Sesja Kiyuku

[ Ilustracja ]

Drzwi komnaty grobowej zamknęły się za tobą. Niezmącona cisza i ciemność ponownie zapanowały wszędzie wokół, leczy wystarczyło ci czuć wszystko poprzez Moc, podobnie jak czułeś energię miecza, przepływającą przez całe twe ciało.
Zastanawiałeś się jak wiele niewyobrażalnych zdolności posiadłaś w ciągu kilku ostatnich chwil.
Albo raczej jak wiele z nich sobie przypomniałeś...
Nie wiedziałeś co jeszcze może kryć w sobie grobowiec. Jednocześnie czułeś, że znasz odpowiedź. Przecież sam go zbudowałeś...
Nie byłeś pewny dokąd i po co powinieneś się teraz udać, mając równolegle wrażenie, że oto wróciłeś na ścieżkę, z której przypadkowo zboczyłeś jakiś czas temu...
Wyłączam miecz, odpinam od pasa stary i wkładam(podwójny) do plecaka. Sprawdzam zawartość torby. Co może mi się przydać? Wyciągam rękawice, i wkładam je na dłonie, przypinam miecz do pasa, i zastanawiam się w którą stronę pójść.
- W prawym korytarzu był kryształ Qixoni, zabiorę go później, skoro zamierzam skonstruować nowy miecz. Przyda się pewnie. Tymczasem warto by było sprawdzić korytarz za przepaścią.
Kieruję się w lewą stronę(właściwie, jako, że stoję twarzą do wejścia do grobowca, to w prawą).
W prawym korytarzu nie zaszły żadne zmiany. Podobnie przepaść pozostała na swoim miejscu. Gdy ją przeskoczyłeś i doszedłeś do komnaty, w której poprzednio znajdował się kryształ Solari, raz jeszcze stanąłeś przed smoliście gęstą ciemnością korytarza odchodzącego dalej. Z tą różnicą, że na jego końcu wyczułeś niewyraźnie czyjąś obecność.
Odruchowo sięgam po miecz, włączam go. Podnoszę rękojeść na wysokość głowy tak, by zarówno dawał sporą ilość światła, jak i można było od razu zaatakować. Na ugiętych kolanach - nie ze strachu, tylko w gotowości do ataku - powoli idę w stronę tego czegoś. Albo kogoś.
Im dalej szedłeś tym wyraźniej czułeś obecność jakiejś istoty, będącej jednocześnie bardzo silnym skupiskiem Ciemnej Strony. Choć starałeś się oświetlać sobie drogę mieczem, ciemność wcale nie chciała ustąpić. Ty zaś zacząłeś słyszeć niosące się w oddali dudnienie ciężkich kroków.
- Ducha nie byłoby słychać - mruczę pod nosem - Byleby nie uciekł. Jednak ściganie kogoś w ciemności nie jest dobrym pomysłem.
Koncentruję się w mocy, czuję jak przepływa przez moje ciało, jak krew, albo wręcz przepływa z krwią, z midichlorianami, próbuję spoglądać przez nią jak Miraluka. Co prawda cały grobowiec jest jednym wielkim skupiskiem Ciemnej Strony Mocy, jednak łatwo odróżniam szarość ścian od czerni moich rąk.

[Gdybyś nie zrozumiał - wyobraziłem sobie widzenie przez Moc troszkę jak w Kronikach Riddicka - Ciemną stronę mocy widzę jako odcienie ciemnego szarego(analogicznie, siebie widzę całego czarnego), zaś Jasną jako jasne odcienie(Ducha Jasnej strony widziałbym kompletnie białego, wręcz by mnie to oślepiało. Może być? ]
Szarość i bezpostaciowość tej wizji w pierwszej chwili poraziły cię. Twoje zmysły przestały odbierać pojęcia kierunków i równowagi w sposób, który dotąd był dla nich zrozumiały. I choć ten sposób patrzenia był dla ciebie czymś nowym, twoje drugie ja pozwoliło ci poczuć coś, co zdawało się z dawna wykonywaną czynnością, w której czułeś się świetnie.
Pozbawione życia obiekty tworzyły widmowe, niewyraźne otoczenie pulsujące szarością, której granice wyznaczało jedynie martwe echo Mocy, którą cały grobowiec zdążył nasiąknąć przez wieki. Poruszając się w ten meta-fizyczny sposób dostrzegłeś natomiast pulsujący czernią i agresją, kolczasty kształt, który mignął na końcu korytarza, najwyraźniej w ostatniej z komnat.
- Dobra, na pewno już mnie wyczuł, skradanie nic tu nie da, zapomniałem zamaskować swą obecność w Mocy - upominam się w myślach, po czym stanowczym, acz ostrożnym krokiem idę w stronę komnaty, w której zniknął dziwny kształt.
Zanim doszedłeś do pomieszczenia z jego wnętrza wyszedł ci na spotkanie wielki, potężny Terentatek, który zatrzymał się parę metrów przed tobą.
Koncentruję się w Mocy. Czuję dokładnie jak przepływa przez mój miecz, włosy, ubranie, każdy cal mojego ciała. Stoję nieruchomo, czekając na reakcję potwora.
Wiedząc to, co wiedziałeś o tych stworach (a czułeś, że dopiero co dowiedziałeś się znacznie więcej) byłeś pewny, że Terentatek wyczuł zawirowanie energii wokół ciebie. Mimo to nie poruszył się ani o krok, w żaden sposób nie sposobiąc się nawet do ataku lub obrony.
Jako że jestem w pełni skupiony w Mocy, próbuję skontaktować się z Terentatekiem lub wpłynąć na niego, by wycofał się, przestał torować drogę do komnaty.
Poczułeś więź tworzącą się między tobą a umysłem stwora. Ten przez chwilę nie reagował, wciągając głośno powietrze, jakby węsząc w nim zmiany i informacje niesione przez Moc, a następnie pochylił się i zgarbił w sposób, który - sam nie do końca wiedząc dlaczego - przyjąłeś z satysfakcją jako przedziwną formę pokłonu, ostatecznie zaś przesunął się bliżej ściany odsłaniając dalszą drogę.
Wyłączam miecz, przypinam go do pasa i pewnym krokiem ruszam w stronę komnaty, mijając terentateka, usatysfakcjonowany jego reakcją.
Komnata do której wszedłeś nie różniła się od pozostałych. Podobnych rozmiarów i kształtu, zawierała tylko jeden posąg człowieka okrytego długim płaszczem, który skrywał w dłoniach czworościenną, trójkątną kostkę.
- Wygląda jak pułapka... Znając budowniczego... znaczy się siebie, lepiej to sprawdzić - mając w pamięci pułapkę zastawioną na mieczu, znowu próbuję spojrzeć przez Moc, by sprawdzić czy posąg i czworościan nie mają na sobie pułapki. Do głowy wpada mi jeszcze myśl, że kostka mogłaby być holokronem.
Obejrzałeś posąg dokładnie, ale wszystko wskazywało na to, że wystarczającym zabezpieczeniem był terentatek. Podobnie jak na to, że kostka w istocie była holocronem.
Wyciągam kostkę z dłoni posągu, przyglądam się uważnie jej, jak i posągowi. Po oględzinach kładę holokron na lewej ręce, wyciągam ją maksymalnie przed siebie i próbuję go włączyć.
Holocron otworzył się, wyświetlając projekcję miniaturowej postaci Exara... ciebie. Projekcja miała przemówić, ale kostka zadrgała gwałtownie i zamknęła się. Nabrałeś przeświadczenia, że w jakiś sposób wyczuła dualizm twojej osoby i zareagowała na tę drugą obecność.
Holocron raz jeszcze wyświetlił projekcję, lecz tym razem była to mapa, na której wyraźnie zaznaczono pewną planetę - Balmorę.
Na twych wargach pojawił się uśmiech, zupełnie jakby ktoś posługiwał się twoimi ustami, którymi niemal bezgłośnie wyszeptałeś:
- Pogromca Słońc...
- Dobra, Pogromca Słońc jest na Balmorze, tylko jak tam dolecieć? - zastanawiam się - Konkretniej, czym tam dolecieć? Trzeba by jakiegoś statku. Zaraz, gdzie ja się znajduję? No tak, Tython. W tłoku ostatnich wydarzeń prawie o tym zapomniałem. Jak można by tu zdobyć statek? - prawdziwy słowotok wydobywa się z moich ust. Gdy wypowiadam ostatnie zdanie, na moje usta wstępuje bardzo nieładny, cyniczny uśmieszek. - Akademia. - na myśl o zabiciu kogoś, moje ciało staje się gotowe do walki, mięśnie się napinają, zaś prawa ręka odruchowo sięga do rękojeści miecza. Na usta wstępuje już pełny uśmiech(poprzedni był półgębkowy). Powoli odchodzę, mijam terentateka, przeskakuję przepaść i wychodzę z grobowca, zahaczając jeszcze o komnatę z kryształem Qixoni.
← Sesja SW
Wczytywanie...