dzikiej, niekontrolowanej siły, ale lodowato zimna furia, przedziwna mieszanka szału i dyscypliny.
Twoje mięśnie drżały, skrzyżowane ostrza gryzły się wzajemnie, plując błyskami w twarze was obydwu...
Po poprzedniej szarży twój nowy mistrz od razu przeszedł do następnej. Atakował błyskawicznie, precyzyjnie, w punkt, kilkukrotnie trzymając miecz luźno bez gardy i uderzając z nadgarstka, jakby strzelał z bicza na większą odległość.
Spod łokcia - na twarz. Twoje zbicie w bok, wypad nogi w przód, wygięcie nadgarstka - parada. Twój odskok, twoja kontra z góry na jego wyciągniętą rękę - jego odskok i obrót, połączony z cięciem, przed którym musiałeś ratować się przewrotem w prawo, bo inaczej zdjęłoby ci głowę z ramion.
- Czujnie, lekko, bez myśli. Dobrze... - pochwalił cicho Harlan, lecz teraz wydawało się, że jest w tych słowach coś drapieżnego, jakby wysyczał je, nie wypowiedział. Poczułeś jak specyficzna aura wokół niego zmienia się, gęstnieje...
Znowu doskok, znowu pchnięcie spod łokcia luźnym nadgarstkiem, jakby strzał z bicza na głoo... KURWA MAAAAAĆć!!!
Uniosłeś instynktownie ostrze do bloku na głowę, gdy jego luźne pchnięcie spadło nagle, idealnie w osi ciała, uderzając w twój miecz tuż przy nasadzie ostrza, krzesząc iskry, które sparzyły ci ręce.
Odskoczyłeś, Harlan zaś zamłynkował luźno i obrócił się przez prawe ramię, nakręcając szybkie i cholernie mocne cięcie po skosie.
Cięcie z góry, z prawej, na dół w lewo - twój blok - jego cięcie z dołu, z lewej, na górę w praw... Nie! w lewo! - Twój blok, zbicie oburącz, przytrzymanie - jego dokrok do zwarcia, wasze twarze oświetlone przez ostrza.
- Bez Mocy jesteśmy słabi, bezbronni... - syczał jadowicie, gdy napinałeś wszystkie mięśnie w oburęcznej zastawie - Spokój świetnie wspomaga obronę, ofensywę zaś - gniew. To stany umysłu kierujące ciałem.
Czułeś jak Ciemna Strona wiruje wokół niego, lecz w sposób, jakiego dotąd nie doświadczałeś. Nie był to wybuch niszczącej, dzikiej, niekontrolowanej siły, ale lodowato zimna furia, przedziwna mieszanka szału i dyscypliny.
Twoje mięśnie drżały, skrzyżowane ostrza gryzły się wzajemnie, plując błyskami w twarze was obydwu...
[ Ilustracja ]
Napięte do granic możliwości mięśnie zaczęły drżeć jeszcze mocniej i kurczyć się niekontrolowanie w różnych miejscach, gdy zasilałeś je Mocą ponad wszelką normę. Harlan również czuł ten wysiłek, co widziałeś po jego twarzy, lecz wyraźnie zasilał on jego furię, zupełnie jakby sprawiając mu... radość?
Zupełnie niespodziewanie cała twoja siła i opór poleciał w próżnię, gdy ostrze Halrana po prostu zniknęło, wsuwając się momentalnie w rękojeść. Poleciałeś bezwładnie do przodu, czując, jak po drodze potykasz się o nogę przeciwnika, tracąc równowagę. Resztką sił i instynktu wysunąłeś jedno ramię do przodu, drugie zaś przełożyłeś za uchem w improwizowanej zastawie na plecy. Poczułeś, jak twoje ostrze przyjmuje lekkie cięcie na wysokości łopatek, ty zaś walisz się do niewygodnego przewrotu w przód, po którym czym prędzej wracasz na nogi.
Zdyszany.
Zziajany.
Wściekły.
Coraz bardziej wściekły.
- Uspokój się, Zhaff. Właśnie to jest najważniejsze. - ciągnął beztrosko tonem wykładu, choć tym razem nie podszedł do ciebie beztrosko, lecz przeskoczył dzielący was dystans kilku metrów i obracając się w powietrzu ciął z góry całym ciężarem przy lądowaniu. O mało nie urwał ci barku przy bloku, niech go szlag...!
- Bez spokoju, nie ma gniewu... - mówił dalej przez zaciśnięte zęby. Chciałeś skontrować, nim znowu wyskoczy z jakąś wymyślną, finezyjną sztuczką, lecz tym razem nie bawił się w takie rzeczy.
Po prostu kopnął cię w jaja.
- Bez kontrastów nie ma barw. Musisz zrozumieć spokój, Zhaff!
Napięte do granic możliwości mięśnie zaczęły drżeć jeszcze mocniej i kurczyć się niekontrolowanie w różnych miejscach, gdy zasilałeś je Mocą ponad wszelką normę. Harlan również czuł ten wysiłek, co widziałeś po jego twarzy, lecz wyraźnie zasilał on jego furię, zupełnie jakby sprawiając mu... radość?
Zupełnie niespodziewanie cała twoja siła i opór poleciał w próżnię, gdy ostrze Halrana po prostu zniknęło, wsuwając się momentalnie w rękojeść. Poleciałeś bezwładnie do przodu, czując, jak po drodze potykasz się o nogę przeciwnika, tracąc równowagę. Resztką sił i instynktu wysunąłeś jedno ramię do przodu, drugie zaś przełożyłeś za uchem w improwizowanej zastawie na plecy. Poczułeś, jak twoje ostrze przyjmuje lekkie cięcie na wysokości łopatek, ty zaś walisz się do niewygodnego przewrotu w przód, po którym czym prędzej wracasz na nogi.
Zdyszany.
Zziajany.
Wściekły.
Coraz bardziej wściekły.
- Uspokój się, Zhaff. Właśnie to jest najważniejsze. - ciągnął beztrosko tonem wykładu, choć tym razem nie podszedł do ciebie beztrosko, lecz przeskoczył dzielący was dystans kilku metrów i obracając się w powietrzu ciął z góry całym ciężarem przy lądowaniu. O mało nie urwał ci barku przy bloku, niech go szlag...!
- Bez spokoju, nie ma gniewu... - mówił dalej przez zaciśnięte zęby. Chciałeś skontrować, nim znowu wyskoczy z jakąś wymyślną, finezyjną sztuczką, lecz tym razem nie bawił się w takie rzeczy.
Po prostu kopnął cię w jaja.
- Bez kontrastów nie ma barw. Musisz zrozumieć spokój, Zhaff!
Harlan opuścił i schował broń, odwrócił się i odszedł pięć kroków wgłąb jaskini.
- Nienawiść i ból to potężne połączenie. - mówił, wpatrzony w srebrzyste drobiny, opadające leniwie w bezdenną przepaść. - Siła, której nie sposób sprostać ani zatrzymać. Jednakże działa ona w obie strony. I nie jest jedynym z potężnych połączeń, które można wykorzystać. Musisz nauczyć się, jak się przed nimi bronić i jak ich używać, by nie zniszczyć się samemu. A do tego koniecznie musisz zrozumieć jak najwięcej z tego, czym dotąd uczono cię jedynie gardzić.
- Nienawiść i ból to potężne połączenie. - mówił, wpatrzony w srebrzyste drobiny, opadające leniwie w bezdenną przepaść. - Siła, której nie sposób sprostać ani zatrzymać. Jednakże działa ona w obie strony. I nie jest jedynym z potężnych połączeń, które można wykorzystać. Musisz nauczyć się, jak się przed nimi bronić i jak ich używać, by nie zniszczyć się samemu. A do tego koniecznie musisz zrozumieć jak najwięcej z tego, czym dotąd uczono cię jedynie gardzić.
- Nie jest łatwo zrezygnować z wszystkiego w co się wierzyło, od tak po prostu. - Ciągnę dalej przez zaciśnięte zęby. - Daj mi pierdolony dowód że to nie jedna wielka ściema!
Wybuchłem w końcu. Nie mogłem już tego słuchać. Jak na razie nie mam podstaw by cokolwiek zmieniać. Czy coś udowodnił? Udowodnił to ze jest potężniejszy ode mnie, a to jak na razie żaden dowód.
Wybuchłem w końcu. Nie mogłem już tego słuchać. Jak na razie nie mam podstaw by cokolwiek zmieniać. Czy coś udowodnił? Udowodnił to ze jest potężniejszy ode mnie, a to jak na razie żaden dowód.
Odwrócił się na pięcie, z rękami złączonymi za plecami, spoglądając na ciebie w milczeniu.
- Zrezygnować? Czy ja każę ci rezygnować z czegokolwiek? - zapytał głosem pełnym nieskrywanego zdziwienia. - Wręcz przeciwnie, Zhaff, chcę, byś wykorzystał wszystko, co wiesz i potrafisz w najpełniejszym stopniu. Ale chcę również, byś zrozumiał i potrafił użyć tych możliwości, z których kazano ci rezygnować już na starcie. Do których dostępu broniono ci w imię akademickiego widzimisię. Nie tylko Ciemna Strona kryje przydatne tajemnice. Nie każę ci stawać się Jedi, Zhaff. - tym razem jego głos zabrzmiał nutą rozbawienia. - Lecz jeśli masz zrozumieć czym różni się Ciemna Strona od Jasnej, dlaczego jest od niej silniejsza i jak najlepiej wykorzystać tę przewagę, musisz wiedzieć, czego można dokonać z Mocą po obu jej stronach.
Podszedł do ciebie bez pośpiechu, popatrzył przez chwilę bez słowa i pochylił twarzą w twarz.
- Chcesz dowodu, że mam rację? - niemal wyszeptał, patrząc ci w oczy. - Żyjesz, choć mógłbym cię zabić. Mógłbym cię zabić, bo umiem więcej od ciebie. Umiem więcej od ciebie, bo wiem i rozumiem więcej od ciebie. A mimo wszystko mam powody, by chcieć cię tego nauczyć. Którego z nas zatem ta wiedza i ta różnica czyni słabym?
- Nie zamierzam cię namawiać ani tym bardziej prosić. Jesteś tu, bo uznałem, że mogę nauczyć cię wiele. Oferuję ci wiedzę i potęgę, której tak bardzo pragniesz, choć nie do końca w sposób, jaki nauczono cię rozumieć. Mogę nauczyć cię rzeczy, których nie nauczyłbyś się od żadnego z Darthów z Akademii, ani nawet od Kirlana. Jeśli wysilisz się i przyłożysz, razem będziemy w stanie stawić czoło Imperatorowi, a są po temu powody lepsze, niż tylko naturalna dla każdego Sitha żądza władzy. Jeśli jednak to wszystko nie jest dla ciebie, możesz odejść i udowodnić mi, że myliłem się. Przynajmniej co do ciebie.
- Zrezygnować? Czy ja każę ci rezygnować z czegokolwiek? - zapytał głosem pełnym nieskrywanego zdziwienia. - Wręcz przeciwnie, Zhaff, chcę, byś wykorzystał wszystko, co wiesz i potrafisz w najpełniejszym stopniu. Ale chcę również, byś zrozumiał i potrafił użyć tych możliwości, z których kazano ci rezygnować już na starcie. Do których dostępu broniono ci w imię akademickiego widzimisię. Nie tylko Ciemna Strona kryje przydatne tajemnice. Nie każę ci stawać się Jedi, Zhaff. - tym razem jego głos zabrzmiał nutą rozbawienia. - Lecz jeśli masz zrozumieć czym różni się Ciemna Strona od Jasnej, dlaczego jest od niej silniejsza i jak najlepiej wykorzystać tę przewagę, musisz wiedzieć, czego można dokonać z Mocą po obu jej stronach.
Podszedł do ciebie bez pośpiechu, popatrzył przez chwilę bez słowa i pochylił twarzą w twarz.
- Chcesz dowodu, że mam rację? - niemal wyszeptał, patrząc ci w oczy. - Żyjesz, choć mógłbym cię zabić. Mógłbym cię zabić, bo umiem więcej od ciebie. Umiem więcej od ciebie, bo wiem i rozumiem więcej od ciebie. A mimo wszystko mam powody, by chcieć cię tego nauczyć. Którego z nas zatem ta wiedza i ta różnica czyni słabym?
- Nie zamierzam cię namawiać ani tym bardziej prosić. Jesteś tu, bo uznałem, że mogę nauczyć cię wiele. Oferuję ci wiedzę i potęgę, której tak bardzo pragniesz, choć nie do końca w sposób, jaki nauczono cię rozumieć. Mogę nauczyć cię rzeczy, których nie nauczyłbyś się od żadnego z Darthów z Akademii, ani nawet od Kirlana. Jeśli wysilisz się i przyłożysz, razem będziemy w stanie stawić czoło Imperatorowi, a są po temu powody lepsze, niż tylko naturalna dla każdego Sitha żądza władzy. Jeśli jednak to wszystko nie jest dla ciebie, możesz odejść i udowodnić mi, że myliłem się. Przynajmniej co do ciebie.
Szczerze rozewrzałem ostatnie słowa Harlana. Fundamenty mocy na których zostałem stworzony mają być zburzone i postawione na nowo. Czy jest warto? Czy to co mówi jest warte takiego wyrzeczenia?
Być może jest szansa żeby jeszcze coś z tego ugrać. Moje perspektywy nie wyglądają za dobrze. Być może jeszcze coś z tego wyniosę.
- Pokaż mi na ile te twoje szaro bure szopki są warte - Odpowiadam z agresją w głosie.
Być może jest szansa żeby jeszcze coś z tego ugrać. Moje perspektywy nie wyglądają za dobrze. Być może jeszcze coś z tego wyniosę.
- Pokaż mi na ile te twoje szaro bure szopki są warte - Odpowiadam z agresją w głosie.
Harlan westchnął i uniósł oczy ku sklepieniu.
- A więc Darth Sion i Exar Kun to wciąż dla ciebie za mało... Mam zrobić jakąś spektakularną sztuczkę? Cisnąć statkiem na odległość? Czy może wystarczy, że roztrzaskam cię o skałę lub zrobię z tobą to samo co z nimi dwoma? Przekonasz się sam, już niedługo. Tymczasem my musimy kogoś znaleźć, jednocześnie nie pozwalając, by znaleziono nas. Musisz dowiedzieć się, czy Darth Jadus już tu jest. Jeśli tak, to gdzie. Musisz być przy tym więcej niż ostrożny. Jeśli cię złapią, wycisną z ciebie każdą informację. Nie muszę chyba tłumaczyć jak.
- A więc Darth Sion i Exar Kun to wciąż dla ciebie za mało... Mam zrobić jakąś spektakularną sztuczkę? Cisnąć statkiem na odległość? Czy może wystarczy, że roztrzaskam cię o skałę lub zrobię z tobą to samo co z nimi dwoma? Przekonasz się sam, już niedługo. Tymczasem my musimy kogoś znaleźć, jednocześnie nie pozwalając, by znaleziono nas. Musisz dowiedzieć się, czy Darth Jadus już tu jest. Jeśli tak, to gdzie. Musisz być przy tym więcej niż ostrożny. Jeśli cię złapią, wycisną z ciebie każdą informację. Nie muszę chyba tłumaczyć jak.
- Nie neguje że posiadasz MOC, że wiesz jak ją wykorzystać. Lecz tamci dwaj byli tylko cieniami własnych siebie. Nie wiesz jak by się to potoczyło gdyby byli w pełni sił, tak jak ty... - Dopowiadam na śmieszną odpowiedź Harlana.
- Teraz ruszajmy. Mam dosyć siedzenia na dupie - Dodaję z przekąsem.
- Teraz ruszajmy. Mam dosyć siedzenia na dupie - Dodaję z przekąsem.
- Bardzo dobrze - Odpowiadam bardziej do siebie. Nie racząc odpowiedzieć na pytanie Harlana zbieram się do wyjścia. Nakładam kaptur na głowię i zmierzam w stronę środka transportu. (zakładam że aura na zewnątrz pozwala mi normalnie podróżować)
Zasiadam wygodnie za kierownicą, uruchamiam złom, i kieruję się w stronę najbliższego portu lotniczego.
Zasiadam wygodnie za kierownicą, uruchamiam złom, i kieruję się w stronę najbliższego portu lotniczego.
[ Ilustracja ]
Uruchomiłeś maszynę i ruszyłeś przed siebie z całą mocą silnika. Gorące powietrze uderzyło cię w twarz niczym niewidzialna ściana, z którą zderzyłeś się w pełnym pędzie, rozbijając leżący pod twym śmigaczem piach w ciągnący się za tobą, złocisty obłok ziarnistego żaru i pyłu.
Byłeś jednocześnie wściekły, zaciekawiony i podniecony. Wściekły, bo chyba jeszcze nigdy dotąd nie spotkałeś kogoś tak irytującego, protekcjonalnego i przekonanego o własnej wyższości, a przecież życie Sitha składało się głównie ze spotkań z takimi osobami. Zaciekawiony, bo jego teorie i wizje, mimo wszystko, zarysowywały przed tobą bezgranicznie szerokie i atrakcyjne horyzonty rozwoju, mocy oraz możliwości. Podniecony, bo jeśli to wszystko mogło być prawdą, jeśli faktycznie był w stanie doprowadzić cię do takiego miejsca i takiej chwili...
Ty, Harlan, Imperator... Jaki przydomek powinien przybrać przyszły Darth Zhaff?
Uruchomiłeś maszynę i ruszyłeś przed siebie z całą mocą silnika. Gorące powietrze uderzyło cię w twarz niczym niewidzialna ściana, z którą zderzyłeś się w pełnym pędzie, rozbijając leżący pod twym śmigaczem piach w ciągnący się za tobą, złocisty obłok ziarnistego żaru i pyłu.
Byłeś jednocześnie wściekły, zaciekawiony i podniecony. Wściekły, bo chyba jeszcze nigdy dotąd nie spotkałeś kogoś tak irytującego, protekcjonalnego i przekonanego o własnej wyższości, a przecież życie Sitha składało się głównie ze spotkań z takimi osobami. Zaciekawiony, bo jego teorie i wizje, mimo wszystko, zarysowywały przed tobą bezgranicznie szerokie i atrakcyjne horyzonty rozwoju, mocy oraz możliwości. Podniecony, bo jeśli to wszystko mogło być prawdą, jeśli faktycznie był w stanie doprowadzić cię do takiego miejsca i takiej chwili...
Ty, Harlan, Imperator... Jaki przydomek powinien przybrać przyszły Darth Zhaff?
Ilustracja
Veles...
Imię te dźwięczało gdzieś w oddali, gdzieś w mrokach umysłu. Wypchane, zatarte, ale jednak dalej dostępne. Nowa ścieżka wymaga nowego początku...
Mieszające się emocje w mojej głowie dodawały mi animuszu. Miałem przed sobą wyznaczony cel, obietnicę potęgi. Miałem przed sobą w końcu to coś o co warto walczyć. I nie były to omamy starego, martwego sitha, czy nauki mistrza, który nie mógł obronić się przed grupa śmiechu wartych łowców nagród.
Ukazał mi się kawałek mocy, którą dane mi będzie dzierżyć, jeśli tylko się postaram. Co prawda cel usłany był wieloma przeszkodami, śmiertelnymi przeszkodami, ale czy wielkość osiąga się łatwo?
Darth Jadus. Pan zniszczenia, członek Mrocznej Rady, drugi po imperatorze... Zostałem wrzucony na głębokie wody.
Veles...
Imię te dźwięczało gdzieś w oddali, gdzieś w mrokach umysłu. Wypchane, zatarte, ale jednak dalej dostępne. Nowa ścieżka wymaga nowego początku...
Mieszające się emocje w mojej głowie dodawały mi animuszu. Miałem przed sobą wyznaczony cel, obietnicę potęgi. Miałem przed sobą w końcu to coś o co warto walczyć. I nie były to omamy starego, martwego sitha, czy nauki mistrza, który nie mógł obronić się przed grupa śmiechu wartych łowców nagród.
Ukazał mi się kawałek mocy, którą dane mi będzie dzierżyć, jeśli tylko się postaram. Co prawda cel usłany był wieloma przeszkodami, śmiertelnymi przeszkodami, ale czy wielkość osiąga się łatwo?
Darth Jadus. Pan zniszczenia, członek Mrocznej Rady, drugi po imperatorze... Zostałem wrzucony na głębokie wody.
[ Ilustracja ]
Gorące tchnienie tatooińskiej pustyni gryzło cię w twarz mimo kaptura i obwiązanej wokół twarzy chusty. Było ci niemiłosiernie parno i duszno, co jeszcze bardziej cię wkurzało. Gdy, pogrążony w rozmyślaniach, dojechałeś wreszcie pod mury portu, nie omieszkałeś przy ostrym skręcie i hamowaniu obrzucić tumanem piachu grupy Jawów, jak zwykle handlującym czym popadło ze wszystkimi wjeżdżającymi i opuszczającymi port.
Gdy zsiadałeś z maszyny i odkopywałeś się z pyłu, zauważyłeś, że nieco więcej, niż zwykle o tej porze, może z godzinę przed południem, a więc przed najwyższym pułapem upału, ulubioną porą żerowania większości pustynnych drapieżników i ataków Tuskanów, drobnych handlarzy i podróżnych opuszczających Mos Ila. Nim otrząsnąłeś się całkowicie z gryzących ziarenek, naliczyłeś trzy małe transportowce i jedną niewielką karawanę, złożoną z trzech banth i dwóch droidów - tragarzy, prowadzoną przez jakiegoś Sullustianina.
Gorące tchnienie tatooińskiej pustyni gryzło cię w twarz mimo kaptura i obwiązanej wokół twarzy chusty. Było ci niemiłosiernie parno i duszno, co jeszcze bardziej cię wkurzało. Gdy, pogrążony w rozmyślaniach, dojechałeś wreszcie pod mury portu, nie omieszkałeś przy ostrym skręcie i hamowaniu obrzucić tumanem piachu grupy Jawów, jak zwykle handlującym czym popadło ze wszystkimi wjeżdżającymi i opuszczającymi port.
Gdy zsiadałeś z maszyny i odkopywałeś się z pyłu, zauważyłeś, że nieco więcej, niż zwykle o tej porze, może z godzinę przed południem, a więc przed najwyższym pułapem upału, ulubioną porą żerowania większości pustynnych drapieżników i ataków Tuskanów, drobnych handlarzy i podróżnych opuszczających Mos Ila. Nim otrząsnąłeś się całkowicie z gryzących ziarenek, naliczyłeś trzy małe transportowce i jedną niewielką karawanę, złożoną z trzech banth i dwóch droidów - tragarzy, prowadzoną przez jakiegoś Sullustianina.
Gdybym miał czym splunąć, wypluł bym siarczyście ziarenka piachu które dostały mi się do ust. Suchość w gardle oraz piaszczysty oddech musiał zostać przepłukany. Dobrze było by zaczerpnąć jeżyka i uchylić kielicha. Przyjemne z pożytecznym.
Wiodąc wzrokiem po zabudowaniach, szukam najbardziej obskurnej kantyny. Może najgorsze szumowiny tego zadupia będą posiadały jakieś przydatne informacje.
Wiodąc wzrokiem po zabudowaniach, szukam najbardziej obskurnej kantyny. Może najgorsze szumowiny tego zadupia będą posiadały jakieś przydatne informacje.