Sesja VLa
Zaparkowaliście, posiedzieliście. Minęło dziesięć minut, dwadzieścia, pół godziny, nic ani nikogo szczególnego jednak nie zobaczyłeś. Po mniej więcej godzinie nieco chwiejnym krokiem w stronę budynku podeszło trzech mężczyzn, z których jeden gestykulował coś w stronę Firebirda, ku rozbawieniu kolegów.
Typowy Brujah pomyślał Gangrel - Jeśli wpadniemy tam niczym jebnięci kowboje nawet nie poczujemy, kiedy nam wpakują bełty w dupę. Z pewnością są gotowi by zrobić nam z dupy jesień średniowiecza. Zatem niech Niewid pójdzie na ten rekonesans, ale do kurwy nędzy niczego nie próbuj sam. Wejdź spokojnie, wyjdź spokojnie, a potem zrobimy rozpierdol ala Landryn - poinstruował kumpla.
Skinął tylko głową i wysiadł, by dosłownie zniknąć przy pierwszym ciemniejszym zaułku. Geneza jego przezwiska stała się dla ciebie nieco bardziej jasna. Nie czekaliście długo, aż pojawi się ponownie. Wyszedł z budynku po jakichś pięciu minutach, tuż za dwoma z trzech widzianych poprzednio imprezowiczów.
- Heh, czasem szczęście sprzyja. Zapytałem tych dwóch na schodach, czy nie wiedzą czyj jest ten Pontiac. Powiedzieli, że kumpli ich kumpla. Kumpel mieszka na trzecim piętrze, pierwsze drzwi po lewo.
- Heh, czasem szczęście sprzyja. Zapytałem tych dwóch na schodach, czy nie wiedzą czyj jest ten Pontiac. Powiedzieli, że kumpli ich kumpla. Kumpel mieszka na trzecim piętrze, pierwsze drzwi po lewo.
- No to czas zabawę rozpocząć. Landryna, strzelasz chyba najlepiej dlatego masz giwerę. Przed wejściem rozwalamy drzwi, ale nie wbijamy na durnia. Cholery mogą mieć przy drzwiach pułapkę czy coś...widziałem takie w filmach. Pierdole aby nam łeb rozwaliło na wejściu. Najlepiej byłoby wziąć ich żywcem inaczej zostanie za nami smród. Staraj się strzelać po nogach. Przed wejściem akceleracja. Jakby co, jesteśmy z policji - popatrzył na towarzyszy. Krew powoli zaczynała się gotować do akcji - Jakieś pytania?
[ Ilustracja ]
Pytań nie było. Wysiedliście z wozu, przeszliście przez pustą ulicę i weszliście na klatkę. Niewid szedł pierwszy, wskazując wam drogę. Staraliście zakraść się możliwie najciszej i nawet wam to wychodziło, nie licząc heroicznych wysiłków Landryna, który miał na sobie swe przeciwpancerne glany.
Spojrzeliście porozumiewawczo jeden na drugiego. Skinęliście głowami i...
Landryn zajebał z kopa w zamek, z cała swą Brujahową werwą i charyzmą. Drzwi otworzyły się z trzaskiem, ukazując ciemny przedpokój, ciągnący się przez prawie całe mieszkanie
- Czysto. - szepnął Brujah, trzymając oko przy muszce spluwy.
Od korytarza odchodziły po dwa pomieszczenia z każdej strony i bodajże kibel na samym końcu, vis a vis drzwi. Niewiele było widać, zdawało się, że mieszkanie jest puste, lecz wnet z drugiego pokoju po prawo wytoczyła się jakaś postać.
- ...est kurwa?!
Pytań nie było. Wysiedliście z wozu, przeszliście przez pustą ulicę i weszliście na klatkę. Niewid szedł pierwszy, wskazując wam drogę. Staraliście zakraść się możliwie najciszej i nawet wam to wychodziło, nie licząc heroicznych wysiłków Landryna, który miał na sobie swe przeciwpancerne glany.
Spojrzeliście porozumiewawczo jeden na drugiego. Skinęliście głowami i...
Landryn zajebał z kopa w zamek, z cała swą Brujahową werwą i charyzmą. Drzwi otworzyły się z trzaskiem, ukazując ciemny przedpokój, ciągnący się przez prawie całe mieszkanie
- Czysto. - szepnął Brujah, trzymając oko przy muszce spluwy.
Od korytarza odchodziły po dwa pomieszczenia z każdej strony i bodajże kibel na samym końcu, vis a vis drzwi. Niewiele było widać, zdawało się, że mieszkanie jest puste, lecz wnet z drugiego pokoju po prawo wytoczyła się jakaś postać.
- ...est kurwa?!
Gangrel długo nie czekał. Z miejsca zaczął napierdzielać po ryju pięścią z kastetem chcąc szybko i sprawnie wyeliminować potencjalne zagrożenie. Starał się czym szybciej sprowadzić silnymi strzałami po gębie typa w stan ogłuszenia i na zakończenie strzelić z kolana, by osobnik zaliczył glebę.
Doskoczyłeś do faceta z prędkością światła i równie szybko zamieniłeś jego ryj w mielony kotlet. Trzy szybkie dziesiony kastetem, poprawione kolanem, które połamało doszczętnie to, co zostało ze szczęki i nosa, spowodowały opad bezwładny na podłogę pomiędzy kiblem, kuchnią a prawym pokojem. Kaszka z mleczkiem.
A nie mieli tu serwować burritos?
Znajdujące się przed tobą drzwi od sracza otwarły się gwałtownie. Zobaczyłeś sylwetkę człowieka w długim płaszczu, który siedząc na kiblu wymierzył wprost ciebie coś, co wyglądało na zajebiście wielki obrzyn.
A nie mieli tu serwować burritos?
Znajdujące się przed tobą drzwi od sracza otwarły się gwałtownie. Zobaczyłeś sylwetkę człowieka w długim płaszczu, który siedząc na kiblu wymierzył wprost ciebie coś, co wyglądało na zajebiście wielki obrzyn.
Nie mając wielkiego wyboru skoczyłeś w lewo, do kuchni. Świst kuli ogłuszył cię lekko, lecz i tak gdy wpadałeś w stół usłyszałeś głuche dudnięcie i jęk, a także wystrzał, gdy Landryn wyłapał postrzał przeznaczony dla ciebie. Nie wiedziałeś, czy trafił, bo drzwi od kibla otwarte były w stronę kuchni, natomiast zauważyłeś, że z przeciwległego pokoju, osłonięty przez stół, celuje w ciebie drugi facet.
[ Ilustracja ]
W przeciwległym pokoju trwała jakaś szamotanina, ale przewrócony stół przesłaniał ci wizję. Drzwi od kibla były zamknięte, zaś Landryn, półsiedząc przy drzwiach pokoju znajdującego się przy drzwiach wejściowych do mieszkania, usiłował sięgnąć po broń leżącą na podłodze. Widać było, że był ciężko ranny.
W przeciwległym pokoju trwała jakaś szamotanina, ale przewrócony stół przesłaniał ci wizję. Drzwi od kibla były zamknięte, zaś Landryn, półsiedząc przy drzwiach pokoju znajdującego się przy drzwiach wejściowych do mieszkania, usiłował sięgnąć po broń leżącą na podłodze. Widać było, że był ciężko ranny.
[Typ był w pokoju, do którego wparował Niewid, w kuchni byłeś ty, teraz jesteś w przedpokoju ]
[ Ilustracja ]
Skoczyłeś nisko nad podłogą w stronę broni, leżącej przy ścianie przeciwległej do niemal nieprzytomnego Landryna. Z prawego pokoju dochodziły odgłosy szamotaniny Niewida z drugim łowcą, pierwszy zaś wytaczał się właśnie z kibla z prawym ramieniem zwisającym bezwładnie, właśnie wtedy, gdy ty podnosiłeś broń. W drugiej, sprawnej ręce, trzymał swój wielgachny obrzyn, który również zaczął wznosić się w twoim kierunku. Będąc jakieś dwa metry od niego wiedziałeś, że do wystrzału masz kilka setnych sekundy, tym bardziej, że obaj mieliście się niemalże w zasięgu rąk.
[ Ilustracja ]
Skoczyłeś nisko nad podłogą w stronę broni, leżącej przy ścianie przeciwległej do niemal nieprzytomnego Landryna. Z prawego pokoju dochodziły odgłosy szamotaniny Niewida z drugim łowcą, pierwszy zaś wytaczał się właśnie z kibla z prawym ramieniem zwisającym bezwładnie, właśnie wtedy, gdy ty podnosiłeś broń. W drugiej, sprawnej ręce, trzymał swój wielgachny obrzyn, który również zaczął wznosić się w twoim kierunku. Będąc jakieś dwa metry od niego wiedziałeś, że do wystrzału masz kilka setnych sekundy, tym bardziej, że obaj mieliście się niemalże w zasięgu rąk.
Zdążyłeś zanim wystrzelił. Uderzyłeś go w dłoń trzymającą gnata, dzięki czemu wypadł mu on z niej do sąsiedniego pokoju. Jednocześnie łowca, wykorzystując siłę zamachu po twoim uderzeniu, obrócił się dalej za twym ciosem i wykonując zamaszysty półobrót trafił cię wysokim kopnięciem w twarz, zamiatając połami płaszcza. Mocne uderzenie ciężkiego buta na twojej szczęce poderwało cię nieco i rzuciło o glebę. Upadając upuściłeś broń Landryna, która poleciała na korytarz.
Lekko oszołomiony po ciosie wyzbierał się na nogi. Nie mógł pozwolić by przeciwnik dorwał broń, więc zaatakował go wręcz. W walce na bliski kontakt był całkiem niezły, zatem nie czekając na fanfary z gardą podniesioną wprowadził szybki cios lewą pięścią w pysk i natychmiast po tym prawy cios w okolice wątroby.