Sesja Krixa

Twa kryjówka prezentowała się równie okazale, jak poprzednio. Mogłeś być pewny, że żadna żywa istota o zdrowych zmysłach nie zapuści się spróchniałymi, dziurawymi schodami do piwnicy rozwalającej się meliny, zaś istoty o zmysłach zatrutych alkoholem, innymi substancjami lub głupotą, będą same sobie winne. Wszak tabliczka na froncie głosi wyraźnie "Wejście grozi śmiercią".
Zabunkrowałeś się na samym końcu całkiem obszernej piwnicy, pomiędzy rzędami połamanych regałów i boksów. Wynalazłeś sobie nawet pogryziony przez mole i szczury materac, który opluł cię na powitanie sprężyną. Wystarczyło odwrócić go na drugą stronę i już mogłeś się czuć jak prawdziwy król... Nosferatu.
Dobra wszystko na obecną chwilę przygotowane. Wyciągam brewiarz. Trzeba dokończyć liturgię godzin. Zaczynam od różańca potem godzina czytań i jutrznia i mogę się położyć. Czas zobaczyć co przyniesie kolejny sen.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Pogrążyłeś się w modlitwie, w wypracowanej przez stulecia medytacji słów, psalmów, litanii, oczyszczających twój umysł i duszę, którą wciąż miałeś nadzieję, że posiadasz. Koiło to ból, głód, gniew, pokora pozwalała wyrzec się pokusy, mocy i zła, a więc i - przynajmniej częściowo - klątwy. Po odpowiednim czasie, który jak zawsze w takich momentach przestawał mieć wymierne znaczenie, zdołałeś pogrążyć się we śnie, który tym razem nie przynosił żadnych wyraźnych obrazów. Gdy się obudziłeś, nie pamiętałeś nic szczególnego, co powinno wzbudzić twój niepokój.
Wzbudziło go jednak coś zgoła innego.
Obudziłeś się, jak sam mógłbyś przysiąc - jeszcze w środku nocy (a w tych kwestiach, z oczywistych względów, nie zwykłeś się mylić). Po paru sekundach znalazłeś powód nagłego przebudzenia: ktoś chodził po parterze.
[Nocy tej? Dnia (nocy). Nocy następnej?]
Przebudzony i niepewny. Muszę oprzytomnieć. Wstać? Nie. Na razie się nie ruszam. Próbuje namierzyć źródło kroków. Skoncentrować się choć chwilę by ocenić ile ich słyszę, ile może być ich źródeł. Może tylko kolejny pijaczyna. A może ktoś nadnaturalny mnie wyczuł.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
[Tej samej nocy]

Wsłuchałeś się dokładniej, słysząc popiskiwanie szczurów w piwnicy, skrzypienie desek, stukanie butów o podłogę... Jedna osoba, idąca w kierunku schodów do piwnicy.
Staram się cicho powstać. Podnoszę swój miecz i wchodzę w mrok by ciemność mnie zakryła. Teraz ustawiam się by widzieć drzwi i czekam. W myślach powtarzam modlitwę by czuć obecność Pana przy mnie. By moja wiara była mą tarczą. Ave Maria, gratia plena, Dominus tecum, benedicta tu in mulieribuset benedictus fructus ventris tui, Iesus.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Drzwi do piwnicy zaskrzypiały przeokrutnie. Było ciemno, praktycznie bez światła, choć byłeś w stanie dostrzec sylwetkę stającą u szczytu schodów, której oczy świeciły krwawym blaskiem.
Gangrel?! A może dziecię Gai. Chwytam pewniej swój miecz. Wierzę iż Bóg jest po mojej stronie i mnie nie opuści. Nie powinien mnie zobaczyć bez dyscypliny nadwrażliwości, ale może mnie nadal wyczuć. Szczególnie jeśli to wilkołak. Wyciągam umysł do cieni. Wzywam je by stanęły u mego boku. Jeśli wyda podejrzany ruch w moją stronę rzucę cienie by splątały jego nogi, a sam wyjdę z mieczem tak by był przy jego szyi. Nim cokolwiek zrobię muszę wiedzieć z kim mam do czynienia.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Postać jakby zatrzymała się w pół kroku.
- Panie Lorrain? - zapytał męski, nieco chrapliwy głos. - Przepraszam za najście, ale czas nagli. Jest pan gotowy? - zapytał ktoś, kto sądząc po głosie i intonacji był księdzem Korothirem.
Wychodzę z mroku który mnie otaczał. Miecz odkładam do pochwy.
-Très désolé. Nie spodzievałem się ghości. Proszę pohczekać. Wezmę tylko bréviaire.
Ruszam do porzuconych rzeczy i się ubieram. Małą starą książeczkę chowam w kieszeni płaszcza. Mój brewiarz. Tak silna pomoc w modlitwie. Wstaję i trzymam rękojeść miecza gdy zaczynam odmawiać błogosławieństwo nad nim. Mogę to robić już w drodze.Święty Michale Archaniele, broń nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź nam obroną. Niech go Bóg poskromić raczy, pokornie prosimy, a Ty, Książę wojska niebieskiego, szatana i inne złe duchy, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, Mocą Bożą strąć do piekła. Amen.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Ksiądz obserwował twój rytuał w milczeniu, a gdy skończyłeś wyszedł po schodach na górę. Dołączyłeś do niego i obaj wyszliście z rudery na wciąż puste i wciąż skąpane w mroku Sienkiewicza.
- To niedaleko, dziesięć, najwyżej piętnaście minut drogi piechotą stąd. - oznajmił Marius, gdy skręciliście w Roosevelta. - Jak pańskie samopoczucie, panie Lorrain? Tam, gdzie idziemy, szatan czyha jak lew, by nas pożreć. - zakończył z dziwnym uśmiechem i nutą jakiejś nieokreślonej autoironii.
-Czuje się dobrze. Chyba od wieków nie miałem tego spokoju.- To dziwne spotkanie dzisiejszej nocy. Istota która ukoiła moją bestię. Boży posłaniec? Nie wiem. Ale wierze że jego motywy były zgodne z wolą pana. Czas walczyć w jego imieniu. Wciągam swój krzyż z pod ubrania by wisiał na zewnątrz. Ściskam pięści aż stare kości strzykają. -Wiara mą bronią. Wiara mą tarczą i wybawieniem. Amen.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Marius nie odpowiedział. W milczeniu przemierzaliście centrum, zgodnie z deklaracją księdza nie poświęcając na to więcej, niż 15 minut.

[ Ilustracja ]

Skręciliście z głównej arterii, alei Piłsudskiego, i znaleźliście się na szerokiej ulicy Kościuszki. Jej pierwsza część nie odbiegała od większości zabudowy, którą dotąd widziałeś. Kilka klockowatych kamienic, kilka odrestaurowanych zabytków neoklasycyzmu, "Biedronka" i potężny gmach Sądu Administracyjnego. W drugiej części znajdowały się jednak relikty przeszłości, kamienice starsze, obdrapane, niektóre zapewne przedwojenne. Zatrzymaliście się przed jedną z nich.
- To tutaj. - oznajmił krótko Malkavian.
Niska, piętrowa kamienica, zbudowana na planie kwadratu z zapewne dość przestronnym podwórzem, do którego prowadziła skrzydłowa brama. Wybite lub zabite deskami okna patrzyły na ciebie posępnie, cały budynek zadawał się być ciemniejszy od pozostałych. Przy wejściu zawieszono tablicę "Budynek do rozbiórki. Wejście grozi śmiercią", jednak groźba, którą odczuwałeś, nie była związana ze stanem technicznym tego miejsca.
- Gdy byłem tu po raz ostatni całe piętro było zawalone. I mniejsze. Rozrósł się przez ostatni rok.
-Budynek się rozrósł? Czy chodzi o jego aurę?- Przez chwilę zastanawiam się czy jest sens pytać o to dziecię malkava. Jednak na bieżącą chwilę wydaje się ogarnięty i świadomy. Ciekawi mnie w czym objawia się u niego przekleństwo jego klanu. Dobrze byłoby to wiedzieć przed zawierzeniem mu swojego istnienia. Wierzę jednak iż Bóg postawił go na mojej drodze nie bez powodu. Mamy jego wole po swojej stronie więc wierzę iż jesteśmy w stanie walczyć z najgorszym.

[Dobry motyw muzyczny. Alicja świetnie pasuje.]
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
[Się staram się ]

[ Ilustracja ]

- Tak. Rozrósł się. - potwierdził twe pierwsze przypuszczenie Korothir, ruszając powoli w kierunku bramy.
- Za pierwszym razem znajdowały się tu zapętlone duchy pewnej rodziny, która zginęła tu w przykrych okolicznościach. Udało mi się przywrócić im spokój. Jednak wiele musiało się odtąd zmienić... - zawiesił głos w zamyśleniu, gdy przez ciemny korytarz bramy wyszliście na wewnętrzny dziedziniec. Rzędy okien otaczały was na wysokości parteru i pierwszego piętra, niemalże okrążając w kwadratowych ścianach. Poczucie obserwowania wzmogło się na tyle, że nie mogłeś odmówić sobie spojrzenie przez jedno i drugie ramię.
- Na przykład schody. - głos księdza oderwał cię od odwzajemniania spojrzeń matowych, czarnych okien. - Rok temu była tu tylko jedna klatka schodowa. Teraz są dwie. - wskazał drzwi wejściowe po przeciwległych stronach podwórza. - Nie zdziwiłbym się, gdyby ich konstrukcja również prowadziła gdzieś indziej, niż pamiętam... - wyraził przypuszczenie, które zagłuszyło bliżej nieokreślone, dojmujące skrzypnięcie, jakby wszystkie podłogi kamienicy zatrzeszczały nagle pod wspólnym ciężarem. Nie był to przyjemny jęk starego drewna. Marius nadstawił ucha, rozglądając się bez konkretnego celu i nasłuchując. Na jego twarzy pojawił się nietypowy, nieco obłąkańczy uśmiech.
- Pamięta mnie.
-I zapewne czuje strach.- Ten budynek jest powiązany z siłami Złego. Może karmić się cierpieniem zagubionych dusz albo strachem żywych. Zwiedzanie tego miejsca to jak wizyta w domenie księcia malkava. Może nie powinienem mieć takich myśli krocząc za jednym. Zbliżam się do budynku. Wiem, że gdzieś głęboko czuje obawy przed tym co mogę spotkać wewnątrz. Czuje jednak spokój. Jakby mój Anioł Struż stał przy mnie. Boże dziękuje za roztaczanie opieki nade mną. Jezu Chryste, Panie mój. Prowadź mnie przez tę próbę by serce moje choć już martwe ni strachu ni trwogi nie zaznało.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
[ Ilustracja ]

Podeszliście do jednych z drzwi od podwórza. Były zamknięte, ale dla księdza i jego buta nie stanowiło to większego problemu. Klatka schodowa była niska i krótka, schody kamienne, powygryzane w krzywe stopnie z metalową, przerdzewiałą poręczą. Obdrapany tynk odłaził od ścian niczym skóra. Na pierwszym piętrze zobaczyłeś dość wysoki strop i sięgające pod niego trzy pary drzwi, starych, rzeźbionych w drewnie, uchylonych lub krzywo zwisających z zerwanych zawiasów. Korytarze i pomieszczenia, których fragmenty dostrzegałeś przez szpary, wydawały się równie puste jak cały budynek.
-I co theraz? Przyznam, że spodzievałem się corporelles manifestacji.- Oglądam wszystko na tyle dokładnie na ile zmysły mi pozwalają. Szukam śladów czegoś dziwnego. Przez te wieki widziałem trochę dziwnych i okultystycznych zdarzeń. Często śledziłem aktywność Sehona co powodowało widzenie jeszcze dziwniejszych tajemnic tego świata. Przez wszystkie te niebezpieczeństwa strzegła mnie wiara. Próbuję dopasować to co widzę do znanych mi nadnaturalnych przypadków. -Pivnica?
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
[ Ilustracja ]

Korothir pokręcił przecząco głową.
- Poprzednio portal do pracowni znajdował się w strzeżonym pokoju na piętrze... - zmrużył oczy, jakby sam sobie nie dowierzając. - Choć zapewne i ten układ mógł ulec zmianie... Można by sprawdzić piwnicę, choć i tak trzeba przejrzeć wszystkie pomieszczenia i korytarze... - urwał, gdy gdzieś nad wami (za wami? pod wami?) rozległ się basowy pomruk starego drewna, jakby cały budynek wyrażał niezadowolenie z waszej obecności.
- ... Ale nie jestem pewny, czy rozdzielanie się jest dobrym pomysłem.
-Ja jestem przekhonany iż jest to zbędne. Phortal nie ucieknie a razem mamy większe szanse.- To mówiąc wyciągam swój miecz i podchodzę do najbliższych drzwi. Popycham je lekko ostrzem by się otworzyły. Sam stoję tak by, jeśli coś tam jest nie wyskoczyło na mnie. Macham też ręką by ksiądz nie stał w świetle drzwi.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
← Sesja WoD
Wczytywanie...