Sesja Vena

- Ja? - zapytał, jakby lekko zaskoczony, po czym uśmiechnął się. - Prochem i pyłem, synu. Prochem i pyłem. - powiedział, po czym wysiadł.
Zaciągając się mocno papierosowym dymem, rozmyślam nad słowami które padły w tym samochodzie. Po chwili mówię do Arka.
- Co sądzisz o tym wielebnym? O tych 'terenach łowieckich'? Coś tak zaniemówił?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
- Zastanawiałem się czy go kropnąć. - wycedził, odprowadzając księdza wzrokiem. - Nie lubię obcych wychodzących z mojego samochodu. Co sądzę o tym bełkocie? Nie wiem, ty z nim dłużej gadałeś. Jeśli nie uważasz, że nawtykał ci kitu, żebyśmy tylko go zostawili w spokoju, to można to sprawdzić. Chyba, że masz ciekawsze przemyślenia.
- Hmmm, ja byłbym za tym żeby sprawdzić te miejsca. Co myślisz o tej stacji? - Mówię zaciągając się.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Arek wzruszył ramionami. Pogrzebał to w jednej, to w drugiej kieszeni, odnalazł w nich paczkę Marlboro, z której wyciągnął jednego i odpalił niespiesznie.
- Stacja jak stacja... - powiedział odkrywczo, wydmuchując dym. - Ciarki mi przeszły, jak żeśmy tamtędy jechali, ale czego tam szukać? Ten księżulo równie dobrze może nas wpuszczać w kanał. Pojedziemy tam na spotkanie z jakimiś chuliganami Jezusa, po których zaraz zadzwoni, a oni już nas nawrócą przez odbyt palnikami acetylenowymi... - zaciągnął się znowu - Może lepiej go jednak przycisnąć, perswazyjnie sprawdzić, co tak naprawdę wie i kim tak naprawdę jest...? Nie wiem sam, co ty sądzisz?
- Chuj wie. To wszystko jest jakieś posrane. Twój kolega został zdziesionowany przy jego zdjęciach i jego numerem. Może być jakimś jebanym rycerzem ciemności, ale jeśli się mylimy, możemy stracić cennego 'sprzymierzeńca' - Odpowiadam rozgladając się dookoła bez celu, po czym dodaję - Reasumując nie wiem co robić. Poza tym, wydawało się że znał twojego kolegę, myślał że on nas przysłał. Chociaż z drugiej strony zasranego medalu mógł blefować.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Arek patrzył w milczeniu za księdzem, który zniknął za bramą kościoła.
- No właśnie, kurwa. - ocenił ostatecznie. - Mógł nas zrobić w jajo... Pojechać tam możemy tak czy siak, pytanie, na ile wiemy czego się tam spodziewać. Ja bym go jeszcze przycisnął, sprawdził jaki z niego chrześcijanin, co to nie kłamie i nadstawia gębę do obicia itede. Ale może to moje perwersyjne zapędy, więc zdam się na ciebie. Ufamy, czy robimy się nieco mniej przyjemni?
Wyciągam z nogawki nóż. Zaczynam nim kręcić w palcach. Po chwili milczenia odpowiadam.
- Dawno nie nie mieliśmy wyzwania. Jedźmy tam. - Kończę wypowiedź akcentując na Jedźmy. - Zachowamy szczególną ostrożność, i w razie jakiegoś lewego zachowania ze strony plebana, wrócimy tutaj.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Arek odpalił silnik, który zaryczał drapieżnie.
- Niech będzie. - zgodził się krótko i zakręcił na wstecznym, po czym ruszył z piskiem.
Ruszyliście przez miasto, które tej nocy wyglądało tak samo przyjemnie, jak poprzedniej. Podróż na Radogoszcz zajęła wam około 20 minut, po których zajechaliście na pusty, szeroki plac, po środku którego piętrzył się obelisk, który przykuł twoją uwagę przy wjeździe do miasta. Dalej widniała sylwetka murów stacji oraz połączonego z nią Muzeum Tradycji Niepodległościowych, o tej godzinie już zamkniętego.
[Ilustracja]

- Widać już teren łowiecki - mówię do Arka - Trzeba by przygotować zabaweczki.

Snajperka w takim miejscu na nic się nie zda, nie bez odpowiedniego sprzętu. To nie Bliski Wschód i wojsko U.S.A
Kusza myśliwska przewieszona przez ramię. Jeden bełt, drugi, trzeci, czwarty, piąty. Następnych pięć zwiniętych równo mocuję do zewnętrznej strony uda.
Pistolet. Szybko, automatycznie sprawdzam jego stan. Magazynek gładko zaskakuje. Zapasowy chowam do kieszeni. Kilka młynków, niczym na starym westernie, następnie gładko wskakuje za pas.
Nóż. Ostry jak cholera. Kciukiem sprawdzam jak bardo. Naskórek ściera się jak za pomocą najlepszej szlifierki. Doskonale wyważony. Znajduje swoje miejsce na nodze.

Szybkim ruchem ściągam okulary przeciwsłoneczne. I bez nich zajebiście mało widać.
Chwilę grzebie w jednej z kieszeni. Wyciągam małą okrągłą puszkę. Znajomy czarny kolor. Maczam delikatnie palec wskazujący i serdeczny. Lekko prowadzę nimi pod oczami. Skórzane rękawice bez palców. Jeden zatrzask, drugi. Kilka razy zwijam dłonie w pięści.

To jest wojna, niczym w Afganistanie.
Polowanie się zaczyna, a ja jestem na nie gotowy.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Wyposażywszy się niczym na plan "Świtu Żywych Trupów", sprawdziłeś przygotowania Arka. Twój towarzysz zapinał właśnie swój van-hellsingowski płaszcz, pod którym pobłyskiwała bateria ostrzy i dziwnych przyrządów, którym nie zdążyłeś się przyjrzeć, zaś w obie ręce uniósł coś, co wyglądało niczym niewielki młot pneumatyczny na długie, drewniane kołki.
- When somethin' strange, in the neighbourhood, who you gonna call...? - zaintonował z szerokim uśmiechem dziecka podczas Gwiazdki, po czym wskazał głową na mur stacji, przy najbardziej oddalonej od wejścia krawędzi.
- Ghostfuckers - Odpowiadam automatycznie, po czym wskazuję głową 'rozkaz wymarszu'. Szybko ale pewnie, w pozycji schylonej, z kuszą na plecach, podbiegam do muru.
Jaki jest wysoki? Można się o coś wesprzeć próbując wejść na niego? Jeśli jest zbyt wysoki, pokazuję na migi Arkowi, żeby postawił mi stopkę.
Gdy znajdę się na górze, spróbuję wciągnąć Arka.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
[ Ilustracja ]

Mur, z czerwonej, gładkiej cegły, był wysoki na dobre 7 metrów, więc stopka nic by nie dała. Jak się jednak okazało, twój znajomy łowca nie takie płoty przeskakiwał. Odłożył na moment swą absurdalną kołkownicę, pogrzebał w przepastnym płaszczu i z jednej z wewnętrznych kieszeni wyjął... Kłębek bardzo cienkiej linki czy żyłki, zakończony na jednym końcu małymi hakami. Zamachnął się nim jak lassem, tyle że w płaszczyźnie pionowej i przerzucił haki za mur, ciągnąc następnie do siebie. Zgrzytnęło cicho, linka naprężyła się. Arek sprawdził naciąg, zarzucił kołkownicę na plecy i krok za krokiem zaczął wchodzić po ścianie, u szczytu niezgrabnie gramoląc się na drugą stronę.
Poszedłeś w jego ślady i - o dziwo - nie zgubiłeś niczego w trakcie. Gdy przeskoczyłeś wreszcie na drugą stronę, znalazłeś się u końca jednego z dwóch peronów, na początku którego piętrzyła się wysoka wieża, na której zawieszona była biała tablica z czarnym napisem "Radegast". Główny tor ciągnął się długo, daleko wprzód, zaś po obu stronach stacji znajdowały się drewniane daszki i ciągi zbitych z desek drzwi, przypominających wejścia do kolejnych części obory lub podobnego zabudowania. Patrzyłeś na tę posępną, milcząca całość, świadectwo minionej grozy, i znów miałeś niejasne wrażenie, że ona również przygląda się tobie.
Cicho i w chuj mroczno.
Rozglądam się wokoło, rozplanowując w myślach topografię terenu. Po krótkiej chwili mówię do Arka za pomocą gestów
- Rozdzielić się. Twoja lewa strona, moja prawa. Miejmy się w zasięgu wzroku.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
[ Ilustracja ]

Kiwnął głową i ruszył ostrożnie w swoim kierunku. Nie słyszałeś niczego, poza własnymi krokami, gdy przechodziłeś na drugą stronę po kamieniach przykrywających podkłady kolejowe. Stacja wyglądała tak, jak powinna wyglądać - pusto, cicho, martwo. Słowem - zabytek. A jednak nie czułeś się tu jak w muzeum, bardziej jak na stacji-widmo, którą niewątpliwie był Radegast. Kolejne drewniane, zamykane na kłódkę lub skobel drzwi zdawały się być nieużywane od dziesięcioleci, choć zastanawiałeś się gdzie mogą prowadzić. Spojrzałeś kontrolnie na Arka, który skradał się ostrożnie nieco dalej. Właśnie wtedy uświadomiłeś sobie, że coś jest nie tak. Cała stacja, przede wszystkim zaś wychodzący z niej tor, znacznie przekraczają powierzchnię całego budynku widzianego sprzed murów i z placu, przy którym parkowaliście. Tor ciągnął się dalej w mrok i niknął gdzieś, gdzie zdecydowanie powinien być mur graniczny muzealnego kompleksu, a bez wątpienia go tam nie było.
Patrząc w dal, w miejsce gdzie powinien kończyć się tor, czułem jakiś dziwny niepokój. Nigdy nie miałem problemów z polowaniem na wampiry. Nie czułem strachu, litości, wahania. A teraz, czuję się jakby coś ohydnego miał wyjść z mroku.

Macham do Arka i przekazuje mu:
- Idziemy po torze. Spotykamy się tutaj. Zachowaj ostrożność.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
[ Ilustracja ]

Równie ostrożnie i niespiesznie, co dotychczas, przeszliście w miejsce, które wskazałeś. Cisza i martwota stacji pozostawały niezmącone, jeśli nie liczyć wiatru gwiżdżącego między filarami zadaszenia stacji. Zdało ci się, że nieopodal słyszysz skrzypnięcie drzwi, ale gdy obejrzałeś się w tamtym kierunku upewniłeś się, że faktycznie było to tylko złudzenie.
Obaj stanęliście przy torze, przy końcu peronów.
- Coś tu jest... - powiedział cicho Arek, uważnie mrużąc oczy, którymi lustrował okolicę. - Coś tu jest nie w porządku.
- Ta ciemność. Jest taka... - Ściągam powoli kuszę z ramiona. Naciągam cięciwę. Powoli, cicho. Nakładam bełt. - Idziemy.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Poszliście, jako się rzekło, a kamienie chrzęściły wam cicho pod butami. Nie odeszliście daleko, jakieś trzydzieści - czterdzieści metrów, gdy z naprzeciwka, dosłownie znikąd, wyszła wam naprzeciw grupa ludzi, różnego wieku i płci, prowadzona przez kilku uzbrojonych mężczyzn w mundurach. Zdało ci się, że słyszysz niemieckie komendy wykrzykiwane przez nich w kierunku grupy.
- Kurwa, to nie może być prawda - mówię do siebie wyczyszczając oczy.
Trzymam kuszę w pogotowiu.
- Mój prawy, twój lewy. Strzał na znak - 'mówię' do Arka przykładając kuszę do ramienia. Czekam aż się zbliżą.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
← Sesja WoD
Wczytywanie...