Z tego, co zdążyłeś zaobserwować, wysuwało się kilka wniosków. Pierwszy - Sabat i Camarillę łączy więcej, niż przyznaliby jedni i drudzy. Niczym partie polityczne jedni mają się za liberałów, drudzy za konserwatystów. Niby obie stoją do siebie w opozycji, ale tak samo kuszą młodych, głupich, niedoświadczonych, chciwych i ambitnych, których pragnienie na "więcej" jest ich jedynym atutem. Sposoby mogą być różne. jedni oferują bardzo wiele w stosunkowo krótkim czasie, w myśl zasady "co zabijesz - jest twoje". Bez zbędnych zasad, fałszywej moralności, teoretycznie bez skostniałych tradycji podległości starszym, mądrzejszym, zgrzybiałym idiotom. Drudzy kultywują w bardzo sztywnej formie coś, co ich zdaniem zasługuje na miano "wartości", "idei", godnych poświęceń i wyrzeczeń.
Gówno-kurwa-prawda. Nawet nie w tej kolejności.
Widziałeś, że Sabat urósł tu w siłę, zarówno w Warszawie, jak i całej Polsce. Widziałeś wielu podobnych tobie "szczeniaków", którzy jak ćmy do świecy zlatywali się do organizacji, licząc na ziszczenie marzeń rodem z "Blade'a Łowcy" i podobnych kretynizmów. Byli potrzebni starszyźnie, w końcu nowe państwo potrzebowało armii. A przynajmniej mięsa armatniego.
Poruszałeś się między tymi machinacjami, jak dotąd bez szwanku. Książę Radziwiłł, nominalny zwierzchnik Rodziny w tym kraju, był tylko starym, tremerskim durniem, którym kręcili jak chcieli znaczniejsi oficjele Sabatu. Wiedziałeś też, że mniej więcej w tym czasie, w którym wkroczyłeś do tego mrocznego świata, opuścił go ktoś bardzo, bardzo znaczny, a wraz z jego odejściem posypało się wszystko i wszędzie.
Niejaki Sehon, rzekomo najstarszy Kainita w tej części świata, a na pewno Europy, dokonał rewolty w Łodzi, mieście słynącym z przedziwnej równowagi między wampirami, wilkołakami i magami. Ów Sehon okazał się być kimś na tyle mocarnym, że trzymał za jaja zarówno Sabat, który ochoczo usiłował podpiąć się pod jego niejasne pomysły i plany, jak i Camarillę, która wraz z rozpoczęciem prawdziwiej wojny, jaka rozegrała się w Łodzi po jego rewolcie, spieprzyła z tych terenów, pozostawiając sojuszników i wrogów Sehona samym sobie.
Właśnie rok temu Sehon zginął, a jego śmierć odbiła się szerokim echem po całej Europie. Sabat bardzo szybko postanowił skorzystać z owoców jego pracy - jakakolwiek by ona nie była - i obsadził najważniejsze miasta swoimi ludźmi. Jednak w Łodzi kotłowało się nadal, a starszyzna wyraźnie denerwowała się brakiem informacji o tym jak dokładnie udało się go zgładzić, komu się to udało i jaką ten ktoś ma cenę. Właśnie z tego powodu dwa dni temu po raz pierwszy wziąłeś udział w oficjalnej, zgodnej ze starą etykietą audiencji u księcia. Nie udzielano jej jednak tobie, miałeś jedynie obserwować.
Na audiencję w najgłębszych podziemiach Pałacu Kultury zaproszono dwie osoby - jakiegoś księdza nazwiskiem Marius Korothir oraz dziwnego faceta, który nie odezwał się ani razu. Jak się później dowiedziałeś, to właśnie oni zabili Sehona. Ksiądz był Malkavianem, jego towarzysz - magiem. Po krótkim wprowadzeniu pod adresem księdza skierowano serię pytań dotyczących okoliczności śmierci Sehona, całej bitwy, która się przy tej okazji rozegrała oraz ich osobistego zaangażowania. Na te pytania Marius odpowiadał tak zdawkowo, jak tylko było możliwe. Wyraźnie nie życzył sobie, by jego rozmówcy wiedzieli cokolwiek, co mogłoby w choć trochę istotnym stopniu zmniejszyć ich niewiedzę. Kolejny interesujący moment dotyczył obecnej sytuacji łódzkiej Rodziny, tego kto stoi lub może stanąć na jej czele, jak rysuje się schemat politycznych zależności wampirów po rzeczonej rozpierdusze. Tutaj ksiądz stwierdził z rozbrajającą szczerością, że nie wie i nic go to nie obchodzi. Wywołało to lekką konsternację wśród obecnych, w wyniku której padło pytanie, po co w takim razie w ogóle tu przyjechał. Marius odparł, że również się nad tym zastanawia. Moment ostatni, poprzedzony krótką wymianą zdań na stronie między Księciem a jego doradcami, zaowocował subtelną sugestią, by duchowny zechciał rozważyć możliwość przypomnienia sobie tych rzeczy, których - jak twierdzi - nie pamięta, bo przecież dobrze by było, by ktoś, kto może stanąć na czele łódzkiej Rodziny był dobrze zorientowany w jej problemach i wydarzeniach, zwłaszcza jeśli był ich istotnym elementem. Na tę propozycję Malkavian odpowiedział bezceremonialnym wyśmianiem oferty i oferującego.
To był koniec rozmowy. Ksiądz skłonił się lekko i wyszedł, wraz ze swoim znudzonym kolegą. Właśnie wtedy zobaczyłeś wśród starszych coś więcej, niż irytację czy gniew. Niepewność, może wręcz... strach?
Następnej nocy polecono ci udać się do Łodzi. Inne źródła donosiły, że obecnie w mieście liczą się dwie frakcje, obie tworzone przez Gangreli. Jedna skupiała się wokół społeczności łódzkich cyganów, druga miała charakter rewolucyjno-anarchistyczny i miał przewodzić jej ktoś o wdzięcznej ksywie Lenin. Miałeś sprawdzić jak mają się tam sprawy, jak wygląda ta rywalizacja, kto jest silniejszy, kto bardziej nada się do negocjacji i współpracy. Kogo kupić, zastraszyć, przekonać. A gdybyś nadarzyła się okazja - kto byłby w stanie pomóc w usunięciu pewnego niewygodnego księdza.
[ Ilustracja ]
Tak oto jechałeś pustą autostradą między Warszawą a Łodzią, wygodnie przecinając noc, w której zdawałeś się być jedynym użytkownikiem ruchu. Z radia dobiegały dźwięki nocnej audycji jakiejś rockowej stacji, a przed tobą na poboczu wyrastał właśnie znak, że od celu podróży dzieli cię jeszcze 60 kilometrów.
[Markę samochodu oraz zawartość ewentualnego bagażu pozostawiam Tobie ]