Sesja Trzeciego Kura
Ale z was cipy, pomyślałem, ale gębę trzymałem na kłódkę. Jeszcze by mi przywalił jakimś czyszczeniem klopa, czy czymś, a nie po to tu jestem. W zasadzie nie jestem tu też po to, by gnaty mi się na plecach kurzyły.
- Niczego nie obiecuję. Jak będzie trzeba, będę strzelał - burknąłem do przełożonego i złożyłem ręce na piersi. - A więc, kiedy mamy zjeżdżać?
- Niczego nie obiecuję. Jak będzie trzeba, będę strzelał - burknąłem do przełożonego i złożyłem ręce na piersi. - A więc, kiedy mamy zjeżdżać?
- Chodźmy, robotnicy już czekają. Fason, panowie, fason. - turianin wyprowadził swoich ludzi przed posterunek. Turianie i ludzie byli uzbrojeni po zęby, weszli z pewnymi minami między tłum górników, z których połowa to byli ludzie. To wyraźnie uspokoiło zgromadzonych, bardziej niż polecenia wydawane przez sztygarów i opinie przodowych. Zobaczyłeś, że do tłumu dołączył... kurwa mać, pomyślałeś. Znowu quarianin?
- To on. - wskazał ci lekarza tachającego ze sobą sporo różnego sprzętu i klepnął cię w ramię - Powodzenia.
- To on. - wskazał ci lekarza tachającego ze sobą sporo różnego sprzętu i klepnął cię w ramię - Powodzenia.
Kolejny raz śnię ten sam koszmar. Kiedy ostatni raz miałem do czynienia z quarianinem, to... kurwa, znowu będą z tego kłopoty.
Ech, dlaczego to nie salarianin? Oni tak śmiesznie mówią. Nie to co quarianie - ciągle tylko bręczą o swojej Pielgrzymce, Flocie, a do tego byle dziurka w skafandrze wyłącza je z akcji. Strach, kurna, strzelać.
- Te, doktorku! - zawołałem lekarza, unosząc łapę ku górze i człapiąc w jego stronę.
Ech, dlaczego to nie salarianin? Oni tak śmiesznie mówią. Nie to co quarianie - ciągle tylko bręczą o swojej Pielgrzymce, Flocie, a do tego byle dziurka w skafandrze wyłącza je z akcji. Strach, kurna, strzelać.
- Te, doktorku! - zawołałem lekarza, unosząc łapę ku górze i człapiąc w jego stronę.
Quarianin spojrzał na ciebie jakbyś był najgorszą rzeczą, jaka mogła go spotkać w korytarzach tej kopalni. Tak przynajmniej myślałeś, gdy ręce mu opadły, a patrząc się w waszą stronę instynktownie macał rękojeść pistoletu. Przepchnął się przez tłum w waszym kierunku, lecz minął cię i podszedł do dowódcy.
- Jestem Raz'Rallen. Mam towarzyszyć przy schodzeniu do kopalni. - usłyszałeś, jak się wita. Turianin przedstawił mu się i wskazał na ciebie.
- Tak, zostałem poinformowany. Ze względu na nietypową sytuację w korytarzach przydzielam panu ochronę - tego oto kroganina, który jest częścią naszych sił. Będzie czuwał, żeby się panu nic nie stało, panie Rallen.
Quarianin spojrzał na ciebie, znów ci się wydało, że nieufnie.
- Witaj, jestem Raz'Rallen. Rozumiem, że... - zmierzył cię wzrokiem - Rozumiem, że zostałeś przydzielony do ochraniania mnie. Jak Ci na imię?
- Jestem Raz'Rallen. Mam towarzyszyć przy schodzeniu do kopalni. - usłyszałeś, jak się wita. Turianin przedstawił mu się i wskazał na ciebie.
- Tak, zostałem poinformowany. Ze względu na nietypową sytuację w korytarzach przydzielam panu ochronę - tego oto kroganina, który jest częścią naszych sił. Będzie czuwał, żeby się panu nic nie stało, panie Rallen.
Quarianin spojrzał na ciebie, znów ci się wydało, że nieufnie.
- Witaj, jestem Raz'Rallen. Rozumiem, że... - zmierzył cię wzrokiem - Rozumiem, że zostałeś przydzielony do ochraniania mnie. Jak Ci na imię?
- To dobrze rozumiesz, doktorku. Jestem Gormot - założyłem ręce na piersi i spojrzałem na quarianina z góry. - Gadkę szmatkę zostawmy sobie na potem - a póki co chętnie wziąłbym się już do roboty, bo czuję, że się rozleniwiam.
Quarianin skinął ci głową. Ruszyliście razem z górnikami w stronę kolejki. Był to spory torowy pojazd, który mieścił na stojąco wszystkich robotników i sztygarów, dających im znaki, żeby zajmowali odpowiednie miejsca. Nie było to bynajmniej komfortowe, a zjazd nie był krótki. Jechaliście słabo oświetlonym tunelem, wykopanym prawie dokładnie na wielkość kolejki, z boku było tylko wąskie przejście ewakuacyjne. Nie przepadałeś za schodzeniem pod ziemię, a na pewno nie tak głęboko. Zauważyłeś, że quarianin taksuje cię wzrokiem, jakby chciał ocenić czy podołasz swojemu zadaniu. Sam też miałeś okazję go sobie obejrzeć. Chuderlawy, jak to quarianin. Nie wyglądał na takiego, który potrafi się zachowywać w walce.
Zmniejszająca się liczba kabli w tunelu i nieco lepsze oświetlenie sygnalizowało, że powinniście się zbliżać do wysiadki. Widziałeś, że za kilkaset metrów tory biegną w głąb planety pod znacznie bardziej stromym kątem, lecz zanim zdążyliście zjechać w czeluście kopalni, kolejka się zatrzymała i wysiedliście, ty i twój quarianin.
- Jakieś trzysta metrów w tamtą stronę zaczyna się zawalisko. Nie majstrujcie przy nim, bo jak rypnie drugi raz to będzie po was. NA razie jest w miarę stabilne, ale na tej lodowej planecie nigdy nie wiadomo. - poradził wam voluski sztygar.
Zmniejszająca się liczba kabli w tunelu i nieco lepsze oświetlenie sygnalizowało, że powinniście się zbliżać do wysiadki. Widziałeś, że za kilkaset metrów tory biegną w głąb planety pod znacznie bardziej stromym kątem, lecz zanim zdążyliście zjechać w czeluście kopalni, kolejka się zatrzymała i wysiedliście, ty i twój quarianin.
- Jakieś trzysta metrów w tamtą stronę zaczyna się zawalisko. Nie majstrujcie przy nim, bo jak rypnie drugi raz to będzie po was. NA razie jest w miarę stabilne, ale na tej lodowej planecie nigdy nie wiadomo. - poradził wam voluski sztygar.
- W porząsiu, se z kolegą zapamiętamy - wyszczerzyłem się i klepnąłem quarianina w plecy. - Rozumiem, że mamy tu być aż będziecie wracać, taa?
Łypnąłem na quarianina i taka mnie myśl naszła, że to nie jakieś żywe trupy mnie tu zabiją, a nuda. No bo w sumie ile ten doktorek może tu mieć do zrobienia? Zbierze parę próbek, czy chuj wie co, a potem będziemy się gapić w ścianę jak podupceni.
Wpatrując się nadal na quarianina podrapałem się po kroczu. Mogłem się, cholera, odlać tam na górze.
Łypnąłem na quarianina i taka mnie myśl naszła, że to nie jakieś żywe trupy mnie tu zabiją, a nuda. No bo w sumie ile ten doktorek może tu mieć do zrobienia? Zbierze parę próbek, czy chuj wie co, a potem będziemy się gapić w ścianę jak podupceni.
Wpatrując się nadal na quarianina podrapałem się po kroczu. Mogłem się, cholera, odlać tam na górze.
- Jak to się stało, że zostałeś przydzielony jako ochrona do osoby, której nie znasz, w kopalni na tej zlodowaciałej planecie? - zagaił cię konował niedługo po tym, jak wysiedliście i zaraz potem zabrał się do roboty. Chyba oczekiwał, że będziesz do niego mówić, gdy ten będzie pracował.
Quarianin podszedł do jednej ze ścian i opukał ją delikatnie. Następnie wyciągnął skaner i zaczął badać skład chemiczny otoczenia. Powolnym krokiem przesuwał się w stronę właściwego osuwiska, gapiąc się na ściany jak nienormalny. Co jakiś czas patrzył się za siebie, upewniając się czy jego ochroniarski piesek idzie za nim potulnie. Skanowanie szło mu całkiem sprawnie, choć z drugiej strony nie wymagało to zbyt wiele filozofii. Gdy tylko przykładał urządzenie do formacji skalnej na niewielkim ekranie pojawiały się wykresy i inne naukowe bzdury. Czasami, gdy na skanerze było coś nie tak, wykonywał mały nawiert, aby pobrać próbkę z wnętrza skały.
Posuwaliście się w stronę zawaliska, które niknęło w mroku. Podczas tąpnięcia szlag trafił zasilanie, a najwyraźniej mieli tu większe problemy niż naprawa światełek w nieużywanych korytarzach.
Quarianin podszedł do jednej ze ścian i opukał ją delikatnie. Następnie wyciągnął skaner i zaczął badać skład chemiczny otoczenia. Powolnym krokiem przesuwał się w stronę właściwego osuwiska, gapiąc się na ściany jak nienormalny. Co jakiś czas patrzył się za siebie, upewniając się czy jego ochroniarski piesek idzie za nim potulnie. Skanowanie szło mu całkiem sprawnie, choć z drugiej strony nie wymagało to zbyt wiele filozofii. Gdy tylko przykładał urządzenie do formacji skalnej na niewielkim ekranie pojawiały się wykresy i inne naukowe bzdury. Czasami, gdy na skanerze było coś nie tak, wykonywał mały nawiert, aby pobrać próbkę z wnętrza skały.
Posuwaliście się w stronę zawaliska, które niknęło w mroku. Podczas tąpnięcia szlag trafił zasilanie, a najwyraźniej mieli tu większe problemy niż naprawa światełek w nieużywanych korytarzach.
- A jak to się stało, że zostałeś przydzielony do szukania zarazy, której nie znasz, dłubiąc w skałach kopalni na tej zlodowaciałej planecie? - odpowiedziałem pytaniem, bo doktorek w sumie głupio pytał. Pewnie po raz pierwszy ma jakąś ochronę.
W każdym razie, łaziłem za nim jak jakiś piesek, gdy wiercił w tych swoich kamolcach. Z nudów przyglądałem się jak to robi, co jakiś czas patrząc w stronę skrytego w mroku rumowiska. Starałem się wytężać słuch i wyłapać jakieś "nieswoje" odgłosy, ale to wiercenie mnie rozpraszało.
W każdym razie, łaziłem za nim jak jakiś piesek, gdy wiercił w tych swoich kamolcach. Z nudów przyglądałem się jak to robi, co jakiś czas patrząc w stronę skrytego w mroku rumowiska. Starałem się wytężać słuch i wyłapać jakieś "nieswoje" odgłosy, ale to wiercenie mnie rozpraszało.
Słyszałeś coś. Jakby... strzał? Ale z jakiejś broni energetycznej. Dużej mocy. Laser górniczy? Nie, to był zbyt krotki dźwięk, raczej jak jakieś działo plazmowe albo jonowe... Tylko skąd tu takie cholerstwo? Światła przygasły na moment, niemal niezauważalnie, a na pewno nie obeszło to twojego kompana, który po raz kolejny cię zignorował.
Stałem w miejscu ledwie kilka kroków od doktorka i nasłuchiwałem. Gdyby nie to, że byliśmy tu sami, a pozostali byli chuj wie gdzie, uznałbym, że się zwyczajnie przesłyszałem. Ledwie zauważalne przygaśnięcie świateł też mógłbym podciągnąć pod zwidy, choć jak dla mnie takie rzeczy nie są niczym niemożliwym i dziwnym. Niemniej jednak postanowiłem zagaić quarianina - tak dla formalności.
- Tej, doktorku, czy ta część kopalni, w której teraz się kisimy, jest wyłączona na ten czas z użytku?
- Tej, doktorku, czy ta część kopalni, w której teraz się kisimy, jest wyłączona na ten czas z użytku?
- Mmmmh... - podrapałem łapą podgardle. - Jesteś pewny? Odniosłem dziwne wrażenie, że... Aaa zresztą, nieważne.
Machnąłem ręką, no bo w końcu żadne maszyny tu nie pracowały, a ostatnią rzeczą jakiej bym się tu spodziewał był wystrzał z broni energetycznej. Na pewno też nie powiązałbym jej z żywymi trupami, o których mówili pracownicy kopalni. Z drugiej strony - mogłem się cholernie mylić.
Nie zwróciłem również uwagi na pauzę quarianina. Widocznie nie wydała mi się zapowiedzią ważnego niusa.
Machnąłem ręką, no bo w końcu żadne maszyny tu nie pracowały, a ostatnią rzeczą jakiej bym się tu spodziewał był wystrzał z broni energetycznej. Na pewno też nie powiązałbym jej z żywymi trupami, o których mówili pracownicy kopalni. Z drugiej strony - mogłem się cholernie mylić.
Nie zwróciłem również uwagi na pauzę quarianina. Widocznie nie wydała mi się zapowiedzią ważnego niusa.
Quarianin łaził wokół ścian jakby nic ważniejszego wokół nie było. Po kilku minutach oderwał się od pracy i przeszliście kilkadziesiąt metrów wgłąb tunelu. Szlag cię prawie trafił, gdy doktorek nagle padł na kolana i zaczął zeskrobywać ze skały jakiś śluz, czy grzyb czy chuj wie co. Wgłąb kopalni tłoczone było gorące, zdatne do oddychania powietrze i chociaż nie powodowało to rozmarznięcia skał ani możliwości zdjęcia hełmów, to nie musieliście się martwić czynnikami środowiska.
Miałeś inne zmartwienia. W głębi tunelu usłyszałeś wybuch i tym razem byłeś absolutnie pewien, że ktoś odpalił coś wybuchowego. Miałeś też pewność, że odgłos nie pochodzi z niższych poziomów kopalni - zbyt dobrze znałeś odgłosy wybuchających skał, żeby móc się pomylić.
Miałeś inne zmartwienia. W głębi tunelu usłyszałeś wybuch i tym razem byłeś absolutnie pewien, że ktoś odpalił coś wybuchowego. Miałeś też pewność, że odgłos nie pochodzi z niższych poziomów kopalni - zbyt dobrze znałeś odgłosy wybuchających skał, żeby móc się pomylić.
Cholera, z tym typem nie da się w ogóle łazić. Nie wiadomo, czy iść za nim, i się na niego wpieprzyć, czy przednim, i dać mu się zgubić i zdechnąć w ciemności. Jego gwałtownego ruchu nie skomentowałem w ogóle, chociaż mogłem i nawet miałem na to ochotę. Póki wykonuje swoją robotę, może się nawet czołgać.
I wtedy usłyszałem jakiś odległy, wyraźny huk. Może poprzednio wcale mi się nie przesłyszało?
- Ej, doktorku, znalazłeś już coś na tym swoim szmelcu? - wskazałem na jarzący się datapad. - Jeśli nie, to lepiej się sprężaj. Chyba coś zaczęło się dziać...
I choć można by to było uznać za nadgorliwość, kończąc ostatnie słowo, sięgałem już po Windykatora.
I wtedy usłyszałem jakiś odległy, wyraźny huk. Może poprzednio wcale mi się nie przesłyszało?
- Ej, doktorku, znalazłeś już coś na tym swoim szmelcu? - wskazałem na jarzący się datapad. - Jeśli nie, to lepiej się sprężaj. Chyba coś zaczęło się dziać...
I choć można by to było uznać za nadgorliwość, kończąc ostatnie słowo, sięgałem już po Windykatora.
- Co to było? - zainteresował się quarianin - Może to górnicy wysadzają skały?
Ku twojemu niezadowoleniu z tunelu nic nie wyszło, żeby go wpierdolić na miejscu. Po wybuchu nastała cisza, a po chwili nasłuchiwania dało się słyszeć skrobanie doktorka.
- Jeśli się martwisz co tam jest, idź. I tak nie pomagasz w badaniach.
Ku twojemu niezadowoleniu z tunelu nic nie wyszło, żeby go wpierdolić na miejscu. Po wybuchu nastała cisza, a po chwili nasłuchiwania dało się słyszeć skrobanie doktorka.
- Jeśli się martwisz co tam jest, idź. I tak nie pomagasz w badaniach.
- Jak górnicy, skoro sam mówiłeś, że tu się nie wydobywa - rozejrzałem się dookoła, ale bardziej z powodu przyzwyczajenia do rozglądania w ciemnych tunelach, niż w wyniku rzeczywistego zagrożenia.
- Ruszać też się nigdzie nie będę, chyba że z tobą, w końcu za to mi płacą - przeszedłem parę metrów w głąb, zostawiając doktorka przy robocie. Pogapiłem się trochę przed siebie, ponasłuchiwałem, ale jako że na pierwszy rzut oka nie wydawało się tu niebezpieczne, odwróciłem głowę i rzuciłem do quarianina parę słów o badaniach, ich wynikach, pośpiechu, pedantach i kurwach.
- Ruszać też się nigdzie nie będę, chyba że z tobą, w końcu za to mi płacą - przeszedłem parę metrów w głąb, zostawiając doktorka przy robocie. Pogapiłem się trochę przed siebie, ponasłuchiwałem, ale jako że na pierwszy rzut oka nie wydawało się tu niebezpieczne, odwróciłem głowę i rzuciłem do quarianina parę słów o badaniach, ich wynikach, pośpiechu, pedantach i kurwach.
- Jak chcesz. I tak idziemy w tamtą stronę. - quarianin ruszył wgłąb tunelu po chwili - Ponoć od powstania tego zawaliska zaczęły się wszystkie kłopoty. Nie wiem, czy to faktycznie miało związek, ale chcę pobrać próbki tam, gdzie tąpnęło.
Doktorek szedł powoli, zwracając uwagę na otoczenie, chociaż wiedziałeś, że chodzi mu tylko o jakieś naukowe chujstwa i gdyby coś na was wyskoczyło, byłby ostatnim, który zauważy ten fakt. Co jakiś czas przystawiał próbnik do skał, ale nie zajmowało mu to długo - widocznie tylko potwierdzał swoje przypuszczenia. Albo szukał miejsca, gdzie będzie coś ciekawego. Albo... obojętne. Pod dłuższej chwili doszliście do nagłego końca tunelu. Wykop kończył się zawaliskiem, bezładną kupą lokalnych skał. Nad wami lekko przeświecało niebo - te "skały" w większej części był zamarzniętymi gazami - a nad wami, w jakim śdziwnym geologicznym procesie utworzyła się dość przejrzysta struktura.
Doktorek zaczął pojękiwać, stukając małym kilofem w zawalisko. Wybrał sobie miejsce do wiercenia i zajął się pomiarami, wydając z siebie ciche postękiwania i westchnięcia.
- Mógłbyś przestać? Staram się tu pracować. - rzucił do ciebie z irytacją.
Doktorek szedł powoli, zwracając uwagę na otoczenie, chociaż wiedziałeś, że chodzi mu tylko o jakieś naukowe chujstwa i gdyby coś na was wyskoczyło, byłby ostatnim, który zauważy ten fakt. Co jakiś czas przystawiał próbnik do skał, ale nie zajmowało mu to długo - widocznie tylko potwierdzał swoje przypuszczenia. Albo szukał miejsca, gdzie będzie coś ciekawego. Albo... obojętne. Pod dłuższej chwili doszliście do nagłego końca tunelu. Wykop kończył się zawaliskiem, bezładną kupą lokalnych skał. Nad wami lekko przeświecało niebo - te "skały" w większej części był zamarzniętymi gazami - a nad wami, w jakim śdziwnym geologicznym procesie utworzyła się dość przejrzysta struktura.
Doktorek zaczął pojękiwać, stukając małym kilofem w zawalisko. Wybrał sobie miejsce do wiercenia i zajął się pomiarami, wydając z siebie ciche postękiwania i westchnięcia.
- Mógłbyś przestać? Staram się tu pracować. - rzucił do ciebie z irytacją.
Stałem kilka kroków od quarianina, rozglądając się wokoło, choć większą uwagę skupiałem na tej części tunelu, którą tu przyszliśmy. Bo i po co miałbym się gapić na rumowisko, jak widzę, że to zwykłe kamolce.
Ziewnąłem przeciągle, bo zaczynałem się już nudzić. Spodziewałem się jakiejś porządnej rozróby, a tu pusty korytarz, zawalisko i fetyszysta kamieni.
Ależ bym sobie strzelił kolejkę albo pięć.
- A mógłbyś się zamknąć, zrzędo pieprzona?! Przecież ci, kurna, nie przeszkadzam - odwarknąłem doktorkowi, który jakby się nagle wybudził z transu, w który wprowadziło go chyba dłubanie w tej zasranej ścianie. Ja z kolei byłem tym dłubaniem już szczerze podkurwiony. Zdecydowanie ciężko współpracuje się z quarianami. - Fiut - wyrwało mi się niechcący pod natłokiem myśli.
Ziewnąłem przeciągle, bo zaczynałem się już nudzić. Spodziewałem się jakiejś porządnej rozróby, a tu pusty korytarz, zawalisko i fetyszysta kamieni.
Ależ bym sobie strzelił kolejkę albo pięć.
- A mógłbyś się zamknąć, zrzędo pieprzona?! Przecież ci, kurna, nie przeszkadzam - odwarknąłem doktorkowi, który jakby się nagle wybudził z transu, w który wprowadziło go chyba dłubanie w tej zasranej ścianie. Ja z kolei byłem tym dłubaniem już szczerze podkurwiony. Zdecydowanie ciężko współpracuje się z quarianami. - Fiut - wyrwało mi się niechcący pod natłokiem myśli.