Sesja Kiyuku

- Na Hoth nie dostanie się już nikt, co do Tatooine nie mam pewności, a Korriban to zupełnie inna sprawa. - spojrzał na ciebie z ukosa - Widzę, że sporo się dowiedziałeś na ten temat.
- No wie mistrz... trzeba było się dowiedzieć trochę na trochę na temat wroga. Wiem, lot na Korriban nie pozwala sytuacja polityczna, co do Tatooine też mam wątpliwości, ale co z Hoth? Dlaczego nikt się tam nie dostanie? Ile czasu zostało do spotkania rady? Chciałbym w nim uczestniczyć.
- To świetnie, że chcesz w nim uczestniczyć, gdyż w tym wypadku nie stanie się to wbrew twej woli. Zebranie odbędzie się za... - spojrzał przez ramię na ścienny zegar. - Pół godziny. Uprzedzam cię szczerze, że Rada będzie musiała wydać osąd w twojej sprawie, wobec czego postaraj się przypomnieć sobie jak najdokładniej wszystkie wydarzenia. Hoth: - wrócił do twego pytania - nikt się tam nie dostanie, ponieważ i o to w swoim czasie zadbałem osobiście.
Drzwi do sali otworzyły się i weszła przez nie znana ci Twi'lekanka, Kaileen Sa'as, która wróciła razem z Harlanem.
- A, Kaileen. - powitał ją nieco zaskoczony Harlan. - Coś się stało? Czy zatęskniłaś już za podróżami w nadprzestrzeni? - zapytał z typowym dla siebie humorem.
- Nie, chwilowo mam dosyć. - uśmiechnęła się. - Przyszłam powiedzieć, że wszystko już ustalone i zebranie Rady odbędzie się mniej więcej za godzinę. Mogę się dołączyć?
- Oczywiście, siadaj. - wskazał jej gestem pufę i wrócił do ciebie - Na czym to stanęliśmy?
- Na zadbaniu o "bezpieczeństwo" grobu Kuna na Hoth. Bądź co bądź, zostaje jeszcze Tatooine. I skąd pewność, że ktoś się do tych grobów, nie dostanie, mimo starań mistrza? Dajmy na to, unieść przy pomocy Mocy głazy, jeśli mistrz zawalił wejście. Niektórzy Sithowie na pewno dysponują taką mocą.
- Bardzo niewielu wie o istnieniu grobowców Exara Kuna. - odpowiadał Harlan z uśmiechem. - Te, do których dotarłem, strzeżone były przez własne, bardzo solidne zabezpieczenia, do których doliczyć można również bardzo niesprzyjające eksploracji warunki. Starania, których dołożyłem, by pozostały nieodkryte, znacznie zwiększają prawdopodobieństwo utrzymania takiego stanu, choć faktycznie nie dają pewności. Jednak idąc tym tokiem rozumowania żadna ingerencja nie dałaby takiej pewności, a uważam, że niewiele więcej można zrobić, przynajmniej teraz.
- Przepraszam, że przerwę - wtrąciła się ponownie Kaileen - ale roztrząsacie sprawę innych grobowców, a jeszcze nie zakończyliśmy tej tutaj. Co z tobą Kyle? W jakim stopniu zwalczyłeś w sobie Kuna?
- Skąd mam to wiedzieć? Nie wiem, może to widzieliście, ale w... wewnątrz mnie, walczyliśmy, jednak... nie byłem w stanie mu nic zrobić. Może przeniósł się do innego ciała, słyszałem taką propozycję od kogoś lub czegoś. Pamiętam tylko, że mówił coś o swoim mieczu. - spoglądam na rękojeść miecza Kuna. - nie wiem, opętanie może się powtórzyć, nie jestem do końca pewien.
- I tę kwestię będziemy starali się rozstrzygnąć. - powiedział uspokajająco Harlan. - Przy pomocy innych mistrzów, a także i twoją, Kaileen. - wskazał na drzwi. - Idziemy?
Wstaję.
- Jako, że właściwie skończyły się nam tematy, jestem za.
- Możemy iść. - zgodziła się Twi'lekanka i zapytała: - Po co poszliście do grobowca? To jest broń Kuna?
- Tak, to broń Kuna. - odpowiedział za ciebie Harlan. - Co zaś się tyczy powodów wejścia do grobowca, to proponuję zostawić to pytanie na samo posiedzenie, na pewno inni również chcą usłyszeć odpowiedź. Nie tylko na to.
Nie zwlekając dłużej poszliście w stronę schodów na najwyższe piętro i stamtąd do Sali Obrad. Weszliście jako pierwsi, Harlan wskazał ci gestem byś stanął po środku i zaczekał na resztę, a sam usiadł na jednym z foteli, namawiając do tego samego Sa'as. W ciągu minuty zebrała się reszta Rady. Mistrz Teuran, strażnik pamięci i biblioteki Zakonu, mistrz Kar i Ni'mlon, dwaj twi'lekańscy instruktorzy technik defensywnych, mistrz Jodiv, instruktor fechtunku, mistrz Heske. Wszyscy patrzyli na ciebie niepewnie i nieprzychylnie, omijając dość szeroko przy zajmowaniu miejsc. Nie było to przyjemne uczucie. Tak naprawdę tylko Harlan zdawał się nie skrywać żadnej niechęci. Jeszcze mniej przyjemnie zrobiło się, gdy zobaczyłeś puste miejsca, które jeszcze dziś zajmowali inni mistrzowie. Na koniec do zgromadzenia dołączył Miraluka Riahl, który usiadł obok Harlana. Z oczywistych względów z jego twarzy nie mogłeś wyczytać zbyt wiele.
- Jesteśmy już wszyscy, więc możemy zaczynać. - oznajmił Harlan. - Kyle, zechciej oddać mi miecz i odpowiedzieć na pytanie Kaileen, możliwie najdokładniej przedstawiając kolej ostatnich wypadków aż do naszego przybycia.
Odpinam miecz od paska, podaję go mistrzowi, i wyciągam drugi z plecaka(swoją drogą, tyle przeżyłem, że cholera przestałem zwracać uwagę na ten plecak), spoglądam na niego i Harlana pytającym wzrokiem, i po chwili podaję mu go. Znów staję na środku sali, skupiam się i zaczynam opowiadać. Całą historię. Bez pominięć. Po dłuższej chwili(albo kilku), zatrzymuję się na chwilę przed tym, jak zacząłem medytować.
- I wtedy... po prostu przeniosłem się do tego grobowca. Stałem przed tymi drzwiami, próbowałem je unieść Mocą, ale nie mogłem. W ogóle, nie mogłem korzystać z Mocy. Nie wiem, czy nawet teraz byłbym do tego zdolny... tak jakby wszystko co się uczyłem, przepadło, wszystkie zdolności, które posiadam, były nic nie warte, ponieważ nie mogłem je oprzeć na czynniku, który był potrzebny i niezbędny... Wracając do tematu. Drzwi się otworzyły i wyszedł zza nich Kun, ale nie taki, jak zawsze się go przedstawia... Wyglądał jak moja kopia... tylko splugawiona. Jak... - szukam dobrego porównania - Darth Sion z paroma moimi cechami wyglądu. Zaczął ze mną rozmawiać, lecz po chwili dołączyła się trzecia osoba, a raczej jej głos. Nienaturalny głos. Zaproponowała przeniesienie się Kuna do jej ciała, zaś Kun zgodził się, odpowiadając równie nienaturalnym głosem. Od tej chwili zaczęliśmy walczyć. Po jakiejś chwili w sali zjawiły się dwie osoby... albo właściwie coś na kształt osoby. Mistrz Harlan i Ar-Saram. Jakimś cudem udało mi się odpalić miecz, jednak nie byłem w stanie mu nic zrobić, ciosy przechodziły przez Kuna jak przez powietrze. Uderzył we mnie Mocą, ja zaś odruchowo wystawiłem rękę, zapominając że to bez sensu. Wtedy tak jakbym odebrał mu cząstkę siły, ja poczułem się sprawniejszy, zaś on stracił na materialności. Tu moja wizja się kończy. Mistrzowie wyciągnęli mnie z transu. - kończę, tę dość rozbudowaną wypowiedź, odpowiednio ją akcentując.

[Przepraszam, ze wyciąłem praktycznie 75% opowieści, ale znasz ją, i pewnie nie chciało by ci się przez nią przedzierać, więc po co marnować i twój i mój czas ]
Jako pierwsza po tobie zabrała głos Kaileen.
- Potrafisz powiedzieć, kim może być trzecia osoba, która chciała przyjąć Kuna do siebie? Co do dalszej części wizji, to możliwe, że duch Kuna wchodząc w ciebie, musiał zaczerpnąć część twojej Mocy. Używając jej potem przeciwko tobie, oddał ją. Ale to tylko moje domysły.
- Nie mam pojęcia kto to mógł być. Domyślam się tylko, że ma niebywałą Moc, jako że umiał wejść do cudzej wizji i powiedzieć coś takim głosem.
- Zatem wszystkie popełnione zbrodnie zamierzasz usprawiedliwiać opętaniem? - zapytał mistrz Teuran, wychylając się z fotela. - I niby co według ciebie powinniśmy postanowić, idąc za taką argumentacją?
- Tak, to najważniejsze pytanie tego spotkania. - włączył się Harlan. - Jakie kroki powinniśmy podjąć oraz jakie wnioski i konsekwencje wyciągnąć wobec Kyle'a, a także jak on sam się na to zapatruje.
- Poddam się decyzji Rady. Jaka by ona nie była.
- Zabranie miecza było niepotrzebne i głupie. - stwierdziła Sa'as - Uważam także, że działania Rady były zbyt pochopne, co nie zmienia faktu, że Kyle powinien ponieść karę za spowodowanie tych nieszczęść. Nie zostałby opętany, gdyby opanował swoją ciekawość. Takie jest moje zdanie.
Drzwi otworzyły się i wszedł przez nie Rodianin.
- Ach, Ar-Saram, dobrze cię wreszcie widzieć. - powitał go od wejścia Harlan. - Zastanawiamy się właśnie co począć z Kylem i jego poczynaniami, może wspomożesz nas swoją wersją wydarzeń, które doprowadziły do wszystkich tych nieszczęść? Bardzo ciekawi mnie twoje zdanie na temat roli i winy Kyle'a w tej tragicznej rozgrywce.
- Przecież wiecie, panowie i panie, że pokusa ciemnej strony jest silna. - westchnął zapytany rycerz. - A on niestety jej uległ. Ale należy się mu druga szansa. Co do wersji wydarzeń... - tu przedstawił sprawozdanie, dość podobne w treści do twojego.
- I ja uważam, że większa część winy za poczynania tego jedi leży po stronie siły, z którą mało który z nas byłby w stanie sobie poradzić. - przychylił się do tej oceny Kar. - Konsekwencje dyscyplinarne, uważna obserwacja, trening - owszem, ale nie przesądzałbym o winie umysłu zwiedzionego przez tak wielkiego mistrza Ciemnej Strony.
- Nie zgodzę się. - zaoponował drugi z Twi'leków, mistrz Ni'mlon. - Każdy z nas ma dostateczne środki, by świadomie opierać się pokusom, niezależnie od tego jak wielkie by one nie były. Solusar znał zagrożenie, zetknął się z nim kilkukrotnie i postanowił poddać mu się, by następnie korzystać z jego niszczycielskich "dobrodziejstw". Jego wina jest dla mnie niepodważalna.
- Hmmm... mistrzu Teuran? - pytał dalej Harlan.
- Winny.
- Mistrzu Jodiv?
- Winny.
- Przychylam się do zdania mistrza Kara.
- opowiedział się Heske.
- Riahl...? - zapytał Miralukę, który milczał przez chwilę.
- Błędy zdarzają się każdemu. Trzeba je wybaczać, choć nie zapominać. Wyciągać z nich wnioski i konsekwencje.
- Rozumiem...
- odpowiedział Harlan i wpatrzył się w podłogę, mocno nad czymś myśląc.
Prostuję się, splatając palce za plecami. Staram się opanować niepokój wywołany większością głosów mówiących, że jestem winny. Jest jeszcze jednak nadzieja...
- Uznaję - odpowiedział wreszcie mistrz Harlan - ,że nie możemy obarczyć Kyle'a całą odpowiedzialnością za te zajścia. Jak powiedział mistrz Kar, musiał stawić czoła potędze, z którą niemal nikt z żyjących nie dałby sobie rady. Wiem coś o tym z własnego doświadczenia. - spauzował minimalnie, patrząc po obecnych. - Mimo to wcześniej dwukrotnie zachował trzeźwość umysłu i siłę, razem z Ar-Saramem postępując zgodnie z wszelkimi zasadami. Nie pozostaje mi nic innego jak stwierdzić, że sam mistrz Kendar jest w dużej mierze współodpowiedzialny za błąd, którym było zabranie miecza z grobowca. Niniejszym w imieniu Rady ogłaszam Kyle'a niewinnym... choć do pewnego stopnia. Kyle, udaj się proszę do swojej komnaty, odpocznij tam i zaczekaj na kogoś, kogo przyśle Ci Rada, gdy już ustalmy jakie dokładnie kroki podjąć względem ciebie. Saram, jesteś wolny, dziękuję ci za relację.
Kiwam głową, ni to dziękując, ni to na pożegnanie. Zapewne za to i za to. Posłusznie wychodzę z sali, planując zaczepić po drodze Rodianina Sarama.
Wyszliście, mijając wchodzącego Nautolanina. Za drzwiami Saram spojrzał na ciebie i zapytał zatroskanym tonem:
- I co, czujesz się lepiej?
- Ja tak, ale co z tobą? Jak się czujesz po... śmierci?
← Sesja SW
Wczytywanie...