Sesja Vena
Wszyscy obecni zwrócili wzrok na unoszący się klejnot, co szczególnie wyraźnie widać było po Tuskenach. Choć ich ryje wraz z oczami skryte były pod maskami ze szmat i goglami, lekko unosili i opuszczali głowy z każdym zakołysaniem się perły, niczym koty śledzące ruch zabawki. Dopiero po paru sekundach jeden z nich podszedł do ciebie i powoli, jakby obawiając się, że pluniesz na niego strumieniem ognia, wyciągnął dłoń w stronę unoszonego przez ciebie przedmiotu. Jednocześnie drugi z jego współplemieńców kładł przed tobą na klepisku połyskującą w świetle pochodni zbroję.
Zbroja uniosła się, wirując lekko, gdy Człowiek Piasku wyjął z twej dłoni perłę krayta. Pancerz jeszcze mocniej niż dotąd przykuł twoją uwagę. W blasku pochodni wydawał ci się bardzo delikatny i kunsztowny, a zarazem nie miałeś wątpliwości co do jakości ochrony, którą zapewniał użytkownikowi. W gruncie rzeczy nie wyglądał szczególnie niezwykle, daleko było mu choćby do paradnych pancerzy kompanii reprezentacyjnej Imperium, niemniej nie mogłeś oprzeć się wrażeniu, że jeszcze nigdy dotąd nie widziałeś czegoś tak niezwykłego. Przedmiot przyciągał twą uwagę, niemal hipnotyzując w swym leniwym, wirowym ruchu, równocześnie pulsując Mocą, która paliła niczym piaski Morza Wydm w samo południe.
Trzymając lekko zbroję odchylam płaszcz. Lekki powiew, jakby wiatru zdejmuje go z moich ramion. Następnie nagle, z słyszalnym trzaskiem spada na ziemię okurzony pancerz, który do tej pory nosiłem.
Zapięcia i zatrzaski nowego nabytku lekko rozwarły się, jakby zapraszając do włożenia. Tak się też stało. Lekko sunąc ku mojemu torsowi, zbroja 'otuliła' mnie swoim 'ciałem'.
Zapięcia i zatrzaski nowego nabytku lekko rozwarły się, jakby zapraszając do włożenia. Tak się też stało. Lekko sunąc ku mojemu torsowi, zbroja 'otuliła' mnie swoim 'ciałem'.
[ Ilustracja ]
Po zaciśnięciu się zatrzasków całe twe ciało przeszyła fala gorąca. Pancerz zaiskrzył, a po jego powierzchni rozpełzły się gniewne, wściekłe nitki fioletowych błyskawic, które następnie przeszły na twe ciało, porażając mięśnie dojmującym, elektrycznym bólem, wyzwalającym jednocześnie niewytłumaczalne podniecenie. Nie mogłeś ruszyć się, krzyknąć ani otworzyć oczu przez moment, w trakcie którego przez mózg przeleciały z prędkością światła krótkie migawki i obrazy miejsc, osób, rozmów, twarzy, głosów...
Twoim ciałem wstrząsnął dreszcz i rozlało się po nim palące uczucie wszechmocy. Żar siły, wiedzy, niespożytej, niepowstrzymanej energii, pozwalającej robić, wiedzieć i zdobywać wszystko, absolutnie wszystko. Odetchnąłeś głęboko zimnym powietrzem, zaś na twarzy pojawił się szeroki, drapieżny uśmiech. Wszystko, czego kiedykolwiek chciałeś się dowiedzieć, czego istnienia nawet nie podejrzewałeś, znajdowało się tu i teraz, w twojej głowie, w twioch dłoniach, w tych wszystkich miejscach, które bez wahania znajdziesz, odkryjesz, poznasz, podbijesz. Jesteś całkowicie pewny, że nic ani nikt nie stanie ci na drodze do tego, czy jakiegokolwiek innego celu. A już na pewno nie takie miernoty, jak ci dwaj tutaj.
Po zaciśnięciu się zatrzasków całe twe ciało przeszyła fala gorąca. Pancerz zaiskrzył, a po jego powierzchni rozpełzły się gniewne, wściekłe nitki fioletowych błyskawic, które następnie przeszły na twe ciało, porażając mięśnie dojmującym, elektrycznym bólem, wyzwalającym jednocześnie niewytłumaczalne podniecenie. Nie mogłeś ruszyć się, krzyknąć ani otworzyć oczu przez moment, w trakcie którego przez mózg przeleciały z prędkością światła krótkie migawki i obrazy miejsc, osób, rozmów, twarzy, głosów...
Twoim ciałem wstrząsnął dreszcz i rozlało się po nim palące uczucie wszechmocy. Żar siły, wiedzy, niespożytej, niepowstrzymanej energii, pozwalającej robić, wiedzieć i zdobywać wszystko, absolutnie wszystko. Odetchnąłeś głęboko zimnym powietrzem, zaś na twarzy pojawił się szeroki, drapieżny uśmiech. Wszystko, czego kiedykolwiek chciałeś się dowiedzieć, czego istnienia nawet nie podejrzewałeś, znajdowało się tu i teraz, w twojej głowie, w twioch dłoniach, w tych wszystkich miejscach, które bez wahania znajdziesz, odkryjesz, poznasz, podbijesz. Jesteś całkowicie pewny, że nic ani nikt nie stanie ci na drodze do tego, czy jakiegokolwiek innego celu. A już na pewno nie takie miernoty, jak ci dwaj tutaj.
The Haunted - One Kill Wonder
Tajemniczy, tworzący na plecach gęsią skórkę uśmiech zagościł na moich ustach. Głowa spuszczona wcześniej w dół powoli wracała do swojego poziomu.
Każdy kto spojrzał teraz mi w oczy, z pewnością zobaczył dwie rzeczy. Niepohamowany, pierwotny gniew i śmierć.
Miecze świetlne znalazły się w moich rękach tak szybko, iż wydawało się że były w nich od dawna.
Jedno pełne bicie serca, dwa szybkie, celne, zabójcze ciosy.
Tajemniczy, tworzący na plecach gęsią skórkę uśmiech zagościł na moich ustach. Głowa spuszczona wcześniej w dół powoli wracała do swojego poziomu.
Każdy kto spojrzał teraz mi w oczy, z pewnością zobaczył dwie rzeczy. Niepohamowany, pierwotny gniew i śmierć.
Miecze świetlne znalazły się w moich rękach tak szybko, iż wydawało się że były w nich od dawna.
Jedno pełne bicie serca, dwa szybkie, celne, zabójcze ciosy.
Pierwsi dwaj Tuskeni byli martwi zanim jeszcze zdążyli to zrozumieć. Kolejni dwaj padli nim zrozumieli co stało się z pierwszymi dwoma. Rozstrzygałeś właśnie jak skończyć ich wodza i co zrobić z życiem stojącego obok niego człowieka, gdy między ciebie a nich wskoczył kolejny Tusken, obwieszony granatami jak choinka, i nacisnął guzik u złączenia wszystkich kabli, wydając przy tym głośny, bojowy okrzyk.
Widząc że zamachowiec chce obronić swojego wodza wysadzając się ( i przy okazji wszystkich wokoło wliczając w to wodza) mój uśmiech tylko się poszerzył.
Kumulując w sobie Moc, mrużę oczy. Czując jak Moc wibruje w moim ciele, jak krąży niczym krew po wszystkich członkach robię krok do przodu.
Trzymając miecze kciukami, szybko niczym atakująca kobra wyprostowuję ręce. Moc wyzwoliła się niczym pies spuszczony z łańcucha. Fala uderzeniowa skierowana została w lekkomyślnego obrońcę.
- Rraaaaaaaaaa! - wydałem z siebie pierwotny okrzyk
Kumulując w sobie Moc, mrużę oczy. Czując jak Moc wibruje w moim ciele, jak krąży niczym krew po wszystkich członkach robię krok do przodu.
Trzymając miecze kciukami, szybko niczym atakująca kobra wyprostowuję ręce. Moc wyzwoliła się niczym pies spuszczony z łańcucha. Fala uderzeniowa skierowana została w lekkomyślnego obrońcę.
- Rraaaaaaaaaa! - wydałem z siebie pierwotny okrzyk
Cytat
- Rraaaaaaaaaa! - wydałem z siebie pierwotny okrzyk
[ Owned ]
Tusken - samobójca jakby się zteleportował. W jednej sekundzie stał tuż przed tobą, w drugiej znajdował się już trzydzieści metrów dalej, w locie rozrywając płótna jurt. Eksplodował z wielkim hukiem i siłą w okolicy ogrodzenia obozu, powodując, że większość jurt zmiótł wybuch, a reszta błyskawicznie zajęła się ogniem. Fala uderzeniowa rzuciła na ziemię pozostałych Tuskenów i towarzyszącego ci człowieka, owiewając twą twarz gorącym żarem i piachem, oraz szarpiąc połami twego płaszcza.
Widząc ogrom zniszczenia oraz wszechobecny rozpiździel zachichotałem cicho.
Obracając szybko oba miecze, chowam je niespodziewanie. Szczerząc się jak wariat, rozglądam się wokoło jakby czekając na reakcję pozostałych.
Może z boku wydawać się że nagły napad się zakończył, ale tak naprawdę to tylko pozory.
Obracając szybko oba miecze, chowam je niespodziewanie. Szczerząc się jak wariat, rozglądam się wokoło jakby czekając na reakcję pozostałych.
Może z boku wydawać się że nagły napad się zakończył, ale tak naprawdę to tylko pozory.
Pozory, które chwilowo wystarczały za prawdę. Obecni ludzie i nieludzie albo leżeli plackiem tak, jak padli, albo zastygli w pół przyklęku, patrząc na ciebie wytrzeszczonymi z przerażenia oczyma (i wizjerami masek), nie ważąc się ruszyć. W pozostałej części obozu panował harmider i chaos, a płomienie pożerały go coraz szybciej i łapczywiej.
Perła leżała w piasku dwa kroki od ciebie. Schyliłeś się po nią, podniosłeś. Błyszczała jeszcze piękniej w świetle wszechobecnych już płomieni, fascynującym, mrocznym blaskiem.
Odgłos wystrzału. Cztery pociski ze strzelb pozostałych przy życiu gwardzistów lecą w twoim kierunku, za mniej niż jedną dziesiątą sekundy trafią cię w pierś i głowę. Obserwujesz je bez emocji.
Jednocześnie pojawia się wrażenie, wręcz pewność. Piętnaście setnych sekundy od twoich pleców znajduje się kolejny pocisk, wystrzelony przez innego strzelca. Wszystko zastyga, w złośliwym oczekiwaniu na twoją śmierć. Śmierć nastąpi, owszem, jak zawsze przez wszystkie stulecia, w których ją zadawałeś...
Odgłos wystrzału. Cztery pociski ze strzelb pozostałych przy życiu gwardzistów lecą w twoim kierunku, za mniej niż jedną dziesiątą sekundy trafią cię w pierś i głowę. Obserwujesz je bez emocji.
Jednocześnie pojawia się wrażenie, wręcz pewność. Piętnaście setnych sekundy od twoich pleców znajduje się kolejny pocisk, wystrzelony przez innego strzelca. Wszystko zastyga, w złośliwym oczekiwaniu na twoją śmierć. Śmierć nastąpi, owszem, jak zawsze przez wszystkie stulecia, w których ją zadawałeś...
Zamachnąłeś się jednym mieczem z przodu, drugim za plecami. Dwaj strzelcy padli od rykoszetów przed tobą, za tobą również rozległ się dźwięk upadającego ciała. Wódz zaryczał przeraźliwie, co zrozumiałeś jako "pomoc!". Jednocześnie leżący na ziemi człowiek krzyknął: "Za tobą!". Poczułeś ich szybciej, niż się obróciłeś. Czterech kolejnych, dwóch rzuca w ciebie granatami.
Moc skumulowała się w twych rękach z niespotykaną dotąd, a jednak w pewien sposób znaną ci z dawna siłą. Gdy otwierałeś dłonie do wykorzystania techniki, miecze po prostu zawisły w powietrzu tuż pod nimi, nie musiałeś nawet o tym pomyśleć. Błyskawice były tak potężne i jasne, że aż sam musiałeś na moment przymknąć oczy.
Ale wtedy stwierdziłeś ze zdumieniem, że nadal widzisz wszystko przed sobą i wokół siebie. Nie za pomocą gałek ocznych, ale nakreślone dynamicznie linie Mocy, pulsujące między każdą istotą, każdym ziarnkiem piasku, kamieniem, przedmiotem. W całym tym pejzażu pojawiła się smoliście czarna struga drgających strun, które roznosiły w pył lecące granaty oraz pozostałych dwóch Tuskenów, których nie zdmuchnęła siła przedwczesnej eksplozji.
Ale wtedy stwierdziłeś ze zdumieniem, że nadal widzisz wszystko przed sobą i wokół siebie. Nie za pomocą gałek ocznych, ale nakreślone dynamicznie linie Mocy, pulsujące między każdą istotą, każdym ziarnkiem piasku, kamieniem, przedmiotem. W całym tym pejzażu pojawiła się smoliście czarna struga drgających strun, które roznosiły w pył lecące granaty oraz pozostałych dwóch Tuskenów, których nie zdmuchnęła siła przedwczesnej eksplozji.
Dwie przerażone kukły trzepotały się w powietrzu, jakby w akcie rozpaczy zapragnęły nauczyć się latać i ulecieć jak najdalej od ciebie i tego, w co ogień zamieniał ich obozowisko. Czułeś już wyraźnie gorąco szalejących płomieni, lecz żar niepohamowanej siły i szału szalał w tobie jeszcze mocniej, wzniecając jeszcze większy żar. Jedna myśl - zapałki kręgosłupów złamały się, a kukły zwisły bezwiednie jak szmaciane lalki. Faktycznie tym właśnie się stali - stertą szmat. Z resztą, czy kiedykolwiek byli czymś więcej?
Zatraciłeś się w tej zabawie bez reszty. Na tyle, że gdy usłyszałeś dźwięk odbezpieczanej broni mogłeś już nie zdążyć się obrócić. Wystrzał padł jednak szybciej, niż się spodziewałeś i wcale nie trafił w ciebie.
Wódz Ludzi Piasku wyprężył się i padł na twarz z bronią wycelowaną w twoje plecy, sam trafiony we własne przez klęczącego na ziemi człowieka, który trzymał strzelbę jednego z zabitych przez ciebie wcześniej gwardzistów.
Zatraciłeś się w tej zabawie bez reszty. Na tyle, że gdy usłyszałeś dźwięk odbezpieczanej broni mogłeś już nie zdążyć się obrócić. Wystrzał padł jednak szybciej, niż się spodziewałeś i wcale nie trafił w ciebie.
Wódz Ludzi Piasku wyprężył się i padł na twarz z bronią wycelowaną w twoje plecy, sam trafiony we własne przez klęczącego na ziemi człowieka, który trzymał strzelbę jednego z zabitych przez ciebie wcześniej gwardzistów.
Obdarzam człowieka nic nieznaczącym spojrzeniem.
Krwawa jatka krwawą jatką, ale trzeba było pomyśleć o przeciwniku z którym nie da się walczyć. Bezwzględnym i cichym.
Spoglądam na całe to zniszczenie. Spokojnie, jakby już bez wszechogarniającego mnie gniewu. Tak jakby gniew wycofał się gdzieś w głąb mnie, czekając na kolejną okazję do wyjścia na powierzchnię...
Krwawa jatka krwawą jatką, ale trzeba było pomyśleć o przeciwniku z którym nie da się walczyć. Bezwzględnym i cichym.
Spoglądam na całe to zniszczenie. Spokojnie, jakby już bez wszechogarniającego mnie gniewu. Tak jakby gniew wycofał się gdzieś w głąb mnie, czekając na kolejną okazję do wyjścia na powierzchnię...