Stałeś przed wielką tablicą z durapleksu, wpatrując się w spis aktywnych ogłoszeń i zleceń na wszelkiego rodzaju roboty i kontrakty w miejscu, które bez wahania można było nazwać bardzo polową kantyną.
Teoretycznie bywali tu żołnierze imperialnych "oddziałów porządkowych", jak Sithowie zwykli nazywać swoje wojska okupacyjne, a także miejscowi technicy, mechanicy i projektancie maszyn i droidów.
Balmora...
Praktycznie panował tu właśnie ruch jak przy pożarze na Felucii, co oznaczało, że niemal wszyscy i wszystko spieprzali we wszystkich możliwych kierunkach załatwiając wszelkie możliwe sprawy w możliwie największym pośpiechu. Chyba jako jedyny unikałeś ciągłego potrącania w tłoku i ogólnej zawierusze, co zawdzięczałeś zapewne swej przebojowej aparycji.
Balmora właśnie ponownie stała się głównym kotłem tej części galaktyki. Nawet tutaj czuć było wstrząsy towarzyszące toczącej się na orbicie walki między wojskami Republiki i Imperium, a miejscowi Sithowie już dawno uciekli do punktów zbornych by przygotować się na ataki republikańskich podziemnych bojówek, które bezskuteczne próbowali wytępić przez ostatnie cztery lata po podpisaniu Traktatu z Coruscant.
W samym centrum tego bajzlu stał pewien Felucianin, ze stoickim spokojem przeglądający oferty zleceń.