Odpowiedzialność za aktualną sytuację wyraźnie nie była czymś od czego mistyk zamierzałby uciekać. Widziałaś jak mamroce coś w swoim dziwnym, magicznym języku, gestykulując przy tym dłońmi, podczas gdy z pokładu ścigającej was jednostki zaczęły dobiegać dziwne dźwięki. Usłyszałaś beztroskie śmiechy, krzyki, jęki, płacz, wrzaski, wszystko bardzo niepasujące do całej śmiertelnej rozgrywki i jeszcze przed momentem niedosłyszalne. Rzuciłaś ukradkowe spojrzenie na wrogi statek, by zobaczyć sylwetki piratów chodzących bez sensu to w górę, to w dół po takielunku, niekiedy skaczących na pokład z wysokości kilku metrów. Równocześnie na rufie waszego statku zupełnie znikąd pojawił się Thayańczyk wraz ze swą ubrana w czarną skórzaną zbroję strażniczką. Mogłabyś przyrzec, że jeszcze przed sekundą go tam nie było.
Tymczasem na waszym pokładzie walka wciąż trwała. Żeglarze z Manshaki zdołali zabić jednego z napastników i nieco porządniej zabrać się za pozostałych, którzy zbiwszy się w grupę walczyli z nimi kryjąc wzajemnie swe plecy. Nie wiadomo ile potrwałaby taka walka w normalnych okolicznościach, zwłaszcza, że piraci bez wątpienia nawykli do walki w grupie, lecz oto seria jasnych, błękitnych pocisków wystrzeliła w powietrze z rąk Jafaara, by natychmiast rozdzielić się i spaść magiczną burzą na pozostałych piratów, którzy z głośnym jękiem padli martwi. Zobaczyłaś, jak dotąd rozmyte i przezroczyste kontury twojej sylwetki powracają do normalnej formy, zaś sam mistyk uśmiecha się w stronę Koella porozumiewawczym uśmiechem.
Wtem obydwaj, Thayańczyk i stary mistyk, jak na komendę spojrzeli gdzieś za prawą burtę, a ty poszłaś za ich przykładem.
[
Ilustracja ]
Oto dokładnie znikąd, jakby wprost z powietrza, pojawił się wspaniały, potężny okręt wojenny, górujący nad piracką galerą w ten sam sposób, w jaki ona górowała nad wami. Płynął z wielką szybkością, rozrywając dziobem resztki magicznej mgły, która pozostała w powietrzu tak, jak resztki maskującego efektu. Nim rozbrzmiały dwa uderzenia twego serca, okręt zrównał się z płynącym mu naprzeciw pirackim statkiem i otworzył ogień ze wszystkich dział. Mimowolnie skryłeś głowę w dłoniach przed dojmującym hukiem wystrzałów i świstem pocisków rozrywających kadłub. Piracki maszt złamał się i upadł, podczas gdy na maszcie ratującej was jednostki łopotała bandera z piękną, płonącą różą.