Sesja Vena
Gdyby nie przyzwyczajenia z Thay, mógłbyś nieźle się zasapać docierając na szczyt wierzy.
- Zapraszam. - Jafaar otworzył szeroko okute drzwi swojej pracowni i gestem zachęcił do wejścia.
Pracownia była podobna i odmienna zarazem od twojej. Obszerna, okrągła, z oculusem blisko iglicy wieńczącej wierzę, schody i coś w rodzaju rusztowania po całym pierścieniu kopuły, przyrządy i mnóstwo, mnóstwo książek, znacznie więcej niż mogłeś znaleźć choćby w pracowni zulkira.
- Zapraszam. - powtórzył, tym razem wskazując dwa aksamitne, kunsztownie wykonane i bogato zdobione fotele. - Tu nikt nie będzie nam przeszkadzał, możemy mówić otwarcie. Wina?
- Zapraszam. - Jafaar otworzył szeroko okute drzwi swojej pracowni i gestem zachęcił do wejścia.
Pracownia była podobna i odmienna zarazem od twojej. Obszerna, okrągła, z oculusem blisko iglicy wieńczącej wierzę, schody i coś w rodzaju rusztowania po całym pierścieniu kopuły, przyrządy i mnóstwo, mnóstwo książek, znacznie więcej niż mogłeś znaleźć choćby w pracowni zulkira.
- Zapraszam. - powtórzył, tym razem wskazując dwa aksamitne, kunsztownie wykonane i bogato zdobione fotele. - Tu nikt nie będzie nam przeszkadzał, możemy mówić otwarcie. Wina?
- Cóż... Mam. - mistyk podszedł do stolika i nalał sobie wina do kryształowej szklenicy - Być może wiesz, że księga znajduje się w Tethyrze, konkretnie w Velenie. Tak się składa, że wiem dość dokładnie gdzie. Lord Greystor, władca Velenu, jest zainteresowany przymierzem handlowym i - co ważniejsze - militarnym z Manshaką. Zdołałem przekonać wezyra, że również powinno nas to interesować. Postaram się także, by w wewnętrzną wojnę lorda Greystora zaangażował się także wezyr, gdy przyjdzie odpowiedni moment. Widzisz już w tym dla siebie pole do działania? - spojrzał zaciekawiony znad szklenicy.
- Głęboko w podziemiach zamku Millvuthan, który wznosił jeszcze sam lord Velen, jak wieść głosi człek szalony i paktujący z różnymi mocami, z którymi żaden śmiertelnik kontaktu mieć nie powinien. Obecnie cały zamek jest strzeżony przez członków Zakonu Meduzy, których to banitów lord Greystor. jako zagorzały wyznawca Umberlee, sprowadził do swego miasta jako osobistych gwardzistów.
- W tym właśnie cały ambaras. - wychylił kolejny łyk szkarłatnego trunku i odstawił na stolik. - Aby wysłać delegację do Velen, potrzebne są specjalne okoliczności. Tym bardziej specjalne, jeśli w delegacji Manshaki do tethyrskiego miasta, rządzącego przez niebywale ambitnego i zdeklarowanego religijnie lorda, ma znajdować się Czerwony Mag. - uśmiechnął się nieco ironicznie. - Do tego zaś trzeba, by zarówno Velen i Manshaka znalazły się w sytuacji, w której bardzo szybko będą mogły zarówno zyskać, jak i stracić. Lord Greystor ma ambicję do przejęcia władzy w Tethyrze, który wciąż chwieje się na glinianych nogach po ostatniej wojnie domowej. Po prawdzie ma po temu dość spore środki i zdolności, zwłaszcza, że południową część Morza Mieczy kontrolują jego korsarze. Wezyr Fanzir, za odpowiednią namową, ujrzał w nim sojusznika do zepchnięcia na plan dalszy Calimshanu. Istnieje zatem pole do zainicjowania wydarzeń, w wyniku których zarówno lord Greystor jak i wezyr Fanzir będą potrzebowali takiej delegacji. Pytanie tylko czy i jak szybko zdołasz przekonać wezyra, że jesteś osobą tyleż przydatną, co godną zaufania - uśmiechnął się jeszcze szerzej - do takiego przedsięwzięcia.
Mistyk uśmiechnął się tylko.
- Zapewniam, że w domu mego pana jest więcej służby, niźli więźniów w lochach zulkira. - zachichotał krótko. - Wystarczy skinąć za drzwiami, traficie niechybnie.
Istotnie, nie uszliście trzech kroków za drzwiami pracowni mistyka, a już pojawił się przy was jeden ze służących. Krocząc niespiesznie zaprowadził was do waszych komnat. Dzielone hebanowymi drzwiami na dwa pomieszczenie zastawione było sprzętami z kości słoniowej inkrustowanej złotem, satynowymi poduszkami leżących na perkalowych pufach i kanapach. Kunsztownie zdobiony kredens zastawiony był kryształami najwyższej próby, zaś w skrzydło jego drzwi wprawione było przepiękne, srebrzone lustro. Atłasy, jedwabie, dywany tak drogie, że aż magiczne, stanowiły tutaj "standardowe" wyposażenie. Aż bałeś się pomyśleć co kryje sypialnia.
- Zapewniam, że w domu mego pana jest więcej służby, niźli więźniów w lochach zulkira. - zachichotał krótko. - Wystarczy skinąć za drzwiami, traficie niechybnie.
Istotnie, nie uszliście trzech kroków za drzwiami pracowni mistyka, a już pojawił się przy was jeden ze służących. Krocząc niespiesznie zaprowadził was do waszych komnat. Dzielone hebanowymi drzwiami na dwa pomieszczenie zastawione było sprzętami z kości słoniowej inkrustowanej złotem, satynowymi poduszkami leżących na perkalowych pufach i kanapach. Kunsztownie zdobiony kredens zastawiony był kryształami najwyższej próby, zaś w skrzydło jego drzwi wprawione było przepiękne, srebrzone lustro. Atłasy, jedwabie, dywany tak drogie, że aż magiczne, stanowiły tutaj "standardowe" wyposażenie. Aż bałeś się pomyśleć co kryje sypialnia.
Usadowiłem się 'wygodnie' na jednej z poduch, zapraszając ręką Keire by usiadła naprzeciw mnie.
- Zaniepokoiło mnie to co mówiłaś o Jafaarze. Jesteś pewna że nic nie możesz o nim powiedzieć? - Wpatruję się z uwagą w jej oczy, zastanawiając się nad siłą zaklecia którym została zniewolona. Czy zaklęcie te nie osłabnie z biegiem czasu? A co jeśli odzyska swój 'rozum'? Czas pokaże.
- Zaniepokoiło mnie to co mówiłaś o Jafaarze. Jesteś pewna że nic nie możesz o nim powiedzieć? - Wpatruję się z uwagą w jej oczy, zastanawiając się nad siłą zaklecia którym została zniewolona. Czy zaklęcie te nie osłabnie z biegiem czasu? A co jeśli odzyska swój 'rozum'? Czas pokaże.
Wpatrzyła się w podłogę z miną zdradzającą wysiłek towarzyszący przypominaniu, a ty sam poczułeś, jakby ktoś nerwowo przeszukiwał szuflady i półki zapomnianych regałów w poszukiwaniu zagubionych wspomnień, lecz działo się to w sąsiednim do twego umyśle, jak przesuwanie mebli w sąsiednim pokoju.
- Nie wiem... - ozwała się po chwili z namysłem. - Mam wrażenie, że gdzieś go już widziałam... Że wiem coś o nim... Coś ważnego... I że on wie coś o mnie. Ale nie pamiętam, byśmy się spotkali kiedykolwiek.
- Nie wiem... - ozwała się po chwili z namysłem. - Mam wrażenie, że gdzieś go już widziałam... Że wiem coś o nim... Coś ważnego... I że on wie coś o mnie. Ale nie pamiętam, byśmy się spotkali kiedykolwiek.