Sesja Vena
Chodziłeś od stołu do stołu, przysłuchiwałeś się rozmowom, które zazwyczaj nie odbiegały tematem od koronacji za 2 dni lub gospodarki. Raz zaczepił cię dość postawny człowiek, obrany w staromodny dublet (skąd on go wziął?), lecz zbyłeś go szybko. W końcu zobaczyłeś, że Radny ucałował jej rękę i poszedł do innych gości, a ona, stojąc w miejscu, dopija kieliszek czerwonego wina.
Też tak słyszałam, ale tę kolację zorganizował Główny Radca Miasta. Może nie jest jakoś hucznie, ale bardziej bym się spodziewała żałoby i chodzenia na czarno. - spojrzała po sali. - Hmm, bardziej niż teraz.
- Rada Jedi chce mieć kontrolę nad tymi wydarzeniami, mniemam. - było to raczej stwierdzenie, niż pytanie.
- Rada Jedi chce mieć kontrolę nad tymi wydarzeniami, mniemam. - było to raczej stwierdzenie, niż pytanie.
Uśmiechnęła się.
- Prawda. Ale jej celem jest także dobro Galaktyki. Słyszałam z różnych źródeł, że może się zrobić niebezpiecznie niedługo. Młody władca ma sporo wrogów. - spojrzała mimochodem po sali i podeszła do stolika obok, na którym można było znaleźć między innymi kawior. Nabrała trochę na chleb.
- Przepraszam, ale zanudzam pewnie pana pytaniami i problemami, którymi nie chciałby się pan zajmować prawdopodobnie. Taki już mój nawyk. - ugryzła trochę. Po czym dodała:
- Proszę spróbować, naprawdę dobry.
- Prawda. Ale jej celem jest także dobro Galaktyki. Słyszałam z różnych źródeł, że może się zrobić niebezpiecznie niedługo. Młody władca ma sporo wrogów. - spojrzała mimochodem po sali i podeszła do stolika obok, na którym można było znaleźć między innymi kawior. Nabrała trochę na chleb.
- Przepraszam, ale zanudzam pewnie pana pytaniami i problemami, którymi nie chciałby się pan zajmować prawdopodobnie. Taki już mój nawyk. - ugryzła trochę. Po czym dodała:
- Proszę spróbować, naprawdę dobry.
Roześmiała się śmiechem, od którego zrobiło ci się cieplej, dźwięcznym, wesołym.
- Z Ryloth oczywiście. Tam się urodziłam i tam jest moje serce. Chyba większość Twi'leków na obczyźnie tęskni za domem. - przejechała palcem po obrzeżu kieliszka.
- A pan? Nie tęskni pan za domem po długim pobycie w akademii?
- Z Ryloth oczywiście. Tam się urodziłam i tam jest moje serce. Chyba większość Twi'leków na obczyźnie tęskni za domem. - przejechała palcem po obrzeżu kieliszka.
- A pan? Nie tęskni pan za domem po długim pobycie w akademii?
- Rozumiem. A...
To co chciała powiedzieć przerwał jej służący.
- Przepraszam, ale Jego Wielmożność Banifis prosi państwa do biblioteki. - powiedział i wskazał wam ręką boczny korytarz.
- Rozumiem, w takim razie idziemy. - powiedziała Kahlan - Idziemy? - zwróciła się do ciebie. Nie mając nic przeciwko udaliście się za służącym. Poprowadził was, a także kilku innych gości, w tym mistrzynię Shandre szerokim, zdobnym korytarzem na niewielką klatkę schodową prowadzącą na piętro. Minęliście kolekcję kolorowych waz stojących na drewnianych postumentach i wkroczyliście do obszernej biblioteki. Przy ścianach aż do sufitu piętrzyły się półki z książkami, barwiąc wszystko w brązowo-czerwone barwy. Pod sufitem jaśniał kandelabr dający delikatne, białe światło, dobrze nadające się do czytania i nauki. Szerokie okno, przysłonięte trochę zielonymi, aksamitnymi kotarami, wychodziło na zewnątrz Mostu. Z powodu ciemności, nie było aktualnie nic za nim widać. Po środku pomieszczenia stał długi stół oraz krzesła i kanapy. Przy nim to, u jego szczytu, zasiadł Radny Banifis.
- Proszę, siadajcie państwo. - powiedział, robiąc zapraszający gest ręką.
To co chciała powiedzieć przerwał jej służący.
- Przepraszam, ale Jego Wielmożność Banifis prosi państwa do biblioteki. - powiedział i wskazał wam ręką boczny korytarz.
- Rozumiem, w takim razie idziemy. - powiedziała Kahlan - Idziemy? - zwróciła się do ciebie. Nie mając nic przeciwko udaliście się za służącym. Poprowadził was, a także kilku innych gości, w tym mistrzynię Shandre szerokim, zdobnym korytarzem na niewielką klatkę schodową prowadzącą na piętro. Minęliście kolekcję kolorowych waz stojących na drewnianych postumentach i wkroczyliście do obszernej biblioteki. Przy ścianach aż do sufitu piętrzyły się półki z książkami, barwiąc wszystko w brązowo-czerwone barwy. Pod sufitem jaśniał kandelabr dający delikatne, białe światło, dobrze nadające się do czytania i nauki. Szerokie okno, przysłonięte trochę zielonymi, aksamitnymi kotarami, wychodziło na zewnątrz Mostu. Z powodu ciemności, nie było aktualnie nic za nim widać. Po środku pomieszczenia stał długi stół oraz krzesła i kanapy. Przy nim to, u jego szczytu, zasiadł Radny Banifis.
- Proszę, siadajcie państwo. - powiedział, robiąc zapraszający gest ręką.
Mistrzyni Shandre usiadła po twojej drugiej stronie. Uśmiechnęła się do siebie na twój gest przysuwania krzesła. Kahlan podziękowała i zajęła miejsce.
- Zaprosiłem państwa tutaj, by móc porozmawiać o przyszłej polityce Cato Neimoidii. - Banifis zrobił krótką pauzę, po czym podjął temat. - Prawdopodobnie większość z państwa wie już co nieco o polityce przyszłego Cesarza. Cato Neimoidia prawdopodobnie zmieni ustrój z Cesarstwa na Monarchię Demokratyczną. - po sali rozległy się szepty. - Czy ktoś z Państwa ma jakieś pytania zanim będę kontynuował? - zapytał, po czym spojrzał po obecnych.
- Zaprosiłem państwa tutaj, by móc porozmawiać o przyszłej polityce Cato Neimoidii. - Banifis zrobił krótką pauzę, po czym podjął temat. - Prawdopodobnie większość z państwa wie już co nieco o polityce przyszłego Cesarza. Cato Neimoidia prawdopodobnie zmieni ustrój z Cesarstwa na Monarchię Demokratyczną. - po sali rozległy się szepty. - Czy ktoś z Państwa ma jakieś pytania zanim będę kontynuował? - zapytał, po czym spojrzał po obecnych.