- Hah! - Kallot parsknął szczerze i serdecznie - Nie nazywaj mnie tak, po prostu panuj nad sobą- to w interesie nas wszystkich... Ale wracając do sedna, idziemy od razu poplotkować z naszym rzeźnikiem z fabryki? Może masz jakieś własne sugestie? - Odwrócił się do reszty - Ktokolwiek ma?
Sesja Grabarza
- Jest tylko radiostacja. - odpowiedział jeden z rebeliantów. - Ale tuż przed desantem załatwiliśmy im nadajnik, więc powinni być na razie ślepi i głusi, dopóki nie sprowadzą jakiegoś technika, który będzie znał schematy naprawcze i kody częstotliwości Imperium.
Z uśmiechem lekkiej niezdarności, uzewnętrzniającym chwilowe poczucie, że jesteście bandą matołów, Kallot pomasował sobie nasadę nosa celem rozluźnienia. - Dziękuję żołnierzu. Czy gdybym spytał Cię teraz czemu wcześniej tego nie powiedziałeś, odrzekłbyś że, nie pytałem? Zapytał łagodnie, acz wyraz twarzy i lekkie przekrzywienie głowy sugerują, że w sumie nawet nie czekał na odpowiedź. Następnie zaproponował, byście podzielili się na dwie grupy: ty i dwóch rebeliantów sprawdzicie, co ma do powiedzenia facet z fabryki, a on sam z pozostałymi dwoma zrobiłby rekonesans w bazie Imperium.
Z uśmiechem lekkiej niezdarności, uzewnętrzniającym chwilowe poczucie, że jesteście bandą matołów, Kallot pomasował sobie nasadę nosa celem rozluźnienia. - Dziękuję żołnierzu. Czy gdybym spytał Cię teraz czemu wcześniej tego nie powiedziałeś, odrzekłbyś że, nie pytałem? Zapytał łagodnie, acz wyraz twarzy i lekkie przekrzywienie głowy sugerują, że w sumie nawet nie czekał na odpowiedź. Następnie zaproponował, byście podzielili się na dwie grupy: ty i dwóch rebeliantów sprawdzicie, co ma do powiedzenia facet z fabryki, a on sam z pozostałymi dwoma zrobiłby rekonesans w bazie Imperium.
- Czy po wykonaniu naszej części zadania mamy się z wami spotkać w okolicach bazy Imperium, czy też znajdziemy sobie jakiś inny punkt? - Zagulgotał Sarth'lac.
Łowca miał tę irytującą cechę, że wolał znać wszystkie detale misji - szczególnie jeśli cel był tak cholernie niebezpieczny.
- A, no i o co dokładnie chcesz, abyśmy pytali?
Łowca miał tę irytującą cechę, że wolał znać wszystkie detale misji - szczególnie jeśli cel był tak cholernie niebezpieczny.
- A, no i o co dokładnie chcesz, abyśmy pytali?
- O co pytać, sam będziesz wiedział - ostatecznie wywiad środowiskowy to część większości Twoich zleceń, najemniku. Możemy ustalić, że spotkamy się tutaj równo za 5 godzin. Jeżeli któraś z drużyn nie stawi się na miejscu o czasie, to ci, co będą na miejscu jako pierwsi, dają tolerancję czasu 2h i rozpoczynają poszukiwania w miejscu, w którym mieli się znajdywać zaginieni. Może być? Pytania?
Gulgot stał jeszcze przez chwileczkę trawiąc słowa Jedi. Och jej, czyżby właśnie dostał wolną rękę co do stosowania przemocy? Bardzo, bardzo wygodne...
- Ruszamy. - Rzucił do swych towarzyszy. - Ktoś jest w stanie wskazać położenie naszego celu, czy stosujemy taktykę "koniec języka"?
- Ruszamy. - Rzucił do swych towarzyszy. - Ktoś jest w stanie wskazać położenie naszego celu, czy stosujemy taktykę "koniec języka"?
- Owszem. - ozwał się jeden z partyzantów. - Musimy iść przed siebie trzy przecznice, skręcić w w prawo i stamtąd będzie już widać fabrykę. Chodźmy.
Szliście w wytyczonym przez rebelianta kierunku, mijając monotonne w stylu zabudowania o wyjątkowo nieatrakcyjnej formie (jak to w slumsach - Tatooine, Nar Shaddaa, Balmora, nie ma różnicy). Po jakichś piętnastu minutach, widząc po drodze kilkanaście różnych, dziwnych robotów najrozmaitszych kształtów, funkcji, a niewątpliwie także usterek, wasza trójka dotarła przed wielki, czteropięŧrowy klocek, który zdradzał wszelkie oznaki podobieństwa do fabryki. Nie chodziło nawet o ilość walającego się wszędzie wokół złomu, czy pałętających się po ulicy jak mrówki malutkich robotów sanitarnych, ale o absolutnie nijaką, idealnie funkcjonalną budowę klocka, na którym czas, liczne strzelaniny, wybuchy i zapewne parę podpaleń wywarło trwałe piętno. Niemniej choć przed samym wejściem nie zastałeś nikogo, a i w popękanych, w większości wybitych, częściowo popękanych oknach nie dostrzegłeś żywego ducha, echa dźwięków dobiegających z wnętrza świadczyły niezawodnie, że "dawna fabryka broni" nie przeszła tak zupełnie do historii.
Szliście w wytyczonym przez rebelianta kierunku, mijając monotonne w stylu zabudowania o wyjątkowo nieatrakcyjnej formie (jak to w slumsach - Tatooine, Nar Shaddaa, Balmora, nie ma różnicy). Po jakichś piętnastu minutach, widząc po drodze kilkanaście różnych, dziwnych robotów najrozmaitszych kształtów, funkcji, a niewątpliwie także usterek, wasza trójka dotarła przed wielki, czteropięŧrowy klocek, który zdradzał wszelkie oznaki podobieństwa do fabryki. Nie chodziło nawet o ilość walającego się wszędzie wokół złomu, czy pałętających się po ulicy jak mrówki malutkich robotów sanitarnych, ale o absolutnie nijaką, idealnie funkcjonalną budowę klocka, na którym czas, liczne strzelaniny, wybuchy i zapewne parę podpaleń wywarło trwałe piętno. Niemniej choć przed samym wejściem nie zastałeś nikogo, a i w popękanych, w większości wybitych, częściowo popękanych oknach nie dostrzegłeś żywego ducha, echa dźwięków dobiegających z wnętrza świadczyły niezawodnie, że "dawna fabryka broni" nie przeszła tak zupełnie do historii.
Gulgot przez krótką chwilę wpatrywał się w szaro-bury blok fabryki i wsłuchiwał się w jego jakimś jeszcze cudem rozbrzmiewający "puls". Życie może się widocznie usadowić wszędzie...nawet w miejscach tak obrzydliwych jak to.
- Wchodzimy. - Rzucił obojętnie ruszając w stronę wejścia do budynku - Spróbujemy załatwić to szybko i spokojnie.
Łowca szedł niespiesznie, spokojnym krokiem. Na zewnątrz wyglądał jak generał, który idzie na obchód jednej z podlegających mu placówek. Zimny spokój i pewność siebie otaczały jego dużą, zwalistą sylwetkę aurą pewności siebie. Prawie każdy najemnik z jakimś stażem potrafił się tak zachowywać - to była jedna z podstawowych sztuczek podczas negocjacji i tym podobnych rozmów. Osoba pewna siebie wydawała się klientom więcej warta, a poza tym strażnicy lepiej odnosili się do takich gości niż do skradających się rzezimieszków.
- Wchodzimy. - Rzucił obojętnie ruszając w stronę wejścia do budynku - Spróbujemy załatwić to szybko i spokojnie.
Łowca szedł niespiesznie, spokojnym krokiem. Na zewnątrz wyglądał jak generał, który idzie na obchód jednej z podlegających mu placówek. Zimny spokój i pewność siebie otaczały jego dużą, zwalistą sylwetkę aurą pewności siebie. Prawie każdy najemnik z jakimś stażem potrafił się tak zachowywać - to była jedna z podstawowych sztuczek podczas negocjacji i tym podobnych rozmów. Osoba pewna siebie wydawała się klientom więcej warta, a poza tym strażnicy lepiej odnosili się do takich gości niż do skradających się rzezimieszków.
Najwyraźniej podobne wrażenie odnieśli dwaj pilnujący wejścia slinoręcy, uzbrojeni po zęby - w sensie dosłownym - , którzy nie zdążyli się namyśleć nad zatrzymaniem cię, gdy wchodziliście, a jedynie odprowadzili was nieprzyjemnym wzrokiem. Weszliście do ogromnej hali produkcyjnej, gdzie większość przestrzeni wypełniało dziesięć taśm produkcyjnych, z czego trzy działały pełną parą. Rozstawione wzdłuż nich droidy spawały, składały i przekładały sunące po nich karabiny i pistolety, zaś rozstawieni co 5 - 8 metrów strażnicy w charakterystycznych dla nieprzyjemnych mętów skórzanych kurtkach czy częściowo niekompletnych pancerzach, pilnowali przebiegu pracy.
Przeszliście kolejnych kilkanaście metrów w stronę jednych schodów, nie zaczepiani przez strażników, którzy najwyraźniej uznali, że skoro zdołaliście tu wejść, to powinniście tu być.
Gra pozorów i percepcja ludzi, a skrypty poznawcze inteligentnych maszyn, to dwie różne rzeczy. Jeden z chodzących przy taśmie droidów odwrócił się i stanął wprost przed tobą.
- Panowie w jakim celu?
Przeszliście kolejnych kilkanaście metrów w stronę jednych schodów, nie zaczepiani przez strażników, którzy najwyraźniej uznali, że skoro zdołaliście tu wejść, to powinniście tu być.
Gra pozorów i percepcja ludzi, a skrypty poznawcze inteligentnych maszyn, to dwie różne rzeczy. Jeden z chodzących przy taśmie droidów odwrócił się i stanął wprost przed tobą.
- Panowie w jakim celu?
- Zastaliśmy Hico? - Spytał swym pozbawionym uczuć głosem Gulgot - Mamy do niego interes.
Chwilowo nie było sensu opisywać droidowi dokładnej natury ów "interesu". Och, oczywiście prawdopodobieństwo, że wpuszczą ich po takim tekście było znikome, ale zawsze warto spróbować, czyż nie?
Chwilowo nie było sensu opisywać droidowi dokładnej natury ów "interesu". Och, oczywiście prawdopodobieństwo, że wpuszczą ich po takim tekście było znikome, ale zawsze warto spróbować, czyż nie?
Najwyraźniej fraza "interes do Hico" była jakimś tajemnym hasłem, gdyż droid bez wahania wskazał ci drogę. Na ostatnim piętrze fabryki znajdował się duży, zagracony pokój, niegdyś należący zapewne do kierownika, teraz zajęty zaś przez grupę uzbrojonych strażników w liczbie siedmiu. Za biurkiem, na środku pokoju, siedział w skórzanym, nadgryzionym zębem czasu fotelu jegomość w średnim pancerzu, z żołnierskimi butami zarzuconymi na blat, kryjący głowę w obłoku dymu z palonego z rozmachem cygara.
- A wy co za jedni? - zapytał niedbale Hico (gdyż kim innym mógłby on być?)
- A wy co za jedni? - zapytał niedbale Hico (gdyż kim innym mógłby on być?)
- Klienci, którzy słyszeli, że wiesz co w trawie piszczy i chcieliby Cię prosić, abyś podzielił się swoją wiedzą. - Wygulgotał Sarth'lac gestem łapy nakazując rebeliantom milczenie.
Łowca odruchowo przyglądał się strażnikom oceniając ich uzbrojenie, postawę i tym podobne pierdoły. Dobrze jest w końcu wiedzieć choć trochę o siedmiu gościach, którzy mogą w każdej chwili rozwalić ci łeb.
Łowca odruchowo przyglądał się strażnikom oceniając ich uzbrojenie, postawę i tym podobne pierdoły. Dobrze jest w końcu wiedzieć choć trochę o siedmiu gościach, którzy mogą w każdej chwili rozwalić ci łeb.
Trzech z nich nosiło lekkie, elastyczne pancerze z boandanu, kryjące korpus. Kolejni trzej mieli na sobie coś, co przypominało pancerze Sithów, choć w nieco zmodyfikowanej wersji, pozbawionej kryzy sięgającej pod samą szyję. Ostatni nosił lżejszą wersję tego, co widziałeś u "Starfuckera". Wszyscy dzierżyli zgodnie karabiny szturmowe Sithów.
- A co dokładnie chcieli wiedzieć twoi klienci? Wiem bardzo dużo, a większość z tego co wiem bardzo dużo kosztuje.
- A co dokładnie chcieli wiedzieć twoi klienci? Wiem bardzo dużo, a większość z tego co wiem bardzo dużo kosztuje.
Hico i facet w lekkim mandaloriańskim pancerzu wymienili spojrzenia. Bardzo krótkie, bardzo porozumiewawcze spojrzenia. Hico rozwalił się szerzej w fotelu, nonszalancko gestykulując cygarem.
- A co, jeśli moim pracodawcą jest ktoś, kto dobrze płaci za informację, że masz na niego zlecenie? - pociągnął kolejnego bucha i zmrużył oczy, taksując cię uważnie.
- A co, jeśli moim pracodawcą jest ktoś, kto dobrze płaci za informację, że masz na niego zlecenie? - pociągnął kolejnego bucha i zmrużył oczy, taksując cię uważnie.
- Wtedy porozmawiamy o tym, ile trzeba będzie zapłacić, aby nastąpiła zmiana zleceniodawców. - Rzucił Gulgot zachowując swój nieludzki zewnętrzny spokój - W końcu pracuje się głównie dla zapłaty, co nie?
Spokój. Przede wszystkim zachować spokój i nie dać się wyprowadzić z równowagi. W razie czego trzeba będzie walczyć...pewnie i zginąć zabierając ze sobą jak najwięcej przeciwników, ale nie teraz. Teraz trzeba rozmawiać i zgrywać gracza, który ma coś zajebiście mocnego w rękawie.
Spokój. Przede wszystkim zachować spokój i nie dać się wyprowadzić z równowagi. W razie czego trzeba będzie walczyć...pewnie i zginąć zabierając ze sobą jak najwięcej przeciwników, ale nie teraz. Teraz trzeba rozmawiać i zgrywać gracza, który ma coś zajebiście mocnego w rękawie.