Wilkołak [Runda 3]

- Głos zawsze można zmienić- rzuciła w stronę Eni, po czym dodała jeszcze- Taramellion mi się nie podoba. Nawet, jeśli nie jest wilkołakiem... to jest zbyt stuknięty, by nie stanowił zagrożenia. Ale jeszcze nad tym pomyślę.
Wystosował w stronę Matthiasa najdłuższy palec swojej lewej dłoni.
- Palant. Próbujesz mnie udupić bez ryzyka, mutancie? To byłoby wygodne, prawda. Wygodny lincz i nikt nie wysunie podejrzeń w twoją stronę. Gdybyś mnie zaciukał we śnie, każdy by wiedział, kto miał na to od dawna ochotę. Najłatwiejszy sposób na pozbycie się osoby, która widzi, że coś ukrywasz. - Chociaż mówił donośnie, nie widać było po nim wściekłości. Prędzej zniecierpliwienie. Obrócił się na pięcie, żeby mu pokazać, gdzie go ma. I podszedł do Eni. Delikatnie szturchnął ją wyciągniętym palcem.
- Kiepskie wytłumaczenie. Może gdybyś głosowała na kogoś innego, inny poszliby twoim śladem i nie zginęłaby niewinna? A może nie ma dla ciebie znaczenia, kto zginie, bo twoim celem jest wybicie wszystkich? Mam cię na oku. I mam wrażenie, że zbyt unikasz tego tam palanta... - Wskazał podbródkiem na Matthiasa - ...aby nikt was przypadkiem ze sobą nie powiązał.
Kolejny wniosek:
- Zginął Krix, głosowała na niego Evrina.

Nie musiała głosować oficjalnie jeśli jest wilkołakiem, mimo to zagłosowała na niego. Jest spora szansa, że jesteś człowiekiem chyba że stosujesz podwójny blef, gdzie akurat nie było potrzeby go używania, wszyscy strzelaliśmy na oślep. Obstawiam, że jesteś człowiekiem.
Za dużo skomlesz. *Rzucił szczerząc się do Kresselacka.* A ja nie lubię psów targających się na zbyt długiej smyczy. *Przeniósł wzrok na Eni.* W celu uniknięcia krzywdy własnej proponuję się oddalić. Cenię sobie własną przestrzeń. *A powiedział to tak jakby opowiadał o pogodzie.*
Niech będzie Kresselack. Przynajmniej wezmę jego fajki...
Patrząc na Morttona uniósł w górę paczkę papierosów. Zgniótł ją i rzucił mu pod nogi.
- Pusta. Oh! Wielka szkoda. A teraz cześć.
Znudzony docinkami i idiotycznymi oskarżeniami oddalił się. Postanowił trochę pospacerować i poprzyglądać się wnętrzom cel.
Popatrzyła na palec który ją szturchał, a następnie na jego właściciela. Uśmiechnęła się lekko.
- Ja też mam cię na oku. A wiesz czemu? Może lubię na ciebie patrzeć i wyobrażać sobie jak smakujesz? - Mówiąc to, patrzyła mu prosto w oczy. Następnie przejechała wzrokiem od jego czubka głowy, po same paluszki u stóp. - Tam skąd przyjechałam, zazwyczaj na buzi nosiłam, jak to brzydko mówią "kaganiec". Więc nie zdziw się, jak którejś nocy to ja cię odwiedzę, a nie te zapchlone kundle. A wtedy pilnuj się, bo ludzki mózg jest przepyszny. Z winem. A tak się składa, że posiadam co nieco.
Odwróciła się na pięcie i odmaszerowała. Nadal zastanawiała się na kogo odda swój głos.
Doktor Freud spojrzał z rozdrażnieniem na swoje zimne cygaro, uznając jego nagłe zgaśnięcie za personalny atak.
Przypadek Adolfa H. Eric-Emmanuel Schmitt


Mężczyzna ów nie mówił wiele, ale pamiętał wszystko. Dzięki znajomości poprzednich wydarzeń staje się możliwe rozpoznanie stron i konfliktów. Strony – zawsze są jakieś. Po jednej zdaje się stać młodzik zwany Kresselackiem, więźniowie wskazujący go jako mutanta znajdują się po stronie przeciwnej. Zbyt wiele w nich pewności. Możliwe, że tej nocy nie zostaną powstrzymani, lecz gdy już ich prognozy okażą się niesłuszne...

Matthias

Dlaczego tak bardzo zależy mu na pozbyciu się Kresselacka? Czyżby wiedział coś więcej?
- A tak, racja mości Hubris, niektórzy jednak za wiele szczekają... -Uśmiechnęła się krzywo, bardziej do siebie, niż do niego. W każdym razie, w jej oczach teraz Kresselack był podejrzanym.- a niektórzy coś za mało. Może i na nich wypada zwrócić uwagę?
-Kresselack jaka szkoda, że wypaliłeś.
Mówię znudzony:
-A pyskować to ty se możesz do matki...
Och.
- Co by nie mówić, dzisiejsza noc wiele wyjaśni. Jeśli okaże się, że szczeniaczkowi rzeczywiście w nocy wyrasta futro, reszta w końcu zrozumie, kto jest prawdziwym wrogiem. Jeśli zaś okaże się kolejną niewinną ofiarą, sam jutro stanę się głównym celem! Pasuje mi taki układ.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
Morttona zupełnie zignorował, prostakami przejmować się nie zwykł. Matthias też go już nie interesował, oby trafił pod brzytwę czuwającego. Ponieważ znalazł się w niekorzystnej sytuacji, liczył na kaznodzieję. Cóż więcej mógł uczynić wobec nagonki.
- Oj, kmioty, żebyście to wy nie zaszczekali się na śmierć... Może kolejna bezsensowna śmierć wreszcie otworzy wam oczy, chociaż możliwe, że jesteście zbyt tępi.
Wrócił do celi w ponurym nastroju człowieka, który chyba niedługo umrze.
Jego podejrzenie okazało się chybione. Nie zmartwił się tym zbytnio. Każdy z nas tutaj dokonywał wiele podobnych grzechów.
Kim są zabójcy, jeżeli nie bezmyślnymi maszynkami na smyczy. Jego kolejny podejrzany pasował do tej roli idealnie.
Mortton. Taki 'Inteligent' jak on z pewnością jest łatwy do manipulacji.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Powiedział już wszystko, co miał do powiedzenia. Nie zwykł mówić więcej niż trzeba, nawet do siebie. Jeśli Kress sądził, że Kaznodzieja albo Czuwający są na tyle głupi, żeby wierzyć w historyki Kressa nie zważając na kilka prostych faktów, to świadczyło to tylko o nim.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
To samo tyczyło się Kresselacka - odechciało mu się już gadać. Skoro współwięźniowie z chaosu przesłanek i poszlak wyłapują te, które w zawoalowany sposób podsuwa im Matthias, niechże tkwią w tym bagnie, zmanipulowani, a ostatecznie ośmieszeni. A sam Kress w całym swoim zwyrodniałym poczuciu humoru parsknął na myśl, że jednak nie umrze na raka płuc.


[Przy okazji, nie wiem, czy ja gdzieś napisałem, że moja postać to 'młodzik'? ]
Ten kręcący się w koło gamoń smrodem papierochów chyba chce ukryć swój naturalny zapach. Kresselack wygląda podejrzanie.
Cóż, tak jak mówiłem głosuję na pewnik albo kiedy są dowody w tym przypadku jest niestety tylko to pierwsze.Kresselack
hmm... Nie wiem co tu wpisać.
Stała tak spoglądając na wszystkich którzy głosowali na Kresselacka. Pokręciła głową.
- On mi nie pasuje na wilkołaka. A to, że jest pyskaty i fircykowaty do tego? Nie on pierwszy i nie ostatni. Jak to się mówi, krowa która dużo muczy mało mleka daje. Prędzej bym zagłosowała na Matthiasa. Zachowuje się jak niezrównoważony psychol. Może nie umie sobie poradzić ze swoim wilkołactwem i zaczęło mu odbijać?
Doktor Freud spojrzał z rozdrażnieniem na swoje zimne cygaro, uznając jego nagłe zgaśnięcie za personalny atak.
Przypadek Adolfa H. Eric-Emmanuel Schmitt


Z celi Kresselacka dało się słyszeć donośne i wcale żywotne wołanie.
- Może po prostu dajcie mi kawałek sznura albo pistolet? Lepiej pistolet. Z dwoma pociskami. Najpierw odstrzelę pewnego mutanta, co do którego jestem pewny, a potem siebie.
Niee... Ominęłaby Cię cała zabawa. *Dodał z nieskrywaną radością.*

Kresselacku, niestety nie jestem kaznodzieją i nie mogę Ci pomóc. Jednakże mam dość spore wątpliwości odnośnie Ciebie w roli wyroczni *Zaśmiał się ze swojej celi po odczytaniu żałosnego listu.*
← Wilkołak
Wczytywanie...