Wilkołak [Runda 3]

RUNDA 3

Zasady gry

Główne zasady:

- Istnieje kilka klas, do których możecie zostać podporządkowani - wszystko jest dziełem przypadku, jesteście wybierani losowo do poszczególnych ról.
- Każdego dnia musisz zagłosować w temacie gry, aby zlinczować kogoś publicznie (głosowanie na siebie jest niedozwolone). Głos umieszczajcie pogrubiony i na czerwono, aby nie było wątpliwości na kogo głosujecie. Jeśli głos nie będzie sformatowany odpowiednio, nie będzie liczony.
- Trzy dni niegłosowania równoznaczne są ze śmiercią gracza.
- Pierwszego dnia można zdecydować się na NIE GŁOSOWANIE. Należy w tym celu wpisać w temacie po prostu PAS.
- Masz prawo zmienić swój głos ile tylko razy chcesz, po prostu pamiętaj o utrzymaniu odpowiedniego formatowania tak, aby tylko Twój finalny głos był zaznaczony na czerwono.
- W razie remisu, ofiara zostanie wybrana losowo spomiędzy linczowanych graczy.
- Dzień w grze kończy się o 24.00
- Podsumowanie dnia odbywa się w następującej kolejności: 1. Zabici przez nieaktywność, 2. Zlinczowani + osądzeni przez Sędziego, 3. Uratowani przez doktora, 4. Zabici przez wilkołaka 5. Zabici przez Czuwającego
- Jeśli nie jesteś graczem lub już umarłeś/aś, nie masz prawa pisać w temacie gry.
- Jeśli nie jesteś graczem lub już umarłeś/aś, proszę powstrzymaj się od wygłaszania swoich przemyśleń publicznie. Pozwól graczom na własną rękę dowiedzieć się kto jest kim.
- Jeśli nie masz odpowiedniej roli lub już umarłeś/aś, nie masz prawa porozumiewać się z innymi graczami poza tematem gry.
- Nie umieszczaj nigdzie screenshotów z PMek, jakie dostaniesz w czasie gry.


Wilkołaki:

- Wilkołaki muszą zgodzić się co do osoby, którą mają zamiar zabić danej nocy. Śmierć będzie miała miejsce, jeśli cel dostanie przynajmniej (n-1) głosów*. Jeśli w grze zostanie tylko jeden Wilkołak, jego jeden głos wystarczy do zabicia.

*: Jeśli Wilkołaków jest więcej niż 2, to
n = liczba Wilkołaków

lub

jeśli Wilkołaków zostaje 2, to
n = 3

w innym przypadku

n = 2;

Wyrocznia

- Wyrocznia może raz dziennie napisać do prowadzącego PW, w której poprosi o prawdziwą tożsamość jednego, wybranego gracza.

Doktor

- Doktor może raz dziennie napisać do prowadzącego PW, w której poda nicka osoby, którą chce dziś uratować. Jeśli dana osoba tej nocy jest celem ataku Wilkołaków, nie zginie.

Czuwający

- Czuwający może raz dziennie napisać do prowadzącego PW, którym poda nicka osoby, którą chce zabić. Ważne, aby był pewien swego wyboru - lepiej nie zabijać niewinnych ludzi.

Sędzia

- Sędzia może raz dziennie wysłać prowadzącemu PW, w którym poda nicka osoby, na którą oddaje drugi głos (pierwszy w oficjalnym głosowaniu, drugi na PW). Jeśli jego głos przeważy, osoba na którą głosował podwójnie, zostanie zlinczowana.

Kaznodzieja

- Kaznodzieja może modlić się za osobę, która zostanie wyznaczona do zlinczowania, jeśli jest święcie przekonany, że głosujący pomylili się i zamierzają stracić niewinnego człowieka. Jeśli to zrobi, wysyłając prowadzącemu PW z nickiem tej osoby, nie zostanie ona zlinczowana niezależnie od ilości głosów, a przez cały następny dzień NIKT nie będzie mógł na nią głosować. Dlatego należy baaaardzo uważnie prosić Niebiosa o wstawiennictwo - marnie by było ratować Wilkołaka i dawać mu immunitet

Bracia

- Bracia jako jedyni wśród ludzi wiedzą o swoim istnieniu, a co za tym idzie - o niewinności. Niby niewielka pomoc, ale zawsze.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Aktualnie grający:

- Evrina
- Eni
- Kresselack
- Matthias
- Mortton
- Taramelion
- Strateks
- Krix
- Sazanka
- Eldirian
- Hubris
- Tig
- Ielenia
- Ven'Diego

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dziennik:

Dzień 1:

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Runda 3 rozpocznie się 12 czerwca o godzinie 00:01.

------------------------------------------------------

W tej rundzie KAŻDY dostanie PW z "kartą postaci", w której zawarte są dokładne informacje kim jest i co mu wolno. Będzie tam jasno określone, czyś Wilkołak czy człowiek, czy może Wyrocznia... powodzenia.

------------------------------------------------------------------------------------------

[font=\"Comic Sans MS\"]W[/font]ięzienie Stamford przez wiele lat swojego istnienia widziało niejedno, włączając w to przedziwne, zazwyczaj nieetyczne, a czasem też makabryczne eksperymenty, przeprowadzane na jego "pensjonariuszach". Teraz, gdy Stamford było już tylko reliktem przeszłości i minionego systemu więziennictwa, żelazne zęby krat ponownie zatrzasnęły się przed więźniami.
Przygotowanie eksperymentu trwało ponad dwa lata. W tym czasie zdołano przeszukać kartoteki większości więzień o najostrzejszym rygorze, w niemal wszystkich krajach na pięciu kontynentach. Kolumbijskie, chilijskie, meksykańskie, amerykańskie, koreańskie, wietnamskie, pakistańskie, francuskie, polskie, tureckie więzienia, syberyjskie łagry, chińskie obozy koncentracyjne - wszystkie te miejsca przetrząśnięto w poszukiwaniu najbardziej niebezpiecznych osadzonych, których następnie wyciągnięto z cel śmierci, gdzie oczekiwali na wykonanie wyroków za swe zbrodnie, nie mające sobie równych wśród przestępców całego świata.
Trzynastu "ochotnikom" złożono następnie propozycję nie do odrzucenia: zostaną umieszczeni w więzieniu Stamford, gdzie po zakończeniu eksperymentu psychologicznego otrzymają bezwarunkowe ułaskawienie. Jedyne, co muszą zrobić, to... przeżyć.
Wśród więźniów znajdowały się bowiem trzy, genetycznie zmodyfikowane przez wojsko hybrydy, organizmy, które swą siłą i szybkością przewyższały możliwości jakiegokolwiek zwykłego człowieka, choćby najtwardszego i najbardziej zdegenerowanego - Wilkołaki. "Zwykli" więźniowie zostali umieszczeni w oddzielnych celach na trzech piętrach więziennego bloku, stale monitorowani przez eskperymentatorów i strażników. W ciągu dnia mogli swobodnie przemieszczać się po piętrach, między celami i na spacerniaku, by rozstrzygnąć, kto z nich jest potencjalnym potworem - przepustką do wolności -, wymagającym zlinczowania. W nocy natomiast niektóre cele zostawały otwarte, a Wilkołaki udawały się na żer.
Jednak nie tylko one.
Tajemnica tajemnicą, ale więźniowie mają swoje sposoby pozyskiwania informacji. Wiedzieli, że do udziału w eksperymencie "zaproszono" skazanego, który popełniał mordy w przekonaniu, że ofiary są potworami. Ponoć posiadał wielką wiedzę z zakresu okultyzmu, więc przezwano go Doktorem. Inny "paranormalny" osadzony nosił ksywę Wyrocznia, bo ponoć potrafił jednym spojrzeniem odgadnąć tożsamość każdego człowieka (a także popełnione przez niego zbrodnie, za co współwięźniowie niezbyt go kochali). Kolejna niepożądana osoba, to Czuwający, morderca z policyjną przeszłością, który teraz - polując na łowców tej śmiertelnej gry - ma szansę odkupić swe dawne winy. W normalnym więzieniu od razu trafiłby do "cweli"... Ale w Stamford hierarchia nie obowiązywała, a poza tym nie było wiadomo kto jest kim w rzeczywistości. Dlatego też ktoś, kto w swoim więzieniu sprawował dumnie stanowiska gita, tutaj musiał radzić sobie jak wszyscy inni, choć skłonność do ferowania wyroków pozostała u niego niezmienna. Właśnie dlatego mówiono o nim Sędzia.
Chodziły też słuchy, że jeden z psychopatów, których kilku znalazło się w eksperymencie, był wyjątkowo zagorzałym i fanatycznym czytelnikiem i znawcą biblii, człowiekiem religijnym i uduchowionym (pomimo imponującej listy 14 ofiar). Kaznodzieja, jak go zwali, miał czuwać nad "niewinnymi" owieczkami, na które zły powziął swe zakusy... Jako ostatnia pojawiła się plotka, że nie wszyscy są dla siebie całkowicie nieznajomi. Dziwnym trafem dwóch Braci, rozdzielonych wiele lat temu skazującymi wyrokami w dwóch różnych częściach świata, spotkało się właśnie tutaj. Przynajmniej oni nie czuli się tu tak bezbronni, choć w sumie niewielka to pociecha...

Skazańcy dostarczeni. Psycholodzy przed ekranami. Strażnicy na pozycjach.
Drzwi do cel otwarły się z trzaskiem, rozpoczął się pierwszy dzień eksperymentalnej walki o przetrwanie...

------------------------------------------------------------------------------------
Wychodząc z celi i nastawiając sobie po kolei palce.
-No to czas zacząć zabawę. Kogo my tu w ogóle mamy.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Zdawałoby się, że to niemożliwe, że tak niepozornie wyglądająca kobieta ma coś na sumieniu. Cóż, pozory mylą. Gdyby nie to, że nosiła luźne rzeczy, skutecznie ukrywające to, co ma pod spodem, być może okazałoby się, że nie jest takim chucherkiem na jakie wygląda. Co zresztą potwierdzałoby harde spojrzenie zielonych oczu. No i te krótkie, rude włosy, przypominające męską fryzurę "na jeża". W każdym razie, najwyraźniej jak inni, nie miała nic do stracenia, poza życiem, oczywiście. A mogła zyskać wiele.
- Czas się rozejrzeć.
Mruknęła do siebie wychodząc ze swojej celi. No to jazda na spacerek, trzeba się rozejrzeć... a może nawet i olać cały ten eksperyment i znaleźć drogę ucieczki. Choć to prawdopodobnie graniczyłoby z cudem. Co nie zmieniało faktu, że tego dnia raczej spasuje.
Tar wszedł na dziedziniec gdzie już kilku więźniów się kręciło:

- O-o-o-o-o! Te! Aleeee maniura! Taaaa... E! Lala! Kopsnij żaru, co? Będziesz grzeczna to wujek Tar znajdzie troche gołdy i sie zabawimy...

- E-e-e! Te ty w kapturze, frajerze jeden co sie lampisz? Mam ci przyżenić kosałkę? Sie tak lampisz pewnie to ty żeś pewno z parafii
sierściuchów co was podrzucili. - Tfu!
-Hahaha. Co staruszku życie ci już tak zbrzydło, że nawet nie chcesz czekać do nocy? Jak tak bardzo chcesz to mogę wyklepać cię do nieba. A jak nie to bujaj się berło w dupę wsadzić i mi w drogę nie wchodź.
Z miłym uśmiechem patrzy ciągle z pod kaptura. Ręce wsadził do kieszeni jakby sięgnąć coś.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Pierwszą decyzją, jaką podjął, było trzymanie się z dala od świra, który uzewnętrzniał się na dziedzińcu. Może i sam był popieprzony, ale nie szalony. Kontakt z takim kolesiem nie mógł przynieść mu nic dobrego.
- Co my tu mamy? - Mruknął sam do siebie, jak to miał w zwyczaju. Rzadko rozmawiał z innymi - ponad wszelkie walory ewentualnych rozmówców cenił swoje własne. Nikt nie rozumiał go tak dobrze jak on sam.
- W normalnym więzieniu można by przydybać jakiegoś frajera i stłuc go tak mocno, że od razu przyznałby się do tego kim jest... ale tutaj może stanowić to problem. - Wygłosił kolejną mądrą sentencję i po chwili dodał jeszcze - Pierwszego dnia warto spasować.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
Tar podszedł do gościa który tak rozpaczliwie trzymał się na uboczu:

Te! Elegancik! Patrzcie go jakie buciki, jaki pomalowany! Image naszego prezydenta, tylko twarz trochę nadęta...

Atmosfera wokół jakaś nieprzyjemna, coraz bardziej napięta... Tar popatrzył się na Krixa spode łba.

- Te! Mnichu, wracaj do haremu w trymiga i puść te kuśke, nie widzisz że tu planeta stoi, bydle jedne sie zachować nie umie przy damie... Sierściuch jeden...
-Ty mnie od tych zmutowanych szczeniaczków nie wyzywaj. Jestem dużo gorszy. Gdybym miał taką moc ta buda już by tu nie stała. Za to strasznie chcesz mnie wkurzyć. Czyżbyś na siłę próbował zwalić to kim jesteś na innego bo twa psia matka tylko cię szczekać nauczyła?
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
- Nie, psia twoja mać! Dobra, niech będzie po twojemu. Trzeba przyjrzeć się innym gadom w tym pudle. Masz rację, nie mogę się skupiać tylko na tobie bo masz mordę paskudną.
- Do mnie mówiłeś?-warknęła cicho, patrząc na Taramelliona. Jeszcze czego. Może była kim była,coś tam przeskrobała, ale swoją dumę miała.
- Jak chcesz się zabawić, to polecam Renię, na pewno da ci pełnię satysfakcji- dorzuciła jeszcze, odchodząc na bok, posyłając mu przy tym lodowate spojrzenie. Co za popieprzony świr...
- Kija mu w dupę wsadzić to może się uspokoi...-mruknęła jeszcze pod nosem.
Spoglądała z milczeniem na resztę, która widocznie starała się zaaklimatyzować do nowych warunków. Nie zamierzała zaprzyjaźniać się z miotającym inwektywami mężczyzną. Wydawał się być… no cóż. Niezrównoważony to chyba odpowiednie słowo. Co do reszty, na dziedzińcu, na którym siedziała spostrzegła jeszcze jedną kobietę, i dwóch mężczyzn. Musiała ich sobie jakoś zaszufladkować, żeby pomóc samej sobie. Czyli mamy „Szalonego”, „Pannę ni to spokojną, ni to wybuchową” i „Szukającego zaczepki”. No tak zapomniała jeszcze o tym "Cichym tajemniczym typie, który najwyraźniej mówi do siebie".
Rozsiadła się wygodnie na ławeczce, poprawiając ścięte na krótko blond włosy. Jej spojrzenie przeskakiwało po wszystkich, kiedy zastanawiała się, kim są naprawdę i jak ich rozgryźć.
-Pierwszy dzień i już skaczemy sobie do gardeł, co? – Mruknęła w stronę aktywnej trójki. -Chociaż może właśnie tego się po nas spodziewają...Że ten cały cholerny eksperyment skończy się wcześniej niż planowali.
Kolejny facet, który pokazał się reszcie, był duży. Ale wiecie.. duży. Nie miał wprawdzie problemów z wyjściem poza celę, a głowę schylił odruchowo i niepotrzebnie, ale niewiele brakowało. Długie, ciemne i niesamowicie sztywne włosy opadały na szerokie plecy i zsypywały się z barów na potężną klatę. Ramiona, widoczne dzięki białemu bezrękawnikowi (ciasnawa xikselka), były niemal całkowicie pokryte tatuażami. Po wyjściu na dziedziniec strzepnął luźne spodnie; ławeczkę, w stronę której zmierzał, zajęła kobieta. Stanął więc za nią. Pewnie brakłoby miejsca. Kobiety nie lubiły, gdy siadał obok. Patrzyły na jego twarz, złamany nos, zbyt mocną szczękę pokrytą krótkim, nieustępliwym zarostem, ciągle zmarszczone brwi, chwytały spojrzenie piwnych oczu i zwykle zmykały albo goniły go precz. Przynajmniej kiedyś, póki nie przestał ich widywać, zamykany za kratkami.

- Pas wam na dupy, spokój będzie - mruknął, spoglądając zwłaszcza na Tara i Krixa, niekoniecznie tak by usłyszeli. W gruncie rzeczy miał to gdzieś. Wkurzało go to, że muszą ze sobą współpracować, by wytłuc mutacje. Wkurzało go, że są dziewuchy - szkoda byłoby taką zatłuc albo znaleźć zagryzioną. Wkurzało go, że nie ściął włosów, ale to przez tego pieprzonego prawnika.

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

Kantyna więzienna była ulubionym miejscem Sazanki. Nie, nie ze względu na to stęchłe, cuchnące szczurzymi odchodami żarcie. Tutaj jednak ramion i łysej łepetyny nie spiekało słońce, ryzyko oberwania też było mniejsze. Nie przywykła do męskiego towarzystwa, do towarzystwa w ogóle. Choć w więzieniu spędziła ostatnie lata swojego życia, izolowano ją od reszty, oduczono społecznych zachowań. Siedziała pośród innych, lecz nie włączała się do rozmowy. Łyżką żłobiła w stole jakiś napis, liczby. Przez okno widziała kręcących się po spacerniaku "ochotników", takich jak i ona. Nie widziała podobieństwa, czuła, że jest inna od reszty. Spokojna, zrównoważona, sprytna.
Przecież złapali ją dopiero nad osiemnastym ciałem.
Venguel de Franco Colucci patrzył na cały ten cyrk z poważną miną. Co chwila drapiąc się po swojej kilkunastodniowej brodzie.
Kijowo było zostać skazanym, ale do jasnej anielki dlaczego z takimi powalonymi indywiduami?
Wychodząc powoli z celi mruknął cicho pod nosem
- Estúpido hijo ilegítimo - po czym oparł się o ścianę zakładając ręce na ramiona i obserwując cały ten bajzel.

Pas
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
*Ze swojej celi rozbawionym wzrokiem przyglądał się całemu zamieszaniu Hubris. Wyglądał na zadowolonego ze swojego stanu, a kłótnia przed jego klitką zdawała mu się dostarczać swego rodzaju rozrywki. Nie wiadomo było czym zasłużył sobie na pobyt w tej placówce, natomiast wśród współwięźniów zasłynął brutalną bezczelnością (połączoną z rękoczynami), co pomogło mu zdobyć rekord godzin spędzonych w izolatce. Nie spowodowało to jednak odruchów aspołecznych, wręcz przeciwnie. Gdziekolwiek pojawiały się większe skupiska ludzkie prędzej czy później zjawiał się i on. Tak samo teraz powoli zwlókł się ze swojej pryczy i wyszedł przed swoje lokum.* No no, zapowiada się dobra zabawa. PASS
Celę opuścił żwawym, lekkim krokiem, zupełnie jakby wybierał się na piknik. Przetarł kułakami oczy, podrapał się ze chrzęstem po zaroście na podbródku. Wyglądał na kompletnie wyluzowanego, w tym swoim białym t-shircie, luźnych spodniach i tenisówkach. W przeciwieństwie do reszty nie był psycholem, mordercą o srebrzystym umyśle ani wytatuowanym cwelem. Jako gangster trzymał klasę, nie zwracał na siebie wielkiej uwagi i po prostu spacerował wygwizdując motyw z 'Ojca chrzestnego' na zmianę z innymi filmowymi melodyjkami. Obserwował sobie i zastanawiał się, kto pierwszy zechce mu obić szczękę.
- Let it be...

PAS
Mężczyzna ów składał się przede wszystkim z ogromnej czarnej, potarganej brody, niczym u jakiegoś mrocznego kuzyna Świętego Mikołaja. Aparycję zaś miał taką, że wyglądał raczej na skrzyżowanie dobrotliwego żula z Żydem i kominiarzem niż niebezpiecznego przestępcę i dewianta, którym w istocie był. Zamrugał, wyszedłszy na światło.

PAS
PAS
Co za banda idiotów. Wolę się temu przyglądać z swojej celi niż z dziedzińca. Wychodzę i mówię do Kresselack'a:
-Gorzej niż w cyrku...
-Eh towarzystwo się ujawnia.
Rozgląda się po dziedzińcu. Gdzieś tam spostrzega, że z okna ktoś patrzy. Nie wszyscy widać tak socjalni i chętni do rozmowy. Wilki będą się czaić. W stadzie owieczek. Tylko, że nikt tu owieczką. Same barany.
-PASuje dzisiaj z osądem. Z mojej strony masz jeden dzień życia więcej staruszku.
Splunął przed Taramelionem i poszedł się rozejrzeć po kurorcie. Trzeba obczaić gdzie tu wyjścia i strażnicy. Gdzie kamery. Trzeba zadbać by usuwanie psów nie było rejestrowane. Nie dam białym fartuszkom satysfakcji z eksperymentu i nie lubię jak ktoś ogląda mnie przy pracy.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Dziewczyna uśmiechnęła się paskudnie wychylając głowę w tył, do mężczyzny, który zawisł nad nią jak cień.
-Robi się coraz przyjemniej. - warknęła z przekąsem.
Wstała powoli udając się na stołówkę, a potem do własnej celi. Stwierdziła, że dzisiaj Spasuje, dopóki nie dowie się o swoich braciach i siostrach niedoli odrobinę więcej.
← Wilkołak
Wczytywanie...