Użytkownik Kresselack dnia poniedziałek, 13 czerwca 2011, 10:58 napisał
Wylazł z celi ostrożnie. Obejrzał się za siebie, następnie wyszedł miękkimi krokami przyglądając się obojętnie twarzom współwięźniów. Pokazał plecom klawisza digitus infamis, po czym wyciągnął z tylnej kieszeni spodni paczkę fajek. Gauloises. Niebieskie. Obejrzał paczkę ze wszystkim stron i zaśmiał się cicho. - Liberté toujours, otóż to. - powiedział cicho tym swoim aksamitnym głosem, po czym ukrył papierosy w wewnętrznej kieszeni więziennej kurtki. Na później. Kroki doprowadziły go pod celę Matthiasa, gdzie przystanął na chwilę. Obdarzył go krzywym uśmiechem. - Japa. Taki jesteś pewny, że mamy tu jakiś mutantów? A może to je`ani klawisze, zatłukli dziewczynę, żeby mieć co podymać? Cholera. Popie`dolony eksperyment. Szczęście, jak ktokolwiek wyjdzie z tego żywy.
Pogmerał za pazuchą i kopsnął Matthiasowi jedną fajkę. Nie sądził, że pożyje na tyle długo, by wypalić wszystkie. - Lepiej się zastanów, czyje kroki słyszałeś w nocy poza celą. Albo czyj zapach czułeś. Mnie osobiście nie podoba sięTaramelion. Pojeb jakiś...
Punkt dla ciebie. Taramelion zachowuje się jak klaun z kijem w dupie.
Przysłuchiwała się krzykom z celi. No cóż jednego mniej. Albo kogoś wyeliminuje, albo zajmą się nią strażnicy. Ta perspektywa nie podobała jej się. Ani trochę. Była wręcz zmuszona do wyboru.
Po otwarciu drzwi udała się w okolice celi Sazanki. Zerknęła na krew na ścianach i strasznie się wkurzyła. Zaczęła miotać się i krzyczeć coś do siebie nerwowo.
-Jasne ku'wa zaczęło się od kobiety, a jakże. Co jeszcze, może nas wszystkie zabijecie od razu, pier'olone męskie szowinistyczne ścierwa! - nie bez powodów zabiła swoich mężów. feministyczna natura wzięła górę.- Znając życie na prawdę nie ma tu żadnych wilkołaków, tylko ludzie, którzy są gorsi od zwierząt.
Rozejrzała się po korytarzu i widząc papierosa w rękach Kresselacka podeszła do niego.
-Kopsnij no szluga kolego. - jej głos odrobinę się trząsł.
- Niestety, my, kobiety zawsze byłyśmy dyskryminowane. Od starożytności.-Rzuciła w stronę Ieleni, słysząc jej słowa. Ehh, ten cudowny podział ról, facet poluje a kobieta gotuje. I dzieci tylko rodzi. Nie, żeby jej się podobało takie myślenie, co to to nie. Ale niestety, taki jest świat.
- Jak tak dalej będziemy rozmawiać o dupie Maryni, to noc nas zastanie. I nie zdążymy wyeliminować potencjalnego futrzaka.-dodała jeszcze, opierając się plecami o ścianę. Dawała oparcie i pewność, że nikt od tyłu nie zaatakuje.-Co nie zmienia faktu, że jakoś się wstrzymuję z głosem. Nie ukrywam, "wujek Tar" wygląda mi na najbardziej podejrzanego, ale równie dobrze może być to przykrywka. Lub przykrywka przykrywki. A może ten z szlugiem? Za spokojny coś.
Z wdzięcznością przyjął ofiarowanego papierosa, bo czemu nie. Jego już się skończyły, a bez nich bywał... zbyt nadpobudliwy.
- Jak to dobrze, że wśród tych frajerów zdarzają się i tacy, którzy myślą, że za fajkę kupią sobie wdzięczność czy lojalność. - rzucił sam do siebie, zaciągając się dymem.
- Mówił coś o słyszeniu kroków. Jasne, słyszałem. I raczej nie należały do naszego podwórkowego świra. Mówił też coś o wyczuwaniu zapachów? Co jest, k`rwa, przecież nikt tu nie cuchnie aż tak strasznie, żeby go wyczuwać nosem. Chyba że... - Przerwał na chwilę, dopalił fajkę, a potem zgasił ją o mur. - Chyba że trafił nam się nieostrożny, zmutowany dupek, który popełnił błąd. - Zmęczony już rozmyślałem nad tą sprawą, postanowił skupić się na czymś innym niż na Kresselacku.
Zostawiwszy Matthiasa samego z jego szalenie daleko idącymi wnioskami odwrócił się do Ielenii i zdecydowanym ruchem odciągnął ją na bok. - Właśnie próbowałem wyciągnąć coś od tego ćwieka, a ty mi przeszkodziłaś i jeszcze myślisz, że poczęstuję cię papierosem.
Mimo wszystko wyciągnął w jej stronę otwartą paczkę. Westchnął cicho i oparł się o ścianę. - Niech mnie cholera. Lekkich zbrodniarzy nie zamyka się z takimi psycholami. Co ja tu robię?
-Taak, już widzę jak udałoby ci się coś z niego wyciągnąć. Ten typek zwierza się ze swoimi myślami wyłącznie sobie. - warknęła do Kresselacka odrobinę wściekła,strzepując jego rękę z ramienia. Jednak po chwili wzięła fajkę, odpaliła grzecznie po czym dodała -Dzięki. Do wieczora mnóstwo czasu, może się czegoś i tak dowiesz. I nie zapominaj, wszyscy są tutaj niewinni, więc co mi tam pieprzysz o lekkich przestępstwach.
Uśmiechnęła się do siebie, a następnie obróciła się w stronę Erviny.
-Słuchaj skarbie, miło że chcesz zrobić lincz grupowy, aczkolwiek nie zmienia to faktu, że to ty możesz być podbuntowującym wilkołakiem. Skąd możemy wiedzieć, że nie chcesz dla przykładu napuścić nas na niewinnych i potem zabawić się naszym kosztem? Solidarność jajników nie jest aż tak silna żebym wierzyła ci na słodkie oczka... - zaciągnęła się szlugiem i wypuściła z siebie cały obłok dymu. - Te Taramelion, czy jak ci tam! Jesteś wilkołakiem czy nie jesteś? Tylko bez żadnych mi tam tekstów typu "każdy wilkołak kłamie".
Z celi wyszła spokojna. Z zaciekawieniem przeszła obok celi Sazanki przyglądając się krwi, której jeszcze nie zdążyli posprzątać. Przystanęła tam na chwilę, rozglądając się. Nie zmieniając wyrazu twarzy ruszyła do kuchni, przygładzając tym razem spięte w wysoki kucyk włosy. Kiedy dotarła do dużego pomieszczenia ze stołami, skierowała się w stronę małego pomieszczenia w którym mogła znajdować się lodówka. Kiedy ją znalazła, zaczęła po kolei wyciągać delikatne hiszpańskie salami, najlepszy sprowadzany aż ze Szwajcarii ser żółty, nieduże osełko i kilka innych produktów. Rozstawiła to wszystko na desce, a z chlebaka wyciągnęła bagietkę. Już po kilku minutach jej śniadanie było gotowe. Nim zaczęła jednak jeść, wszystko posprzątała, umyła i odstawiła na miejsce. Pedantka widać. Na stołówce rozłożyła znalezioną gdzieś serwetkę, a na niej talerz. I zaczęła jeść, przeżuwając powoli, a jej myśli widać były zupełnie gdzie indziej.
- Te! Ielenia! Nie jestem, tak twierdzę ale co z tego? Nie masz pewności. Kłamca kiedy mówi prawde to kłamie, czy mówi prawdę? A kłamca który kłamie , że mówi prawde? Nie ma sensu zadawanie takich pytań. Żeby odkryć tożsamość tych Lupusgarou trzeba uważnie obserwować zabójstwa. Odgadnąć ich motywację - co spowodowało, że zginęła dana menda, z naszego jakże wyśmienitego towarzystwa.
Stoję wryty w wejściu do stołówki. Jak ona TO niby znalazła w TEJ kuchni? Czyżby nagroda za robotę w nocy? Z resztą, macham ręką na to i idę się przejść. Kilku zachowuje się podejrzanie ale nikt nie wydaje się właściwy. Wilkołaki będą się czaić i próbować ukryć, Tar nie pasuje.
- Słuchaj skarbeczku- głos kobiety stał się iście cukierkowy, wręcz ociekający miodem i wszelką inną słodyczą. Mina tez iście niewinna i urocza. Na ten uśmiech chyba każdy facet by poleciał. No, każdy poza murami więzienia i niezdający sobie sprawy z kryminalnej przyszłości.
- Jeśli iść Twoim tokiem rozumowania, to równie dobrze ty możesz być wilkołakiem, bo próbujesz skierować na mnie podejrzenia. Poza tym, kto tu mówi o solidarności jajników? Stwierdziłam tylko fakt, który zna każdy, jeśli kiedykolwiek uczył się historii. Fakt, nie zawaham się przed zlinczowaniem kogokolwiek, jeśli to zwiększy moje szanse przeżycia. Ale zdaje się, że każdy z nas jest w stanie tak zrobić. Może się mylę? Gdyby miała w tej chwili szluga w ręce, to pewnie by się zaciągnęła, chwila wręcz idealna na to była. Ale nie. Zmrużyła więc oczy, wbijając spojrzenie w Ielenię.
- Poza tym, przypomnę. Jedynie prowokacją w tej chwili możemy uzyskać pożądany efekt, czyli ujawnienie tożsamości wilkołaków. Albo też po prostu będziemy strzelać na chybił trafił i linczowali niewinnych. Choć "niewinny" to zdecydowanie nietrafione określenie. W każdym razie, postanowiła strzelić. Na chybił trafił. I padło na Krixa.
Łażąc po tym cudownym miejscu trafiam na grupkę tej hałastry. U siebie w więzieniu byłem jedyny tu jestem tylko jednym z wielu. Eh.
-Staruszek Tar może mieć rację. Co zyskały wilkołaki zabijając Sazankę? Była to przypadkowa ofiara? Jakoś trudno mi uwierzyć. Zmówiły się i były gotowe. Może zakładały, że stanowi zagorzenie. Może znała któregoś z nich wcześniej. Zemsta. Szkoda, że nie mamy dostępu do akr. Sprawdzić kto co przeskrobał wcześniej. Tak mamy tylko nasze słowa.
- Eh locura - Podsumował jednym słowem opierając nogę o kratę celi. Podpierając się rękoma przyglądał się uważnie.
Ten cały teatrzyk przypominał mu zabawę z dzieciństwa. Makabryczną, pozbawioną smaku zabawę.
Jego wzrok padł na Ielenie.
Jej feministyczna aura drażniła go. Nie maił nic przeciwko kobietom, ale oskarżenie iż napastnicy bili 'szowinistycznymi scierwami' nasuwa pewne wątpliwości. Przypadek? Celowy unik? A może zwykłą nienawiść do 'samców'?
Tak czy owak jego podejrzenie padło na kobietę.
*Pozwolił sobie na krótki chichot.* Ooh? A więc już skaczecie sobie do gardeł? *Powiedział nie wychylając się z celi.* Kogo by tu wybrać? Tak wiele możliwości, a jednak żadnych poszlak. Dobrze. Zobaczymy czy Matthias różni się w środku od innych.
-Eh. Choć mam ochotę kogoś ukatrupić to myśl o tym, że jak źle wybiorę zwiększę tylko siłę psów powoduje, że nie przyłożę ręki do tego. W głębokim poważaniu mam co mi strażnicy zrobią.
Parsknął tylko na słowa dziwnego osobnika zwanego Hubrisem. Właśnie dlatego nie lubił rozmawiać z innymi - wiecznie ludzie, którzy nic nie rozumieją!
- Słyszałem ostatnio dobry kawał.
Brat Jan wstąpił do zakonu mnichów milczących. Już na wejściu przeor zakonu powiedział mu:
- Witamy cię w naszych progach. Możesz robić w zasadzie co ci się podoba, ale nie możesz się odzywać, chyba że ja ci na to zezwolę.
Po 5 latach przeor przychodzi do Jana i mówi:
- Bracie Janie, dziś 5 rocznica twojego przyjścia, więc możesz powiedzieć 2 słowa.
- Niewygodne łóżko.
- Dobrze, rozumiem, zajmiemy się tym.
Wymienili mu łóżko na wygodniejsze. Znów minęło 5 lat i znów przychodzi przeor:
- Bracie Janie, dziś 10 rocznica twojego przyjścia, więc możesz powiedzieć 2 słowa.
- Zimne jedzenie.
- Dobrze, rozumiem, zajmiemy się tym.
Zaczął dostawać ciepłe żarcie. Po kolejnych 5 latach przeor przychodzi i mówi:
- Dziś mija 15 lat od kiedy postanowiłeś być z nami, możesz powiedzieć 2 słowa.
- Chcę odejść.
A przeor na to, smutnie kiwając głową:
- Wiedziałem, że tak się to skończy. Od samego początku tylko narzekałeś i narzekałeś...
Zaśmiał się głośno, przez dobrych kilka chwil nie mogąc się opanować. Szkoda tylko, że śmiał się jako jedyny.
-Cóż, wy podejrzewacie najbardziej gadatliwego więźnia... - powiedziała ni to do siebie ni to do reszty. - Ja jednak sądzę, że wilkołak będzie się czaił i unikał poznania. Czy ktokolwiek gadał chociaż chwileczkę zEni? Milczy, unika towarzystwa. Jak dla mnie dokładnie tak zachowywałby się prawdziwy drapieżnik. Unika wzroku innych i obserwuje zza węgła. Jeśli miałabym kogoś obserwować to właśnie ją.
Mężczyzna ów, gdyby usłyszał wspomniany żart, z pewnością również by się zdrowo uśmiał. Pech chciał jednak, że dzień spędził na serii krótkich, urywanych drzemek w możliwie ciemnych zakamarkach kompleksu oraz bezmyślnym snuciu się po okolicy, rzadko wszakże krzyżował z kimkolwiek drogę. Nazbyt czuł się zmęczony po długiej podróży, żeby już teraz wplątać się w lokalne intrygi i pomóc w wyłonieniu "tych" więźniów. Uświadomiono go jednak brutalnie, że musi wybrać kogoś, kto zostanie z gry wyeliminowany. Niechętnie, ale wskazał na jednego z towarzyszy niedoli, aby pozwolono mu wreszcie wrócić na noc do cholernej celi.
Wrócił do swojej celi. Oczywiście liczył się z wybujałą wyobraźnią pozostałych więźniów, którzy jakiekolwiek zachowanie uznają za przejaw 'wilkołactwa'. Zdawał sobie sprawę z tego, co pomyśli ten dupek Matthias - oto wilkołak Kresselack poszedł wcześniej do swej samotni, żeby uśpić czujność reszty, mieć więcej czasu na obmyślenie mordu i rano wyglądać na wyspanego. Położył się na pryczy, oparł nogę na nodze i zaczął w skupieniu jeść jakiegoś batonika. - Cholera... Nie, Taramelion jest zbyt powalony, żeby być mutantem. Do eksperymentów nie wybiera się takich dzikich obłąkanych typów. Reszta jest zbyt nijaka. Ot, kryminaliści. Jak ja. - Przerwał rozważania, wyrzucił papierek do kosza i poprawił poduszkę. - A... a może Matthias? Najpierw był agresywny, potem ucichł i zaczął się zachowywać jak schizol. Zupełnie, jakby nie wiedział, kogo ma udawać, żeby nie wzbudzić podejrzeń. I podobno mnie gnój oskarża. To chyba on.Matthias. Ale nikt inny go nie podejrzewa. Może chociaż ten cały czuwający... o ile on istnieje.