Sesja Trzeciego Kura

- To, co widzisz, zaczęło się parę godzin temu. W tunelach coś jest, ale nie do końca wiemy co. Górnicy twierdzą, że "umarli wstają z grobów", ale to nie jest raczej prawdziwa rzecz. O tym, co tam naprawdę jest pogadaj ze strażnikami. - wskazał gestem grupę ochrony, do której należeli głównie turianie i ludzie - Do tego jeszcze ta zaraza. Bardzo się przydasz, kroganinie, zaraz ściągniemy tu kogoś z HRu z umową. - dał znak drugiemu ze sztygarów, który podszedł do wewnętrznego komunikatora i nawiązał połączenie z biurami.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Spoko, nie pali się - rzuciłem do zaaferowanego volusa i ruszyłem w stronę strażników. Na widok turian oko zaczęło mi mrugać w nerwowym tiku. Ach, jebnąłbym. Tak dla zasady.
- Siema, koledzy. Jestem Gormut i dziś będę waszym ochroniarzem, he, he, he - wyciągając łapę w geście powitania, zagaiłem strażników na lekkim luzie. Ponoć to czasem pomaga. - Słyszałem, że macie jakieś problemy na dole. Powiedzcie co wiecie - o tych całych umarłych, zarazie, o tym kiedy się zaczęło i jak. Im więcej informacji, tym lepiej, c'nie , chłopaki?
No dobra, może trochę z tym wyluzowaniem przesadziłem, ale nie mogłem się powstrzymać.
Odpowiedz
Ochroniarze spojrzeli po sobie. Potem popatrzyli na sztygarów, których zostawiłeś w drugiej częsci pomieszczenia. Wreszcie spojrzeli na ciebie i chyba zaakceptowali twoją obecność.
- O zarazie to się pytaj w ambulatorium. My nie jesteśmy medykami, ale od tygodnia tamci mają pełne ręce roboty. Ludzie się zarażają, pierwsi nawet nie przeżyli. - odpowiedział ci turianin, który na ramieniu miał więcej belek niż inni. Za jego plecami widziałeś poobijanych karków, którzy wyraźnie kupili się do siebie i nie chcieli rozmawiać z kolegami po fachu, byli to zresztą głównie ludzie - Z umarłymi to chyba jakaś blaga, chociaż coś niebezpiecznego faktycznie łazi po naszej kopalni. Chłopaki, którzy wrócili z szychty mówili o atakach znienacka, o bełkocie z ciemności, rozumiesz. Tak naprawdę nikomu nic poważniejszego się nie stało, ale ludzka część górników wpadła w panikę, stąd większość obrażeń. Z drugiej strony, chłopaki są całkiem przekonani, że coś chciało ich zeżreć, a ja wierzę swoim ludziom. Rozumiem, że teraz jesteś pod moją komendą, panie...?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Panie Gormot – dokończyłem za turianinem. - Pierwsze słyszę, bym miał tu być pod czyjąś komendą. W zasadzie to liczyłem na zwyczajną współpracę. Wiecie, taką w stylu „wy robicie swoje, a ja swoje, i nikt nie kozaczy” – zmrużyłem oczy i wyszczerzyłem się w cwaniackim uśmiechu.
- I w ogóle to ciekawe historie się tu u was dzieją, aż żem się zapalił do roboty.
Łypnąłem na gromadkę ludzi znajdujących się za turianinem i zamyśliłbym się na fest, gdyby nie zapaliła mi się w głowie żarówa.
- Lądował tu ostatnio jakiś statek, poza moim? Jak zlatywałem do was, wpadł mi w oko jeden. Niby nic, ale tak se kurna myślę, że było w nim coś dziwnego – wlepiłem pytające spojrzenie w turianina i zamarłem w oczekiwaniu.
Odpowiedz
- Takios Dekaik. Komenda zależy chyba od kształtu pańskiej umowy, panie Gormot. Jeśli zostanie pan zatrudniony jako członek ochrony, podpada pan pod moją jurysdykcję, jako szefa SecDiv w tym przybytku rozkoszy. Niech pan zapyta w HR, mnie pewnie powiadomią niebawem, jeśli trafia pan do moich oddziałów. - odpowiedział spokojnie, najwyraźniej nie zaskoczyłeś go swoją odpowiedzią - Niech się pan nie martwi. Jednostka jest prowadzona w sposób ściśle turiański, na pewno się panu spodoba. - odpowiedział uśmiechem, którego nie mogłeś rozgryźć. Czy była to kpina, obelga, a może on faktycznie w to wierzył?

- Statek, mówi pan? Zapytam w Kontroli Ruchu, ale nie, nie mieliśmy żadnych sygnałów, a prosiliśmy wyraźnie, żeby nas informować o nowych gościach. Może to dalej ci ludzie, co szukali swojego frachtowca?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Taaa, widzę że przy tej voluskiej biurwokracji inaczej się nie da. W takim razie poczekam tutaj, niby mieli z HR kogoś do mnie wysłać - po wyrazie mojej gęby pewnie było widać, że nie jestem specjalnie zadowolony z tych wszystkich formalności.
Informację o statku już pominąłem. Może to rzeczywiście nic takiego, w końcu ile takich podejrzanych jednostek lata sobie w tę i z powrotem.
- A póki co, szefie... - rzuciłem do Takiosa. - ...coby się nie zasiedzieć, bo mi dupa uschnie, pójdę pogadać z tymi ludźmi - wskazałem ruchem głowy na wspomnianą wcześniej przez dowódcę ochrony grupę ludzkich pracowników. - Może mają coś więcej do powiedzenia.
Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Kiwnąłem turianinowi głową i ruszyłem w ich kierunku z nadzieją, że powiedzą coś nowego i znaczącego, ale też z pewnym przekonaniem, że będą to zwykłe, podsycane strachem bzdury.
Odpowiedz
Zanim zdążyłeś do nich podejść zaczepił cię grubiutki volus, sięgający ci może do pasa w granatowym exo-suicie. Podetknął ci do łapy pad z dokumentami.

- Jestem Telkis, z wydziału "interracial resources". Oto pańska umowa, panie Gormot. - powiedział do ciebie stękając, jak to volus.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Spojrzałem w dół na gościa i sięgnąłem po pada.
- Ciekawe co mi tu zmajstrowaliście... - "cwaniaczki", dodałem w myślach. Zacząłem przeglądać umowę, choć wcale tego nie lubię. Ba, tego formalnego bełkotu czasem nawet nie rozumiem, a nie mam łba do myślenia, o co tak właściwie chodzi. To co mnie interesowało, to zakres obowiązków, czy i komu podlegam oraz ile za mój cenny czas dostanę. Nie omieszkałem poszukać warunków i konsekwencji zerwania umowy. Z volusami nigdy nie wiadomo.
Odpowiedz
Czytałeś umowę. No, czytałeś. Jej tekst postrzegałeś mniej więcej w ten sposób.

Bla, bla, bla, zatrudniają pana Gormota na czas nieokreślony, bla, bla, bla zapłata wyniesie piętnaście tysięcy kredytów, bla, bla, bla...

Po odfiltrowaniu bełkotu wiedziałeś, że dostaniesz piętnaście patyków zaliczki i potem po pięć za każdy miesiąc poza pierwszym gdyby było to konieczne. Rozwiązanie umowy następuje przy zgodzie obu stron, po ustaniu zagrożeń zewnętrznych dla kopalni, co wiedziałeś jest bzdurą, albo na wniosek którejś ze stron umowy nie wcześniej niż po 3 miesiącach. Do twoich obowiązków należało zapewnianie ochrony pracownikom kopalni oraz dobytkowi. Podpadałeś pod jurysdykcję spotkanego przed momentem kapitana, ale miałeś o tyle swobody, że chociaż on ustalał dla ciebie ogólne zadania, nie miałeś nad sobą żadnego oficera wykonawczego. Czyli mówił ci "co", ale tobie pozostawiał "jak".

Kopalnia zapewniała mieszkanie służbowe na Tamgaucie, wyżywienie, kartę biblioteczną i dostęp do extranetu oraz 10 minut rozmów przez przekaźnik miesięcznie, ale liczyli sobie 900 kredytów miesięcznie za hangar. Zerwanie umowy pociągało za sobą chore kary finansowe. Była jeszcze klauzula, że na wypadek twojej śmierci zapewniają pogrzeb na Tamgaucie.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Czad - skwitowałem zawartość umowy, próbując ukryć lekkie niezadowolenie. Słuchać rozkazów od turianina - jakże nisko upadłem. Pociesza mnie za to karta biblioteczna. Czuję, że tutejsza biblioteka zrekompensuje mi tę ujmę na honorze. W końcu tak naprawdę wolałem książkę od giwery, ale się z tym kryłem. Ech. Styknąłby upust w jakimś barze.
Mimo to zatwierdziłem takie warunki umowy, w końcu wybór miałem niewielki, tak samo jak stan konta. Oddałem volusowi pad i odwróciłem się do turianina.
- Wygląda na to, że jednak będę musiał mówić do ciebie "szefie", szefie. Ty mówisz "co", a reszta to już moja brocha - wciąż krzywiłem się z niezadowolenia. - A więc? Jest coś do zrobienia na początek? Czy może zaczynamy od fajrantu, hue hue hue...
Odpowiedz
- Tak, myślę, że od tego właśnie zaczniemy. Dopiero pan przybył, panie Gormot, nie posyłam swoich ludzi do pracy nieprzygotowanych. Wobec tego niech pan odpocznie, zakwateruje się, rozpakuje, zje coś pożywnego, a potem wróci tutaj, gdy będzie pan gotów. Nie potrzeba mi głodnego Kroganina na patrolu w kopalni, w której ledwo się mieści wyprostowany. - odparł całkiem poważnie twój nowy turiański przełożony - A kiedy pan wróci, będzie pan mi mógł mówić "kapitanie Takios". Na razie niech pan weźmie to. Skoro podpisał pan umowę, to należy się panu kwatera i to chyba nawet z moich zasobów. - podał ci kartę z kluczem i nadrukowanym numerem 115.

Karta miała mały wyświetlacz dotykowy, który najwyraźniej mógł służyć jako GPS, który mogłeś ustawić na najważniejsze miejsca w budynku. System taki widziałeś pierwsz raz, ale wiedziałeś, że jest powszechny w nowoczesnych koloniach o dużej rotacji kadr.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Się wie - odebrałem kartę i zlustrowałem ją wzrokiem, obracając w łapach. - To ja się jeszcze tu pokręcę, popytam tamtych poobijanych, zajrzę do ambulatorium, czy coś. No, to ja się na razie odmeldowuję.
Skinąłem turianinowi głową, schowałem kartę, odwróciłem się i - za niedawną sugestią Takiosa - poszedłem w stronę grupy siedzących nieopodal ludzi z zamiarem wyciągnięcia informacji na temat tutejszych wydarzeń. Interesowało mnie głównie to, kto albo co pałęta się na dole, jak wygląda, ile tego jest i gdzie się na to nacięli. Nie oczekiwałem jednak wiele - w wielkim stresie różne bzdury się mówi, a ludzie ponoć stresują się najbardziej (a przynajmniej często srają ze strachu pod siebie).
Odpowiedz
- Panie, co ja będę mówił. Tobie chyba nie muszę tłumaczyć jak wygląda truposz, nie? No to truposz, tylko chodzi. I żeśmy ich widzieli i tyle. Każdy z osobna. W ciemności. W zaułkach. Dysona nawet jeden ugryzł, ale w ambulatorium mu powiedzieli, że to niegroźne i myślą, żeśmy sami się pogryźli nawzajem. - odpowiadał ci jeden z przodowych ludzi. Zauważyłeś, że ich obecność w holu to rodzaj milczącego strajku, w którym po prostu siedzą, zaznaczając swoją obecność - A ilu ich było? Nie wiadomo. Ale pojawiają się pojedynczo, tam, gdzie jest mało ruchu. Mogą być ich setki. Kto wie? Może tu volusy wyzyskiwanych górników grzebią, to ich teraz straszą na naszą niedolę.

Miałeś wrażenie, że ten człowiek jest zapóźniony albo pochodzi z jakiegoś zapyziałego końca kosmosu. Może nawet z Ziemi. Diabli go wiedzieli, zresztą, nie miałeś pewności, a pozostali nie przerywali milczenia.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Wysłuchałem tego człenia, wgapiając się w niego uważnie. Gapiłem się tak na niego nawet jak już skończył gadać, by dopiero po chwili ocknąć się z zawiechy. Ciężko rozkminić, czy mówi prawdę, czy nie, czy rzeczywiście widział to wszystko, czy może powtarza po kimś innym.
Spojrzałem jeszcze na pozostałych siedzących cichaczem, ale uznałem, że odpytywanie każdego po kolei nie ma sensu. Nie wyglądali na zbyt rozmownych, nie wyglądali na specjalnie kumatych. Zwykli górnicy.
Dobra. Dzięki, koleś – poklepałem go po ramieniu. - Podpytam tych z ambulatorium, może mi powiedzą coś więcej.
Na te słowa odwróciłem się i ruszyłem w wybranym kierunku. Czułem pod skorupą, że volusy mogą wiedzieć co się dzieje, ale nie chcą chuje mówić.
Odpowiedz
Na ambulatorium, które mieściło się pomiędzy kopalnianą a mieszkalną częścią kolonii z daleka zauważyłeś znaki kwarantanny. Na tej kopalni działo się coś bardzo niedobrego. Kartka z napisami w różnych językach mówiła, że kwarantanną objęte jest zarówno laboratorium badawcze jak i sala chorych i nikt bez upoważnienia nie może wchodzić. Do drzwi domontowana była dodatkowa, hermetyczna śluza powietrzna. Zauważyłeś na kartce, że doraźna pomoc przy drobnych urazach jest udzielana w innym miejscu, które służyło jako gabinet psychologiczny. Zza śluzy słyszałeś głosy, z czego jeden wyraźnie voluski, ale były zbyt ciche, żeby twój tłumacz je rozpoznał, a ty sam nie rozumiałeś po volusku. Ani w dwóch innych językach, które słyszałeś.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
No i pocałowałem klamkę. Jak mam tu cokolwiek zdziałać, jak nie mogę się niczego dowiedzieć, ani nigdzie dostać. Znaczy - nigdzie tam, gdzie spodziewałem się dostać jakie informacje. Najwyraźniej jako najemnik miałem tu dość ograniczone prawa, ale w końcu wzięli mnie do ochrony, a nie węszenia. Widocznie jedynym sposobem by czegoś się dowiedzieć to zobaczyć na własne oczy. Z takim też przeświadczeniem odwróciłem się i ruszyłem w stronę swojej kwatery, gdzie miałem zamiar poczekać na wezwanie od jaśnie przełożonego.
Odpowiedz
Twój pokój nie był duży, przypominał raczej kwaterę hotelową. Była w nim lodóweczka, której zawartość mogłaby służyć tobie za maksymalnie dwa obiady, gdyby tylko była pełna. Stołówka piętro niżej wydawała regularne posiłki, więc chyba nie potrzebowałeś tego za bardzo. Oprócz łóżka, które było dla ciebie minimalnie zbyt krótkie i małego biurka miałeś w tej kwaterze dostęp do extranetu. Oczywiście karta biblioteczna była wirtualna, a wszelkie książki ściągałeś na terminal. Z lokalnego repertuaru mogłeś czytać do woli, przysługiwała ci również jedna książka na miesiąc - zamawiana zbiorczo kurierem na następny.

Na wezwanie musiałeś poczekać. Turianin chyba faktycznie chciał, żebyś odpoczął.

- Panie Gormot, chciałbym, żeby się pan stawił w zbrojowni za piętnaście minut. - dostałeś wiadomość głosową przez interkom.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Jak na takie zadupie, warunki miałem i tak przyzwoite. Czytać nie za bardzo czytałem, chyba że międzygalaktyczne niusy (a i tak najczęściej lubiłem je sobie odsłuchiwać). I gdy właśnie próbowałem jakieś wyszperać, odezwał się interkom. Piętnaście minut wydawało mi się tu być całą wiecznością, więc - jako że lubiłem wiedzieć co w trawie piszczy - bez spiny kontynuowałem poszukiwania najnowszych komunikatów.
Dopiero po tym zwlokłem się z wyra, a raczej wyreczka, ogarnąłem pobieżnie (W końcu idę na żywe trupy, a nie dupy, he, he, he), a sądząc, że to już będzie odprawa przed wypadem na dół, wziąłem też niezbędne klamoty i ruszyłem do zbrojowni.
Odpowiedz
W zbrojowni zastałeś sześcioosobową drużynę ochrony, która z szafek pobierała i zakładała pancerze. Zauważyłeś, że nawet gdyby chcieli ci jakiś dać, nie mieli modeli krogańskich.

- Dobrze, że jesteś już gotowy, Gormot. Razem z tą drużyną dołączysz się Czwartej Zmiany, która zaczyna pracę za piętnaście minut. Będziesz w kontakcie z posterunkiem, na wypadek gdyby potrzebne było wsparcie. Do tej pory nie było potrzebne. - zwrócił się do wszystkich ochroniarzy, gdy skończył mówić tylko do ciebie - My tu chronimy górników, którzy nawet nie wiedzą, czy na pewno coś widzieli. Zalecam ostrożność i rozwagę. Mamy swoją obecnością zmniejszać paranoję górników. Cokolwiek by was tam nie zaatakowało, czy byłby to głodny vorcha, rachni, lodowy żywiołak czy dziwny cień na ścianie wybuch paniki pociągnie więcej ofiar niż sama napaść.Macie jakieś pytania?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Czyli że co mamy robić, żeby nie było paniki? – zapytałem turianina, gdy ten skończył mówić. - Jakoś se nie mogę wyobrazić, że gdy coś wylezie, zamiast strzelać będę uspokajał jakichś tam górników.
Odpowiedz
← Sesja ME

Sesja Trzeciego Kura - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...