Sesja Vena
- Powiedz im że się zgadzam, ale pod pewnymi warunkami. Potrzebuję do pomocy wszystkich uwięzionych ludzi. Mają dać im bronie i oddać pojazd. I chyba nie muszę mówić że jeśli mają zamiar w jakiś sposób mnie wykiwać, to gorzko tego pożałują - Mówię do człowieka przyglądając się zbroi.
Jeśli ta zbroja uczyni mnie lepszym sithem, to jestem w stanie zaryzykować jej zdobycie.
Moja zemsta dojrzeje a kiedy nadejdzie czas, zakosztuję w niej niczym w pięknym dorodnym owocem.
Jeśli ta zbroja uczyni mnie lepszym sithem, to jestem w stanie zaryzykować jej zdobycie.
Moja zemsta dojrzeje a kiedy nadejdzie czas, zakosztuję w niej niczym w pięknym dorodnym owocem.
Wymiana chrząknięć i pomruków trwała dobrą minutę, człowiek radził sobie zaskakująco dobrze. W końcu jednak wódz nakazał odnieść strażnikom zbroję, a dwóch gwardzistów poprowadziło ciebie i tłumacza kolejnymi alejkami między namiotami do obozowego więzienia. Tam zastałeś siedzących i leżących na ziemi czterech ludzi i jednego Kalmarianina.
Minęło może dwadzieścia, może nieco więcej minut, a miałeś okazję oglądać obozowy rozgardiasz w wykonaniu stada małpoludów, którzy bardziej niż niechętnie wyposażyli twój "zespół" w coś, co mianem broni określiłbyś jedynie w kontekście użycia jej w charakterze pały. Może to i strzelało, gdy gwiazdy były jeszcze młode, ale teraz... Moc jedna wie. Tuskanie jednak wciąż trzymali swoje strzelby blisko przy sobie, jakby obawiając się, że ukradzeni im właśnie więźniowie zapragnął z miejsca wziąć na nich odwet. Tak czy inaczej, tak "wyposażeni" stanęliście gotowi do wymarszu.
Bulgotanie, kwiczenie, chrząkanie - tłumacz odwrócił się do ciebie.
- Mówią, że nasz pojazd czeka przy drugiej bramie obozu i że mogą dać nam przewodnika, który poprowadzi nas na miejsce. Masz w ogóle pojęcie czym jest Krayt? Bo nie jestem pewien, czy właśnie taką śmierć chcielibyśmy mieć, a na to się zanosi.
- Mówią, że nasz pojazd czeka przy drugiej bramie obozu i że mogą dać nam przewodnika, który poprowadzi nas na miejsce. Masz w ogóle pojęcie czym jest Krayt? Bo nie jestem pewien, czy właśnie taką śmierć chcielibyśmy mieć, a na to się zanosi.
Razem z wami do drugiej bramy poczłapał wyjątkowo lumpeciarski, przygarbiony Tusken. Za bramą zaś, w pełnej "krasie", pysznił się resztkami zachodzących słońc jeden z dziwniejszych transporterów, jakie widziałeś. Wielka paka, na kilkadziesiąt ton, kilka rodzajów blachy niezidentyfikowanego pochodzenia, spawana jakby w przypływie narkotycznej radości, kilkanaście elementów nie przypominających ci czegokolwiek, wszystko to zaś w postaci klasycznego, tatooińskiego poduszkowca.
Jechaliście.
Jechaliście.
I jechaliście.
Czułeś się jak żołnierska mielonka, podgrzewana na wolnym ogniu bez otwierania puszki.
Poduszkowiec trząsł, buczał, czasem podskakiwał, w wyniku czego obijałeś się lekko o ściany.
Dodatkową niedogodnością była gęsta jak olej cisza, wisząca w suchym, piekącym powietrzu wewnątrz puszki. I towarzyszące jej morowe spojrzenia, skierowane pod twoim adresem.
Jedyna osoba, która nie patrzyła na ciebie w ten sposób, to koleś w śmierdzących szmatach i bandażach wokół nałożonej na głowę maski gazowej czy gogli. Ale on także milczał.
Jechaliście.
I jechaliście.
Czułeś się jak żołnierska mielonka, podgrzewana na wolnym ogniu bez otwierania puszki.
Poduszkowiec trząsł, buczał, czasem podskakiwał, w wyniku czego obijałeś się lekko o ściany.
Dodatkową niedogodnością była gęsta jak olej cisza, wisząca w suchym, piekącym powietrzu wewnątrz puszki. I towarzyszące jej morowe spojrzenia, skierowane pod twoim adresem.
Jedyna osoba, która nie patrzyła na ciebie w ten sposób, to koleś w śmierdzących szmatach i bandażach wokół nałożonej na głowę maski gazowej czy gogli. Ale on także milczał.
Plusem tej nieprzeniknionej ciszy było to, że nie musiałem rozmawiać z tymi miernotami, frajerami którzy dali się złapać bandzie śmierdzących kloszardów.
Nie wiem dlaczego, ale czułem do nich niechęć. Większą niechęć czułem chyba tylko do Piaskowych ludków.
Ale ścieżki mocy są pokrętne i nie zawsze dane jest nam kroczyć w takim towarzystwie, jakim nam się podoba.
Jadąc monotonnie naprzód, staram się ponownie odzyskać trochę nadwyrężonych sił. Po mimo 'turbulencji' i żaru, staram się wprowadzić się w stan medytacji. Śmierdzi to sztuczkami Jedi, ale muszę mieć siły na spotkanie ze smokiem.
Nie wiem dlaczego, ale czułem do nich niechęć. Większą niechęć czułem chyba tylko do Piaskowych ludków.
Ale ścieżki mocy są pokrętne i nie zawsze dane jest nam kroczyć w takim towarzystwie, jakim nam się podoba.
Jadąc monotonnie naprzód, staram się ponownie odzyskać trochę nadwyrężonych sił. Po mimo 'turbulencji' i żaru, staram się wprowadzić się w stan medytacji. Śmierdzi to sztuczkami Jedi, ale muszę mieć siły na spotkanie ze smokiem.
Gorąc.
Żar.
Skwar.
Coś trzęsie, piasek szumi za ścianami pojazdu.
Po karku, wzdłuż kręgosłupa, spływa ci pot...
Wyciszasz się...
Oddech ci ciąży, ciąży ci cisza. Przykleja się do ciebie, do włosów, spływających brudnymi strugami wraz z potem...
Ale jakby gdzieś poza tobą.
Żar. Skwar. Ale wokół ciebie, nie w tobie. W tobie jest...
Spokój.
Lekkość...
Cisza. Inna niż wokół. Nie parna, nie lepka. Chłodna, orzeźwiająca, regenerująca.
Szarpnięcie. Tobą, choć poza tobą. Pojazdem.
Stanął w miejscu. Dźwięki docierają do ciebie, spoza ciebie, układając się w sens, który krąży poza twoją świadomością.
- Cholera jasna, jak to zrobiłeś do kurwy nędzy?!
- No przecież nie ja ustawiłem tu ten uskok! Czego się czepiasz?!
- Ale gdzie ty masz oczy, w dupie?! To już ten szmaciarz zobaczyłby to przez te swoje gogle!
- Uryghh!!!
- Zamknij się! Niech to szlag, Jos, jak ci się udało zakopać poduszkowiec?!
Cisza. Chłód. Dystans.
Sens krąży, kontrolowany z wewnątrz.
Gniew budzi się, niespiesznie i cierpliwie.
Żar.
Skwar.
Coś trzęsie, piasek szumi za ścianami pojazdu.
Po karku, wzdłuż kręgosłupa, spływa ci pot...
Wyciszasz się...
Oddech ci ciąży, ciąży ci cisza. Przykleja się do ciebie, do włosów, spływających brudnymi strugami wraz z potem...
Ale jakby gdzieś poza tobą.
Żar. Skwar. Ale wokół ciebie, nie w tobie. W tobie jest...
Spokój.
Lekkość...
Cisza. Inna niż wokół. Nie parna, nie lepka. Chłodna, orzeźwiająca, regenerująca.
Szarpnięcie. Tobą, choć poza tobą. Pojazdem.
Stanął w miejscu. Dźwięki docierają do ciebie, spoza ciebie, układając się w sens, który krąży poza twoją świadomością.
- Cholera jasna, jak to zrobiłeś do kurwy nędzy?!
- No przecież nie ja ustawiłem tu ten uskok! Czego się czepiasz?!
- Ale gdzie ty masz oczy, w dupie?! To już ten szmaciarz zobaczyłby to przez te swoje gogle!
- Uryghh!!!
- Zamknij się! Niech to szlag, Jos, jak ci się udało zakopać poduszkowiec?!
Cisza. Chłód. Dystans.
Sens krąży, kontrolowany z wewnątrz.
Gniew budzi się, niespiesznie i cierpliwie.
Gdy siedziałeś twój błędnik poinformował cię, że jesteś lekko przechylony w prawo. Wyszedłeś z pojazdu i zobaczyłeś co się stało. Poduszkowiec sunąć ze sporą prędkością najwyraźniej zsunął się z wysokiej hałdy, która wznosiła się niczym pagórek za wami. Kierowca nie zdążył wymanewrować niewielkiej rozpadliny, której dno od szczytu hałdy dzieliło jakieś 4 - 5 metrów. Taki upadek dla pojazdu oznaczał zbyt wiele, efektem czego wbił się on maską w kolejną, mniejszą hałdę przed wami i przechylił, osuwając wraz z piaskiem. Teraz wszyscy pasażerowie pracowali zawzięcie łopatami i saperkami, żeby odkopać poduszkowiec.
Zeskakuję z impetem z poduszkowca. Stawiając kroki na gorącym piasku przyglądam się całej scenie.
Staram się ocenić ile im zajmie odkopanie, oraz czy w ogóle im się uda tego dokonać. Próbuję przewidzieć czy odrobina Mocy nie pomogła by im w ich zadaniu. Nie omieszkam też poczęstować ich soczystą pochwałą.
- Pół debile, wolicie sczeznąć na tej patelni? Pierwszy raz jeździcie tym złomem?!
Staram się ocenić ile im zajmie odkopanie, oraz czy w ogóle im się uda tego dokonać. Próbuję przewidzieć czy odrobina Mocy nie pomogła by im w ich zadaniu. Nie omieszkam też poczęstować ich soczystą pochwałą.
- Pół debile, wolicie sczeznąć na tej patelni? Pierwszy raz jeździcie tym złomem?!
Kaptur zdążył zmienić się w piekarnik, gdy wreszcie skończyli i pojazd znów nadawał się do jazdy. Byłeś pewny, że jeszcze chwila, a poczułbyś swąd palonych włosów. Biorąc pod uwagę ich długość i fryzurę, bardzo byś tego nie chciał.
Wpakowaliście się ponownie do opiekacza, którym było wnętrze ciężarówki. Poduszkowiec ruszył, a z charczenia Tuskena zrozumiałeś "niedaleko".
Wpakowaliście się ponownie do opiekacza, którym było wnętrze ciężarówki. Poduszkowiec ruszył, a z charczenia Tuskena zrozumiałeś "niedaleko".