Sesja Krixa
- Co się trafi. - krasnolud przyglądał się wciąż rannemu, którego oddech wyrównał się i pogłębił. - Zwykle opieramy się na zapasach z miasta, ale w głębszych Ścieżkach trafią się nieraz jakieś zwierzęta. Szczury, w dużej ilości, bardzo pożywne i całkiem smaczne, czasem jakiś królik, który jakimś cudem przekopał się z powierzchni, choć to rzadziej. Nawet dzikie bronto, jeśli zdołasz je ubić, nadaje się nieźle na pieczyste.
W głównym korytarzu spotkałeś najpierw Lodrana, niedbale opierającego się o ścianę.
- Zaskakująco hojni są dziś Legioniści. - zauważył wskazując na twój bagaż. - Mamy sporo szczęścia, że wyratowany przez ciebie z opresji jegomość nie zdążył dotąd zauważyć, że niekoniecznie Genlocki go postrzeliły...
- Zaskakująco hojni są dziś Legioniści. - zauważył wskazując na twój bagaż. - Mamy sporo szczęścia, że wyratowany przez ciebie z opresji jegomość nie zdążył dotąd zauważyć, że niekoniecznie Genlocki go postrzeliły...
- Może i tak. - zgodził się bezbarwnym tonem i wskazał głową w stronę wyjścia. - Dobrze, że nie chcecie pakować się na siłę w bijatyki Legionistów. Jest ich może niewielu, ale relatywnie często otrzymują nowy pobór, jeśli wiesz co mam na myśli. Bardzo bym nie chciał, żebyś przy czymś takim sam oberwał. Ciebie nikt nie poskłada, a będziesz nam jeszcze potrzebny później. - dodał głosem cieplejszym o pół stopnia.
- Przyda mi się mag. - kontynuował rozmowę Strażnik. - Nie obchodzi mnie czy przychodzi z Zakonu, z Chóru Światła. Dla mnie możesz być równie dobrze magiem krwi, dopóki twoi kompani, a może i przyszli bracia, będą czuli się pewnie i bezpiecznie z tobą za plecami, dopóty możesz być kim i jak chcesz, o ile wtedy, kiedy trzeba, będziesz tym, kim powinieneś.
-Pokrętnie to tłumaczysz ale chyba rozumiem. Przypomina to mi w pewien sposób to co słyszałem o Qunarich. Podobno u nich jest tak, że się rodzisz z rolą. Jesteś przeznaczony do czegoś. Tu mamy podobnie, mówisz, że to obojętne kim jestem puki zachowam się właściwie wtedy kiedy muszę. Ja ci powiem, że zachowam się jak zostało mi to przeznaczone bo jestem tym czym jestem. Ach, lubię te górnolotne filozofie. Wiesz ilu prostych wieśniaków myśli, że są stworzeni do czegoś wyjątkowego? Gdyby tak było, świat ten zalałby tłum bohaterów walczących ze złem i poukrywanych córek króla które odnajdują swoich wybrańców. A tak mamy co mamy i jesteśmy czym jesteśmy.
Lodran zaśmiał się krótko.
- Niestety, kiedy przychodzi co do czego, świat pełen jest tchórzy chowający się za plecami bohaterów mimo woli, o których później mało kto pamięta. Jeśli byłeś wieśniakiem mażącym o sławie herosa, to niestety niedźwiedzią wyświadczyłem ci przysługę, choć zawsze zdążycie jeszcze odmówić wstąpienia do Straży. - powiedział tonem żartu, potem już poważniej. - Niestety, Marcusie, tchórze i bohaterowie. Do dziś pamiętają imię Cailana, którego największym osiągnięciem była głupia śmierć w niepotrzebnej bitwie. Kto pamięta imię prawdziwego bohatera, który poległ u jego boku? Garstka takich, jak ja, może takich, jak ty. A imię Loghaina, którego wielu wciąż uważa za ostatniego patriotę i obrońcę królestwa? Imię Alistaira zapamiętają na pewno, ale gdyby przypadkowo nie został królem, kto wiedziałby o wszystkim, czego dokonał wcześniej, a co było znacznie ważniejsze od pozwolenia wciśnięcia sobie korony na głowę? Kto w końcu pamięta imię tego, który tę koronę na tę głowę włożył, przy okazji płacąc za to własną?
- Niestety, kiedy przychodzi co do czego, świat pełen jest tchórzy chowający się za plecami bohaterów mimo woli, o których później mało kto pamięta. Jeśli byłeś wieśniakiem mażącym o sławie herosa, to niestety niedźwiedzią wyświadczyłem ci przysługę, choć zawsze zdążycie jeszcze odmówić wstąpienia do Straży. - powiedział tonem żartu, potem już poważniej. - Niestety, Marcusie, tchórze i bohaterowie. Do dziś pamiętają imię Cailana, którego największym osiągnięciem była głupia śmierć w niepotrzebnej bitwie. Kto pamięta imię prawdziwego bohatera, który poległ u jego boku? Garstka takich, jak ja, może takich, jak ty. A imię Loghaina, którego wielu wciąż uważa za ostatniego patriotę i obrońcę królestwa? Imię Alistaira zapamiętają na pewno, ale gdyby przypadkowo nie został królem, kto wiedziałby o wszystkim, czego dokonał wcześniej, a co było znacznie ważniejsze od pozwolenia wciśnięcia sobie korony na głowę? Kto w końcu pamięta imię tego, który tę koronę na tę głowę włożył, przy okazji płacąc za to własną?
-Taa, świat nie jest łaskawy dla tych którzy chcą go ocalić. Jest łaskawy dla tych którzy go manipulują i okradają. Kupisz sobie sławę albo będziesz wystarczająco głośny i świat o tobie nie zapomni. Przyznam, że nawet nie wiem jak miał na imię ten strażnik który podróżował z Alistarem, albo kim był. Same plotki są skrajnie różne. A to pewnie on lwią część powstrzymania plagi odwalił. Co do mnie nie potrzebuje tego. Szkolą nas byśmy pozostawali nie wykryci, u krasnoludów mnie poniosło, myślałem, że mogę sobie na to pozwolić.
Pokiwał głową w zrozumieniu, gdy wyszliście przed strzeliste wrota twierdzy.
- Jedną z najtrudniejszych rzeczy, którą musisz zrozumieć, jeśli naprawdę chcesz wstąpić do Szarej Straży, jest to, że ludzie, którym pomagasz i dla których się poświęcasz, w przytłaczającej większości przypadków nie są twymi przyjaciółmi. Nigdy nie będą. I nie mogą być. Aby prości ludzie mogli żyć w spokoju, muszą pozostać prości. A do tego trzeba, by nie wiedzieli o naszych wyrzeczeniach, zasługach i osiągnięciach. Ale nie wyglądasz mi na kogoś, kto goni za splendorami. - zakończył nieoczekiwanie przyjaznym uśmiechem.
- Jedną z najtrudniejszych rzeczy, którą musisz zrozumieć, jeśli naprawdę chcesz wstąpić do Szarej Straży, jest to, że ludzie, którym pomagasz i dla których się poświęcasz, w przytłaczającej większości przypadków nie są twymi przyjaciółmi. Nigdy nie będą. I nie mogą być. Aby prości ludzie mogli żyć w spokoju, muszą pozostać prości. A do tego trzeba, by nie wiedzieli o naszych wyrzeczeniach, zasługach i osiągnięciach. Ale nie wyglądasz mi na kogoś, kto goni za splendorami. - zakończył nieoczekiwanie przyjaznym uśmiechem.
-Jak na razie wiele z bycia strażnikiem przypomina życie znachora i wiejskiego medyka. Nawet nie wyobrażasz sobie z jak wielu wsi musiałem uciekać mimo to, że ratowałem tam ludzi. Takie życie. Na razie zdaje mi się, że zmienia się tylko skala z wiejskiej na światową. Zrobię co mam zrobić zgodnie z przeznaczeniem. Jeśli ono zakłada moją śmierć za rogiem od strzały. Jak o mało nie zginął ten krasnolud to tak ma być. Najwyżej będę straszył ludzi wyjąc z pustki. -Ciekawe czy po prostu chce mi umilić te chwile bo potem będzie gorzej czy na prawdę się otwiera? A przynajmniej rozluźnia. Może mu kogoś przypominam? Tak stary człowiek widział już pewnie wiele. Co bardziej mnie zastanawia czemu nie gromadzi strażników tam gdzieś i nie odbudowuje zakonu. Jakieś pozostałości plagi są. Czy ta misja jest na prawdę aż tak krytyczna by poświęcić powierzchnie? Nie wiem.
- Hah, to by było dobre. Przynajmniej dla ciebie, mógłbyś dorywać zakonnych magów. - zaśmiał się serdecznie. - Ale cóż, wszystko zależy od Stwórcy... - odwrócił głowę w stronę wrót i warknął mniej przyjemnie. - Co oni wyprawiają w tej zbrojowni?! Deilen wyskoczył na piwo z kolegami? Ech, krasnoludy...
Dwóch pilnujących wejścia Legionistów spojrzało na niego ponuro.
Dwóch pilnujących wejścia Legionistów spojrzało na niego ponuro.
- Myślę, że jedno i drugie... - odparł w zamyśleniu na kwestię uprzedzenia. - Legion Umarłych to bardzo... specyficzna kasta. - dodał już ciszej, odchodząc kawałek dalej i siadając na większym kamieniu. - Nie postrzegają ciągłości wydarzeń, celów, łańcucha przyczyn i skutków, tak, jak inni. Dla nich zabijanie Pomiotów i śmierć w trakcie walki są celami samymi w sobie. Mogą być użyteczni, ale nie sposób liczyć na nich, gdy chodzi o skomplikowane, dalekosiężne plany, które miałyby na przykład zakończyć Plagę raz na zawsze. Jak myślisz, dlaczego żaden z nich nie walczył u boku Alistaira z Arcydemonem? Nie dlatego, że nie chcą, po prostu nie rozumieją. Albo nie chcą zrozumieć. - spojrzał na strażników, nieruchomych, w swych matowych pancerzach wyglądających jak grobowe posągi. - Są Plagą przeciw Pladze. Podobnie jak my, ale inaczej. Ich powołano by walczyć, nas by zwalczyć Plagę.
-Tyle co zasłyszałem jeszcze w mieście to wydawali się honorową bandą. Taką pierwszą linią walki z pomiotami. Przyznam, że nie mogę nie docenić tego, że tu się utrzymują. Słowa twoje jednak brzmią sensem. Szczególnie po zachowaniu naszego towarzysza. Tak jakby się nie bał śmierci. To nie odwaga, to głupota. Ale nie mi to osądzać. Teraz się zastanawiam czy wybaczył postrzelenie swojego kamrata. Bo jeśli nie to mogą tam teraz ładnie się masakrować. Mam nadzieje, że źle ich oceniam i zaraz wyjdą gotowi do drogi.
- Nieee, nie sądzę. - zaoponował. - Ci dwaj znają się dość dobrze i długo, to może być bardzo cenne... O właśnie, lezą już. - wskazał na wrota, przez które wychodziło dwóch krasnoludów - Deilen wreszcie pełnym rynsztunku Legionu. - A jak jest z tobą? Zawsze podróżujesz sam? Żadnych przyjaciół, rodziny?
-Jak myślisz ile czasu mija nim ludzie zaczynają uciekać po tym jak widzą magię? Czasem nie jest tak źle bo wezmą mnie za maga. Czasem zdążę pod takowego się podszyć. Tylko daleko od cywilizacji szanują nas. Ale tułaczka jest wpisana w profesje. Kiedyś powinienem znaleźć ucznia i wyszkolić go w zgodzie z naukami mojego mistrza. Po tym dopiero mógłbym się osiedlić. Mój mistrz ruszył gdzieś do dzikusów. Jak sobie radzi? Nie wiem. Ja zostając strażnikiem pewnie nie doczekam tej szansy. A przy okazji my już nimi jesteśmy? Czy czekają nas jeszcze jakieś śluby na stwórcę albo coś?
Mężczyzna ponownie parsknął krótko w rozbawieniu.
- Śluby to najmniej absorbująca część rytuału. Choć nadal bardzo istotna. Nie, nie jesteście jeszcze Strażnikami, nie uczyni was nimi moje własne "widzimisię". Idziemy tam, gdzie idziemy również po to, bym mógł zobaczyć kim naprawdę jesteście, kim możecie być i ile to wszystko jest lub może być warte. Kiedy już stwierdzę, że odpowiednio dużo, zweryfikuje was siła inna, niż moja osobista ocena. Dopiero wtedy, jeśli tak postanowi Stwórca, będziecie członkami Szarej Straży. - zakończył, a po krótkiej pauzie, w trakcie której Deilen i Bailum dołączyli do was i zebraliście się do dalszej drogi, dodał ciszej i bardziej ponuro. - I pozostaniecie nimi aż do śmierci.
- Śluby to najmniej absorbująca część rytuału. Choć nadal bardzo istotna. Nie, nie jesteście jeszcze Strażnikami, nie uczyni was nimi moje własne "widzimisię". Idziemy tam, gdzie idziemy również po to, bym mógł zobaczyć kim naprawdę jesteście, kim możecie być i ile to wszystko jest lub może być warte. Kiedy już stwierdzę, że odpowiednio dużo, zweryfikuje was siła inna, niż moja osobista ocena. Dopiero wtedy, jeśli tak postanowi Stwórca, będziecie członkami Szarej Straży. - zakończył, a po krótkiej pauzie, w trakcie której Deilen i Bailum dołączyli do was i zebraliście się do dalszej drogi, dodał ciszej i bardziej ponuro. - I pozostaniecie nimi aż do śmierci.
-A opłacalna to chociaż robota? Chyba tak widząc po tym jak było cie stać na te nasze bajery, które targamy. Ten miecz jest dziwny. Nie miałem okazji takim walczyć.- Mówiąc to aż sam dotykam rękojeści by pogłaskać towarzysza. Hm. Nie robiłem tego nigdy ale może... -Może warto by miał imię?