Sesja Krixa
- Skoro tak myślisz... - odparł Ben i zaczął rozkładać broń, aby sprawdzić, czy jest czysta. Tobie też to nie zaszkodzi, więc postąpiłeś podobnie. Zacząłeś ją rozkładać na części i po kolei sprawdzać, czy wszystko w porządku. Zbrojmistrze spisywali się dobrze, nie zauważałeś żadnych niedociągnięć, wszystko aż lśniło. Zadowolony z tego faktu, złożyłeś snajperkę spowrotem.
Byłeś przyzwyczajony do zasypiania w różnych miejscach, więc i teraz nie miałeś żadnych problemów. Zamknąłeś oczy i po niedługim czasie już spałeś. Nie pamiętasz snu, pewnie znowu coś głupiego, uciekanie przed różowymi jednorożcami albo uprawianie pola z kamieniami. Nic wartego uwagi. Wybudziło cię drżenie statku. Prawdopodobnie skoczyliście w nadświetlną.
Grupka gra w karty, reszta się przyglada lub odpoczywa, tak jak ty. Gdy spytałeś się, czy już czas, Bal'kavi odpowiedział:
- Śpij dalej, dopiero wchodzimy w nadświetlną. Na miejscu będziemy w południe, za kilka godzin. Do tego czasu wszyscy się jeszcze wynudzą. - w duchu przyznałeś mu rację. Zapadłeś ponownie w letarg, przerywany obowiązkiem wypicia butelki wody. Trochę cię suszyło po minionej nocy. Po tych kilku godzinach wyszliście z nadświetlnej. Wszyscy skoczyli do okien, zobaczyć, co jest na zewnątrz. Właśnie mijaliście jakąś małą planetkę, pewnie księżyc Cato Neimoidii. Zielono-bury, z dużą ilością kraterów przypominał gąbkę. A zza niego wyłoniła się Cato Neimoidia - oświetlona promieniami żółtego słońca, pokryta bielą chmur, z gdzieniegdzie przebijającą się zielenią. Była całkiem spora, według ciebie.
Zapaliła sie czerwona lampka i porucznik krzyknął:
- Przygotować się. Wchodzimy niedługo w atmosferę, zająć miejsca.
- Śpij dalej, dopiero wchodzimy w nadświetlną. Na miejscu będziemy w południe, za kilka godzin. Do tego czasu wszyscy się jeszcze wynudzą. - w duchu przyznałeś mu rację. Zapadłeś ponownie w letarg, przerywany obowiązkiem wypicia butelki wody. Trochę cię suszyło po minionej nocy. Po tych kilku godzinach wyszliście z nadświetlnej. Wszyscy skoczyli do okien, zobaczyć, co jest na zewnątrz. Właśnie mijaliście jakąś małą planetkę, pewnie księżyc Cato Neimoidii. Zielono-bury, z dużą ilością kraterów przypominał gąbkę. A zza niego wyłoniła się Cato Neimoidia - oświetlona promieniami żółtego słońca, pokryta bielą chmur, z gdzieniegdzie przebijającą się zielenią. Była całkiem spora, według ciebie.
Zapaliła sie czerwona lampka i porucznik krzyknął:
- Przygotować się. Wchodzimy niedługo w atmosferę, zająć miejsca.
Usiadłeś, położyłeś sobie broń na kolanach, po czym zapiąłeś pasy. Klamerka kliknęła metalicznie. Wziąłeś broń do ręki.
- Ajaha. - uśmiechnął się Ben i zrobił podobnie.
Porucznik grał twardego, trzymając sie jedynie poręczy. To on tu wydawał rozkazy. Zaczeliście wchodzić w atmosferę. Na zewnątrz zrobiło się okropnie jasno od gorąca. Statek wpadł w lekkie wibracje, lecz schodził dzielnie. Po niedługim czasie drżenie ustało, a wam ukazały się połacie chmur. Ten widok nigdy się nie nudził. Połacie chmur pod spodem, a na wprost jeszcze czerń kosmosu, powoli zabarwiająca się błękitem. Czy to jeszcze kosmos, czy już planeta? Minuta i wchodzicie w chmury, wszystko znika, pokryte mlekiem. Przebijając się przez gęste chmury co jakiś czas widzieliście żółte promienie słońca przebijające się tu i ówdzie, rozpraszające szarość. Gdy już przebiliście sie przez chmury, zobaczyłeś powierzchnię, a raczej pierwsze jej objawy - wysokie, nierzadko zakończone wypłaszczeniem, zalesione góry, pospinane ogromnymi mostami. A miasta na mostach mieniły się złotem.
- Ajaha. - uśmiechnął się Ben i zrobił podobnie.
Porucznik grał twardego, trzymając sie jedynie poręczy. To on tu wydawał rozkazy. Zaczeliście wchodzić w atmosferę. Na zewnątrz zrobiło się okropnie jasno od gorąca. Statek wpadł w lekkie wibracje, lecz schodził dzielnie. Po niedługim czasie drżenie ustało, a wam ukazały się połacie chmur. Ten widok nigdy się nie nudził. Połacie chmur pod spodem, a na wprost jeszcze czerń kosmosu, powoli zabarwiająca się błękitem. Czy to jeszcze kosmos, czy już planeta? Minuta i wchodzicie w chmury, wszystko znika, pokryte mlekiem. Przebijając się przez gęste chmury co jakiś czas widzieliście żółte promienie słońca przebijające się tu i ówdzie, rozpraszające szarość. Gdy już przebiliście sie przez chmury, zobaczyłeś powierzchnię, a raczej pierwsze jej objawy - wysokie, nierzadko zakończone wypłaszczeniem, zalesione góry, pospinane ogromnymi mostami. A miasta na mostach mieniły się złotem.
- Ben obstawiasz czy Sithci odwalą jakiś numer? Będziemy mieli incydent? - Ze szczerym uśmiechem rozglądam się po ekipie. Mały zakład zawsze rozluźni atmosferę, szczególnie po tak przyjemnie spapranym wieczorze na mieście. -No chłopaki kto co obstawia? Do wyjścia zbieram zakłady. 4:3 że obejdzie się bez jatki, nawet oni nie chcą nadużyć pokoju.
- Nie musi by jatki, będą chcieli to zrobić czysto - powiedział Bal'kavi i dał ci dychę.
- Nic się nie stanie, mówię wam. - powiedział swoje Xxrt i dodał piętnaście.
- A ja wam mówię, że będzie niezła rozpierducha. - Ben z uśmiechem też dał ci dychę.
Chłopaki poobstawiali zakłady, wyszło ogólnie 7 głosów do 3, że będzie jatka. Zgarnąłeś kasę i ustawiliście się w kolumnie, gotowi do opuszczneia statku. Poczuliście, że lądujecie, statek dotknął powierzchni lądowiska, syknęła amortyzacja i wszystko znieruchomiało. Porucznik otworzył właz i krzyknął:
- Wychodzić! - wybiegliście jeden za drugim na zewnątrz i od razu poczuliście ciepło. W powietrzu była duża wilgoć, nie byliście przyzwyczajeni do takiej. Już się zaczął lepić pamncerz do skóry.
- Nic się nie stanie, mówię wam. - powiedział swoje Xxrt i dodał piętnaście.
- A ja wam mówię, że będzie niezła rozpierducha. - Ben z uśmiechem też dał ci dychę.
Chłopaki poobstawiali zakłady, wyszło ogólnie 7 głosów do 3, że będzie jatka. Zgarnąłeś kasę i ustawiliście się w kolumnie, gotowi do opuszczneia statku. Poczuliście, że lądujecie, statek dotknął powierzchni lądowiska, syknęła amortyzacja i wszystko znieruchomiało. Porucznik otworzył właz i krzyknął:
- Wychodzić! - wybiegliście jeden za drugim na zewnątrz i od razu poczuliście ciepło. W powietrzu była duża wilgoć, nie byliście przyzwyczajeni do takiej. Już się zaczął lepić pamncerz do skóry.
Wyskoczyłeś na zewnątrz, jakby miał tam stać batalion wroga, lecz nikogo takiego nie zastałeś. Czekał na was neimoidianin wysoki, ubrany w czarny płaszcz i dość wysoi kapelusz. Gdy zobaczyliście, że chyba wszystko w porządu, stanęliście w jako takim porządku. Porucznik podszedł do neimoidianina, chcąc się przywitać, ale t oten drugi zaczął:
- Witamy na Cato Neimoidii. Wasz oddział był oczekiwany. Dziękujemy, że się zjawiliście. Proszę za mną. - dokończył, po czym kiwnął wam ręką, byście szli za nim. Popatrzyliście po sobie, broń luźno chwyciliście przed sobą i poszliście po lądowisku z piaskowca za tubylcem.
- Do waszej dyspozycji oddajemy wam koszary B. Pokażę, gdzie to jest.
Już zapragnąłeś kąpieli, bo zacząłeś się pocić.
- Witamy na Cato Neimoidii. Wasz oddział był oczekiwany. Dziękujemy, że się zjawiliście. Proszę za mną. - dokończył, po czym kiwnął wam ręką, byście szli za nim. Popatrzyliście po sobie, broń luźno chwyciliście przed sobą i poszliście po lądowisku z piaskowca za tubylcem.
- Do waszej dyspozycji oddajemy wam koszary B. Pokażę, gdzie to jest.
Już zapragnąłeś kąpieli, bo zacząłeś się pocić.
- Gorąco może nie, ale czuję, jakbym musiał się przebijać przez to powietrze. - powiedział Ben, odklejając kołnierzyk od szyi. Inni też nie mieli lepszej opinii o pogodzie. Weszliście w korytarze, które były już przyjemnie klimatyzowane, więc na początku zrobiło ci się chłodno. Nie zdążyłeś ostygnąć, a już wyszliście z pięknie ozdobionych, kolorowych wnętrz na zewnątrz portu kosmicznego, gdzie wionęło w was powtórnie gorące powietrze. Był tu spory ruch. Co i rusz podjeżdżały pojazdy, przyworząc podróżnych i zabierając ich do hoteli. Wasz przewodnik pokazał wam poduszkowiec wielkości autobusu.
- Tym dojedziemy do koszar, wsiadajcie.
- Tym dojedziemy do koszar, wsiadajcie.
Wchodzę za innymi, kontrolnie obstawiając. Jak zwykle. Przy okazji oglądam tutejszą architekturę. Zadziwia minie cała ich wizja z miastami na mostach. Jest to niezwykle intrygujące przy okazji dobrze byłoby stwierdzić gdzie są punkty snajperskie. -, Przepraszam, jeśli mogę spytać, jak powstawały wasze miasta? Jakie były początki tego?
Gdy usiedliście w środku i zaczęliście jechać, mogłeś popatrzeć na zabudowę. Domy nie były zbyt wysokie, zazwyczaj dwupiętrowe z balkonami i tarasami. Na tym Moście były dobrze utrzymane, lecz nie jakoś bardzo bogate. Elewacja była delikatnie zdobiona płaskorzeźbami albo malunkami. Domy były zbudowane raczej z kamienia albo tak przynajmniej wyglądały. Większość większych posiadało kolumny tu i ówdzie. Rosły także drzewa i mniejsze krzewy, soczyście zielone, nierzadko ukwiecone.
Gdy spytałeś się waszego przewodnika, odpowiedział:
- Na początku mieszkaliśmy na płaskowyżach. Gdy odkryliśmy złoża metali w tych górach, zaczęliśmy kopać. Nie chcieliśmy, by ktoś nas okradał, więc by być w pobliżu kopalń pobudowaliśmy mosty. Miały one jeszcze inne zalety. Powiększyła się nasza przestrzeń do życia, poza tym łatwiej się na nich bronić. - otrzepał nieistniejący pyłek ze swojej szaty. - Pewnie ciekawi cię, jak przerzuciliśmy takie wielkie struktury nad przepaściami? Przepraszam, ale nie mogę ci powiedzieć, to nasza tajemnica. - uśmiechnął się chełpliwie.
Gdy spytałeś się waszego przewodnika, odpowiedział:
- Na początku mieszkaliśmy na płaskowyżach. Gdy odkryliśmy złoża metali w tych górach, zaczęliśmy kopać. Nie chcieliśmy, by ktoś nas okradał, więc by być w pobliżu kopalń pobudowaliśmy mosty. Miały one jeszcze inne zalety. Powiększyła się nasza przestrzeń do życia, poza tym łatwiej się na nich bronić. - otrzepał nieistniejący pyłek ze swojej szaty. - Pewnie ciekawi cię, jak przerzuciliśmy takie wielkie struktury nad przepaściami? Przepraszam, ale nie mogę ci powiedzieć, to nasza tajemnica. - uśmiechnął się chełpliwie.
Przez bramę Mostu Centralnego przejechaliście bez problemów. Sprawdzono papiery i nakierowano was do właściwego garnizonu. Gdy wjechaliście na most zobaczyliście, że tutaj budynki są większe, bogatsze i piękniej zdobione. Niektóre z nich to niemalże pałacyki, z ogrodami i fontannami. A w oddali górowała fasada Pałacu Cesarskiego. Stąd wyglądała, jakby była podziurawiona, ponieważ tysiące okien zostawiało mniej murów, niż by wypadało. Z Pałacu wyrastały dziesiątki smukłych wieżyczek, ginące w chmurach.
Wasz garnizon znajdował się niedaleko wjazdu na Most, troszeczkę na uboczu. I był dość normalny, prosty, nie za wielki. Przynajmniej to cię uspokoiło.
- Jesteśmy na miejscu, wysiadajcie. - powiedział wasz tajemniczy przewodnik, po czym drzwi się otworzyły i wysiadł na zewnątrz. Wy nie mając niczego innego do roboty, także wysiedliście. Tutaj dziedziniec był z kamienia. Nie wiedziałeś, co to był za materiał, ale pięknie się mienił w słońcu podskórnymi żyłkami.
- Wasze kwatery są w tym budynku. - wskazał na niski budynek na przeciwko was. - Po lewej jest kantyna, a łazienki po prawej. Za nimi macie budynki i place szkoleniowe.
Wasz garnizon znajdował się niedaleko wjazdu na Most, troszeczkę na uboczu. I był dość normalny, prosty, nie za wielki. Przynajmniej to cię uspokoiło.
- Jesteśmy na miejscu, wysiadajcie. - powiedział wasz tajemniczy przewodnik, po czym drzwi się otworzyły i wysiadł na zewnątrz. Wy nie mając niczego innego do roboty, także wysiedliście. Tutaj dziedziniec był z kamienia. Nie wiedziałeś, co to był za materiał, ale pięknie się mienił w słońcu podskórnymi żyłkami.
- Wasze kwatery są w tym budynku. - wskazał na niski budynek na przeciwko was. - Po lewej jest kantyna, a łazienki po prawej. Za nimi macie budynki i place szkoleniowe.