Wilkołak [Runda 3]

- Odwal się, frajerze... - Odwarknął Hubrisowi. Nie miał już najmniejszej ochoty na cokolwiek.
- A może jednak jesteś owym kaznodzieją, panie Hubris?- coś wpadła w świetny humor, najwyraźniej mając ochotę się podroczyć. Będzie wesoło. Bardzo wesoło.
- A może ja jestem Czuwającym i jak nie zamkniecie twarzy, to zatłukę was w nocy, zanim wy dobierzecie się do mnie? Cicho już.
- Może, może.-nadal była wyraźnie rozbawiona.-Choć zdaje mi się, że najwyżej jedną osobę zdążysz zatłuc-zaśmiała się dość chrapliwie, idąc do swojej celi. Ciekawe, ciekawe, co też Kresselackowi powiedziała. I czy to w ogóle prawda była.
Stał cały czas w jednym miejscu, patrząc na zwłoki Ieleni, póki nie został po niej żaden ślad. Wtedy dopiero się poruszył.

Kress.. czy jest Wilkołakiem? Czy warto się w ogóle zastanawiać? I tak zginie, niezależnie od głosu Tiga, więc nie będzie go dobijał, ani bronił, to bez różnicy.. Nie tak, jak w przypadku Ieleni.

Zaczęło się od Ven'diega. Ten przynajmniej postarał się o jakiś powód, choć skrajnie kretyński. Tiga wciąż ręce świerzbiły, żeby mu przeładować twarz na kark.. Ale nie tak bardzo, jak gdy myślał o Eldirianie. Głosowanie za całą resztą, tak? A gdyby tak urwał nać zagłosował na kogoś, kto jeszcze nie dostał głosu? On wygląda na wilkołaka. Chciał już zacząć zabijać i skorzystał z okazji.

A Eni?..

Tig opadł na krzesło stołówki, do której zawędrował, i oparł twarz w dłoniach. Trzeci głos. Zwalmy to na razie na karb kobiecych niesnasek.. I pomyślmy nad nią później.

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

Z chęcią to zobaczę *Rzucił wesoło, po czym powiedział do Evriny.* Ciekawość to pierwszy stopień do piekła moja droga, a z ciekawymi lubię grać w "zgadnij kotku co masz w środku?". *Z szyderczym uśmiechem wrócił do Kressa.* Ciekawe ilu jeszcze osobom wysyłałeś te śmieszne liściki pchlarzu?
- Dobra zabawa, nie powiem-wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu, oczywiście kierując go do Hubrisa-Choć oczywiście najlepiej jest ją przeprowadzać w bardziej komfortowych warunkach. Bez świadków. Jeszcze by zemdleli z przerażenia.
I znowu się zaśmiała... ha, nie ma co, sytuacja poważna, a ona? Cóż. Równo pod sufitem na pewno nie miała.
- Z głosu wnoszę, że to pan Hubris. Otóż, właśnie pokazuję ci środkowy palec przez ścianę. Sugeruję, abyś się od... ekhm. Dobranoc!
Leżała grzecznie na własnej pryczy patrząc się w sufit. Zastanawiała się na głos.
- W całym więzieniu znajduje się jedenaście osób. Dwie już zginęły zabite przez wilkołaki, jedna została zlinczowana. Niestety przyłożyłam do tego rękę. Zacznijmy od początku. Evrina - dziwna istota, nagle zaczęła się śmiać, chichotać a wcześniej nie była jakoś specjalnie do tego skora. Nikt nie oddał na nią głosu. Jej dobry humor może być spowodowany tym, że kompletnie nas wykiwała. Kresselack - Jakiś nieopierzony chłoptaś, pseudogangster, wszyscy na niego naskoczyli. To on chyba powinien nosić kaganiec, za głośno ujada. Może to jego sposób. Matthias - kompletny świr. Nigdy takich nie lubiłam, Niebezpieczny w formie wilkołaka i człowieka. Do tego bredzi. Ale to może być przykrywka. Że niby jestem panem szalonym, a tak naprawdę z zimną krwią morduje ludzi. Mortton, Taramelion i Strateks. Nic. Jeszcze nic. Swoją drogą, oni by pasowali na wilkołaków. Trzymają się na uboczu, nikt na nich nie głosuje, są poza obszarem oskarżeń. Dobra taktyka? Eldirian - tego to nawet nie kojarzę. Odzywał się w ogóle? Coś tam się odzywał, ale mało ambitnie. Kolejny. Znowu, dobra taktyka? Hubris - Nie pasuje mi. Zachowuje się dziwnie, rzuca kiepskimi porównaniami i ma kiepskie żarty.
Tutaj się zaśmiała.
- No tak, każdy argument dobry. Ale czemu miałby być wilkołakiem? A cholera go wie. No i jeszcze Tig. Sama nie wiem, jakoś nie sądzę, żeby był wilkołakiem. Coś jest z nim dziwnego, ale... Jedna wielka głupota!
Przewróciła się na lewy bok i zamilkła.
Doktor Freud spojrzał z rozdrażnieniem na swoje zimne cygaro, uznając jego nagłe zgaśnięcie za personalny atak.
Przypadek Adolfa H. Eric-Emmanuel Schmitt


Koniec dnia trzeciego.

[Dodano po 28 minutach]

Podsumowanie

Dzień 3:

Zlinczowani: Kresselack (6)

Osądzeni przez Sędziego: brak

Zabici przez Wilkołaki: brak

Ochronieni przez Doktora: Matthias

Zabici przez Czuwającego: Eni

Nie głosowali: brak

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Aktualnie grający:

- Evrina
- Eni - Wilkołak zabity przez Czuwającego
- Kresselack - pierwszy zlinczowany Wilkołak
- Matthias
- Mortton
- Taramelion
- Strateks
- Krix - drugie morderstwo Wilkołaków
- Sazanka - pierwsza zmasakrowana przez Wilkołaki
- Eldirian
- Hubris
- Tig
- Ielenia - pierwszy samosąd ludzi, niestety nietrafny
- Ven'Diego

---------------------------------------------------

[font="Comic Sans MS"]T[/font]rzeci dzień upłynął w atmosferze względnej konsolidacji poglądów i antypatii.
- Te, git fąfel... - usłyszał za swymi plecami Kresselack, a następnie odwrócił się i ujrzał sześciu współwięźniów ze śmiertelnie niewinnymi minami, którzy jakby od niechcenia rozstawili się i rozsiedli przy celach, schodach i poręczach wokół niego.
- Czego, k'rwa...? - zapytał elokwentnie, wiedząc co się kroi. Ręka bezwiednie powędrowała po kosę ukrytą w fałdzie spodni.
- Coś nam się zdaje, że to ty jesteś farmazon. - usłyszał w odpowiedzi i na tym skończyły się wszelkie dialogi.
Mordercy rzucili się na niego jak rozszalałe bestie, zadając 34 pchnięcia tępym narzędziem, łamiąc 13 kości, dusząc (dwukrotnie) oraz powodując inne obrażenia, po których nikt nie mógłby mieć tam już kręgosłupa.
A jednak miał.
Kresselack - czy raczej to, co go udawało - przeobraziło się w monstrualne, włochate wilczysko, które zaczęło gramolić się na cztery łapy ze wściekłym warknięciem. Nie wiadomo jak skończyłaby się ta przygoda, gdyby nie naostrzona, srebrna moneta, która niewiadomym sposobem znalazła się w rękach jednego z więźniów. Wystarczyło (po raz czwarty) podciąć gardło, tym razem skutecznie.
W poczuciu dobrze spełnionego obowiązku i z dziwnym wrażeniem towarzyszącym dokonaniu zbiorowego zabójstwa, za które nie usłyszą żadnych zarzutów, więźniowie rozeszli się do cel.
Gdy zgasło światło w mroku przed celą Matthiasa pojawił się złowrogi kształt. Osadzony zerwał się z łóżka, lecz kraty już skrzypiały, rozciągane niepowstrzymaną siłą bestii. Ta jednak, zamiast wtargnąć do celi i rozsmarować Matthiasa po ścianach, zawyła wściekle i odskoczyła od krat, gdy mały krążek - kolejna srebrna moneta - zatopił się w jej grzbiecie, rzucony ze schodów wyższego piętra. Nie wiadomo było, który z więźniów odważył się na ten czyn (bez oświetlenia niemożliwa była identyfikacja), lecz nie ulegało wątpliwości, że to Doktor uratował Matthiasa. Bestia rzuciła się wzdłuż balustrady, by dopaść upierdliwego człowieczka, lecz zaraz padła jak długa na beton i znieruchomiała z nożem zanurzonym po rękojeść w czaszce. Kolejny tajemniczy uczestnik nocnej rozpierduchy przyłączył się do zabawy. Nim którykolwiek z więźniów zdążał mu się przyjrzeć, zniknął gdzieś na schodach do stołówki. Następnego dnia okazało się, że Czuwający zabił kolejną bestię, którą okazała się być Eni

-----------------------------------------------------

Dzień czwarty - start....

----------------------------
- Czemu mnie to nie dziwi? - Sapnął, próbując dojść do siebie po tym, co przed chwilą zaszło. Mordercy mordercami. Sadyści sadystami. Ale to coś, które próbowało go dziś zabić... to już było za dużo.
- Miałem rację co do szczeniaczka, to łut szczęścia. Ale że któryś z naszych dobił jeszcze jednego? Dobra noc, k`rewsko dobra noc.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
- No pięknie, jak zwykle mam tego pecha. Jedyna kobieta wśród morza mężczyzn- skrzywiła się z niechęcią, najwyraźniej przeszła jej ta nagła wczorajsza wesołość. W każdym razie, po pewnej rozmowie na uboczu nie była pewna swego życia, toteż... owszem, zdziwiona była, że jeszcze po tym świecie chodzi. Kto wie, może uda jej się dotrwać?
- Dwa szczeniaki mniej, pozostał jeszcze jeden. Pytanie tylko, który? Pomyślmy... kto tam na Matta głosował? Chyba Strateks? A może jednak to świrowanie Tara jest zasłoną dymną i to on jest futrzakiem? Bądź też trzeba poszukać wśród milczków.
- Jednak chyba nie jestem aż takim świrem, jak się wszystkim zdaje. - Zaśmiał się cicho, ale po chwili spoważniał.
- Może i ostatnia panna ma rację? Tar albo Strateks? Chociaż... coś zbyt łatwy to trop. Może ostatnim futrzakiem jest właśnie ktoś, kto próbuje skupić naszą uwagę na tych, którym sam podpadłem? A może nie. Kto to wie. Kto to wie...
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
-No i mamy prawie koniec...
Powiedział jakby dumny.
-Dobra teraz zbierzmy się i znajdźmy ostatniego łaka.
- Nie wiem, czy wiesz, ale strasznie lubisz innych zaczepiać... aż się to irytujące robi, Taramellionie- rzuciła cierpkim tonem w jego stronę. Pięknie. Drugi raz do niej się przyczepił. To i logiczne, że chciała go osadzić na miejscu. Choć zmiana typu wykluczona nie była- Wsadź nos w swoje sprawy, moje gusta kulinarne nie należą do spraw, którymi powinieneś się interesować.
Tig coś się ostatnio nie odzywa. Tęsknisz za przyjaciółmi?
- Spier'alaj - burknął Tig, choć z lekkim uśmiechem. - Tylko za Ielenią. Pewnie się jej to nocne teraz spodobało, niet? - dodał.
Cieszył się, że Ielenia choć po części już została pomszczona. Wszystko miało się jako-tako ku końcowi, ale jeśli ostatni wilkołak będzie się dobrze krył, być może jeszcze przez parę nocy będą ginęli niewinni. Dziewięć osób.. Jeśli co noc jedna zostanie zlinczowana, druga zabita przez wilkołaki, trzecia przez czuwającego, jeśli ten się pomyli.. Tig westchnął, robiąc łatwy rachunek. Trzeba się śpieszyć.

Na razie jednak nie miał pomysłu, kto mógłby być bestią. Hubris, który właśnie oddał na niego głos? Raczej nie, on drugi wskazał Kressa. Taramellion był bardziej podejrzany, choć minimalnie. Jak i cała reszta..

Narażając się strasznie, podszedł do Evriny, gdy nie patrzała, i - pac! - ostrożnie położył jej dłoń na głowie.
- Nie, ty chyba nie gryziesz. Nie? - zapytał, przyglądając się jej ciekawie.

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

Błąd. Poważny błąd. Może i był duży a ona zdecydowanie od niego mniejsza, ale... no właśnie, nie dawało to przecież pozwolenia na dotykanie jej. A już na pewno nie w taki sposób, jak dzieciaka, którym przecież nie była. Poza tym, jedyna kobieta w męskim gronie... Nie, bezpieczne to zdecydowanie nie było. Toteż niewiele myśląc, odwinęła się, starając się wsadzić łokieć między żebra Tiga...
- Owszem, gryzę. Gdy ktoś sobie pozwala na zbyt wiele. Grzeczną dziewczynką przecież nie jestem.
← Wilkołak
Wczytywanie...