Sesja Vena

Wampir potarł podbródek, zawieszając na tobie przeciągłe spojrzenie.
- Wszystko zależy od tego jaka to kobieta... - wyrzucił z siebie wreszcie, odwracając się i zaczynając spacerować po swoim namiocie. - Niebezpieczna? Mądra? Głupia? Próżna? Każdy podarek należy starannie przemyśleć. Każda rzecz, raz podarowana, wiąże się z właścicielem na wieczność, niekiedy na szkodę obdarowującego. - ciągnął równie powolnie, jak stawiał kroki, przy okazji podchodząc do kota i głaszcząc go delikatnie. Kot nie raczył wyrazić żadnego zainteresowania.
- Mogę wskazać wyjątkową rzecz, idealną dla kogoś, kogo mi opiszesz. Miej jednak świadomość, że taki podarek może okazać się zgubny. Miej także pewność, że stać cię na to, co wybierzesz.
Odpowiedz
- Sukub z charakterem m przytupem i pierdolnięciem. Wszystko o najgorsze a za razem najlepsze. - Odpowiadam pośpiesznie - Dobrze było by aby ten podarek nie obrócił się przeciwko mnie. Myślę ze noże i inne ostre przedmioty możemy sobie darować.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Sprzedawca uśmiechnął się, demonstrując imponujący garnitur niewątpliwie ostrych, długich zębów. Osobliwy widok, ciekawy dla maga, bo w końcu ilekroć można spojrzeć dosłownie prosto w twarz wampira, ale ostatnio nie takie rzeczy już widziałeś...
- Tu sprawa zaczyna się klarować. - ciągnął tym samym tonem karczemnej gawędy, przechodząc od półki do półki. - Sukkuby to istoty próżne, obdarzone wielką mądrością i mocą, związane z siłą życia, namiętnością, wewnętrznym i naturalnym ogniem... - zdjął jeden ze zwisających belki naszyjników. - Kosztowności to zawsze dobry, a zarazem ryzykowny podarek dla kobiety. Zwłaszcza sukkuba, będącego definicją kobiecości, namiętności i chciwości. Istota tak niezwykła na pewno zaznała już wielu form zbytku, nie zaspokoi jej byle błyskotka. Ale co, jeśli podarować jej naszyjnik tak niezwykły, że próżno pytać o podobny nie tylko w Dziewięciu Piekłach, ale i Sferach? - zapytał retorycznie, uśmiechając się jeszcze szerzej i kładąc przed tobą artefakt z przepięknych, grubo ciosanych kamieni koloru wściekłego, płonącego karmazynu.
- Ogniste rubiny, prosto z centrum Baator, wedle legendy powstałe z łez uwięzionych w Słupie Czaszek. Ten, kto go nosi, o ile nie boi się zatracenia zmysłów, duszy oraz ciała, może czerpać moc witalną lub magiczną z energii wyssanej od swych wrogów, towarzyszy, zwłaszcza zaś miłosnych partnerów. Plotka głosi, że namiętne uniesienia dają o wiele więcej, niźli najbardziej wyszukane z mrocznych rytuałów, lecz nie każdy będzie w stanie użyć naszyjnika zgodnie z jego przeznaczeniem, ani też przeciwstawić się jego szkodliwym wpływom.
Odpowiedz
- Tu utrafiłeś w sedno. Prezent taki z pewnością spodoba się komuś takiemu jak sukub. Nawet nie będę próbował wyobrazić sobie niezliczonych sytuacji w jaki ten naszyjnik mógłby być wykorzystany. Co się tyczy ceny... - Robię krótką pauzę. W tym momencie sprawa się komplikuje. Mógłbym zaproponować mu moje usługi jako agenta w piaskownicy Szasa Tama, ale nie wiem czy nie jest z nim... spowinowacony. Mógłbym sobie nieźle nasrać w papiery.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Czarna brew wampira uniosła się na jego bladym czole w wyrazie spokojnego wyczekiwania. Najwyraźniej jednak handlarz zamierzał cię przeczekać i był tu w uprzywilejowanej pozycji, bo po kilkunastu długich sekundach uzupełnił twą wypowiedź lakonicznym:
-... jest wysoka. Choć niewygórowana. Słucham.
Odpowiedz
- Recepta na zaklęcie kontrolujące umysł. Mojej "produkcji". Wypróbowane, w warunkach bojowych. Będzie twoje, jak i cała chwała jego tworzenia. - Odpowiadam powoli, niezadowolony - Spędziłem lata na jego stworzenie.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Brew nieumarłego powędrowała jeszcze wyżej, a wodząca po podbródku ręka zamarła na moment.
- Zaklęcie kontrolujące umysł...? Ciekawe. Mniemam, że jest bardzo nietypowe, gdyż na pewno nie oferowałbyś mi żadnych tanich sztuczek, dostępnych dla wszystkich śmiertelnych hochsztaplerów. Zechciej mi jednak wyjawić, jakim to sposobem mógłbym doświadczyć prawdziwej mocy tejże formuły i ocenić jej wartość względem mojego towaru?
Odpowiedz
"Kurwa", pomyślałem. Zaczynają się schody. jedyny dowód na działanie i efekt mojego zaklęcia został gdzieś w Velen.
- Znajduję się w tej nietypowej i jakże niesprzyjającej sytuacji, iż mój własny "efekt" został, ze tak powiem, niespodziewanie oddzielony ode mnie. Zrządzenie losu można by powiedzieć, pech. No ale cóż zrobić - Odpowiadam wielce zawiedzionym głosem. Nie mogę pokazać że zależy mi na tym artefakcie, wtedy wampir będzie bindował cenę jak szalony. Przy odrobinie szczęścia może się zainteresuje moją oferta. Wtedy, jeśli połknie przynętę, bogowie jak było by dobrze, wtedy można by porozmawiać o konkretach. Bo na razie to bezpłciowa wymiana uprzejmości i targowych hasełek.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Och, to nic straconego. - odparł wampir beztroskim tonem, choć jego oblicze nie zdradzało żadnej emocji, a już na pewno nie beztroski. - Z pewnością jesteś w stanie udowodnić mi to inaczej. Sprowadź mi zatem innego niewolnika, na którym zademonstrujesz to zaklęcie. Jeśli faktycznie będzie tak wyjątkowe, w co nie wątpię, dokonamy uczciwej wymiany towaru za towar.
Odpowiedz
Kolejne smętne "kurwa" przeleciało mi przez głowę. Jak mam użyć takiego skomplikowanego zaklęcia, kiedy nawet te najłatwiejsze ledwo ledwo mi wychodzą.
- Niewolnika powiadasz, tak się niezręcznie składa że prócz zaklęcia nie mam dostatecznie dużo waluty. Może będziesz wstanie zapłacić za niego. Jako zaliczkę oczywiście. Gwarantuję ci że efekt przerośnie twoje oczekiwania i spłaci ci się nie raz. - Odpowiadam spokojnym głosem.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Handlarz milczał długo, patrząc na ciebie lodowato i miarowo przebierając długimi pazurami złożonych na piersiach dłoni.
- Oczywiście. - odparł w końcu. - W razie niepowodzenia najwyżej odpracujesz usługę za niego. Ale jestem pewny, że nie zajdzie taka potrzeba. Idź zatem na targ niewolników, musiałeś minąć go po drodze do mnie. Podejdź do właściciela i powiedz, że Sodalis cię przysłał, żebyś wybrał dla niego pracownika. Będą wiedzieli o co chodzi.
Odpowiedz
Kiwam lekko głową zgadzając się. Słowo "odpracować" puściłem mimo uszu. Coś mi się zdaje że do końca dnia będę odpracowywał, płacił, sprzedawał, kupował i cholera jedna wie jesz co.
Kieruję zatem swoje kroki do handlarza niewolników.
Jeśli będę musiał użyć swojego czaru na jakimś żałosnym cieniu człowieka... to trudno. Co innego mogę zrobić. Pamiętając jednak jak czułem się po pierwszym jego użyciu, nie będzie za wesoło. Muszę wybrać jakiegoś najmniej złamanego, aby jego poddany umysł nie zmącił mojego.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Targ niewolników, tak jak pozostałe stoiska, imponował różnorodnością towaru. Widziałeś wielu przedstawicieli rozmaitych ras, pośród których dostrzegłeś zaledwie dwoje ludzi, mężczyznę i kobietę, oboje wyglądających równie nędznie, jak najtańsze z egzemplarzy sprzedawanych w Thay. Twą uwagę przykuły jednak inne egzemplarze. Pierwszym był wysoki, niezwykle dumny i nad wyraz spokojny Githzerai, widocznie zaawansowany w latach, lecz w żadnym razie nie zdradzający oznak starczej słabości. Przeciwnie, biła od niego potężna wola, moc oraz pogarda dla swego obecnego stanu, jak również stojącej obok Githyanki, sztyletującej go spojrzeniem. Ta była zupełnie inna, dzika, emanująca nienawiścią i żądzą mordu. Nieco dalej, skuty nieprawdopodobną wręcz ilością łańcuchów o niewątpliwie magicznych właściwościach, stał wielki, czarny Glabrezu, teraz jeszcze mocniej przypominający wściekłego psa na łańcuchu, który chwilowo zmęczył się warczeniem. Przeszedłeś obok niego ostrożnie, ku przeciwległemu końcowi namiotu, gdzie, ku twemu chłodnemu i nieprzyjemnemu zaskoczeniu, stał przykuty do pala Ithilid, patrzący na ciebie swymi pustymi oczyma. Nie był to jednak koniec zaskoczeń. Kawałek dalej, bardziej pod sufitem, niż przy ścianie, wystawiono zniewolonego Dabusa. Jak, po co, dlaczego? Nie potrafiłeś odgadnąć. Było też po kilka sztuk mniej nietypowego towaru - pomniejsze diabły, koboldy, paru elfów, jeden krasnolud. W trakcie całego tego obchodu czułeś na plecach niecierpliwy i nieżyczliwy wzrok sprzedawcy, którym był czający się w rogu czarny abishai.
Odpowiedz
Przyglądam się każdemu okazowi z osobna. W głowie zrobiłem już wstępną analizę. Wiem mniej więcej które osobniki nadają się bardziej do mojego zaklęcia, a które mniej. Tak czy owak mam zamiar przeprowadzić jeden szybki sprawdzian.
Przechodzę tam i powrotem wśród niewolników, patrząc im w oczy. Przy każdym zatrzymuję się na kilka sekund i mówię każdemu z osobna.
- Chcesz być wolny? Chcesz jeszcze raz poczuć smak wolności? - Zdaję sobie sprawę z absurdu tego pytania, lecz reakcja niewolnika powinna powiedzieć mi co nie co o nim samym.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Żaden z indagowanych ludzi nie odpowiedział, mężczyzna patrzył jedynie z wyrzutem, kobieta zwiesiła zaś głowę, wyraźnie oduczona chwytania się pozornej nadziei. Githzerai odpowiedział po chwili mierzenia cię badawczym wzrokiem.
- Nigdy naprawdę nie jesteśmy wolni. Bez Poznania nie można zrozumieć znaczenia wolności ani poczuć jej smaku. Czy ty sam poznałeś wolność? Bo ja tak, i wiem dziś, że zawsze znajdzie się ktoś, kto zechce uwięzić nas wewnątrz własnego kręgu. Nie pozwolę, by spotkało mnie to ponownie. Nie po raz trzeci.
Po tych słowach odwrócił się od ciebie i nie ciągnął tematu. Githyanka nie była równie filozoficzna ani równie rozmowna, zaś po wściekłym syczeniu i rzuceniu się ku tobie mogłeś stwierdzić, że taka reakcja w równej mierze może oznaczać "tak" jak i "nie.
Nieco inaczej rzecz miała się w wypadku glabrezu. Demon spojrzał na ciebie ogniście, ukazując szereg brzytwiastych zębów i zatrzepotał skrzydłami, napinając krępujące go łańcuchy.
- Żaden śmiertelny kmiot nie będzie handlował moją wolnością. - zagrzmiał, wydmuchując powietrze nosem niczym rozjuszony byk. - To my oferujemy wam bogactwa, których nie możecie zdobyć, bo jesteście dość głupi, by dać się omamić obietnicom. Nie sądź, że może działać to w dwie strony, człowieczy robaku. Nie masz nic, czego mógłbym chcieć, gdyby nie łańcuchy, które w końcu zerwę.
Jakby na potwierdzenie tych słów szarpnął się dziko i ryknął, sprawiając, że ściana, do której przytwierdzono okowy zadrżała. Pancerni strażnicy straganu poruszyli się nieznacznie, jednak abiszai stał niewzruszony.
Pytanie skierowane do dabusa okazało się chybione. Przez twoją głowę przeleciała feeria obrazów, układanek, metafor i rebusów określających odpowiedź istoty, które poza bardzo nieprzyjemnym uczuciem oszołomienia wyjaśniły ci tylko tyle, że nie chcesz rozmawiać z tym osobnikiem. Przynajmniej, jeśli nie chcesz dowiedzieć się zarazem, czym jest Labirynt Pani.
Rozmowa z Ithilidem okazała się najciekawsza. Gdy przyjrzałeś mu się bliżej, zobaczyłeś cienką, srebrną obręcz wokół jego skroni, niemal zlewającą się z blado-szarą barwą jego pomarszczonej skóry. Wywnioskowałeś, że to jakaś nowocześniejsza wersja kasków zabezpieczających przed ingerencją Łupieżcy w umysł ofiary, pozwalająca mu jednak na mentalną komunikację.
"Wiem, kim jesteś" - odparł pustym, niemym głosem w twej głowie na zadane przez ciebie pytanie. "Tacy jak my mają ze sobą zbyt wiele wspólnego, by pozostawać anonimowymi nawet tutaj. I zbyt wiele wspólnego, by móc wierzyć sobie w jakimkolwiek aspekcie interesów. Odejdź, Czerwony Magu, bo nie czeka nas tu ani intratny handel, ani spektakularny pojedynek umysłów. Tu obaj jesteśmy tym, co zwykle nam służy."
Odpowiedz
Menażeria zebrana tutaj wciskała mi nie lada klina.
Glabrezu i Ithilid będą prowadzili własne gry zaraz po uwolnieniu. Nie wiem czy mogę sobie pozwolić na tak potężnego "sojusznika". Drugą sprawą jest to, czy jestem dostatecznie silny by utrzymać biesa czy mistrza kontroli umysłowej w swoim własnym umyśle.
Do dabusa miałem raczej sceptyczne podejście. Musiałem spisać go raczej na straty.
Githzerai i Githyanka wydawał się lepszym wyborem. Lecz tak jak przy tamtych, tutaj było wiele niewiadomych.
Pamiętam o konflikcie między tymi dwoma rodzajami. Może sam konflikt będzie tutaj pomocny.
Podchodzę z powrotem do tych dwóch.
- Wy dwaj dobrze wiecie co to znaczy zniewolenie. Wasze rasa zdołała uwolnić się z jarzma Ithilidów, tak więc ta sytuacja, w której się znajdujecie jest jeszcze bardziej "niefortunna". - Mam nadzieję że zdołam wymusić dalszy dialog.
- Ty, Githzerai. Mówisz że nie pozwolisz by ktoś cię uwięził, a być może odtrącasz jedyną pomocną, życzliwą dłoń w tym wypizgowie. Wolisz zgnić w okowach własnej dumy? - Mówię do Githzerai
- A ty Githyanko. To że się tutaj znajdujesz jest wystarczającym powodem byś została obdarta z życia przez Vlaakith. Wiesz ze nie ma dla ciebie ratunku. Albo niewola i zniepodlenie albo straszny, niesympatyczny koniec. A może jest trzecia droga? Pomyśl. - tym razem kieruję swoje słowa do Githyanki
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Kolejne syknięcie poprzedziło równie wściekłą odpowiedź Githyanki.
- I niby ty miałbyś tym wybawieniem?! Mówisz do mnie i do niego tak, jakbyśmy byli równi, a nie jesteśmy! Nigdy nikt nie będzie traktował mnie jak podłego, zakłamanego Githa! Bez względu na to jakie będzie moje położenie! Chcesz mieć mnie na własność?! Spróbuj, a zrobię z tobą to samo, co z każdym, kto tego spróbuje!!! - wydarła się na cały głos, szarpiąc kajdany. Dostrzegłeś, że przyglądający ci się cały czas abiszai uderza szponiastą dłonią w czoło i kręci głową ze zrezygnowaniem. Jako fachowiec zrozumiałeś ten gest. Musiałby zdarzyć się cud, by zjawił się klient gotów kupić tak wybrakowany i potencjalnie niebezpieczny towar.
W tym czasie Githzerai stał nieruchomo, wpatrzony milcząco w okolice podłogi. Githyanka zdążyła się już zasapać i uspokoić, nim doczekałeś się od niego odpowiedzi.
- Znałem największych wojowników i najpotężniejszych magów we wszystkich Sferach. Mocarzy, którzy prawdziwie Poznali naturę życia, śmierci, znaczenie potęgi oraz wszystkie kręgi zdrady. Ja i mój miecz bywaliśmy w miejscach, o których istnieniu nie śni się nawet twojej wyobraźni. Wszędzie natykałem się jednak na zdradę, chciwość, manipulację. Na rzeczy i istoty przeczących idei Poznania i prawdy. To nie duma, lecz żal, z którego Fortecy tu trafiłem, wyznacza mój los, człowieku. Los, którego nie zdołały odmienić ostateczne siły wszechświata. - spojrzał wreszcie bezpośrednio na ciebie. W jego oczach i twarzy wyczytałeś dziesięciolecia doświadczeń, walk, cierpień i przeogromnej mądrości. - Chcesz więc przekonać mnie, że mam uwierzyć akurat tobie. Przykro mi, nie wróżę ci powodzenia.
Odpowiedz
Jedno jest pewne. By przekonać wampira co do mojego zaklęcia, potrzebne będą mi solidne efekty. A co nie będzie takowym, jak nie poskromnienie wściekłej Githyanki?
- Biorę ten egzemplarz - Mówię do handlarza - Zapakuj go proszę solidnie. Sodalis zajmie się pokryciem kosztów.

Tak oto zaczęły się ostatnie minuty mojego życia...
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Abiszai spojrzał na ciebie przeciągle, lecz nie skomentował twojej dyspozycji. Skinąwszy na dwóch pancernych strażników, nakazał odpiąć twój nowy nabytek od słupa, przy którym stała. Następnie została ciasno skrępowana od szyi do połowy pasa, zaś łańcuchy spięto na piersi dwoma kłódkami, które zamknąłeś zwykłym zaklęciem Zamknięcia.

- Łańcuchy są przypisane do właściciela. - syknął abiszai, wręczając ci powróz - Możesz zamknąć je prostą sztuczką, ale oprócz ciebie nie zrobi tego nikt inny, tak samo jak nie zdoła ich otworzyć. Odpada problem z noszeniem i gubieniem kluczy.

Spojrzenie nabytej właśnie Githyianki świdrowało cię niczym ostrze. Próbowała jeszcze szarpać się niemrawo, pomimo wielkiego ciężaru grubych łańcuchów i pewnie kopnęła by cię serdecznie, gdyby nie kajdany na kostkach, ledwie umożliwiające poruszanie się małymi kroczkami.

"Uważaj, Czerwony Magu. Tu nie przyjmują reklamacji za wadliwy towar" - usłyszałeś na odchodnym zabarwione ironią myśli Ithilida. Nowa niewolnica, chcąc nie chcąc, szła za tobą.
Odpowiedz
- I pomyśleć że twój opór starego osła wpakował cię w tą kabałę - Mówię cicho do więźnia idąc z powrotem do kramu z artefaktami. - Ale nie lękaj się - Dodaję ze śmiechem na ustach. - Jeszcze dziś będziemy cieszyć się słodką wolnością.
Sam siebie próbuję przekonać do tych słów.
Czy dam radę z inkantacją tak trudnego zaklęcia? Jeszcze niedawno miałem problemy z prostym zaklęciem płomienia. Jeśli to mi się nie uda, to wejdę na prowadzenie najbardziej nieudolnych magów faerunu.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
← Sesja FR

Sesja Vena - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...