Sesja Kiyuku
Zasnąłeś jak zabity, głębokim, nieco niespokojnym, choć relaksującym snem. Nie pamiętałeś wiele więcej ponad rozmazane, zmieniające się obrazy, migawki twarzy, zdarzeń, z których po przebudzeniu nie pozostał nawet cień sensu czy znaczenia. Obudziłeś się jednak wypoczęty, choć jednocześnie odrętwiały zmęczeniem ostatnich dni, fizycznym i psychicznym.
No i, nie dało się ukryć, dość solidnie śmierdziałeś.
No i, nie dało się ukryć, dość solidnie śmierdziałeś.
Wstaję z łóżka, przeciągam się, po czym idę do łazienki, gdzie zrzucam ubranie, biorę prysznic i myję głowę. Z mokrymi włosami i okręconym wokół bioder ręcznikiem, idę do szafki w pokoju, skąd wyciągam wszystkie potrzebne mi rzeczy(spodnie, buty, bieliznę). Jeszcze jeden rajd do łazienki, gdzie zakładam wszystko na siebie i wychodzę z pokoju, wyrzucając przy okazji moja stare rzeczy do prania. Drapię się po mokrej głowie.
- Co teraz powinienem zrobić...
- Co teraz powinienem zrobić...
No właśnie, to pytanie było równie dobre, co nierozstrzygnięte. Nie wiedziałeś jak ustosunkować się do siebie w nowych okolicznościach, ani co powiedzą o tym twoi (przynajmniej do niedawna) współbracia. Medytować? Ćwiczyć? Siedzieć w bibliotece? Zamknąć się w kiblu? Decyzja była trudna, widok twej zmęczonej, jakby postarzonej o 10 lat twarzy w lustrze nie pomagał. Był jednak jeden pozytyw - czułeś, że powoli Moc wraca do ciebie i równowagi.
Wszedłeś do bardzo przestronnej, wypełnionej ćwiczebnymi manekinami, droidami i hologramami sali, w której przyszło ci spędzić tak wiele godzin, wylać tak wiele potu, niekiedy łez. Widziałeś treningowe miecze, na jakich uczyłeś się posługiwania się tajemną jeszcze wówczas bronią Jedi, widziałeś ekrany na których wyświetlały się instruktażowe filmy do odpowiednich form, ataków, postaw, zasłon, które do znudzenia wyświetlali ci niegdyś twoi dawni mistrzowie. Widziałeś także kilku Jedi, którzy wraz z twym wejściem przerwali trening, patrząc w napięciu w twoją stronę.
Zapadła cisza, powietrze wypełniło się nerwowym wyczekiwaniem. Kilka par oczu obserwowało cię, oceniało...
W końcu jeden z nich gestem zaprosił cię do ćwiczeń.
Znałeś dobrze to miejsce. Byłeś przecież w domu...
[Jeśli nie masz innej propozycji, to sugeruję w tym miejscu zakończyć tę część sesji Chyba, że masz silną chęć pociągnąć to teraz dalej, to mów]
Zapadła cisza, powietrze wypełniło się nerwowym wyczekiwaniem. Kilka par oczu obserwowało cię, oceniało...
W końcu jeden z nich gestem zaprosił cię do ćwiczeń.
Znałeś dobrze to miejsce. Byłeś przecież w domu...
[Jeśli nie masz innej propozycji, to sugeruję w tym miejscu zakończyć tę część sesji Chyba, że masz silną chęć pociągnąć to teraz dalej, to mów]
[Powiedzmy, że na razie, jestem zainteresowany, co się stanie z moja postacią, więc chciałbym jeszcze trochę to pociągnąć ]
Kiwam głową, w podziękowaniu, za zaproszenie, po czym przyzywam mocą jakiś podwójny miecz treningowy - wiem, takie są bardzo rzadkie, ale cóż, nie mam ani ochoty niszczyć droida treningowego, ani uczyć się czego innego niż techniki w której jestem najbardziej uzdolniony - Teräs Käsi.
Kiwam głową, w podziękowaniu, za zaproszenie, po czym przyzywam mocą jakiś podwójny miecz treningowy - wiem, takie są bardzo rzadkie, ale cóż, nie mam ani ochoty niszczyć droida treningowego, ani uczyć się czego innego niż techniki w której jestem najbardziej uzdolniony - Teräs Käsi.
Sparowałeś z jednym młodym, świeżo pasowanym rycerzem, którego imienia za cholerę nie mogłeś sobie przypomnieć, choć twarz była ci znajoma. W trakcie walki malowała się na niej ostrożność, ciekawość i niepewność, bez niechęci towarzyszącej niektórym z pozostałych, którzy obserwowali cię niezbyt dobrze skrywanymi spojrzeniami. Młody był dobry. Szybki, pomysłowy, jednak sporo brakowało mu do ciebie, bez większych trudności parowałeś jego ciosy i rozbijałeś zasłony. Sparring przebiegał powoli, acz płynnie, reagowałeś i poruszałeś się znów tak, jak ty sam, choć umysł wciąż pamiętał gwałtowną zwyżkę możliwości, której brak rozpraszał cię nieco, niczym miejsce po wyrwanym zębie.
Będąc dokładnie w połowie obrotu, głową w dół, rycerz został ciśnięty o ścianę wyłożoną skórzaną warstwą amortyzującą. Osunął się po niej w dość komiczny sposób, wykonując następnie przewrót w przód, a zgromadzeni w sali na raz zanieśli się śmiechem, zaś sam poszkodowany dołączył do nich.