[
Ilustracja ]
Poszliście do Sali Przejścia, gdzie na kilku kondygnacjach znajdowało się kilkanaście kręgów teleportacyjnych rozmaitych przeznaczeń i rodzajów. Z pomocą trzech Sprowadzaczy (aż trzech dla lepszego efektu i bezpieczeństwa) rozpoczęliście zaklęcie. Gdy inkantacja osiągnęła moment szczytowy coś szarpnęło i wiedziałeś już, co za chwilę się wydarzy.
A przynajmniej tak ci się zdawało.
Teleportacja nie należała do najprzyjemniejszych metod podróżowania. Choć pozwalała w ciągu sekund przemierzać setki kilometrów, nie była prostym zniknięciem i pojawieniem się w innym miejscu. Tak działo się z ciałem, ale umysł pozostawał w ruchu, zaś funkcjonując z szybkością niedostępną żadnemu ciału rejestrował całą szaloną projekcję magicznej podróży. Rzeczone setki kilometrów, oszałamiająca gonitwa miejsc, kształtów, kolorów, zapachów, temperatur, obiektów, istot, rzek, miast, gór, lasów, dróg, chmur skompresowana do postaci króciutkiej migawki, która niczym obłędny kalejdoskop zarzucała spieszący za ciałem umysł szaloną mieszanką zamazanych obrazów z magicznego kalejdoskopu.
Nie lubiłeś tego, ale zdążyłeś już przywyknąć. Jednak tym razem wszystko było inaczej. Panika, skrajne niezrozumienie i zagubienie, jakich nie czułeś nawet przy pierwszej podróży tym środkiem lokomocji, wypełniły teraz na wskroś twój umysł, zmuszając ciało do reakcji na nową (choć zupełnie nie-nową) sytuację.
Gdy pojawiliście się w jakimś przestronnym, jasnym pomieszczeniu, Keira upadła na kolana i zwymiotowała na podłogę. Ku swemu ogromnemu zaskoczeniu poczułeś, że ty także stoisz na skraju zwrócenia ostatniego posiłku.