Wilkołak [Runda 4]

A żebyście wiedzieli, że nie ulega. Ubijem i zatańczym na jego zwłokach. Tylko, że w złą stronę patrzycie, tak subtelnie zauważę. - Uśmiechnął się i przepił fajkę kordiałem ze swej piersiówki.
[Zbliża się północ, a widzę tylko dwa czerwone głosy Bez nich policzę po 1 niegłosowaniu. Chyba, że tym sposobem wstrzymujecie się od głosu, to ok, jest to dozwolone.]
-Cóż milczące towarzystwo dzisiaj mamy. Mam wrażenie, że ci co się nie za bardzo odzywają boją się, albo są psami.- Wypiła kolejny łyczek, po czy stwierdziła, że coś jej nie pasuje w Danym...
Ielenia, czemu votujesz za Danym?
"Sądzisz że to ja Kresselack? Ciekawe czemu. Mamy tutaj spore milczące towarzystwo" - powiedział głośno. Rozejrzał się po obecnych i jego uwagę zwróciła Eni która nie zabierała głosu.
-Bo przeglądał zwłoki szabrując najwyraźniej i raczej stara się trzymać z tyłu. Ale przyznam że mój głos jest raczej dziełem przypadku. Wybór ten ciężki dla mnie jest. Chwilowo nie ma osoby, która byłaby przeze mnie szczególnie podejrzana. Wszyscy na własne kupry się patrzą, zamiast decydować wspólnie... - powiedziała marszcząc nos.
Erich, Ciebie także zapytam, czemu Eni?

[Dodano po 50 sekundach]

Polecam przyjrzenie się Kressowi.
-Drogi panie i tak przewagę w głosach macie, więc moje skromne zdanie nie zmieniło nic. Na jegomościa Kresselacka jak na razie nie znalazłam dowodów wystarczających. Ale jeśli wola wasza, by dzisiaj zginął, to w żaden sposób nie jestem w stanie się temu sprzeciwić. A nóż, może waści instynkt znowu dopisuje...
[Fabularnie raczej nie mogłem usłyszeć rozmowy, ale pozwolicie, że skomentuję ]
Waćpanna chyba pojęcia myli. Szabrowanie, oglądając szczątki stołu w poszukiwaniu fragmentów ubrań zabójców? Tutaj ciała już nie ma, zostało zabrane przez mieszkańców do grabarza. Nie ma za czym decydować wspólnie, wszystko jest dziełem przypadku. Liczę, że dowiem się czegoś konkretnego, zanim będę na lincz skazywać.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Spojrzała na Ericha.
- Mości panie, czymże ja zaszkodziłam tobie, że zagłosowałeś na moją osobę?! W zwyczaju mam, by nie odzywać się kiedy nie mam nic do powiedzenia, a tak jest w tym przypadku. Owszem, przyklasnąć być mogła pięknemu trafowi pana Tarameliona, ale cóż więcej? Po co się powtarzać? Ja, odziana w rycerską zbroję, podróżująca na swoim bojowym rumaku miałabym być obrzydliwą bestia, która sprzeciwiła się bogom i chodzi po tym świecie? Nie powiem, zniewaga to okrutna. - Położyła dłoń na rękojeści miecza. - Tak się nie godzi!
Doktor Freud spojrzał z rozdrażnieniem na swoje zimne cygaro, uznając jego nagłe zgaśnięcie za personalny atak.
Przypadek Adolfa H. Eric-Emmanuel Schmitt


Hmm muszę przyznać że pewności nie mam, ale widzę że moje słowa wywołały reakcję, Kresselack obawiam się że to nie jest twój szczęśliwy dzień ale sam zacząłeś od rzucania oskarżeń pod moim adresem. Niech więc będzie, Taramelion już raz trafił oby było tak i tym razem.- spojrzał na Eni, "niestety w życiu spotkałem już zbyt wielu ludzi w rycerskich zbrojach gotowych sprzedać swoją duszę za garść monet ale mam nadzieję że nie jesteś jedną z nich. możesz więc zdjąć dłoń z rękojeści szlachetna pani"
- O, waści nieźle wydedukowaliście. Milczący też odstają i mnie się nie podobają. Ale, niech mnie, może się po prostu boją? - Zgasił wreszcie fajkę, wysypał zawartość gdzieś na bok i schował ją do torby na biodrze. - Co prawda nie jestem pewny, ale sam nie chcę kłaść głowy na pieniek. Chyba zagłosuję, waszmości, na Bukę. Człowiek poczuje się jak świnia, ale trudno. Przecież przeciwko Taramelionowi nie wystąpię, boście przez ten strzał celny gotowi stać za nim murem.

Edit:

A wy, panie Erich, to ze szczętem zdurnieliście? Bo ja nijakich oskarżeń nie widzę. A ty obstając przy tej decyzji żebyś się jutro nieswojo nie poczuł, stojąc nad zwłokami niewinnego. - Zmierzył go zmęczonym wzrokiem i podrapał się po wydatnej szczęce.
Nowy był w tym fachu, ba pierwszy raz się najął do takiej przygody bo sakiewka pusta go skłoniła.
To i nie miał pojęcia czym się taki wilkołak charakteryzuje, wolał się jednak do tego nie przyznawać.
Nagrodę chciał zgarnąć a jak tak dalej pójdzie to mu ją inni lepsi łowcy zagarną.
Jedna już była samica tego gatunku co uwagę ludzka chciała odwracać to może i druga taka?
Eni
- Cieszę się panie Erichu, że zmienił pan swoją decyzję. Bogowie widać czuwają nad panem i byli w stanie wskazać błąd w pana rozumowaniu. A ja wierzę we słowa pana Tarameliona. Bogowie musieli obdarzyć go ogromną mocą, dzięki której jest w stanie wskazać te parszywe psy! I chwała mu za to. Swój głos oddaję na Kresselack'a! - uderzyła się pięścią w pierś i wyprostowała salutując Tarowi.
Doktor Freud spojrzał z rozdrażnieniem na swoje zimne cygaro, uznając jego nagłe zgaśnięcie za personalny atak.
Przypadek Adolfa H. Eric-Emmanuel Schmitt


Klepnął się ze złością w udo.
- Wierzaj mi, pani, lepiej się czasem zastanowić, zanim się kogo nazwie parszywym psem. Jak widzę, prostactwo z was, jako żywo. Nie dość, że za fałszywym prorokiem idziecie jak te konie z zaślepkami, to jeszcze mnie obrażać będą, młokosy. Oj, panienka Eni to mnie teraz rozgniewała.
Otrząsnął się z zamyślenia, rozejrzał, uznał że za dużo rozmów przegapił (a z tym i cały dzień) i wrócił do rozmyślania. Myślał o świetlikach.

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

Koniec dnia drugiego

(podsumowanie za paręnaście minut, jak sobie zrobię kolację )
[oby doktorek nie zaspał jak większość graczy... - jeśli więcej niż połowa graczy nie zagrała w tej rundzie proponuję wstrzymać grę...]

[Dodano po 20 minutach]

Wiciu... co jest?
[ Przepraszam, problemy kuchenne A same wilkołaki przecież nie wyskoczą z portek minutę po północy, potrzeba czasu na zabijanie ]

Podsumowanie

Dzień 2:

Zlinczowani: Kresselack

Osądzeni przez Sędziego: brak

Zabici przez Wilkołaki: Krix

Zabici przez Czuwającego: brak

Nie głosowali: Evrina, Mortton, Matthias, Strateks, Tig, Eldirian, Dany, Sazanka (1)

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przypominam tym, którym policzono jedno niegłosowanie, żeby swe kolejne głosy zawsze pamiętali zaznaczać na czerwono

------------------------------------------------------------------------------------------

Aktualnie grający:

- Tar
- Evrina
- Krix - drugie zabójstwo wilkołaków
- Matt
- Hubris - pierwsze zabójstwo wilkołaków
- Eni
- Mortton
- kami - pierwszy i od razu zlinczowany wilkołak
- Buka
- Strateks
- Ielenia
- Tig
- Kresselack - drugi upolowany wilkołak
- Eldirian
- Dany
- Erich
- Sazanka

----------------------------------------

Drugiego dnia "Dupczewo" przypominało wioskę duchów. Nawet wiat zawracał przed chatami, uciekając z powrotem do lasu, gdy grupa myśliwych tropiła potwory... I siebie nawzajem.
Pewny siebie łowca, który poprzedniej nocy tak "poprawnie" zwiódł Bogu ducha winnego kowala, pociągnął solidnie ze swej szklanicy i osądził:
- Kresselack.
Wybuchła wrzawa. W ruch poszły krzesła, stoły, noże, pomidory, wiadra z gównem...
- Spalić go!
- Na widły go!
- Spalić i na widły!!!
- Spalić widły!!!

Rozjuszeni i spanikowani wieśniacy ruszyli hurmą na łowcę, który bronił się, jak mógł. Kmiotkowie padali wkoło niego, lecz tłuszcza zalała go i skrępowała, a celny cios złapaną za nogę kurą oszołomił na wystarczająco długą chwilę. Gdy pojmany dokonał swego żywota, ku ogólnemu przerażeniu okazało się, że Kresselack faktycznie był jednym z wilkołaków. Ku zaskoczeniu samych łowców, z których znaczna część zrezygnowała z udziału w łowach, wracając do gospody (co nie pozostało niezauważone przez rozeźlonych mieszkańców), wieśniacy rozpierzchli się z krzykiem na widok martwego potwora. Jedynie kura zdawała się być niewzruszona widokiem monstrum.
Jeszcze długo w nocy czekano ataku wilkołaków. Noże spały pod poduszką wraz z właścicielami, miecze stały czujnie przy łóżkach wojowników, jednak sen przyszedł szybciej, niż potwory. Dla niektórych - zbyt szybko.
Na poranną zbiórkę przy pajdzie chleba, jajecznicy i czymś mocniejszym na pobudzenie w gospodzie, nie zjawił się jeden z myśliwych. Solidarni koledzy po fachu pospieszyli do jego sypialni, by zastać porozrzucane wszędzie wokół karty tarota i mrocznego jegomościa w szatach maga, który nie zawyrokuje już niczego więcej. Wilkołaki dopadły Krixa
Mam nadzieję, że Doktorek przestanie spać! Tak dobry człowiek poszedł do piachu.
Podszedł do zwłok Kressa: Wypije z tobą!
← Wilkołak
Wczytywanie...