Wilkołak [Runda 3]

*Wsparł podbródek na dłoni i zaśmiał się.* Zabawny jesteś, ale ktoś chyba chce mi pokrzyżować plany. Nie będzie za łatwo, o nie. Ven'Diego też dołączy do zabawy.
Machnął ręką na przechodzącego Kresellacka. Niech sobie robi co chce, on swoje wiedział. Jeśli ktoś zbyt usilnie próbuje zwrócić czyjąś uwagę w drugą stronę, tylko ją przyciąga.
- Czuwający to musi być kawał s`urwiela albo kawał cwaniaka. Jedno i drugie oznacza, że nie jest głupi. Przynajmniej w założeniu.
Wygrzebał z kieszeni kolejnego papierosa, którego udało mu się dziś ukraść jednemu ze skazanych. Odpalił go i zaciągnął się mocno, potem wypuścił kilka kółek z dymu.
- Każdy musi na coś umrzeć. Szkoda byłoby tylko zdechnąć tutaj.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
Nie możecie pozostać bierni... - ha, brzydzę się tym. Brzydzę się osądzaniem innych ludzi tylko dla tego, że te po'eby chcą się zabawić. Ale skoro trzeba to trzeba. Chyba zgodzę się z Ven'Diegiem i zagłosuje przeciwko leleni.Chociaż Evrina też wydaje się podejrzana. Ale cóż klamka zapadła, mam nadzieję,że nie oskarżam niewinnej.
hmm... Nie wiem co tu wpisać.
Sprytnie. Wilkołaki nie chcą się wychylać. Nie mogą oskarżać nikogo bo nikt nic nie zrobił. Dlatego dziś zginie niewinna osoba, żaden zaś wilkołak. Ważne jednak aby lekcję z tego wyciągnąć, a co może być trudne.
Podeszła do reszty towarzystwa w momencie kiedy lelenia oddała głos właśnie na nią. Uśmiechnęła się delikatnie, stając z kobietą twarzą w twarz.
- Nie zauważyłam, żebym unikała czyjegoś wzroku, ale może faktycznie. Pani pewnie wie lepiej. A to, że chodzę własnymi ścieżkami? - wzruszyła ramionami. - Nienawidzę grubiaństwa i braku ogłady, które większość tutaj prezentuje. Czy to coś złego?
Przekrzywiła głowę lekko przymykając oczy. Zaciągnęła się powietrzem, powoli otwierając oczy i ogniskując wzrok na leleni. Nic więcej już nie powiedziała, uśmiechnęła się tylko.

(btw. Eni się nie odmienia )
Doktor Freud spojrzał z rozdrażnieniem na swoje zimne cygaro, uznając jego nagłe zgaśnięcie za personalny atak.
Przypadek Adolfa H. Eric-Emmanuel Schmitt


Podszedł do Ven'diega i prawy prostym spróbował dać mu w zęby.

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

-Wszyscy w jakikolwiek sposób okazali swoja frustrację patrząc na zmasakrowane ciało. Nie było praktycznie ani jednej osoby, która zostawiłaby to wydarzenie bez komentarza. Ty natomiast po przejściu obok celi udałaś się wprost na stołówkę. Albo masz wyjątkowo wytrzymały żołądek i nie jedno widziałaś, albo coś nie pasuje. Jeśli jesteś niewinna wybacz, aczkolwiek będziesz przez jakiś czas czuła mój oddech na swoich plecach. - Ielenia wypowiedziała zdania ze stoickim spokojem patrząc oponentce w oczy. - Wracam do siebie i zamierzam zabarykadować się wewnątrz łóżkiem. Tak na wszelki wypadek. - Zerknęła w stronę najbliższej kamery wysyłają w jej stronę całusa, zanim obróciła się i pomaszerowała do siebie.
- Jestem szczerze zaskoczona. - Uniosła brwi. - Znajdujemy się w więzieniu pełnym seryjnych morderców i tego typu podobnych mętów, a ona mówi mi o żołądku? Sama pochowała kilku mężów i coś nie chce mi się wierzyć, że miała po tym kłopoty ze zjedzeniem śniadania. Argument mało trafiony.
Strzepnęła niewidzialny pyłek ze swojego ramienia. Odprowadziła oddalającą się już lelenie wzorkiem. Nie lubi takich zabaw, ale jeśli tego sobie życzą, proszę bardzo.
Doktor Freud spojrzał z rozdrażnieniem na swoje zimne cygaro, uznając jego nagłe zgaśnięcie za personalny atak.
Przypadek Adolfa H. Eric-Emmanuel Schmitt


- Eldirian, zdobyłeś mój głos, bez szczególnego powodu. Nie chcę pomagać mutantom, głosując bez pewności. A tobie jeden nie zaszkodzi...
Oczywiście, rozumiem. Sam jestem obrzydzony koniecznością głosowania. Zwłaszcza bez właściwie żadnych poszlak.
hmm... Nie wiem co tu wpisać.
*Rozbawiony przyglądał się wejściu do swojej celi. Miał wrażenie, że będzie miał dzisiaj gości.*
Koniec dnia drugiego.

(podsumowanie za jakieś 40 minut )

[Dodano po godzinie]

[Darujcie obsuwę, oglądałem "Grę o Tron" ]

Podsumowanie

Dzień 2:

Zlinczowani: Ielenia (3 + 1)

Osądzeni przez Sędziego: Ielenia

Zabici przez Wilkołaki: Krix

Zabici przez Czuwającego: brak

Nie głosowali: Krix (1)

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Aktualnie grający:

- Evrina
- Eni
- Kresselack
- Matthias
- Mortton
- Taramelion
- Strateks
- Krix - drugie morderstwo Wilkołaków
- Sazanka - pierwsza zmasakrowana przez Wilkołaki
- Eldirian
- Hubris
- Tig
- Ielenia - pierwszy samosąd ludzi, niestety nietrafny
- Ven'Diego

---------------------------------------------------

[font=\"Comic Sans MS\"]D[/font]zień drugi - zgodnie z przewidywaniami eskperymentatorów, stanowił zupełne przeciwieństwo pierwszego.
- To ty jesteś cwelem!
- Jak żeś mnie nazwał?! Zaraz cię do...
- Morda, frędzle! Obaj jesteście dwurury i kropka, załatwić ich na odmownie!!!
- Kto zjadł moją owsiankę, do k'wy nędzy?!

Wzajemne oskarżenia sypały się jak grypsy, aż w końcu sami grypsujący pogubili się w tym co i komu chcieli tak naprawdę powiedzieć. Powstały chaos zaskoczył nawet psychologów - zamiast typowej, społecznej kategoryzacji na "my i oni", po prostu wrzucono granat do szamba, którego zawartość obryzgała wszystkich. Celowo, czy też nie, najwięcej oskarżeń i brudnych skarpet wyłapała Ielenia. Próbując się bronić uciekła na najwyższe piętro bloku i ukradzionym spod zlewu rozpuszczalnikiem próbowała podpalić schody wraz z każdym, kto chciałby nimi za nią podążyć. Niestety, nie zdążyła. Stary, dawno przeterminowany detergent zapchał się i nie chciał wylewać zawartości, a nim Ielenia uporała się z tym problemem, została zrzucona "na nurka" na beton parteru. To, co z niej zostało, przypominało niewiele, ale wystarczająco wiele, by stwierdzić, że...
- Niech to szlag... To chyba jednak nie ona... - zreflektował się poniewczasie jeden z samozwańczych wykonawców wyroku.
Spirala wściekłości i przemocy nakręciła się ponownie, ze zdwojoną siłą. Doszło do tego, że oddział fortepianów wypadł na blok i za pomocą pałek i paralizatorów przypomniał "uczestnikom eksperymentu", że jednego dnia można dokonywać tylko jednego osądu. Po krótkiej, acz zaciekłej wymianie zdań z obsługą więzienia, osadzonych posadzono z powrotem do cel. Jedynie Krix odróżnił się od reszty. Nie mogąc odnaleźć wspólnego języka z "ziemniakami" z sąsiednich cel stwierdził, że najrozsądniej będzie pozostać neutralnym i pogrążyć się w lekturze zdezelowanego harelquina, którego znalazł pod poduszką.
Błąd.
Wilkołaki od razu wyczuły, kto odróżnia się od reszty na tyle, by zainteresować się nim w nocy. Wyświechtane, niekompletne kartki "Zemsty i Przeznaczenia" pokryły się krwią kolejnego człowieka, który pożegnał się ze swym przestępczym życiem tej nocy, nieco wcześniej niż zaplanował sąd skazując go na śmierć. Gdy o poranku drzwi cel otworzyły się, a więźniowie zobaczyli, że ubyło im dwoje "normalsów", ktoś skonstatował na głos:
- No to chyba, mój kolego, przeje'ane...

----------------------------------------------------------------------

... dnia trzeciego...

---------------------------
-Hej Tar dziadygo. A może ty to jesteś bestią co? A ty zachowaniem to ukrywasz?
Tego dnia obudził się już nie tak luźny, jak poprzednio. Był dość zdziwiony, że w ogóle dane mu było otworzyć oczy. Zaczął dzień od przeciągania się i prysznica. Następnie wyszedł z celi, aby dokonać rozeznania. I momentalnie trafił do szlag. Bez uprzedzenia uderzył pięścią w ścianę. Miał ochotę w Matthiasa, ale nie chciał ryzykować dostania prądem od klawisza.
- Tępe sukinsyny. Zatłuczcie się wszyscy, to najlepsze wyjście z sytuacji. - Przeczesał dłonią włosy i przyglądał się, jak typek w szarym kombinezonie sprząta resztki Ielenii. - Radzę wyciągnąć z tego wniosek na przyszłość. Chociaż... jaką przyszłość. W takim tempie wszyscy zginiemy, zanim minie tydzień. Gdzie był ten pier`olony kaznodzieja?
Dzień jak dzień, po prostu żyje trochę dłużej, niż przewidywała. I nie tylko ona. Choć kto wie, czy ten nie będzie ostatnim w jej życiu? Mała strata, świat będzie ciut bezpieczniejszy. Choć bezpieczeństwo to pojęcie względne, bo jeśli wilkołaki przetrwają... to może być gorzej niż w sytuacji, gdyby cała reszta przebywała na wolności. W każdym razie, nie dawała się ponieść euforii z tego powodu, że jeszcze żyje. Do końca daleka jeszcze droga, i to jeszcze jak.
- Cholera tego kaznodzieję wie- Stwierdziła sucho, odnosząc się do słów Kresselacka- jedno jest pewne: tylko Bracia nam pozostali jako ewentualne mięso armatnie. A raczej kolacyjne. Co kto lubi. W każdym razie, coś mi się wydaje, że dziś będzie strzelania ciąg dalszy.
Przeciągnęła się leniwie, tak, że można było usłyszeć charakterystyczne strzelanie kości. A potem poszła sobie na spacerniak, co będzie się męczyć w murach, kiedy pogoda jest dość ładna? Tam przynajmniej spokojnie będzie mogła pomyśleć.
Nikt nie przyszedł? Jaka szkoda. *Powiedział ziewając przeciągle.* Najwidoczniej woleli słabszą ofiarę. Niech no pomyślę kto głosował na Ielenię, hmm? Eni?
- Niech lepiej uważa na te śliczne rączki, bo jeszcze sobie je połamie i nie da rady poszaleć w nocy. - Pokręcił głową splunął w stronę Kresellacka.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
Nigdy nie obawiała się śmierci, w związku z czym ani nie wzdychała pełna radości, ani nie rozmyślała o tym, że może być kolejnym celem. Co to da? Jedyne co może zrobić, to odnaleźć te parszywe psy, które ich zabijają. Stanęła nieopodal Hubrisa.
- A i owszem, zagłosowałam na lelenię, bo i tak było przesądzone, że to ona będzie zlinczowana. Jeden głos mniej, czy więcej nie robiło tutaj żadnej różnicy. A na kogoś niestety trzeba zagłosować. Ze swojej strony mogę powiedzieć tyle, że za szybko musimy się decydować. Jak na razie nasz pierwszy strzał okazał się zły. Nie zdążyliśmy jeszcze nikogo poznać.
Przeniosła spojrzenie gdzieś za kraty.
- Nie chciałabym, żeby i tym razem zginęła niewinna osoba, więc ze swoją decyzją poczekam do wieczora. Nie ma co się spieszyć.
Doktor Freud spojrzał z rozdrażnieniem na swoje zimne cygaro, uznając jego nagłe zgaśnięcie za personalny atak.
Przypadek Adolfa H. Eric-Emmanuel Schmitt


Cholera!(Powiedział patrząc na usuwanie szczątków leleni.) Dziś nie głosuje!...(po chwili namysłu dodał jednak)Chociaż, niegłosowanie stało się jeszcze groźniejsze... No cóż trudno, chyba jednak będę musiał zagłosować, ale tylko na jakiś pewnik lub chociaż mając jakiś dowód! Spokój Eni jest podejrzany, ale niektórzy nie też nic nie powiedzieli na śmierć Sazanki. Ech, no i wracamy do punktu wyjścia, wszyscy są podejrzani.
hmm... Nie wiem co tu wpisać.
- Nie wszyscy, mamy pewne podejrzenia. Trzeba przeanalizować to wszystko dobrze. Spójrzcie - wiemy jedno w pierwszym linczu, wziął udział sędzia. Pomyślcie, jakie wnioski się wysuwają z ostatnich wydarzeń.
← Wilkołak
Wczytywanie...