Sesja Wiktula

Chwila ciszy w eterze...
- Dostałem się do wyższych części pałacu, ale na razie nic ciekawego. Odbiór. - usłyszałeś głos Sky'a, a zaraz potem Papy:
- Ja teraz siedzę w restauracji i spijam arystokrację. Bez odbioru. - powiedział i się rozłączył.
Spojrzałeś na zegarek. Zbliżał się już wieczór, była 19:45, a słońce powoli już zachodzi.
Almanhandr nie odezwał się. Poczekałeś chwilę spokojnie, bo wiedziałeś, że mógł nie móc odpowiedzieć. Po pewnym czasie twoje przewidywania się spełniły. Dostałeś na komunikator trzy krótkie sygnały. Oznaczało to, że wszystko jest w porządku, ale nie może rozmawiać.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
Tak jak się spodziewał, nic przełomowego. "Sith się dostał, a ja jeszcze nie? Nie nie nie, tak nie będzie..." - odezwała się w nim bezwarunkowa mandaloriańska reakcja, mylnie nazywana przez niektórych "dumą". Zamiast jednak wparować do sali tronowej, zabić dwudziestu strażników i z okrzykiem triumfu schować się w szafie, tym samym niedbałym krokiem wrócił do wnętrza pałacu. Teraz podstawowa część tej roboty - czekanie. Obserwował drzwi, wejścia, kto wchodzi, kto wychodzi, jak to robi. Czy to może być kuchnia, czy przejście do działu sanitarnego? Ten facet to ochroniarz, czy kucharz? Jakie zabezpieczenia...? Zamki, karty - jasne, ale widać coś pomocnego? Nie? To może znów rżniemy głupa. Znajdzie się jakiś grubas od kotletów? "Ach, witam pana! Jestem reporterem 'Głosu Republiki', jeśli byłby pan łaskaw dosłownie na sekundkę, wszystkich ta uroczystość niezmiernie interesuje... Od półtorej godziny usiłuję się doprosić o kogoś, kto pokaże jak pracują mistrzowie kulinarni Jego Wysokości, jakież to dzieła stworzycie na tę specjalną okazję... Ach... och..."
I tak dalej, i tak dalej. Wkurwiający bełkot, kiedyś trzeba było sprzątnąć jednego ważniejszego pismaka, stare dzieje. Miesiąc zbierał jego artykuły, omal się nie porzygał. Ale profit z tego był - nie zapomni tej gadki przez dłuższy czas.
Po jaką cholerę ludziom gazety?
Odpowiedz
Na początku pochodziłeś trochę i poobserwowałeś osoby wchodzące i wychodzące. Służbę i stałych bywalców można było szybko rozpoznać. Wszyscy byli neimoidianinami i nosili się z nonszalancją oraz puszeniem się. Taki naród.
W pałacu znalazłeś wiele pomieszczeń zabezpieczonych kartą, skanerami DNA lub kodami cyfrowymi. Część była w obrębie jednego piętra, lecz znalazłeś także windę, która znajdowała się trochę na tyłach pałacu. Zabezpieczona była kartą i kodem 12 znakowym. Nie mogłeś otwarcie podejrzeć kodów, ponieważ na ścianach były także kamery, ale domyślałeś się, że interesujące cię pomieszczenia, takie jak kuchnie, pralnie, sanitariat i magazyny są w piwnicy lub na wyższych piętrach. A winda ta pewnie do nich prowadziła. Poobserwowałeś osoby wchodzące, niektóre miały przeróżne cyfrowe notatniki ze sobą, ale nie widziałeś, co zawierają. Wszyscy oni byli ubrani jednakowo w czerń ze złotymi obszyciami, więc nie potrafiłeś odróżnić, czym się zajmują. Zmęczony kręceniem się w jednym miejscu chciałeś już iść gdzie indziej, gdy kolejny neimoidianin, który szedł w stronę windy, upuścił przypadkiem na podłogę notatnik. Zauważyłeś listę owoców.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
Podszedł szybko do notatnika, nie spuszczając wzroku z faceta. Jeśli nie jest aż tak nieuważny, odwróci się, a wtedy można "oddać" mu zgubę i wykorzystać przypływ wdzięczności. Jeśli nie...
Jeśli nie - podniósł notatnik i niby od niechcenia przeniósł się nieco dalej. Przejrzał listę, ilość, rodzaje, ewentualne dane o przeznaczeniu, dostawcy, miejscu rozładunku. Kusiło go, by pójść za Neimodianinem i udać zaopatrzeniowca, ale ich uniformy musiały coś znaczyć, a tam gładka gadka mogła nie wystarczyć. W razie czego pójdzie do dostawcy i zrobi za fizycznego - przy takiej imprezie musi być ich sporo, nie powinno być kłopotu z wzięciem worka lub kosza czegoś i przeniesienia go do wyznaczonego magazynu lub kuchni, posługując się listą jako przepustką. Wtedy wystarczy tylko przypadkowo "zgubić" się, rozejrzeć...
Odpowiedz
Zorientował się chwilę po upuszczeniu go. Akurat zdążyłeś podnieść, gdy odwrócił się i zauważył, że trzymasz go w ręce. Mina mu stężała i zbiera się, by coś powiedzieć...
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
- Proszę pana! To nie pańskie przypadkiem?! - wyciągnął notatnik w jego stronę, uśmiechając się lekko. Biorąc pod uwagę kryjące jego gębę blizny zbyt szeroki uśmiech mógł dać efekt odwrotny od zamierzonego. - Proszę... Przepraszam, czy to lista owoców na ucztę? To się świetnie składa, Otan Kras, z "Głosu Republiki", muszę koniecznie napisać artykuł do rubryki kulinarnej, sam pan rozumie, taka okazja... Pozwoli pan, że podłączę się pod pana w wycieczce po kuchni? Od półtorej godziny usiłuję się doprosić o kogoś, kto pokaże jak pracują mistrzowie kulinarni Jego Wysokości, jakież to dzieła stworzycie na tę specjalną okazję...
Odpowiedz
Gdy powiedziałeś początek, trochę się rozchmurzył, ale na wzmiankę o liście owoców, znowu zmarszczył brwi. Starał się zachować kamienną minę, gdy wspomniałeś o "mistrzach kulinarnych", ale zauważyłeś, że uderzyło to lekko w jego próżność.
- Nie wolno nikomu z zewnątrz wchodzić do kuchni. Ma pan jakiś identyfikator? - zapytał.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
- Jeszcze nie - zaczął, kładąc wyraźny nacisk na 'jeszcze' - bo dopóki nie spotkałem pana, nie wiedziałem jakie mam szanse się tam dostać, a wie pan chyba lepiej ode mnie, ile trwają teraz WSZYSTKIE formalności. Jeśli jednak wciąż byłby pan zaniepokojony, to zapewniam, że Główny Rajca Rady Miasta był informowany przez moich przełożonych o tym, że możemy pałętać się po tu i ówdzie z listą swoich upierdliwych pytań, denerwując ochronę i przeszkadzając artystom w ich pracy. - poparł pochlebczym żartem to, co pamiętał o kontaktach, które według słów Trandoshanina powinni tu mieć. Jeśli jaszczur się mylił albo ściemniał, Kyr'amud musiałby odrąbać mu coś, co nie odrasta nawet Trandoshanom.
Odpowiedz
Na wzmiankę o Radcy Miasta jakoś tak trochę spotulniał. Wyłamał sobie palce.
- Nno nie wiem, czy wolno mi...Bbo niby mógłbym trochę pokazać z mojego zaplecza... - zaczął się jąkać. Co za typ...
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
Uśmiechnął się ponownie i uniósł dłoń w uspokajającym geście. - Drogi panie, jeśli pan może, to panu wolno, wszak to p a ń s k i e zaplecze. - stwierdził tonem oczywistego spostrzeżenia. - Może być pan spokojny, nie będę pokątnie podjadał ciasta. - zażartował i zaraz dodał dla kontrastu poważnie - A już na pewno nikt się nie dowie, kto imiennie pomógł mi napisać artykuł. Nigdy nie zdradzam tożsamości swoich informatorów. - zakończył stwierdzeniem absolutnie zgodnym z prawdą.
Odpowiedz
Wyprostował się.
- Prawda, to moja kuchnia, więc mogę robić co chcę. - Napuszył się dumnie.
- Niech pan idzie za mną i nic nie mówi. - powiedział, po czym podszedł do drzwi windy, przejechał karta i wpisał szybko kod. Drzwi otworzyły się od razu i mogliście wejść do eleganckiej, przestronnej windy, ze świecącymi złociście na karminowy dywanik kryształami i pięknie obramowanymi lustrami. Gdy wszedłeś, nacisnąć piętro -3 (a było ich łącznie od -6 do 0, na którym byliście wy). Drzwi zamknęły się bezgłośnie i zaczęliście zjeżdżać na dół.
- Co by pan chciał wiedzieć o mojej kuchni? - spytał.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
- Wszystko, co uważa pan, że powinienem wiedzieć. Albo raczej - co według pana powinni wiedzieć wszyscy obywatele Republiki, no a przynajmniej to trzysta czterdzieści milionów czytelników, którzy regularnie kupują moje pismo. - zażartował i lekko położył mu dłoń na ramieniu, po czym zabrał ją od razu i kontynuował, rozglądając się wokół. - Jestem bardzo ciekaw jak radzicie sobie państwo z obsługą tak wielkiego wydarzenia, a raczej dwóch wielkich wydarzeń o zupełnie różnym charakterze - pogrzeb i intronizacja, czy to wymaga dwóch różnych zestawów menu? Ilu ludzi ma pan pod sobą, czy ktoś z nich przygotowuje i dostarcza jakieś specjalne potrawy dla samego władcy? Czy przygotowujecie je już teraz, czy trzeba robić to jutro, żeby zachowały najlepszy smak i świeżość? - zadał pytania i sięgnął po notatnik, by dać czas kucharzowi na odpowiedzi, a także podkreślić swoje żywe zainteresowanie i gotowość do dłuższej, nudnej jak flaki z olejem rozmowy.
Odpowiedz
- Ooo, mogę zapewnić, że zorganizowanie wykwintnych potraw na takie dwie, różne okazje, to nie lada sztuka. Jednakże udało nam się temu podołać. - widać, że chciał powiedzieć, "mi". - Moich kilkuset ludzi codziennie czuwa nad tym, by zostały dostarczone tylko najświeższe składniki, a potrawy, których skład został już ustalony, były wykonane z rozmachem i najwyższym kunsztem. Po pogrzebie odbędzie się stypa, dość skromna, bo tylko pięć obnoszeń dań. Dania te mają podkreślić pamięć o naszym zmarłym Najjaśniejszym Cesarzu i są także symbolem życzeń o pomyślną drogę na tamten świat. Zmarły uwielbiał ptactwo wszelakie, dlatego podamy przeróżne rodzaje drobiu, od wróbli, po Orły Naskalne, sprowadzone aż z Tatooine. Natomiast na uroczystość koronacji nowego władcy, przygotowujemy przeróżne smakołyki z całej galaktyki. Planujemy dwadzieścia obnoszeń dań - chcąc nie chcąc wyszły ci oczy na wierzch, niepojęta ilość jedzenia, która kosztuje fortunę - Będą ryby, dziczyzna, drób, gady, płazy, przeróżne owoce morza, a także wnętrzności sarlacca. Planujemy niezapomnianą ucztę. Nie wiemy niestety, za czym przepada najbardziej nowy władca, dlatego podamy wszystko. - no tak, najprościej - Następca tronu będzie siedział przy głównym stole ze wszystkimi gośćmi obecnymi w sali. Dzięki różnorodności dań, na szczęście część mogliśmy przygotować zawczasu, lecz mięsa będą przygotowywane od dzisiejszej nocy. - powiedział. Gdzieś w połowie tego wywodu winda zatrzymała się i wyszliście z niej na jasno oświetlony korytarz, rozdzielający się od razu na trzy, z mnóstwem drzwi po bokach. Wy ruszyliście przed siebie. Wystrój nie różnił się zbytnio od tego na piętrach wyżej. Brakowało natomiast jakichkolwiek oznaczeń na drzwiach i korytarzach. Podejrzewasz, że ze względów bezpieczeństwa nie oznaczono nic, by intruz, który jakimś cudem się tu dostał, pobłądził w tych podziemiach.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
W jego głowie pojawiła się absurdalna myśl - tyle żarcia, ile musi być z tego srania? Odgonił ją od siebie czym prędzej.
- Imponujące, doprawdy imponujące... A jak to bywa z osobistymi zamówieniami władcy? Macie jakąś stałą "wartę", która przygotowuje nocne lub popołudniowe przekąski i dostarcza je jaśnie wielmożnemu, by chronić je przed zakusami łakomych ochroniarzy?
Odpowiedz
- Tak zazwyczaj było z poprzednio panującym Cesarzem, niech mu ziemia lekką będzie. - odpowiedział. - Z nowym nie mamy kontaktu. Tylko Gwardia Cesarska jest aktualnie przy spadkobiercy. Przepraszam, ale reszta to tajemnica. - dokończył tonem, który uznał za stanowczy.
Skręciliście jeszcze kilka razy w korytarzu, przeliście przez cztery pokoje z różna liczba drzwi. Wydaje ci się, że na razie pamiętasz drogę, ale jeżeli będziecie iść tak dłużej, to sam nie trafisz z powrotem.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
- Oczywiście, oczywiście. - powiedział na wzmiankę o tajemnicy. - Przyznam panu, że jestem nieco skołowany... Jak tu się nie zgubić i nie uschnąć z rozpaczy, zwłaszcza w takim pośpiechu, jak przygotowania uczty?
Odpowiedz
- Ja tu mieszkam od bardzo dawna, znam podziemia na pamięć. A są one bardzo zawikłane. Przynajmniej nikt się nie wydostanie bez naszej wiedzy, gdyby mu się udało jakimś cudem tu trafić. Jedno z wielu zabezpieczeń pałacu. - powiedział, a w międzyczasie skręciliście na kolejną klatkę schodową, którą podeszliście jedno piętro. Potem jeszcze z dwa korytarze i stanęliście przed wielkimi, dwuskrzydłowymi drzwiami. Dałbyś sobie głowę uciąć, że prowadziła do tego miejsca z trzy razy krótsza droga.
- Jesteśmy w kuchni, zapraszam do środka. - powiedział, po czym otworzył drzwi za mosiężna klamkę. Wszedłeś do ogromnej sali pełnej sprzętów charakterystycznych dla kuchni - kuchenek, pieców, zlewów, stołów i półek. Wszędzie krzątali się sami neimoidiańczycy, cięli produkty, gotowali, skórowali, odmierzali, zmywali. Ruch był jak w ulu, poza tym także głośno.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
[Dziwne, byłem pewny, że odpisałem. Może mi się przyśniło ]

Kurwa - to najlepszy komentarz, jaki przyszedł mu na myśl.
- Łooo... Prawdziwa linia frontu, pan, jak rozumiem, dowodzi tą armią. Ale przecież musicie w mieć sposób na szybkie dostarczanie potraw na miejsce, a kluczenie po tym labiryncie chyba temu nie służy. Poza tym kwestie bezpieczeństwa, przepisy pożarowe...
Odpowiedz
- Oczywiście, że jest prosta droga, ale nie możemy jej pokazać. Natomiast na co dzień potrawy wędrują na górę windami kuchennymi. - wskazał kilkoro drzwiczek, z blokadami wszelakimi. Prawdopodobnie zmieścił byś się do takiej spokojnie.
- Chciałby pan zobaczyć, jak przygotowujemy wnętrzności Sarlacca? To przysmak na cesarskim stole. - zaproponował kucharz.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
- [i]O! Oczywiście! - zawołał z nawet nieudawanym entuzjazmem. - Jestem bardzo ciekaw jak można przyrządzić coś takiego, nie mówiąc już o pozyskaniu składników. Chyba sam bałbym się to zjeść, jeszcze by mnie połknęło, albo co...[/i] - zażartował ponownie, choć cała ta kuchenna przechadzka coraz mniej mu się podobała. Garkuchnia zabezpieczona jak pieprzony Sarkofag.
Odpowiedz
← Sesja SW

Sesja Wiktula - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...