Sesja Kiyuku

Plan był czytelny. Znajdowałeś się na mostku, na dolnym pokładzie. Za tobą była część socjalna, nad którą na górnym pokładzie umieszczone były kajuty załogi. Za nimi oba pokłady łączyły się w ładownię, która miała wejście dolne, na jej podstawę i górne, na pierścień pomostów otaczający ładunek. Dolny pokład za ładownią zamieniał się w rdzeń efektu masy, natomiast główny w pomieszczenie serwerowni i układu podtrzymywania życia.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Widywało się już podobne rzeczy. - mówię spokojnym głosem. Głos pewnie by taki nie był, gdybym nie był wcześniej w wojsku. Wychodzę w stronę tylnej części statku, w celu sprawdzenia, czy nie znalazłoby się coś wartego uwagi. Kredyty, jedzenie, fajki? Któż wie.
- Pilot ze znakami Przymierza i układ statku podobny do wojskowych, ale jednak oznaczony jako cywilny, pachnie mi Kaprami. - mówię do Francisa, wychodząc jednocześnie z mostka.
- Flota kaperska? Myślałem, że oni się rozwiązali zaraz jak się skończyła ta ruchawka z Batarianami? - zdziwił się twój strzelec. Przeszukiwałeś meodycznie szafki, jednak większość byłą pusta - ich zawartość leżała na podłodze statku i nie nadawała się do niczego. Jedyną rzeczą jaką znalazłeś była nienaruszona szafka z żelaznymi racjami. Otworzyłeś ją zrywając plombę, a w środku zobaczyłeś zestaw jedzenia na tydzień dla sześciu osób. Oczywiście, było to głównie liofilizowane gówno obiadowe, suszona wołowina, suchary i woda, plus tuzin ultrasłodkich batonów energetycznych.

- Ej. Zdechlak w kieszeni miał kartę dostępową. - rzucił do ciebie Francis, który w tym czasie zajął się obracaniem truposzczaka, a teraz trzymał małą kartę czipową ze zdjęciem - Jebediah Carlyle, Tooele, Utah, USA. O kurwa, Page! Ten koleś to N3!
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Kij wie, ile ten statek dryfował w kosmosie. - odpowiadam na stwierdzenia o kaprach Francisa.
- Po prostu zajebiście. Okradamy statek sił specjalnych. Trzeba przeszukać cały, i nadać z niego jakiś sygnał SOS do Przymierza. - mówię. Notuję sobie położenie szafki. Jedzenie wezmę, kiedy będziemy wracać. Biorę jedynie batonik energetyczny, must-have każdego biotyka. Następnie kieruję się w stronę ładowni, by zbadać rdzeń efektu masy(wyłączyć FTL), i kajuty załogi. W drodze rozpakowuję i jem batonik.
Batonik był niedobry, zbyt słodki, byś mógł cieszyć się jego smakiem - ale w tej sytuacji działał jak balsam na twój skurczony z głodu żołądek. Ożywcza energia prawie natychmiast wypełniła twoje ciało, a umysł zaczął pracować na wyższych obrotach. Francis, jak zauważyłeś, podpieprzył dwa i właśnie się nimi opychał.

Gdy wchodziliście do korytarza prowadzącego do ładowni, od framugi odbił się pojedynczy pocisk z pistoletu. Nie miałeś nawet okazji dobrze przyjrzeć się jej zawartości, ale przez drzwi widziałeś, że cała ładownia usmarowana jest krwią, a na podłodze leży więcej trupów.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Unoszę wyżej pistolet, głową daję znać Francisowi, by wszedł pierwszy, a ja za nim.
Francis wychylił się ze swoim karabinem, oddał serię w kierunku podłogi, ale gdy tylko postąpił krok do przodu, otworzył szeroko oczy i zrejterował z powrotem do korytarza.

- Kurwa! Mają mechy! - rzucił do ciebie, wciskając się za framugę. Jednocześnie, jak na potwierdzenie jego słów usłyszałeś szum serwomotorów cahrakterystycznych dla modeli typu LOKI. Buczenie i metaliczne klikanie wskazywało, że jest ich tam mniej więcej od czterech do sześciu.

- #READY. SECURITY PROTOCOL ACTIVE.#
- #LAY DOWN WEAPON, INTRUDER!# - usłyszałeś głos syntezatora, zwielokrotniony przez to, że każdy z mechów wypowiedział te słowa niemal równocześnie. Miałeś już do czynienia z mechami i wiedziałeś, że zazwyczaj nie aktywują się tak idealnie synchronicznie.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Kurwa! Wal granatem! - krzyczę do Francisa, i staram się w tym samym momencie, w którym on będzie rzucał granat, użyć omni-klucza do przeciążenia jednego z mechów.
Omni-klucz wysłał skupioną wiązkę energii w mecha, w którego celowałeś. W błysku błękitnego wyładowania znikła jego tarcza, uszkadzając też tarcze drugiego, a sam mech przez moment zwisł. Impuls elektryczny jednak, zamiast uderzyć tam, gdzie celowałeś, przebiegł po nim, uziemiając się w jego nodze - zupełnie jakby ktoś celowo przekierował energię. Serwomotory stawu biodrowego zaczęły dymić, a sam mech upadł plecami na ziemię.

Francis rzucił granat urwany z bandoliera. I wtedy zaczęły się dziać rzeczy dziwne. Najpierw granat odbił się od podłogi. Potem wszystkie mechy, które były w pomieszczeniu susami, których nigdy wcześniej nie widziałeś u typu LOKI, odskoczyły od miejsca uderzenia. Z niebywałą dla tych prostych urządzeń zwinnością schowały się, niektóre za dwie skrzynie wielkości kontenera, ustawione na środku ładowni, inne po prostu jak najdalej od wybuchu. Uszkodzony przez ciebie mech natomiast odrzucił swój pistolet w kierunku pozostałych mechów i nie patrząc nawet na granat odepchnął się silnie rękami od posadzki, przykrywając swoim korpusem wybuchowy walec. Miałeś wrażenie, że tuż przed eksplozją zesztywniał, jak wyłączony.

Wybuch rozniósł drobne mechaniczne elementy po ładowni.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Chowam pistolet, i sięgam po Patroszyciela. Prawdopodobnie trzeba będzie użyć biotyki, jednak wolę z niej korzystać w ostatecznej ostateczności, zważywszy na niepewny stan mojego żołądka, a przez to zdrowia. Wychylam lekko głowę, by ocenić, z kim, oprócz mechów, przyszło nam walczyć.
Kolejny strzał uderzył we framugę, zmuszając cię do schowania się za zasłoną. Zdążyłeś zerknąć do ładowni, ale widziałeś tylko mechy - nikogo, kto z głębi pomieszczenia by nimi sterował nie było. No chyba, że krył się za tym wielkim konterem, który zasłaniał tylną część pomieszczenia. Tylko że wtedy ów inżynier nie powinien był nic widzieć.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Pokazuję Francisowi trzy palce, zginam jeden, później drugi, i pozostałym wskazuję na framugę. Licząc że zrozumiał znak szturmu, planuję wbiec za nim i zacząć strzelać ze strzelby w najbliższego mecha.
Wypadliście obaj przez drzwi ładowni. Seria Francisa dosłownie rozerwała jednego z mechów na strzępy, gdy pierwszy pocisk trafił go w ramię i wypchnął spoza bezpiecznej zasłony. Przed tobą była pusta przestrzeń, mniej więcej wielkości dziesięć na dziesięć metrów, dopiero za nią na środku ładowni stał kontener. Widziałeś, jak większość mechów biegnie, by się za nimi schować, lecz najbliższy ciebie nie zdążył. Twój strzal trafił go w lędźwie, uszkadzając układy motoryczne nóg. LOKI padł na ziemię, odwracając się na plecy i mierząc do ciebie z pistoletu. Zza kontenera zaś wychyliło się ramię innego mecha, uzbrojone w starndardowy pistolet. Samo ramię, jakby mech chciał strzelać na ślepo.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Rozbiegam się, i klękam w biega, ślizgając się w stronę postrzelonego przeze mnie mecha. Aktywuję omni klucz, i próbuję przeciążyć pistolet mecha zza konteneru, robiąc krótką przerwę, na cięcie mecha omni-ostrzem.
Ślizg wyszedł ci za to perfekcyjnie. Rozpędzając się, nabrałeś wystarczającej szybkości by mieć czas na przeciążenie pistoletu i zatrzymać się idealnie przy leżącym mechu. Zobaczyłeś, jak z pulsera pistoletu strzela kilka iskier, a mech odrzuca go, jako bezużyteczny. Przeładowanie wyszło ci lepiej niż sądziłeś.

Zapomniałeś tylko o jednym, drobnym szczególe. Mech na ziemi nadal w ciebie mierzył. I wykorzystał twój szaleńczy manewr bezlitośnie. Pozwolił ci się zbliżyć ślizgiem, a gdy już byłeś na wyciągnięcie ręki, wypalił prosto w ciebie. Poczułeś przeszywający ból z prawej strony klatki piersiowej i odleciałeś na bok, lądując na plecach, bezwładnie tnąc omniostrzem wokół siebie.

#NIESTETY, ISTOTY ORGANICZNE MUSZĄ DZIŚ ZGINĄĆ.# - usłyszałeś głos mecha za tobą, który mierzył, by cię dobić. Widziałeś, że twoje ostrze rozwaliło mu układ optyczny, jednak on celował dokładnie w ciebie. Zanim zdążył pociągnąć za spust, zza mecha za kontenerem wypadł Francis, który wcześniej strzelał po drugiej stronie kontenera całymi seriami. Trzymając w jednej dłoni urwaną głowę LOKIego, drugą ręką wypalił w leżące szczątki, ratując ci dupę.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Dzięki!
Zerkam szybko, by sprawdzić czy pancerz powstrzymał strzał. Następnie próbuję wstać, i jeśli został jaki mech, to zacząć w niego strzelać.

[Nie podkreśliłeś, czy zostały jakieś mechy i jeśli tak, to ile ]
[Bo zajęty swoją raną i upadaniem na ścianę nie miałeś czasu na ocenę sytuacji.]

Owszem, pancerz powstrzymał pocisk przed rozerwaniem ci klatki piersiowej. Wiedziałeś, że pociski pistoletowe mechów ochroniarskich miały niemiłą tendencję do rozpłaszczania się przy trafieniu i przy strzale z tej odległości, gdybyś nie miał pancerza, prawdopodobnie kulka przeszłaby na wylot zabierając ze sobą sporo tego co masz w środku. Ale miałeś pancerz. Pocisk rozpłaszczając się wgniótł całą połowę napierśnika, a potem ją roztrzaskał. Chociaż sama kulka utkwiła w siateczce kuloodpornej pod pancerzem, płyta pancerza nie byłą przystosowana do ognia z takiej amunicji i szrapnelami wtargnęła w twoje ciało. Czułeś to, a na pancerzu wykwitła krwawa plama. I chyba miałeś złamane żebro - bolało jak złamane, ale bez medpaka nie mogłeś tego potwierdzić.

Mechów przynajmniej nie było. Francis rozwalił jednego po swojej stronie, a jeszcze jeden uciekł. Uciekł, chociaż LOKI nigdy tego nie robią i schował się w rdzeniu efektu masy.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Masz medi-żel? - pytam się Francisa, rozszerzając ręce, by mógł widzieć w całej okazałości pozostałość ataku mecha. Następnie zmieniam klip termiczny, i chowam strzelbę do kabury.
- Zaraz ci dam... Mac! Dawaj tu z medpakiem! Ma... - urwał. Faktycznie, Mac zazwyczaj nosił takie rzeczy. Tym razem jednak wylegiwał się na Hendrixie i prawdopodobnie miał głęboko w dupie, że masz pół płyty pancerza powbijane w ciało.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Kiedyś go kopnę w dupę, za to lenistwo. - mówię do Francisa. Starając się nie angażować za bardzo w ruch poranionej klatki, kieruję się w stronę, w którą uciekł ostatni mech.
- Idź pierwszy, ja w tym stanie nie jestem zdolny strzelać.
← Sesja ME
Wczytywanie...