Sesja Kiyuku

Drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wpadł Francis. Trzymając porcję mediżelu podbiegł do ciebie i wylał ją na twoją ranę. Przejechałeś wzdłuż klatki piersiowej omnikluczem, a ultradźwięki zmusiły żel do przywarcia do rany. Krwawienie momentalnie ustało, poczułeś też, że ból zelżał. W przeciągu kilku minut powinieneś być w stanie walczyć, gdy stymulanty wnikną w twój organizm. I tak czeka cię leczenie, straciłeś sporo krwi, ale twoje życie nie było już zagrożone. Francis trzepnął cię lekko po twarzy i wyrwał szrapnel, który zakotwiczył się w twoich mięśniach. Krzyknąłeś z bólu, ale mediżel sprawił, że bardziej ci to pomogło niż zaszkodziło.

- Stary, on cały czas do mnie mierzy i to z dwóch pistoletów naraz. Masz jakiegoś gnata? - szepnął twój gunner, głową wskazując na swoją kostkę. Pamiętałeś, że nosił przy niej mały pistolet.

- #Przybyliście tu szukając żywności i paliwa. Pewność stwierdzenia: 85%. Możecie zabrać żywność, gdy będziecie opuszczać statek.# - rzucił mech zza ściany.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Patrzę Francisowi w oczy, po czym kieruję swój wzrok na strzelbę, ciągle ją mam w kaburze na plecach. Wstaję, aktywuję omni-klucz.
Jako, że uszy mam sprawne, mogę mniej więcej namierzyć robota, powiedzieć gdzie stoi. Wciskam parę przycisków na omni-kluczu, starając się przeciążyć pistolet lub pistolety mecha. Robię krok, przy przylgnąć do ściany kontenera, wychylam na sekundkę głowę, przy ocenić, gdzie dokładnie stoi mech, po czym wychylam się ze strzelbą, by oddać dwa strzały. Jeśli to przeżyje, wychylam się znowu, i wyrzucam rękę w jego kierunku, starając się cisnąć go biotyką o ścianę.
Nie słyszałeś go zbyt dobrze, ale zerwałeś się i wycelowałeś wiązkę skupionej energii po najciaśniejszej linii za róg. Omni-klucze były świetnymi narzędziami, ale nie spełniały życzeń, więc nie mogłeś zakręcić wiązką za róg. Wiązka uderzyła w ścianę i uziemiła się w metalowych częściach statku. Wychyliłeś głowę, ale mecha już tam nie było.

- #Nasza umowa zostaje rozwiązana. Z przykrością stwierdzam, że 70% więcej szansy na przetrwanie mam gdy wy zginiecie. Nie jest moim priorytetem wrogie wobec was zachowanie.# - usłyszałeś zwielokrotniony głos mecha nad wami. Spojrzałeś do góry i zobaczyłeś, że z górnej galerii mierzy do wa swięcej mechów. W pierwszym rzucie oka zobaczyłeś dwa, ale po głosie musiało być ich co najmniej cztery.

- Kurwa! - rzucił Francis, sięgając po swój pistolet i na stałe wysuwając omni-ostrze. Z dzikim wrzaskiem zaszarżował do pomieszczenia, w którym znajdował się mech z dwoma pistoletami. Deszcz karabinowego, automatycznego ognia spadł za nim, ale widocznie refleks motorów mechów nie nadążał za jego nieprzewidywalnym zygzakiem.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Kurwa! - Chowam się za kontener. Świadomy tego, że najprawdopodobniej cztery mechy mierzą teraz we mnie, macham prawą ręką na odlew, starając sie otoczyć biotyczną barierą. Jeśli mi się uda, bez konsekwencji wynikających z wcześniejszego głodu, wychylam się na chwilkę, i staram się cisnąć jednym mechem w drugiego, z taką siłą, by barierka, którą jest otoczone podwyższenie, zerwała się, i obydwa mechy spadły na dół.
Szybko oceniłeś swoją sytuację. Znajdowałeś się w kwadratowym pomieszczeniu ładowni, które przechodziło przez oba poziomy statku. Na podłodze, równo na środku stał podłużny kontener o nieznanej zawartości. Z przeciwległych boków kwadratu były małe wnęki zakończone drzwiami - jedną wchodziliście z Francisem wcześniej, w drugiej chował się mech, za którym Francis pobiegł przez drzwi. Nad tobą były galerie, mechy ustawiły się równomiernie po każdej ze stron. Ze swojej pozycji widziałeś dwa - po jednym na każdej galerii, ale wiedziałeś, że są tam jeszcze co najmniej dwa.

Cisnąłeś jednym w drugiego, próbując zerwać barierkę, gdy już poczułeś wokół siebie ochronną barierę. Jeden z mechów zaczął strzelać, ale został trafiony drugim. Ten, który strzelał, przewrócił się na galerię, a jego mniej fartowny kolega spadł na dach kontenera.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Skupiam się, unoszę dłoń, i staram się uderzając strzelającym mechem to w ścianę, to w galerię, zrobić z niego bitową miazgę. Następnie staram się wejść na kontener, i zniszczyć omni-ostrzem mecha, który spadł, a następnie oddać kilka strzałów to pozostałych mechów
[...i może jeszcze frytki do tego?]

Kiedy tylko uniosłeś dłoń, twoja tarcza rozsypała się w drzazgi pod naporem ognia mechów, które ostrzeliwały cię z galerii nad twoją głową. Wychylone przez barierki celowały dokładnie w dół. Miałeś na tyle refleksu, by natychmiast odskoczyć do tyłu, jednak z twojego ataku nic nie wyszło. Przygwożdżony ogniem wroga mogłeś tylko patrzeć, jak mech na kontenerze wstaje i przymierza się do strzału.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
[Ehh... poniosło mnie, wybacz. Po prostu już parę poprzednich wydało mi się nade przesadzonych, więc już kontynuowałem ]

Odwracam się, i biegnę do drzwi, za którymi znikł Francis i mech. Otwieram je z kopa i od razu chowam się za framugą i kawałkiem ściany. Oddycham parę razy, to pomaga mi się skoncentrować. Wychylam się, unoszę obie dłonie, starając się podnieść kontener, i cisnąć go w miejsce, w którym zbiegają się dwie strony galeryjki.
[Najbardziej przesadzone były te, po których powinieneś był zginąć, tak jak gdy się rzucałeś na uzbrojonego mecha klatą naprzód albo ten wcześniejszy, gdy wyłazisz na środek pomieszczenia wiedząc, że masz kogoś nad sobą. Uznaj, że właśnie zużyłeś swoje ostatnie życie w tej grze.]

Przebiegłeś wśród świszczących pocisków te dziesięć metrów, które dzieliły cię od wnęki, a przez otwarte drzwi przeskoczyłeś prawie dwumetrowym susem. Wylądowałeś bezwładnie na podłodze.

Wokół ciebie było niewielkie pomieszczenie diagnostyczne, za którym mieściło się wejście do rdzenia efektu masy. Przy tym wejściu jeszcze przed chwilą stał Francis i rzucał kurwami w stronę mecha, który do niego uciekł.

- Pojebało cię? - przywitał cię elegancko - Chcesz się zabić, ty kurewski idioto?!

Odkryłeś, że nie jesteś w stanie podnieść kontenera, który najwyraźniej nie był pusty. A nawet gdyby był, prawdopodobnie niewiele byś mu zrobił.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Poradziłeś sobie z hujem? - pytam się, obrzucając kontener pod nosem staroświecką kurwą. Opieram się o ścianę przy drzwiach, i zmieniam pochłaniacz ciepła.
- Zdupczył do rdzenia i zamknął drzwi. Ale odrąbałem mu jedną rękę, tam leży. Zamiast odstrzelić mu łeb i jego robotyczne jaja trafiłem w broń i kurwa bark. - odburknął Francis.

Za drzwiami mechy przygotowywały się do kontrofensywy.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Wychylam się, by przyładować któremuś z mechów biotycznym pchnięciem. Wracam za osłonę.
- Weź jego pukawkę, jęsli jej nie rozpierdoliłeś, bo z tym twoim pistolecikiem sobie nie poradzisz, i mi tu pomóż.
Wychylam się następny raz, tym razem by oddać strzał ze strzelby, i wracam ponownie za osłonę.
Biotyczne pchnięcie posłało mecha z kontenera za niego. Strzał w kierunku galerii trafił drugiego. Francis złapał za swój karabin szturmowy i ustawił się z drugiej strony. Wiedział, że w starciu z mechami, które są chronione przez pancerz i lekkie tarcze mógł zdziałać mniej niż ty i twój omni-klucz, więc ustawił się w wypracowanej przez lata taktyce zaczepnej.

- Kryję! - krzyknął, i wystawiając minimum swojego ciała ostrzelał całą salę, sprawiedliwie przygważdżając wszystkie mechy i dając ci czas na bezpieczny atak.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Kryję się, wciskam parę przycisków na omni-kluczu, po czym wystawiam się na chwilę, i wypuszczam wiązkę przeciążającą w następnego mecha, po czym kryję się, wciskam inną kombinację, powodującą spalenie, i posyłam ją w tego samego przeciwnika.
- Wal w szmatę!
Nie, twój omniklucz stanowczo nie wytrzymywał takich obciążeń, gdy się wychyliłeś, zapiszczał tylko cicho, sygnalizując, że nie jest w stanie generować efektów tak szybko jeden po drugim. Udało ci się jednak zniszczyć tarcze dwóch z nich, dzięki czemu Francis rozwalił je celną serią. Zostały jeszcze dwa, które kryły się na galerii i przyjęły pozycje defensywne. Gdy się wychyliłeś następnym razem, mechy były schowane tak, że w żaden sposób nie byliście w stanie im zagrozić.

- Co teraz? Szarżą skurwieli?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Szarżuj, ja cię będę ubezpieczał. Postaram się zrzucić jednego, jak będziesz szarżował, bo pewnie się wychylą. - mówię, mając w pamięci moją ostatnią, niezbyt udaną, szarżę. Wkładam strzelbę do kabury i wyciągam pistolet. W tym przypadku, to bardziej pewna broń.
- Dobra. Zazwyczaj ty się wbijasz... ale dzisiaj masz już dość. Tylko kryj mnie kurwa, bo zdechnę zanim coś im zrobię. - odpowiedział ci Francis i ustawił się przy krawędzi, dając ci znak, że jest gotów.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Wykonuję szybki ruch głową, w stronę wyjścia, po czym, gdy Francis wybiegnie, wychylam się już całym ciałem - mechy zwrócą swoją uwagę na Francisa. Wycelowuję pistolet w przestrzeń między mechami, by móc strzelić do jednego z nich, zaś sam pistolet chwytam jedną ręką - by móc przywalić w drugiego biotyką.
Dokładnie w momencie, w którym Francis się wychylił, wejście do waszego pomieszczenia zalała burza pocisków, wystrzeliwanych zgodnie przez wszystkie mechy. Gdyby nie tarcze, których nie miał jeszcze okazji nadwerężyć i spora odległość od strzelających, leżałby teraz jako kawałek zakrwawionego mięsa.

- Do At... KURWA! - Francis wcisnął się spowrotem w kąt, ale gdy tylko się cofnął, kanonada ustała, jak nożem uciął - Kurwa, Jack, skąd te chuje wiedziały?! - nerwowo sprawdził ile jeszcze zostało mu energii w bateriach tarcz.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Huj wie.
Wychylam się na sekundkę, by sprawdzić, czy jakiś mech "nie wystaje" zza osłony. Jeśli tak, to staram się go do nas przyciągnąć tak, aby osłaniał mnie przed pociskami innych mechów.
← Sesja ME
Wczytywanie...