Sesja VLa

Kolejne pociągnięcie cygara, kolejny obłok dymu, kolejne spojrzenie przymrużonych oczu znad wielgachnych okularów.
- Czeghóż zatem oczekuje Sabat i co w zamian proponuje? I co zamierzhacie zaprophonować Leninowi? Pan może mieć swoje obiekcje wobec "pierdholonych komuchów", ale Sabat już nie. I nadal nie przedstawił mi się pan. Lubię wiedzieć z kim rozmhawiam.
- Nazywam się Michał Darżyński aka Hammer - przedstawił się uzupełniając ten formalny brak - Te moje obiekcie sprawiły jednak, że znalazłem się tutaj pierwsze, a nie na chodniku u Lenina. Wracając jednak do tematu. Sabat oczekuje możliwości założenia tutaj Diecezji a wraz z nią Komuny dla Sabatników. Oczywiście będzie chronić miasto przed Camarillą oraz podchodami Starszyzn. No i oczywiście Lenin będzie musiał odejść i Pan, Panie Gryga zajmie czołowe miejsce - nastąpiła chwila ciszy - Co do propozycji dla komunisty to bardzo proste. Będzie taka sama...tyle, że w drugą stronę.
Jestem Wampirem.
Jestem jedynym istniejącym Bogiem.
Jestem dumny z tego, iż żeruję na ludziach i oddaję honor moim zwierzęcym instynktom.
I teraz Cygan nie spieszył się z odpowiedzią, nonszalancko strzepując popiół z cygara.
- Przed rewoltą Sehona żyło się nam tu dobrze, panie Dharżyński. Wzghlędny spokój, szanowano nas... Książę Poznański to był światły człowiek, Gangrel, jak my. Wiedział pan o tym? - zapytał, mrużąc lekko oczy, lecz nie czekając na odpowiedź ciągnął dalej - Po jegho śmierci stało się wieele złego. Wielu z moich kuzynów, przyjaciół, zghinęło w walce z Sehonem i jego sprzymierzeńcami z Sabatu. Co Sabat ma do powiedzenia na ten temat...?
Tego się nie spodziewał. Prywatne sprawy znacznie utrudniały negocjacje.
- Rozumiem, że jest pan rozgoryczony, Panie Grg, lecz teraz jest czas by działać. Jeśli teraz nic Pan nie zrobi nie wiem co się w najbliższej przyszłości stanie, ale cokolwiek to będzie raczej wątpię by było dla Pana i pańskich ludzi dobre - mówił z mniejszą żarliwością, niż wcześniej, lecz wciąż z tą samą stanowczością - Teraz jest szansa by wszystko unormować, Panie Grg. Sabat odpłaci Panu za szkody, o ile da Pan mu szansę.
Jestem Wampirem.
Jestem jedynym istniejącym Bogiem.
Jestem dumny z tego, iż żeruję na ludziach i oddaję honor moim zwierzęcym instynktom.
- Nie mówię tak ani nie. - oznajmił po dłuższym namyśle. - Takiej decyzji nie mogę podjąć w swoim wyłącznie imieniu, muszę skonsultować ją z rodziną. Niczego nie obiecuję.
Hammer przytaknął - Rozumiem. Dziękuję za poświęcony czas, Panie Grg lecz mam jeszcze jedno pytanie - mówił nieco swobodniej, gdy główna sprawa została załatwiona - To sprawa osobista. Do miasta najprawdopodobniej przybyli Łowcy - mówił teraz bardziej agresywnie na myśl o draniach - Poszukujemy ich. Wybili całą sforę mojego kumpla. Nie wiemy gdzie przesiadują, ale jeżdżą bardzo charakterystycznym autem: czerwonym Firebirdem. Słyszał Pan coś o nich lub wie czy ktoś coś może wiedzieć?
Jestem Wampirem.
Jestem jedynym istniejącym Bogiem.
Jestem dumny z tego, iż żeruję na ludziach i oddaję honor moim zwierzęcym instynktom.
Grga powiedział coś szybko do Cygana w skórze. Ten odpowiedział mu również w ich "narzeczu", po czym krzyknął kilka niezrozumiałych pytań w stronę stołu, skąd padło kilka podobnych odpowiedzi. Trwało to ze dwie, trzy minuty.
- Któryś z moich brathanków widział taki samochód. - odpowiedział ci wreszcie wujaszek. - I dwóch jegomościów, którzy wydali mu się podejrzani. Ponoć zatrzymali się gdzieś w centrum, nieopodal ulic Piłsudskhiego i Khościuszki.
Tak jak przypuszczał. Chcieli mieć skurwiele widok na Katedrę.
- To będą oni. Dziękuję raz jeszcze. Zatem kiedy i jak się z Panem ponownie skontaktować, gdy zapadnie decyzja w pańskiej rodzinie odnośnie mojej propozycji?
Jestem Wampirem.
Jestem jedynym istniejącym Bogiem.
Jestem dumny z tego, iż żeruję na ludziach i oddaję honor moim zwierzęcym instynktom.
- Gdy zapadnie, ja skontaktuję się z panem. - Grga uśmiechnął się raz jeszcze, na znak pożegnania uniósł niewielki kapelusik, który miał na głowie i odwrócił się, niespiesznie wracając do biesiadników.
Gangrel pożegnał się z wujkiem przytaknięciem. Opuścił po chwili willę. Był ogólnie zadowolony z rozmowy. Nie był ventrue, a udało się, że go wujaszek nie wyrzucił na zbity pysk, a i sam Hammer nie wpadł w furię gadając z cyganami. Zasadniczo nie byli tacy źli. A na pewno nie mogli byś gorsi, niż komuniści. Kierował się ku aucie. Miał nadzieję zastać je w całości, a nie zobaczyć tylko podwozie.
Jestem Wampirem.
Jestem jedynym istniejącym Bogiem.
Jestem dumny z tego, iż żeruję na ludziach i oddaję honor moim zwierzęcym instynktom.
Auto stało tak, jak je zostawiłeś. Widać Landryn odstraszał swą powierzchownością nawet tubylców.
- Fajne cygańskie wesele? - zakpił, gdy wsiadałeś.
Spojrzał na niego chłodno po chwili uśmiechając się.
- Zajebiste. Szkoda, że nie wpadłeś - odpalił brykę i ruszył ku centrum - Ogólnie udało mi się sprawę nijako załatwić. A co ważniejsze mam info odnośnie Twoich zwłaszcza ukochanych łowców - zakpił w ripoście.
Jestem Wampirem.
Jestem jedynym istniejącym Bogiem.
Jestem dumny z tego, iż żeruję na ludziach i oddaję honor moim zwierzęcym instynktom.
- Oooooo... Wpierdol?! - Brujah uśmiechnął się, jakby Gwiazdka była wcześniej w tym roku. - Jedziemy tam do nich? No i co z tymi cyganami w końcu?
Zaśmiał się srogo - Tak bardzo polubiłeś kroplówki? - zapytał retorycznie i nie oczekując odpowiedzi mówił dalej - Pojedziemy sprawdzić czy info, które dostałem jest prawdziwe. Ponoć przesiadują gdzieś między Piłsudskhiego i Khościuszki - mówił starając naśladować wujaszka. Zza pleców wyciągnął 9tkę - Trzymaj, być może się pojawią to podjadę a ty wpakujesz im kilka kulek - skupił się na jeździe - Co do cyganów, powiedział, że sam decyzji podejmować nie może i musi pogadać z rodziną. Znajdzie mnie kiedy coś uzgodnią.
Jestem Wampirem.
Jestem jedynym istniejącym Bogiem.
Jestem dumny z tego, iż żeruję na ludziach i oddaję honor moim zwierzęcym instynktom.
- Aha, czyli chuj z tego będzie. - podsumował beztrosko, oglądając broń. - Dobra, zaczynamy polowanko. Kiedyś była taka zajebista gierka, "Road Rush" się chyba zwała, jechałeś motorem i napierdalałeś innych z łańcucha albo pały... Ech, młodość. - rozmarzył się Landryn.
Do centrum dojechaliście względnie szybko. Po dziesięciu minutach mijaliście "Atlas Arenę", stadion ŁKSu i Łódź Kaliską. Przejeżdżając pod wiaduktem znaleźliście się na Piłsudskiego, skąd skręciliście na pierwszym dużym skrzyżowaniu w Kościuszki. Tutaj wrzuciłeś na jedynkę i tocząc się powolutku obserwowałeś okolicę w poszukiwaniu czerwonego Firebirda. Niestety, nie widziałeś go nigdzie, lecz kątem oka dostrzegłeś, że ktoś wyskakuje ci przed maskę. Jechałeś może z 10 na godzinę, więc zatrzymałeś się od razu, gdy idiota, który wyskoczył ci przed maskę mocno walnął w nią obiema dłońmi, udając, że zatrzymuje samochód. Przyjrzałeś mu się, zamierzając zrobić z niego mielone, gdy dostrzegłeś uśmiechającą się do was gębę technowikinga.
- Co kur...?! - wycedził naciskając pedał hamulca - Pojebało Cię?! - powiedział "nieco" zdenerwowany. Miał nadzieję, że raczej uda im się uniknąć bycia w centrum uwagi - Wsiadaj! - Miał nadzieję, że łowców nigdzie w pobliżu nie było. Z pewnością by ich teraz nakryli.
Jestem Wampirem.
Jestem jedynym istniejącym Bogiem.
Jestem dumny z tego, iż żeruję na ludziach i oddaję honor moim zwierzęcym instynktom.
- Spokojnie, spokooojnie... - Niewid zdawał się zupełnie nieporuszony sytuacją. - Co ty, na łowców polujesz? Bo jeśli tak, to widziałem ich dopiero co, jak odjeżdżali spod monopola. Gdzieś tu powinni parkować. A co u was? - zakończył beztrosko, śmiejąc się z miny Landryna.
- Będą nas mieli jak na muszce - stwierdził pod nosem i jechał już normalnie przed siebie znajdując nieco dalej miejsce na zaparkowanie - No to na nich zaczekamy - zaparkował po drugiej stronie ulicy by w razie czego Landryn miał łatwiejsze pole do strzelania. Nie musiał by mu machać rękoma pod nosem - Najebią się to łatwiej ich dorwiemy - popatrzył na technowikinga - Wchodzisz w to?
Jestem Wampirem.
Jestem jedynym istniejącym Bogiem.
Jestem dumny z tego, iż żeruję na ludziach i oddaję honor moim zwierzęcym instynktom.
- Mmmmmm... Nie mam co prawda przy sobie swoich ulubionych narzędzi... Ale czy prawdziwemu wojownikowi to przeszkadza? - zapytał z rozradowaną miną, a tobie jako żywo w przed oczyma stanął pewien obraz, doskonale ilustrujący tę sytuację.
Przejechaliście może z 200 metrów, gdy pod dużą, sześciopiętrową kamienicą zobaczyłeś czerwonego Pontiaca Firebirda, wyróżniającego się na tle innych zaparkowanych nieopodal aut.
Hammer zatrzymał auto - Ok, są gdzieś tutaj - spojrzał na zegarek i czas jaki im pozostał do świtu - Mniej więcej wiemy gdzie są. Posiedzimy i popatrzymy gdzie dokładnie mieszkają. Wtedy będziemy ich mieć jak wróbla w garści...czy jak to tam szło - zaparkował auto gdzieś w nierzucające się w oczy miejsce.
Jestem Wampirem.
Jestem jedynym istniejącym Bogiem.
Jestem dumny z tego, iż żeruję na ludziach i oddaję honor moim zwierzęcym instynktom.
← Sesja WoD
Wczytywanie...