Sesja Trzeciego Kura

- Wyjesz jak potępieniec. Jak mam robić pomiary, kiedy ty mi jęczysz nad uchem? Chyba nie za to ci płacą? - odwarknął. W ciszy, która potem zapadła nadał było słychać ciche stękanie.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Słowa doktorka po raz kolejny nie wzbudziły we mnie żadnych podejrzeń.
- Pewnie masz przeciąg we łbie, to ci wyje, he, he, he - zarechotałem z udanego żartu i postanowiłem dobrze go zapamiętać. Kto wie, może uda mi się go jeszcze kiedyś użyć w konwersacji? - Ja sobie zwyczajnie stoję, ale jak się nie sprężysz, to ktoś może rzeczywiście zawyć.
Mówiąc to, odwróciłem się frontem do towarzysza.
Odpowiedz
- Dobrze już, dobrze. - quarianin, chyba naburmuszony, ale trudno ci było być pewnym przez maskę, wrócił do pracy. Po piętnastu minutach skończył i ruszyliście spowrotem. Resztę drogi pokonaliście w milczeniu, przy szybie czekał już na was wagonik. Weszliście na niego i wyjechaliście na górę. Quarianin razem z tobą zameldował się w posterunku straży, zgodnie z regulaminem, w którym stało, że każdy kto wchodzi i wychodzi z kopalni musi odbić swoją kartę przy posterunku. Ty natomiast zostałeś zawrócony.

- Jak poszło z quarianinem? - rzucił do ciebie turiański dowódca - Złap coś do jedzenia jeśli chcesz, ale jak skończysz, weź wagonik i zjedź na dół. Dołączysz do grupy ochrony. Wagonik ma zostać na dole, nikt nie powinien go już używać. Miłej służby. - dokończył z przekąsem.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Jakoś poszło, choć nie powiem, bym się rozerwał - znacząco poklepałem przymocowany do biodra pistolet. - Były jakieś wiadomości z dołu? Coś ruszyło do przodu? Pewnie to nic nie znaczy, ale jak byłem z tym doktorkiem tam w tunelu, miałem wrażenie, że słyszę odgłosy... eeyyy... - tu zamyśliłem się, próbując wyrazić się najjaśniej jak się da. - ...broni energetycznej czy jakichś maszyn górniczych, choć doktorek twierdzi, że w tamtej okolicy niczego się nie wydobywa. No, ale tak tylko mówię, byś wiedział.
Odpowiedz
- Broni energetycznej? Niemożliwe. Nikt wewnątrz kopalni nie ma takiego wyposażenia, włączając w to moich ludzi. - spojrzał na ciebie podejrzliwie, ale zaraz się rozpogodził - Być może słyszałeś pracę systemu wentylacyjnego. Maszyny są też na dalszym końcu kopalni, a przeciąg czasem powoduje dziwne dźwięki. Dołącz lepiej do drużyny. Twoja obecność dobrze wpłynie na morale załogi.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Też tak mi się zdawało, że się przesłyszałem - machnąłem ręką i obróciłem się na pięcie. Postanowiłem olać żarcie i czym prędzej zjechać na dół. Nawet jeśli niczego tam nie będzie, to z chłopakami z ochrony pewnie będzie się dało normalnie pogadać. - To ja się odmeldowuję w takim razie. Oby do zobaczenia.
Zamajtałem łapą, że niby salutuję, czy coś, i ruszyłem w stronę windy, mając o dziwo całkiem niezły nastrój.
Odpowiedz
Pokład wydobywczy był znacznie niżej niż pokład, na którym byłeś wcześniej. W miarę jak kolejka jechała wgłąb planety zmieniała się struktura wydobywanych tu zmarzlin - część zamarzniętych gazów zawierała w sobie okruchy skał i zrozumiałeś, dlaczego opłaca się tu cokolwiek wydobywać. Ta planeta posiadała atmosferę wystarczającą, by rozgrzać meteoryty, które w nią trafiają - lecz były one zbyt gorące by w nią uderzyć. Zamiast tego po prostu wbijały się w pokrywę lodu gorący nóż w olbrzymi blok zmarzniętego masła - gdy meteoryt ochłodził się, zostawał gdzieś wewnątrz zmarzliny. Mimo wszystko, najcenniejsze i największe bryły były głęboko i musiałeś jechać długie minuty zanim dotarłeś na miejsce.Wydawało ci się, że ten wagonik zjeżdża do samego piekła. W tym jednak przypadku piekło było przeraźliwie zimne. I na jego dnie kłócili się ludzie.

- Nie ma mowy, nie wracamy. Możesz powiedzieć sztygarom, żeby sobie wcisnęli te meteoryty w dupę! - grzmiał przodowy na czele grupki niezadowolonych górników
- To jest wasza robota. Powiedziałem, że dam wam dodatkowych ludzi, żebyście się czuli bezpieczniej. - odpowiadał szef zmiany ochroniarzy, co ciekawe batarianin.
- Po prostu chcesz nas posłać na smierć, ot co! Nie pójdziemy dopóki nie przeszukacie przodka i koniec. Tam sa potwory, a wy nie zamierzacie nic z tym zrobić i to usłyszą twoi przełożeni.
- To nie moja wina, że sobie uroiliście, że tam coś jest. Nie próbujcie mnie wrobić w winę, ja wam daję więcej ochrony niż wam potrzeba. To wy odpowiecie za przestoje w pracy. -odparował batarianin, przekrzywiając głowę w sposób, który w ich kulturze oznaczał, że ma do czynienia z hołotą.
- A kto ochroni waszą ochronę? - pienił się dalej górnik, wspomagany znaczącym potakiwaniem towarzyszy.
Przełożony ochroniarzy zamrugał każdym okiem z osobna, jakby nie wierzył, że można być tak głupim, i zauważył ciebie, wysiadającego z kolejki.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Deeeszcze nieeespokooojneee, mmm mmm mmmmm mmm mmm, a my na tej... - wygramoliłem się z windy i moim oczom ukazało się ciekawe zgromadzenie. Przerwałem przyśpiewkę, głośno odkrztusiłem i odcharknąłem. Nie zwalniając kroku, ruszyłem w stronę ewidentnie kłócących się pracowników kopalni. Stanąłem parę metrów od tej całej zbieraniny i spojrzałem na batarianina, który chyba zajmował się tu czymś innym aniżeli rąbaniem w skałach.
- Jestem z rozkazu... eee... tego, jak mu tam... - ach te turiańskie imiona. - No, w każdym razie przysłali mnie tu z góry do pomocy, ale nie mówili, że mam kogoś spafyc... - kur... - Spacyfikować.
Powiodłem zdziwionym wzrokiem po wzburzonych górnikach, by w końcu spojrzeniem wrócić do szefa ochrony.
Odpowiedz
- Ej ty! - rzucił do ciebie batarianin - Dobrze, że jesteś. Ty jesteś ten, co mu nie odpowiada praca w zespole? Mam dla ciebie robotę. Pójdziesz... - dowódca wyciągnął przed siebie omniklucz i wyświetlił przed sobą trójwymiarową mapę korytarzy na tym poziomie - ...do tego tunelu. Potem tędy i tędy. Sprawdzisz, co tam jest i zameldujesz, że nic nie ma. Ci ludzcy tchórze boją się już własnych cieni. Zrozumiałeś?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- A jak będzie, to też mam zameldować, że nie ma? - zarechotałem nikczemnie, zerkając kątem oka na górników. - Dobra, i tak nie mam nic innego do roboty, ale szkoda że boicie się ruszyć tam swoje dupeczki w obawie przed czymś, czego niby tam nie ma.
Mrugnąłem do niego okiem, i powolnym krokiem ruszyłem, by ominąć zbiegowisko i udać się w stronę tunelu. Sięgnąłem po Windykatora. Może widok broni jakoś uspokoi tych ludzi i nie zesrają się w pory.
Odpowiedz
Okrążyłeś górników i wszedłeś do korytarza. Ten poziom był dość ciemny, poza punktowymi źródłami światła, które oświetlały dobrze tylko obszar tuż pod nimi, a resztę korytarza zalewały setkami chybotliwych cieni. U wejścia do korytarza widziałeś narzędzia, widocznie przyniesione ze sobą przez górników. Zrobiłeś kilka kroków wgłąb, nasłuchując, lecz nie dotarł do ciebie żaden odgłos, poza basowymi pogłosami świadczącymi o pracy górników w innych tunelach. Przed tobą tunel ciągnął się do przodu - ale kilka jego załamań nie pozwalało ci widzieć daleko wgłąb. Tym razem szyb był dobrze zabezpieczony - nie było to takie beztroskie rumowisko jak w tunelu eksploracyjnym wyżej - sufit był solidnie podstemplowany charakterystycznymi żółtymi filarami pneumatycznymi. Obejrzałeś się ostatni raz, ale żaden z robotników nie poszedł za tobą.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Miękkie faje - skomentowałem krótko odwagę pozostałych. Nie przerywając marszu wzmocniłem chwyt broni. Szedłem powoli, starając się zachować ostrożność i nasłuchując otoczenie. Odgłosy maszyn górniczych w ogóle mi w tym nie pomagały, a na samym wzroku nie mogłem w tej ciemni polegać. Dodatkowo punktowe światło lamp nie pozwalało moim oczom przyzwyczaić się do mroku. Zawsze, kurwa, coś.
Odpowiedz
Stąpałeś wgłąb korytarza z bronią w ręku, a zmarzlinowy pył i gruz chrzęszczał pod twoimi stopami. Twój hełm pomagał trochę w widzeniu, ale nie na tyle, żeby orientować się tak dobrze jak w świetle dziennym - w końcu nosiłeś pancerz wojownika, nie zwiadowcy. Ciche pomruki świdrów i młotów pneumatycznych przenikały przez skały bez problemu. Nerwowa atmosfera górników zaczęła udzielać się również tobie, bo byłeś przekonany, że ktoś cię cały czas obserwuje. Swędzenie garba stało się na tyle nieznośne, że nawet obejrzałeś się, czy ktoś za tobą jednak nie poszedł, ale nie zobaczyłeś nikogo. Z drugiej strony dałbyś sobie łapę uciąć, że słyszysz... płacz? Mapka na omnikluczu wskazywała, że zostało ci kilkadziesiąt metrów krętej ścieżki do strefy wydobywczej, za to obserwacja otoczenia stała się trudniejsza. Żeby zaoszczędzić na czasie kopania do następnego zagnieżdżonego w zmarzlinie dużego meteorytu, górnicy lawirowali pomiędzy twardszymi skałami w krystalicznej, kruchej zmarzlinie. I zostawili po sobie dużo ostrych, gładkich powierzchni, które teraz posyłały na wszystkie strony refleksy i załamania światła punktówek. Gdy wychyliłeś się zza zakrętu korytarza zobaczyłeś w słabym świetle ludzką postać skuloną w embrionalnej pozycji. Kucała tak przy ścianie korytarza jakieś dwanaście metrów przed tobą, pokryta migotliwym światłem i przy każdym oddechu wydawała z siebie świszczący, bolesny odgłos. Sam ten widok wydał ci się dziwaczny, pokrętny i niewłaściwy, jakby to nie była prawdziwa postać, a jakaś eferyczna zjawa. Widziałeś, że migotliwe światło odbija się od człowieka tak samo chaotycznie jak od ścian korytarza.

Ale nie to było najgorsze. Ten człowiek nie miał na sobie kombinezonu.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Ciężkie jest życie fajtera - mruknąłem do siebie, łapą przecierając sobie "wizję", bo w takich ciasnych przestrzeniach jak ta zawsze miałem wrażenie, że coś mi ją przysłania - czy to pył, czy to inny syf. Poza tym nigdy nie lubiłem hełmów. Ograniczały mi ruchy głowy i czułem się w nich jakoś spętany.
Ujrzawszy tajemniczą sylwetkę, przetarłem hełm raz jeszcze. No jacha, że czegoś takiego jeszcze w życiu nie widziałem, a jako że i tak widziałem dużo - to mogły być zwidy albo refleksy światła. O to tu zresztą nietrudno.
No więc przetarłem i nic. Postać jak była, tak jest.
- Ej, ty! Pojebało cię? - krzyknąłem, opuszczając broń. Choć postać nie miała kombinezonu ochronnego, nie wzbudziło to moich podejrzeń. Wziąłem ją za jakiegoś tutejszego górnika, któremu odwaliło w związku z dziejącymi się tu rzeczami. - Jestem z ochrony, słyszysz mnie?!
Odpowiedz
Postać odwróciła w twoją stronę ciemną twarz, która w tym świetle wydawała się całkowicie czarna, z dwoma świecącymi oczyma. Wydał z siebie cichy jęk, po czym w połowie na czworakach, w połowie biegnąc popędził wgłąb korytarza. Widziałeś, że jest kompletnie nagi, oraz, gdy przebiegał pod punktówką, że jego skóra jest ciemna, granatowa i powyrastały na niej zmarzlinowe kryształy.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Co jest, kurwa?! Eee, stać! - z powrotem uniosłem broń i próbowałem mierzyć za uciekającą postacią, ale tej już nie było. Pieprzone załomy.
Ruszyłem w ślad za tym... czymś, nadal zachowując ostrożność. Teraz z większą uwagą gapiłem się w ciemne kąty, pewnie takich jest więcej. W międzyczasie próbowałem skontaktować się ze stanowiskiem ochrony znajdującym się daleko za mną i złożyć pierwszy raport z sytuacji.
Odpowiedz
Nie było szans na oddanie celnego strzału, gdy jego dupa mignęła ci za załomem. Nie przejąłeś się tym - kawałek dalej korytarz się kończył, więc jeśli nie potrafi się teleportować, to musi przejść przez ciebie, żeby uciec.

Spróbowałeś wywołać bazę, ale wyglądało na to, że kilkaset metrów zmarzliny i meteorytów skutecznie utrudnia komunikację bezprzewodową. Chociaż zapewne mógłbyś im wysłać wiadomość, nie byłeś przekonany, czy oni dadzą radę ją odtworzyć bo pomiar połączenia był słabiutki.

Ruszyłeś korytarzem i wyjrzałeś zza zakrętu. Tym razem sceneria nieco się zmieniła. Następne pięćdziesiąt metrów było najwyraźniej składzikiem narzedzi, których górnikom nie opłaca się stąd usuwać. Po twojej lewej widziałeś leżące podpory, kawałek dalej stał samobieżny świder do strzałów. Koniec tunelu znikał za ostatnim zakrętem, o jakieś 30 stopni, natomiast naguska nigdzie nie było widać.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Mimo wszystko zaryzykowałem próbę przesłania wiadomości. W wiadomości zawarłem krótką informację na temat mojego położenia, jak i na obecności jakiejś postaci. Niech przynajmniej wiedzą, że nie kipnąłem i że rzeczywiście coś się tu dzieje.
Przystanąłem przy porzuconym sprzęcie i lustrowałem go dokładnie. Broni nie opuściłem ani na moment, ciągle będąc gotowym do strzału. Żeby tylko nie wyskoczył mi jakiś spanikowany górnik, bo nieźle mi się potem oberwie.
Po dłuższej obserwacji uznałem, że porzucony sprzęt rzeczywiście jest tylko porzuconym sprzętem, a nie kryjówką całej chmary dziwnych stworów z kryształami na dupie. Ruszyłem dalej, jeszcze tylko parę kroków i można dla świętego spokoju wracać. Co jakiś czas obracałem się za siebie, by sprawdzić czy nic za mną nie lezie. Tutejsza atmosfera paniki zaczęła mi się chyba udzielać, ale hardo parłem do przodu.
W końcu mam broń, więc chuja mogą mi zrobić.
Odpowiedz
Przeszedłeś wzdłuż korytarza i poukładanych po obu jego stronach sprzętów, chrupiąc podeszwami o mieszankę rozmarzających gazów i kawałków prawdziwych skał. Od centrali nie było odpowiedzi, co oznaczało, że albo nie dostali, albo ty nie możesz jej odebrać.

Dochodząc do ostatniego zakrętu złapało cię złe przeczucie... Przez moment spodziewałeś się najgorszego - że tam faktycznie będzie jakieś monstrum. I że będzie go dużo. I że będzie stało na trupach ochroniarzy, przeżuwając ich karabiny. Tymczasem rzeczywistość okazała się dużo mniej przyjemna.

W korytarzu nikogo nie było. Wyrobisko kończyło się nadwierconym meteorytem, w którym odsłoniły się już rudy. Poza stemplowaniem i kilkoma pęknięciami w ścianach zbyt wąskich, żeby mógł się przez nie przecisnąć człowiek, nie było możliwości, żeby taki stwór ci uciekł. Chyba, że stał się niewidzialny.

Albo był twoim własnym urojeniem.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Se, kurwa, kpicie - warknąłem do siebie, zatrzymując się u końca korytarza. Omiotłem spojrzeniem spękany meteoryt, ale jakoś nie mogłem dojść do niczego sensownego. Przecież nie przyznam sam przed sobą, że miałem najzwyklejsze zwidy. A już tym bardziej, że widziałem jakąś zjawę.
On tu musiał gdzieś być, dam se łapę uciąć.
Zacząłem się rozglądać - po ścianach korytarza, za siebie, w desperacji nawet na sufit. Gdzieś tu musiała być jakaś pieprzona dziura, w której to coś się schowało.
Odpowiedz
← Sesja ME

Sesja Trzeciego Kura - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...