Sesja Vena
Sparowałeś jego silny cios swym mieczem i skróciłeś od razu dystans. Udało ci się go walnąć kolanem w brzuch, przez co zgiął się trochę. W tym momencie odepchnąłeś jego rękę z mieczem na bok i ciąłeś go w szyję. Głowa spadła i poturlała się po dywanie. W tym samym momencie otrzymałeś potężne pchnięcie Mocy, które odrzuciło cię do tyłu i walnęło o ścianę. Uderzenie wycisnęło ci powietrze z płuc. Sith, który przed chwilą cię odepchnął, postanowił chyba zaatakować od tyłu mistrzyni Shandre, walczącą zawzięcie z drugim.
Przeciwników zostało tylko dwóch, jeden walczący mieczem oraz jeden posługujący się raczej Mocą. Obydwaj w tej chwili atakują Shandre, starając się zmusić ją do błędu. Są jednakże ustawieni tak, by widzieć ciebie. A może to ona ustawiła się, by cię osłaniać?
Lekko się zgiąłeś, ale wziąłeś wdech do płuc. Wszystko z nimi chyba w porządku, choć bolą cię żebra od uderzenia.
Lekko się zgiąłeś, ale wziąłeś wdech do płuc. Wszystko z nimi chyba w porządku, choć bolą cię żebra od uderzenia.
Podszedłeś do niej spokojnym krokiem, zwracając uwagę na każdy ruch przeciwnika. Shandre musiała wyczuć, że jesteś już tuż za nią, ponieważ zaczęła iść ku nim, przechodząc do ataku. Zakapturzony sith stojący z tyłu podniósł rękę i ku twojej mistrzyni poleciała sieć błękitnych błyskawic, tnąc z trzaskiem powietrze. Ghrna wychwyciła je przed twarzą swoim mieczem świetlnym, starając się je pochłonąć. W tym momencie rzucił się na nią drugi sith, starając się przeciąć ją na pół.
W chwili, gdy zadał cios, ty wparowałeś przed swoją mistrzynię i odbiłeś go. Twarz sitha wykrzywił grymas wściekłości. Chwilę parował twoje ciosy, cofając się powoli, po czym charknął coś do tego drugiego, odskoczył dalej do tyłu i wyjął z płaszcza niewielką kulkę. Rzucił ją szybko o ziemię. Rozległ się cichy trzask i kulka pękła, uwalniając gęste kłęby dymu i przysłaniając pole widzenia. Nic nie widząc, wyczuliście, że sithowie oddalają się.
Początkowo dym przeszkadzał we wszystkim. Otworzyliście okna, by wydostać się na zewnątrz. Wyglądało na to, że sithowie uciekli i zabrali ze sobą ciało zabitego. Gdy większość dymu zniknęła mogłeś rozeznać się w sytuacji. Biblioteka była częściowo zniszczona. Część szaf przewróciło się, po podłodze walają się krzesła, a w suficie zieje sporych rozmiarów otwór, którym napastnicy dostali się do środka. Większości gości w pomieszczeniu nie było, udało im się uciec na zewnątrz.Trochę otumaniony, siedział pod ścianą Radny Banifis, patrząc się przed siebie. Wyglądało na to, że to on był celem zabójców.
- Widocznie nie podoba im się to, że w państwie jest wysoko postawiona osoba, posiadająca autorytet i radząca sobie w ciężkich sytuacjach. - odpowiedziała. - Tylko czemu chcieli go zabić teraz, gdy przebywał w towarzystwie dwóch Jedi? Czemu nie przed spotkaniem albo po nim? Wydaje mi się to dziwne. - znowu się zamyśliła odkopując gruz butem i idąc w stronę Banifisa. Podeszła do niego, założyła ręce na biodra i spokojnie powiedziała:
- Niebezpieczeństwo zażegnane. Nie ma ich już.
Radny podniósł na nią wzrok przepełniony paniką, wciąż siedząc na podłodze.
- Niebezpieczeństwo zażegnane. Nie ma ich już.
Radny podniósł na nią wzrok przepełniony paniką, wciąż siedząc na podłodze.
- Myślę, że byłoby to dobrym rozwiązaniem, ale nie uważam, by neimoidiańczycy na nie przystali. Teraz będą się jeszcze bardziej bać o życie swojego władcy i nie zechcą nikogo do niego dopuścić. Teoretycznie władzę ma tutaj Rada Miasta, - mówiąc to zerknęła na Banifisa - ale to Gwardia Cesarska wie, gdzie władca przebywa i to oni dyktują warunki.