Sesja Kiyuku

Siła techniki poderwała go w przód i obróciła o 180 stopni w locie. Na tyle mocno, że nie zdołał po prostu utrzymać równowagi i opaść na nogi, lecz siłą rozpędu wpadł na ciebie. Upadliście jeden na drugiego, a śmiech ponownie wypełnił salę.
Wstaję sprężynką, robiąc salto do tyłu, młynek mieczem, i czekam, aż się podniesie, by zaatakować go sztychem w głowę.
Rycerz z ledwością zbił twój miecz obok ucha, zaskoczony nagłym atakiem.
- Hoho, spokojnie, spokojnie! Poddaję się! - wołał ze śmiechem.
Śmieję się, po czym od niechcenie, żeby dobitnie udowodnić swoją wyższość nad rycerzem, używam Mocy do ściśnięcia wyłącznika miecza przeciwnika. Następnie wyrywam go na odległość, i bawię się nim, zmuszając go Mocą do lewitacji. Po wszystkim, oddaję mu miecz.
Śmiechy radości i zakłopotania przeplatały się z oklaskami. Sam "poszkodowany" uśmiechnął się z zakłopotaniem, ale skłonił się uprzejmie odbierając miecz.
- Dziękuję za lekcję, mistrzu.
- A ja dziękuję za trening. - rozglądam się w poszukiwaniu następnego przeciwnika.
Chętnych nie było - o dziwo? -, a i ty zreflektowałeś się, że wśród padawanów nie znalazłbyś raczej wartościowych partnerów. Tymczasem do sali wszedł mistrz Heske.
- A, tak myślałem, że właśnie tutaj cię znajdę, Kyle. Zostawcie nas. - poprosił pozostałych, a ci opuścili pomieszczenie. Heske zbliżył się do ciebie i spojrzał badawczym i zarazem zatroskanym wzrokiem.
- No i co ja mam z tobą zrobić, Kyle...? - westchnął, choć przyjazny uśmiech nie znikł z jego twarzy.
Wyłączam miecz, jednak coś mi mówi, żeby być w pogotowiu. To irracjonalne, żeby bać się, że Heske mnie zaatakuje, jednak przeczucie w połączeniu z Mocą rzadko mnie oszukuje.
- Chyba to, co postanowiła Rada mistrzu.
- Ach, ale rzecz w tym, że Rada nic nie postanowiła. - Heske uśmiechnął się i usiadł na pufie. - Jednak ja, jako jej przewodniczący, muszę coś postanowić. Dlatego przychodzę z tym problemem do ciebie. Czy nie uważasz, Kyle, że jak nikt inny nadawałbyś się do misji polegającej na ostatecznym pozbyciu się zagrożenia ze strony Kuna i innych martwych Sithów, którzy z dawna powinni zostać zapomniani, a teraz, wykorzystując wyjątkowo mroczne i paskudne techniki, usiłują powrócić do dawnej potęgi? - zapytał takim tonem, jakby zapraszał cię na obiad.
Rozluźniam się.
- To zależy na czym by taka misja polegała. I ile by mnie kosztowała. Bo widzisz mistrzu, takie misje zwykle mają za duże prawdopodobieństwo utraty życia. A mi moje jest miłe. Wiem, znam te wszystkie hasła odnośnie poświęcenia się w imię wyższych celów, ale mówiąc szczerze, takie coś mnie nie rusza.
Mistrz spojrzał na ciebie z ukosa.
- Nie proponuję ci samobójstwa, jedynie pytam o twój stosunek do wypełniania obowiązków, które obligują cię z tytuły przynależności do Zakonu. Przypuszczamy, że zagrożenie Ciemną Stroną w takim wymiarze, jakiego doświadczyliśmy sami, jest wciąż bardzo realne i trzeba mu zapobiec. Dlatego też pytam, czy jesteś w stanie się go podjąć, oczywiście nie sam. - zmienił ton na bardziej surowy.
Natychmiast się rehabilituję, zdając sobie sprawę, że poprzednia moja wypowiedź nie powinna mieć miejsca. Była przejawem strachu. Jedi się nie boi.
- Przepraszam mistrzu. Jestem w stanie się podjąć takiej misji, podczas naszej ostatniej rozmowy w cztery oczy dawałem mistrzowi niejednokrotnie o tym znać.
- Niezależnie od tego jak bardzo lubisz swoje życie i jak bardzo nie ruszają cię hasła o poświęcaniu się w imię wyższych celów? - zapytał, unosząc wysoko brew.
Kiwam głową na potwierdzenie.
- Niezależnie.
Pokiwał głową z zadowoleniem.
- W takim razie zostanie ci przydzielony ktoś do pomocy. Nie Saram. Niklo Ourulos, Nautolanin, który postanowił wrócić w szeregi Zakonu, przywiózł ze swych podróży bardzo niepokojące materiały dotyczące badań Sithów nad Ciemną Stroną, a także zaskakujące dane na temat Dartha Siona. Zostaną przekopiowane do twojego komputera, zapoznaj się z nimi.
- Dziękuję mistrzu. - powtórnie kiwam głową, po czym odchodzę w stronę mojego pokoju - i tym samym, mojego komputera.
Dane dotyczyły serii eksperymentów prowadzonych przez Imperium w rejonie Malachora V. Obiektem owych eksperymentów byli żołnierze Imperium, starannie selekcjonowani z jednostek frontowych według ponadprzeciętnej sprawności fizycznej, stanu zdrowia, odporności fizycznej i psychicznej oraz innych kryteriów, których listę pobieżnie przestudiowałeś. Żołnierze byli następnie wysyłani w pole asteroid pozostałych po planecie, by na większych z nich prowadzić poszukiwania jakichkolwiek pozostałości po niegdysiejszej świątyni Sithów oraz ich artefaktach.
Wszystko to było, rzecz jasna, jedynie przykrywką dla zupełnie innych badań.
Eksperyment, nadzorowany bezpośrednio przez członków Imperialnej Inkwizycji, dotyczył zmian powodowanych przez Ciemną Stronę Mocy w organizmach i fizjonomii istot poddanych jej działaniu. Chcąc zbadać i zarejestrować powodowane przez nią przemiany, a także poznać mechanizmy ich zachodzenia, Sithowie poddawali kolejne grupy "obiektów eksperymentalnych" względnie długotrwałemu przebywaniu w obszarze, w którym koncentracja Mocy była wyjątkowo silna. Powód rejsu do lokalizacji Malachora stał się jasny.
Czas ekspedycji kolejnych "grup badawczych" (w plikach nosiły numery od 1 do 7) ulegał stałemu zwiększeniu, od kilku godzin do kilkunastu, później nawet kilkudziesięciu. Jednak nie sam czas eksploracji kolejnych asteroid przez żołnierzy, a okres stacjonowania "Defilera" w lokalizacji Malachora zaszokował cię, gdyż wynosił on ponad półtora roku.
Z kolejnych raportów, których większe lub mniejsze fragmenty uległy zatarciu, wynikało, że zgodnie z oczekiwaniami Sithów organizmy badanych ulegały zmianom, jakie - sądząc ze szczegółowych opisów medycznych - były typowe dla osób utrzymując stały kontakt z Ciemną Stroną. Deprywacja sensoryczna, przyspieszony metabolizm, niewytłumaczalne zmiany tkanki skórnej i mięśniowej, anomalie neuroprzekaźnictwa i wydzielania hormonów, zwyrodnienia kości, ścięgien, stawów, mutacje organów wewnętrznych, wzrost agresji, tolerancji na ból i tym podobne, różne zależnie od czasu i intensywności przebywania w rejonach szczególnego "nasilenia" Mocy, wyznaczanych przez Inkwizytorów.
Kolejne przypadki opisywano szczegółowo, jednak wnioski pozostawały niezmienne - nie znaleziono trwałego, zadowalającego sposobu na odwrócenie, czy choćby powstrzymanie badanego procesu. Wszyscy żołnierze wraz z postępującymi zmianami ciał i umysłów nieprzyzwyczajonych i nieprzygotowanych do ustawicznego kontaktu z Mocą, wykazywali zwiększoną aktywność midichlorianów we krwi, w niektórych wypadkach nawet wykazując wzrost ich ilości, jednak ostatecznie wszyscy ginęli, czy to za sprawą letalnych zmian organicznych, niewydolności organizmu, samobójstw lub z rąk eksperymentatorów.
Po półtora roku raporty urywały się. Wśród plików znajdowały się jednak katalogi z zapisami audio i video poszczególnych przypadków, obserwacji i analiz różnych członków "korpusu naukowego" okrętu. Były także nagrania poczynione przez wspominanego Nautolanina, Niklo Ourulosa, podczas walk na "Defilerze" z "załogantami" jaki i z istotą, którą ów były Jedi zidentyfikował jako Darth Sion..
- Sion, Sion... coś mi to mówi. Dane o Darthu Sionie. Następnie, nagranie Nautolanina.
[Pozwól, że tym razem pójdę na łatwiznę
http://starwars.wikia...iki/Darth_Sion ) ]

Nagranie ukazywało zniszczony, pusty mostek Gwiezdnego Niszczyciela, na którym rozgrywała się walka pomiędzy dwoma Sithami, Nautolaninem, jednorękim Trandoshaninem a czymś, co zgodnie z poprzednimi opisami mogło być Darthem Sionem. Cała przedziwna, współpracująca czwórka, usiłowała z ogromnym trudem pokonać Siona, uciekając się do najróżniejszych technik walki i Mocy. Dopiero Trandoshanin, który swoimi zdolnościami w walce zwykłym mieczem przyprawiał cię o zawrót głowy, pozbawił Siona jego własnej. Jednak nawet to nie oznaczało finału. Ciało Siona zdołało jeszcze poważnie zranić najemnika i dopiero gdy pozostała trójka za pomocą świetlnych mieczy poszatkowała go na wiele drobniutkich kawałeczków, walka znalazła swe zakończenie. Wtedy też cały statek zaczął się rozpadać, a nagranie zakończyło się.
Odchodzę o komputera, po czym zastanawiam się nad najbardziej prawdopodobnym miejscem przebywania Nautolanina, by pójść tam i porozmawiać z nim - na temat tego,. co sam odczuł,a czego nie wywnioskowałem z zapisu walki i danych o Sionie, jak i o naszej misji.
← Sesja SW
Wczytywanie...