Jako przedstawiciel samczej rasy stwierdzam z całą stanowczością mych zwierzęcych instynktów, że rzeczone epatowanie seksem absolutnie nie rzuciło mi się na myśl jako jedna z głównych cech serialu
Owszem, jest relatywnie sporo scen, w których pokazuje się kobiece wdzięki w pełnej krasie i kontekście sytuacyjnym, niemniej nie jest to według mnie podyktowane zbereźnymi podnietami twórców tudzież chęcią przyciągnięcia przed ekran porno-widowni. Martin nie szczędzi pieprzu tam, gdzie odpowiednio nadaje on smaku i wyrazistości realiom bezceremonialnych, wielopłaszczyznowych machinacji, w których jedną z wielu namiętności, oprócz złota czy władzy jest właśnie seks. Twórcy serialu oddają to dobrze, istotnie, dopowiadając co nieco od siebie, ale absolutnie nie zgodziłbym się z takim wytknięciem rzekomej przesady.
Serial jest naprawdę niezłym odbiciem książki. O ile można mieć mieszane uczucia co do fabularnych skrótów, zmian czy rozwinięć, o tyle absolutnie bezbłędnym jego elementem jest właśnie casting. Nigdy dotąd nie widziałem ekranizacji ani adaptacji jakiejkolwiek książki, w której równie dobrze dobrano by odtwórców głównych ról. Wspomniana przez Ciebie Cersei? Gra dokładnie to, czym jest w książce - zakompleksioną, niedocenioną, przede wszystkim tępą sukę, udającą kogoś o wiele sprytniejszego
Odwzorowania scenerii, lokacji - to zawsze pozostaje kwestią sporną i mocno indywidualną. Fakt, Winterfell mogło być przedstawione w nieco dumniejszej, bardziej monumentalnej oprawie, jednak mnie pokazanie go jako posępnego grodu na mroźnej północy, gdzie ludzie i ich lordowie żyją w wybitnie antyhomeryckim znoju, nie ubodło mnie ani trochę.
Jon Snow i Ygritt - faktycznie w większości gadali o jednym, bo ją dość mocno bawiło ślubowanie wrony-dziewicy. I tutaj scena miłosna, scena przecież tak istotna w dalszych losach obojga tych bohaterów, została pokazana bynajmniej nie ordynarnie.
Fenomen tego serialu jest prosty - wielu dobrych aktorów drugiego lub trzeciego planu, właśnie tych, których twarze niby skądś tam znamy, ale nigdy nie pamiętamy nazwisk, dobrano podług podobieństwa do literackich pierwowzorów, a przede wszystkim pod względem zdolności odwzorowania ich wyjątkowo dobrze nakreślonych osobowości. "Pieśń Lodu i Ognia" to magia i miecz pełną gębą, tak jak jej bohaterowie. Serialowy Varys, Jamie, Tyrion, Tywin, Littlefinger, Stark, Mormont - to tylko niektóre z postaci, o których odwzorowaniu trudno powiedzieć złe słowo.