Sesja Krixa

Biegłeś i ciąłeś na oślep w równie ślepej panice. Nagle ktoś chwycił cię za rękę - szarpnięcie, kopnięcie pod kolano, twardy upadek na ziemię. Przydzwoniłeś łbem w jakiś kamień, zabolało, ale otrzeźwiło. To Bailum podciął cię, powstrzymując od kolejnej szaleńczej szarży. W ciągu sekundy po pająkach nie było śladu.
Siadam i chyba się bujam... Taa jestem roztrzęsiony. Zaraz. Muszę się opanować. Opanować. Nie, nadal się bujam. Sięgam ręką, chyba lewą, sprawdzić głowę, czy nie rozbita. Rozglądam się, ale jakoś nie widzę. Jak to wszystko wygląda? Wygraliśmy? Uciekły? Patrzę na innych. -Boje się pająków.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
- Taa, zauważyliśmy. - stwierdził lakonicznie Deilen, a Lodran ujął cię pod łokieć i pomógł wstać.
- Miejcie na siebie baczenie, zwłaszcza ty. - polecił ci. - Strach czy nie, byłoby z nami krucho, gdyby nie ty. Zużyłeś pewnie sporo sił, idź lepiej blisko mnie. Coś mi się widzi, że to dopiero początek atrakcji.
-Ja, Ja.-Chyba nadal się trzęsę. Próbuje oddychać. Jest lepiej. Przynajmniej mogę wypuścić już powietrze. Patrzę na swoje ręce. Drżą. Cały dygoczę jakbym wylądował w lodzie. Ciekawe czy tak się czują ludzie których zamrażam? Humor wraca. Dobrze. -Będzie więcej?
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
- Wynalazłem nowy sposób na leczenie arachnofobii! Hahahahaha!! - roześmiał się Bailum i dodał: - Gdzie teraz idziemy, co Deilen?
Legionista zastanowił się chwilę, drapiąc toporzyskiem po brodzie.
- Chłopaki mówili, że idą na akcję do wschodniej thaigi, więc tam musi być sporo paskudztwa. Pewnie stąd też pojawiły się te cholerne pełzaki. Wypada nam zatem za jakieś czterysta - pięćset metrów skręcić na zachód, dalej w Ścieżki. Dawno tam nie byłem, nie pamiętam jak stały sprawy.
- Cokolwiek tam było, pewnie się zmieniło. - wtrącił się Strażnik. - I zapewne nie na lepsze.
Ruszyliście, wciąż ostrożnie i dość powoli, naprzód, nasłuchując uważnie i rozglądając się wkoło. Jednak Ścieżki zdawały się wrócić do tego monotonnego, fałszywie usypiającego stanu sprzed ataku "Dzieci". Echo waszych kroków, szczęk pancerzy, piszczenie nietoperzy gdzieś pod sklepieniem.
Cisza.
Spokój.
Ciemność.
Chyba mogę się znów odzywać. Ciągle bacznie się rozglądam. Ciągle jestem nerwowy. Muszę się opanować bo wykituje.
-Ja... nie dam rady jeśli będzie więcej. Teraz była panika. Kto wie co będzie później. Mogę zemdleć ze strachu. Zwykły pająk mnie przeraża tak że muszę uciekać. Te duże nie ułatwiają.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
- Ja też bałem się krwi... Ale ojciec i służba mnie zahartowały. Mówię ci, zobaczysz jaka to radość jak ten pająk będzie się radośnie palił biegając bez celu.... - śmiał się Bailum.
Patrzę na krasnoluda z niedowierzaniem. Bać się krwi? Ciekawe jak szykował obiad. A nie zaraz. Mógł mieć matkę. Ale nawet dzieci zaglądają. Kurczaka na obiad trzeba ubić co jakiś czas. Albo przy innych okazjach. Jak można się bać krwi? Uśmiecham się. Już chyba jest lepiej. Nie komentuje tylko wlecze się dalej.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Kolejne minuty upływały we względnej ciszy i spokoju. Nastrój otoczenia nie zmieniał się, a wasze sporadycznie prowadzone rozmowy nie rozładowywały atmosfery. Wszyscy zapuszczaliście się w rejony, w których - może poza Deilenem - nigdy dotąd nie byliście, nie wiedzieliście więc co was czeka.
Czas dłużył się niemiłosiernie w oczekiwaniu na kolejny zdradziecki atak monstrów, który jak na złość nie nadchodził. Bez punktu odniesienia nie mogliście być pewni ile czasu zajął wam marsz, kierowaliście się więc jedynym widocznym wyznacznikiem - pochodniami, które zmieniły się do rozmiarów ogryzków. Jednak za kolejnym zakrętem ukazała się wam bardzo szeroka i jasno oświetlona ścieżka, której ściany i sklepienia wciąż nosiły fragmenty dawnych filarów, żeber i konstrukcyjnego kunsztu oraz surowości krasnoludów. Płonące na ścianach pochodnie paliły się w nieregularnych odstępach, zapewniając jednak dość światła, byście mogli z powodzeniem ocenić co znajduje się w promieniu kilkunastu - kilkudziesięciu metrów przed wami. A znajdywał się tam spory, przygarbiony przy ziemi, bodaj czworonożny kształt.
-Przynajmniej nóg jest mniej. Widzicie co to jest?- Pytam cicho. Wybrałem się w to podziemie bez bladego pojęcia co mogę znaleźć. Kretyn ze mnie, że nie spróbowałem zagarnąć jakiś materiałów o zagrożeniach na ścieżkach. Spodziewałem się pomiotu. Sam też próbuje ocenić co to za dziwactwo.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Pytanie zawisło w powietrzu na parę sekund, by w końcu znaleźć odpowiedź z ust Deilena.
- To bronto. - stwierdził, mrużąc oczy. Zobaczyliście kilka rogów sterczących z masywnego łba czegoś, co przypominało jaskiniowego woła. Dołączył do niego i drugi, który wyszedł ociężale z jednej z odnóg korytarza, niknącej gdzieś w litej skale. - Chyba dzikie, choć teraz nigdy nie wiadomo, może Pomioty przywlokły je tutaj ze sobą. - splunął ostentacyjnie i otarł brodę rękawicą.
-Są daleko. Moglibyśmy je ominąć i pewnie iść dalej.-Patrzę na te zwierzęta. Przypomina mi to skrzyżowanie byka z głazem. Ciekawe czy da się je ujeżdżać? -No może, że chcemy ich mięso. Da się je jeść? Bo jakieś zapasy zawsze się przydadzą.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
- To krasnoludzki przysmak. Ale za trochę mięsa nie będę ryzykował. Lubię mój kręgosłup i kości. - odpowiedział ci Bailum. Bardzo, bardzo ostrożnie (a przynajmniej tak bardzo, jak mogła tego dokonać czwórka opancerzonych i uzbrojonych mężczyzn) podeszliście do załomu ścieżki i jej odnogi, niknącej w skale, z której wyszło drugie bronto (i od którego w tej chwili stało jakieś dwadzieścia metrów, odwrócone potężnym zadem). Jak się okazało, zrobiliście dobrze nie atakując stworów (dla kotletów, sportu, czy chwały). Sporo dalej, ale wciąż w zasięgu waszego wzroku, grupa kilkunastu Pomiotów szwendała się od ściany do ściany, podpalając zgasłe pochodnie.
-To dla tego pochodnie na ścieżkach się palą. Myślałem, że to Legion a to oni. Czemu?- Szepczę zdziwiony. Myślałem, że one widzą w ciemności. Ciekawe czemu dbają o te korytarze. Nie rozumiem.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
- Widzieć widzą, albo raczej czują, bardziej jak nocne zwierzęta. Najwyraźniej zostawiają to dla kogoś, kto nie widzi... - wyjaśnił Lordan.
- Teraz przejdziemy tą szczeliną dookoła. - Deilen usiłował się skradać, co w jego wypadku wyglądało nad wyraz komicznie. - [i]Kiedyś tędy szedłem, wyjdziemy przy następnym skrzyżowaniu.
Korytarz w jaskini był wąski i niski, ledwo mieściliście się w nim idąc po dwóch, a strop był na wyciągnięcie miecza. Po stu metrach korytarz skręcał ostro w lewo, niemal pod kątem 90 stopni, równolegle do ścieżki, z której zeszliście. Wyszliście za załom i stanęliście twarzą w twarz dwoma zaskoczonymi w równym stopniu, jak i wy, Genlockami i jednym Hurlockiem.
Szybko, puki nikt nie wie co się dzieje. Składam pospiesznie ręce do znaków i ciskam zamrożenie w Hurlocka. Mam nadzieje, że skamienieje wręcz ale nie wiem czy mam w sobie dość Mocy a muszę się oszczędzać na gorszy czas. Ale oni nie mogą krzyknąć, Trzeba to załatwić szybko. Po czarze do broni i mam nadzieje, że pozostali zaczną już walczyć.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Wielki, masywny Pomiot znieruchomiał, nie wiadomo na jak długo. Dwa krasnoludy, stojące przed tobą i Lodranem, rzuciły się na pozostałe, jednocześnie blokując wam dwóm dostęp do przeciwników.
Chwytam za miecz i rzucam w lodowy posąg z wielką nadzieją że rozpłata mu głowę.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Tak też się stało. Hurlock rozpadł się z trzaskiem na małe kawałeczki, twój miecz zaś, zamiast polecieć gdzieś dalej i poobijać się o skały, raptownie załamał lot i niczym ciśnięty niewidzialną siłą wbił się na sztorc w ziemię za Pomiotem. Tymczasem oba krasnoludy posłały towarzyszy Hurlocka w jego ślady, przy czym Bailum zarobił paskudną, choć mimo wszystko niegroźną, ranę wzdłuż lewego policzka i szczęki.
Z pewnym zdziwieniem podchodzę do miecza. Intrygująca sprawa. Wyciągam go i oglądam przed schowaniem do pochwy. Teraz obracam się do zranionego krasnala.
-Pokaż to.-Podchodząc już z daleka oglądam ranę. Staram się ocenić czy potrzeba magii. Mam nadzieje, że nie. Zaryzykuje i tylko oczyszczę i opatrzę. Cholera jedna wie co jest na tej broni. -Przez pewien czas się nie pośmiejesz.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
← Sesja DA
Wczytywanie...