[
Ilustracja ]
Niespiesznie i nawet nie niepokojeni przez kogokolwiek, odprowadzeni jedynie wzrokiem kilku przechodniów i dziwnych, łażących w niewiadomym celu droidów, weszliście na obrzeża miasta. Widok, dźwięk a nawet zapach czystego industrializmu roztoczył się wokół was ze zdwojoną siłą. Niskie, kilkupiętrowe i do bólu pozbawione wyrazu budynki stały tutaj gęsto, tworząc krótkie, zazwyczaj ślepe alejki i labirynty, między którymi przemykały pojazdy, roboty i jacyś miejscowi. Za piątym z kolei zakrętem na rogu trzech uliczek pojawił się holograficzny ekran z oznaczeniem "i". Równocześnie z sąsiedniej bramy wyszedł wam na przeciw jakiś żul, który rozchylił poły płaszcza z wprawą ekshibicjonisty i ochrypłym głosem zapytał Kallota:
-
Ej, szefie, może nowiutką napalmniczkę? - zaoferował towar, rozwieszony w girlandy metalowych pojemniczków dziwnej konstrukcji.
Ku twemu, było nie było, zaskoczeniu, kapitan Kallot, Rycerz Jedi, który cholera wie ile przesiedział w dżunglach Duxun, zasunął do menela ulicznym slangiem i akcentem.
-
Nie fajkam. Ale powiedz mnie lepiey dzie znajde kiego łowce - tylko nie yakieoś twoyego koleszke - tutaj przysunął twarz na centymetry do cuchnącej mordy złodzieja zapalniczek -
Szukam elyty tego miasta.
-
Khe, khe. - zaczął konfidencjonalnie menel. -
A to zależy, brachu, jak BARDZO potrzebna ci ta informacja... - oblizał się obleśnie po paskudnej gębie.
-
Brachu... - odezwał sie leniwie jedi, ciężko kładąc dłoń właścicielowi obleśnego uśmiechu na ramieniu -
lepiej abyś nie wiedział jak bardzo.
Cinkciarz zmieszał się wyraźnie, przetoczył wzrokiem po chodniku i powiedział:
-
Dobra... Jest jeden koleś, w starej fabryce broni, cztery przecznice stąd... - tłumaczył, przełykając co jakiś czas ślinę i buchając wokół odorem wydobywającym się z jego pragęby. -
Nazywa się Hico, nie wiem jak się do niego dostaniecie, ale to już wasza rzecz. Facet wie o każdym grubszym biznesie w mieście i sprzedaje na lewo broń i amunicję Duperium i leśnym chłopcom. - spojrzał kpiąco na towarzyszących wam partyzantów.