Sesja Vena

Bies zarechotał wyjątkowo szpetnie, strzygąc skrzydłami w wyraźnym rozbawieniu.
- Hohohoho, to fatktycznie biedny z ciebie, pierdolony śmiertelnik! Demony to mendy, trzeba o tym pamiętać. Nie wierz ani jednemu ich słowu, kurwa jego mać! - dodał, jakby wściekły, że te słowa wychodzą z jego gęby. - Ale devy... Te syny kozłów są sto razy gorsze, zważ moje słowa. Kiedy zobaczysz takiego, spierdalaj co sił, albo skończysz jak nieszczęsny imbecyl Fhjul, czyli, kurwa, ja. Wolniej! - ściągnął lejce swoim rumakom. - Czego tak trzęsiecie, durne chabety?!
Łuskowata gęba zwróciła się ku tobie.
- No, ale co takiego pcha cię akurat do Tantlin, hę? Takich jak ty żrą tam na śniadanko, więc czego niby tam szukasz? Chyba, że dupczenia, to faktycznie może być ciekawie.
Odpowiedz
- Głos w mojej głowie powiedział mi żebym tam się własnie udał he he he - odpowiadam niby żartem. - Chyba top lepsze niż zamarznięcie tutaj na kość.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
[ Ilustracja ]

Kolejne pogardliwe parsknięcie wydobyło się z ohydnego pyska biesa.
- Jeszcze jak... Nawet nie wiesz, jak bardzo. - mruknął niejasno, ale nie kontynuował, a ty nie widziałeś powodu dopytywać. Jechaliście więc dalej, w ponurym milczeniu wsłuchani we wgryzające się w kości zawodzenie piekielnego wichru. Horyzont majaczył leniwie w oddali, tym bardziej nieokreślonej, że z trudem mogłeś utrzymać spojrzenie na jednym punkcie bez odwracania załzawionych od zimna oczu. Niemniej po czasie, którego nie chciałeś nawet określać, niewyraźny zarys miasta nabrał znacznie konkretniejszej formy. Byłeś w stanie odróżnić już masywne, zębate wieże od rozrywanego przez ich iglice, gniewnego nieboskłonu, zasnutego groźbą kolejnej infernalnej zamieci. Wytężając wzrok, naliczyłeś pięć wież podobnej konstrukcji i różnej wysokości, wyrastających z potężnych barków ogromnego zamczyska.
To wyłaniało się bezpośrednio ze szczytu lodowej góry, rozległe, potężne, połyskując z oddali widmowym, błękitnym blaskiem.
Gdy wóz Fhjulla zbliżył wjechał na coś, co w pełni zasługiwało już na miano traktu wyłożonego wzdłuż prowadzącej ku zamczysku górskiej serpentyny, przypominając łuski w skórze węża, widziałeś wyraźnie zamarznięte strugi wielkich wodospadów, wylewających się spod fundamentów budowli nieruchomymi kaskadami lodowego blasku.
Przyglądając się zamarzniętym żłobieniom w strudze wody oraz falom zastygłym w bezkresie czasu, odniosłeś niespodziewane wrażenie, że wodospad jednak wciąż żyje. Szybko też zorientowałeś się dlaczego.
Na całej, kilkusetmetrowej długości lodowej tafli, raz po raz pojawiały się, rozpływały i znikały twarze, sylwetki, postacie i kształty rozmaitych osób i istot, których rasy nie byłbyś w stanie nawet sobie wyobrazić. Widziałeś twarze ludzi, elfów, krasnoludów, postacie wszelkich znanych ci mieszkańców Faerunu, jak również zarysy istot nie podobnych do niczego. Wszystkie one wykrzywiały się w minach, pozach i gestach wyrażających tę samą, potępieńczą rozpacz, by zaraz rozmyć się gdzieś pod powierzchnią zastygłego błękitu.
- Zapomniani. - odezwał się bies, również spoglądając na majaki. - Pożarci przez zimno. Dusze zniszczone w Stygii i niższych kręgach, na zawsze stracone, nie znające ukojenia. Ich jedyną przyszłością jest wieczna udręka lub podróż dalej, w nurcie Styksu, ku niższym kręgom. I dalszej udręce.
Odpowiedz
Niezbyt pocieszający widok. Czy mnie też czeka taki los? W tej chędożonej dziurze jest wystarczająco wiele niebezpieczeństw, im dłużnej tu pozostanę tym większa szansa na smutny, niesympatyczny koniec...
Muszę odegnać te myśli. Rozpacz nie za wile się tutaj zda.
- Kim ty w ogóle jesteś? Obwoźnym straganiarzem? Nie wiem czym zajmują się tutejsi mieszkańcy. - Może dowiem się o dziwnym jegomościu czegoś pożytecznego. W najgorszym wypadku zajmę czymś myśli.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Demon prychnął ponownie, łopocząc strzępkami karykaturalnych skrzydeł.
- Pytasz, kim jest Fhjull? Największym frajerem siedmiu piekieł, ot co. Żałosną mendą, wydymaną przez pierdolonego, świętojebliwego devę, niech mu Baator ciężkim będzie, bo chyba tam w końcu trafił ten złamany, skrzydlaty kutasina. - tu splunął siarczyście, rozpuszczając przy tym nieco śniegu w miejscu upadku plwociny.
- Podróżuję przez piekła i plany, sprzedając innym smętnym skurwysynom to, czego akurat potrzebują w swoim udupieniu. I w miarę możliwości pomagam im, zamiast pozwolić im zdechnąć tak, jak sobie na to, kurwa, zasłużyli.
- Pytasz, czym się tu zajmują?
- machnął głową w kierunku twierdzy, która rosła z każdym pokonywanym przez piekielne rumaki metrem. - Generalnie niczym. Zdychaniem, cierpieniem, lamentowaniem i innymi, ponadczasowymi pierdołami. Ci, którzy pełnią tu jakieś znaczniejsze funkcje kombinują, jak wleźć w dupę tym wyżej i zeżreć ich od środka, żeby zająć ich stołek. A przy okazji zabawiają się, gnojąc przygodnych cweli, takich jak ty czy ci, których widma właśnie widziałeś. To piekło, mój duchowy przyjacielu, piekło. Tylko znacznie zimniejsze, chujowsze i straszniejsze, niż pozostałe. - harchnął raz jeszcze, uderzając lejcami, gdy podjeżdżaliście po stromym zakręcie. Miałeś wrażenie, że cała ogromna budowla rzuci się na was i zgniecie, niczym gigant przypadkowe mrówki, pogrzebując pod całym swym lodowym, przerażającym majestatem. Zawodzenie wiatru było tu jakby cichsze, choć może w większym stopniu rozdzierały je echa dobiegające z wnętrza i okolic zamczyska, świadczące niezawodnie o tym, że - piekło, czy nie - życie toczy się tu równie gwarnie i gwałtownie, jak gdziekolwiek indziej. A może nawet bardziej.
- Pytanie zatem, co ktoś taki jak ty zamierza robić w miejscu takim, jak to. Podwiozłem cię, ale nie zamierzam robić za przeklętego przewodnika. Jeśli jesteś jakimś zdechłym filozofem szukającym zbawienia, to spierdalaj. Znałem już takiego jednego i dziękuję, wystarczy.
Odpowiedz
- Widzisz Fhuju, zostałem wyruchany przez jednego z twoich kuzynów. Zadarłem z pewnym skurwysynem który miał biesa na smyczy. Zostałem przyparty do muru. Miałem zostać jego sunią. Jako że nie za bardzo mi to odpowiadało, to zostałem zdezintegrowany. Proste jak ruchanie. W dodatku, jakby tego było mało odebrał mi moją... mojego sługusa. Teraz pewnie rwą z niej pasy. - Myśl o zostawionej Keirze sprawiała że te całe wydarzenie nabiera dodatkowego, chujowego poblasku. Może był to mój niewolnik, ale dzięki niej czułem się trochę mniej samotny. Wielki zły mag miał kogoś do kogo mógł się odezwać, nawet jeśli rozmówca był krępowany zaklęciem. Myśląc o niej doznaje dziwnych uczuć. Z jednej strony dobija mnie to, z drugiej chcę wyrwać się stąd, dorwać "Pana i Władcę" skopać mu dupsko i wyrwać Keirę z jego szponów.
Nie wspominam już o mojej misji. Przeklęta księga.
- Pewnikiem zgniję tutaj lub padnę ofiarą jakiegoś demonicznego spisku. Słyszę głosy, moja magia jest na poziomie dziecka, jest mi zimno i w dodatku obdzieram się z resztek tego co mi zostało z, bez urazy, diabelskim pomiotem. - Po tych słowach milknę wpatrując się w powiększający się widok miasta.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Bies ponownie splunął siarczyście, memłając w swej paskudnej, zębatej gębie jakowąś odpowiedź.
- Nie mogę pomóc ci z tym osobiście, mój smutny kompanie, i w sumie cieszy mnie to w tym aspekcie, bo mniej bezsensownego wysiłku dla starego Fhjulla. Ale jestem więcej, niż pewny, że znajdziesz tu więcej, niż jednego, który będzie w stanie pomóc ci, choćby częściowo. Z powrotem do jako takiego życia na początek. - odrzekł, smagając wierzchowce, które dysząc już potężnie kłębami smolistej pary, prowadziły was właśnie ku strzelistej, mocarnej bramie. Ta, wykonana z metalu, którego nie potrafiłeś zaklasyfikować, a który z wyglądu przypominał ci najprędzej nieco jaśniejszy obsydian, pozostawała otwarta, dzięki czemu mogłeś ocenić jej grubość na co najmniej metr. Całe skrzydło, a przynajmniej wewnętrzna część, otwarta wzdłuż ściany, rzeźbiona była w niezliczone runy i płaskorzeźby, tyleż przyciągające uwagę, co przymuszające do odwrócenia wzroku. Widziałeś też zaczątki tłumu, którego gwar słyszałeś już wcześniej. Rozmaite, w większości bez wątpienia piekielne istoty, tłoczące się to tu, to tam, pośród rozmaitych aktywności.
- Pytanie jednak, bo to oczywiste, jak bardzo jesteś po temu zdeterminowany i co masz im do zaoferowania w zamian za niewolnictwo i koszmar służby, jaką będziesz musiał pełnić za dowolną przysługę. A także jak zamierzasz przekonać Fhjulla, by zamierzał przekonać którąś z takich osób do wyświadczenia ci tejże przysługi...
Odpowiedz
- No tak, chciałem uniknąć tego, ale widać tak czy siak będę musiał być pieskiem na smyczy demonów. - Zrezygnowany odpowiadam demonowi. - Cóż ja ci mogę zaoferować. Moją dozgonną wdzięczność? Może będziesz potrzebował kiedyś usług wysoko postawionego Czerwonego Maga? A może potrzebujesz jakiś artefaktów. Zebrałem ich trochę. Powiedz swoją cenę. Chcę odzyskać moją kobietę, dopaść tego skurwysyna i jego skurwionego demona. Może znasz innego demona, który nie przepada za tym wyżej wymienionym. Ręka rękę. Wróg mojego wroga. Nie mam zamiaru zgnić tutaj, albo skończyć jak dokowa kurwa. Są tu w ogóle kurwy? Jeśli tak, to z pewnością mają kolce tu i ówdzie.
Kończę zdanie z lekkim żarcikiem. Mam nadzieję że nie zażyczy sobie bogowie wiedzą czego.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Ło! Chłopcze! - żachnął się bies - Bluźnisz i nawet nie wiesz! Kurwy są tu takie, jakich nie znajdziesz w żadnym innym wymiarze. Gorące jak dupa Lucyfera albo zimne tak, że berło odmarza ci jeszcze w środku. Skórzaste, pazurzaste, łuskowate i skrzydlate - coś strasznego dla każdego!
Widziałeś, że jakby rozmarzył się przez chwilę, miałeś więc już przywołać go do tematu rozmowy, lecz bies ocknął się sam.
- To mi o czymś przypomina. Mam tutaj pewną... dawną znajomą... z którą poróżniliśmy się przy ostatnim spotkaniu. Obawiam się, że nie zechce mnie widzieć, a już tym bardziej rozmawiać, ale jeśli uda ci się namówić ją na spotkanie ze starym Fhjullem, wtedy cóż... Być może znajdę kogoś, kto mógłby coś dla ciebie zrobić.
Lodowata bladość pochmurnego nieba zamknęła się nad wami potężną kopuła piekielnego zamczyska. Gdy minęliście bramę, wokół i przed wami rozciągnęło się niezmiernie wysokie wnętrze czegoś na kształt kolosalnej katedry, o podobnej, żebrowo-łukowatej budowie. Jak okiem sięgnąć rozciągały się stragany, namioty i inne jeszcze konstrukcje, nie podobne do niczego, zupełnie jak przebywający w ich pobliżu osobnicy. Skrzydła, rogi, ogony, łuski, pazury, kończyny w liczbach od czterech do znacznie więcej, ciała i cielska różnorakiej budowy, gęby wstrętne, przerażające, piękne, iskrzące i dymiące, zdeformowane, dwugłowe, wężowe lub smocze. Całe to tałatajstwo kłębiło się tu i ówdzie, pojawiając się i znikając w bocznych korytarzach, prowadzących, jak zauważyłeś przelotnie, wielkimi schodami z różnych stron na wyższe lub niższe kondygnacje zamczyska.
Odpowiedz
- Heh, z damą mówisz. Skoro o damie mowa, to jakbym mógł odmówić - Mówię cicho przyglądając się ukradkiem tym wszystkim dziwom, którymi mój wzrok atakował moją głowę. Zadanie wydaję się z pozoru łatwe. Życie nauczyło mnie jednak że to co z pozoru wydaje się łatwe, nie koniecznie musi takie być. Jeśli dodamy do tego demony, diabelskie spiski i inny demoniczny akcent, sprawa najprawdopodobniej spierdoli się do granic możliwości.
No ale cóż. Przyjmę tą robotę, choćby była nie wiem jak złowroga.
- Bardzo tutaj... sielsko - Mówię mimochodem po czym dodaję - Może powiesz mi coś o tej damie więcej?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Ooooszywiście. - westchnął bies, zeskakując z wozu. - To sukkub wyjątkowej urody, nawet jak na ten gatunek. I wyjątkowa w ogóle, bo tak zimna, że aż gorrrąca... - tu wzdrygnął się obleśnie, mimowolnie machając skrzydłami. - Jej imię to Setara. Znajdziesz ją na pewno gdzieś tutaj, z całym jej przeklętym dworem. Pałęta się niekiedy po sferach, ale zwykle z całą świtą przebywa tutaj. Dziwna babka. - podsumował, zbierając głośno flegmę, którą splunął pod ścianę. - Ale niezapomniana. Bardzo lubi różne wymyślne prezenty. Ale mówiąc "wymyślne" mam na myśli "bardzo wymyślne". Nie chciałbyś, żeby się na ciebie obraziła za jakiś nietrafiony podarunek... - mruknął i urwał, zwracając się ku koniom.
Gdy Fhjull oporządzał swe piekielne rumaki, mogłeś przyjrzeć się bliżej przepływającemu wokół tłumowi. Para takich wierzchowców, niecodziennych nawet jak na standardy takiego miejsca, wyraźnie przyciągała uwagę pomniejszych demonów, wyglądających na bardziej miejscowe. To jeden, to drugi otaksowywał cię wzrokiem, przystając na chwilę lub mijając w drodze nie wiadomo dokąd. Nie było niczym dziwnym, że żadne z napotkanych spojrzeń nie zaliczało się do ciepłych ani przyjaznych, jednak niektóre potrafiły zmrozić jeszcze bardziej, niż inne.
Nagłe zamieszanie przykuło uwagę wszystkich. Po jednej z serpentyn schodów schodził właśnie ogromny glabrezu, który, zapewne napotkawszy jakąś przeszkodę ze strony mniejszego demona bezceremonialnie miotnął nim w poprzek głównego korytarza, rozmaślając go tym samym na lodowej ścianie. Następnie olbrzym zbliżył się do was, wywołując drgania podłoża i... przywitał się z Fhjullem, który w tej perspektywie stał się jeszcze bardziej komiczny, wynaturzony i groteskowo śmieszny.
Odpowiedz
Myślę sobie, ze lepiej nie wpierdalać się w konwersację dwóch demonów.
- Fhuuju, niepokoi mnie sprawa bardzo wymyślnego podarunku. Nie za bardzo mam możliwości zorganizowania takowego. Jakieś pomysły? Poza tym, gdzie cię znajdę, gdy już się rozejdziemy? - Staram się nadać mojemu głosowi poważny, stanowczy ton. Nie chcę wyjść na nic nie znaczonego w oczach demonów.

[Znalazłem portret pasujący do mjej postaci ]
http://artastrophe.de...vian-340531163
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Hmm... Miałbym parę ciekawych drobiazgów... - Fhjull zamyślił się, odwracając na moment od monstrualnego znajomego, który zmierzył cię równie monstrualnym spojrzeniem. - Ale to musi być coś specjalnego. A oboawiam się, że nasza dama aż nazbyt dobrze pamięta te bardziej specjalne okazy z mego zbioru. Musisz znaleźć kogoś z konkurencji, przekonać go do pokazania towarów dla wyjątkowych klientów i zaproponować mu wymianę. Stary Fhjull na pewno znajdzie coś, co zadowoli każdego podrzędnego kramarza w tej sferze, gwarantuję ci. Cała rzecz w tym, żeby potraktował cię poważnie, ale to już twoja w tym głowa.
Odpowiedz
Ja pierdole. Jestem tu może od godziny, a już zaczynam szczerze nienawidzić tego miejsca. Czuje się tutaj jak mysz pośród ogarów. Nazbyt mały żeby się na mną uganiać, ale jednak szkodnik którego trzeba się pozbyć.
Trzeba jednak tańczyć jak mi zagrają. Może jak przejdę się po okolicy, to natrafię na coś wartego uwagi. Obawiam się jednak że mogę wpakować się w niezłe gówno. Tym bardziej że mam zamiar "zorganizować" wkupne w łaski demonicy, nie mając nic do zaoferowania.
Przyszłość zapowiada się kolorowo.
- No to tymczasem - Mówię do demona po czym ruszam w kierunku "bazaaru"
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
W tak wybornym humorze i z równie wybornymi perspektywami na najbliższą przyszłość, ruszyłeś przed siebie, prosto w zgiełk nieprzeciętnej menażerii, wypełniającej tutejszą arterię od brzegu do brzegu. Jak najtrafniej określić to, co mogłeś obserwować z bliska? Nie byłeś poetą, ale nawet gdybyś był, raczej nie zdołałbyś nakreślić tego w jednym poemacie. Mnogość i różnorodność istot, handlujących równie dziwnym, jak też zwykle groteskowym i koszmarnym towarem była tak ogromna, że musiałeś mocno się wysilić, by obracając głowę we wszystkie strony nie wpaść na któregoś z biesów, abiszajów, glabrezu czy innych czortów, które niechybnie o tę głowę chętnie by cię skróciły.
Stoiska z wyprawkami najróżniejszych stworzeń, wśród których niektóre rozpoznawałeś z najwyższym trudem, jako oskórowane ochłapy niegdyś żywych, zwykle unikatowych istot, część zaś, wciąż podrygując w przedziwnej pośmiertnej paradzie, budziły w tobie masę czysto zawodowych pytań o pochodzenie, właściwości oraz cel sprzedawania czegoś takiego w miejscu takim jak to.
Stoiska z proszkami, płynami i substancjami, które przy odrobinie ryzyka (tudzież głupoty) można by uznać za stragan z prowiantem, aczkolwiek nieodgadnione właściwości i przeznaczenie tychże pozwalały ci trzymać swój apetyt na wodzy.
Stoiska z księgami, wśród których naliczyłeś przynajmniej trzy stragany bez wątpienia dedykowane znawcom sztuk magicznych, jednak w przeważającej części tak egzotycznych, mrocznych, odrażająco piekielno-plugawych i nekropodobnych, że pierwsze pragnienie pognania ku nim co tchu zostało równie szybko zgaszone przez twój zdrowy rozsądek. W dziedzinie magii wiedziałeś to i owo, jednak nigdy wcześniej nie widziałeś straganów oraz regałów pełnych woluminów, grymuarów i pergaminów szepczących, wrzeszczących, mówiących, syczących oraz szeleszczących w przynajmniej kilkunastu różnych, nieznanych ci magicznych językach.
Stoiska z bronią, najróżniejszej proweniencji, kształtu, wykonania, materiałów, których nawet nie próbowałeś rozpoznać, lecz nawet jako dla maga stanowiły dla ciebie wyjątkowo pociągający widok, choć może nie aż tak jak dla rzeszy różnorakich skrzydlatych, pazurzastych, wężowatych i ogólnie demonopodobnych klientów, otaczających każde z takich stoisk ścisłym kordonem i tagującym się tak zajadle, że parę razy dosłownie zaiskrzyło i zaogniło się, a raz poleciało parę zębów, każdy wielkości sztyletu.
Stoiska z niewolnikami, którym, mimo zawodowej ciekawości oraz niezwykłego wyboru "towaru", nie poświęcałeś zbyt wiele uwagi, dostrzegłszy uprzednio kilku podobnych tobie, zmiażdżonych przez los nieszczęśników, niegodnych nawet pogardy pilnujących ich straży.
Wreszcie stoiska z artefaktami, bibelotami nieodgadnionych przeznaczeń, zaklętymi (lub raczej - zwykle przeklętymi) figurkami, medalionami, magiczną biżuterią, dziwadłami w stylu suszonych oczów Slaadów, wątpliwymi fetyszami pokroju proszku z wnętrza Splotu oraz masą innych, potencjalnie przytłaczająco potężnych lub irracjonalnie dziwacznych.
Większości stoisk strzegła wynajmowana albo należąca do sprzedawcy straż. Ta również była swoistą atrakcją, gdyż pod mianem strażników pojawiali się najemnicy z innych wymiarów, zaklęte pancerze o potężnych gabarytach, odrażające golemy z ciała i wiele innych, budzących twe profesjonalne uznanie osobliwości.
Odpowiedz
- Już mi się to nie podoba - Mówię do siebie widząc cały ten wybór.
Rozglądając się wokoło jak dziecko przed kramem ze słodyczami, postanawiam w końcu udać się do stoiska z artefaktami. Niewolnicy, tym bardziej tego pokroju nie zrobią wrażenia na gnomie, co dopiero na sukubie.
Artefakty to coś innego.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Coś innego dla każdego, chciałoby się rzec patrząc na prezentowany asortyment. Girlandy medalionów, amuletów, wisiorów, naszyjników, wykonywanych z kryształów, kości, zapewne suszonych trzewi, oczu, zębów, złota, srebra, jadeitu, ametystu lub czegoś podobnego, krwistego, rubinopodobnego kamienia, a nawet dymu czy promieni światła. Wysoki regał ksiąg, zarówno pełnych tomów, jak też samych oprawek, czy wręcz wydartych stron, wiszące na manekinach płaszcze, kaptury, korony, diademy. Dwie kunsztownie wykonane pochwy, cztery takież miecze, każdy innego rodzaju i wielkości. Jedna, wiecznie gorejąca strzała. Do tego po obu stronach straganu, wzdłuż półek szerokich regałów, stała cała galeria osobliwości, jak odcięte dłonie ze szponami, kilka czaszek odmiennych kształtów, kości do gry, dziecięcy bączek, lekko falujący kawałek sznura, trzy zlepione świece i dziwaczny mechanizm, przypominający astrolabium. Na osobnym biurku, bardziej w głębi namiotu, widziałeś trzy podobnie wykonane kule, błękitną, czerwoną i czarną, emanujące równocześnie widmowymi poświatami. Tu i ówdzie stały też flakony pełne tajemniczych płynów, kształtów, oparów lub zgoła niczego. Na stole odgradzającym stragan od frontu wyłożono trzy różne talie kart, każda innej wielkości, dwie niewątpliwie wróżbiarskie, jedna zapewne do gry, choć niewiadomego typu oraz nieznanych oznaczeń. Był tam też kufel, wyglądający na zaskakująco zwyczajny, tyle że gruby, drewniany, topornie wykonany, była para rękawic, skórzanych, na oko mocno wysłużonych, kilka sztuk czegoś, co przypominało skrzepnięte krople krwi, a także, co chyba najdziwniejsze, zwinięty w kłębek, śpiący czarny kot.

Nad całym tym majdanem milczącą pieczę sprawował pojedynczy sprzedawca. Kredowobiała karnacja, kruczoczarne włosy, ostre rysy, kunsztowna, czarno-szara kamizela i długie pazury w złożonych na piersi dłoniach niezawodnie zdradzały wampirze pochodzenie kupca, obserwującego cię bez cienia pośpiechu, zainteresowania lub innej emocji. Gwar otaczający cię wcześniej jakby przycichł nieco, zastąpiony specyficzną atmosferą sklepu, wypełnionego cichym bzyczeniem, podzwanianiem metalu, grzechotem kamieni czy odgłosem przypominającym dyskretne westchnienie. Pomimo nagromadzenia wszystkich zauważonych drobiazgów, byłeś pewien, że nie jest to cały asortyment stojącego przed tobą wampira.
Odpowiedz
- Niezły arsenał - Mówię na starcie - Dawno nie widziałem tak imponującej kolekcji. Tylu świecidełek nawet mój zulkir nie ma huehejehuehe. Ruch jak widzę spory, a utarg? Dopisało szczęście?
Kurde, jak będę miał szczęście, to może ten typek zna Szass Tama. Może moje koneksje chociaż raz się przydadzą na tym zadupiu.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Rzecz nie w kosztownościach. - odpowiedział od razu, niewiarygodnie przeciągając sylaby i patrząc na ciebie z góry, przez co zdawało się, że mówił niesamowicie długo. - Te nie mają wartości. Rzecz w tym, co można otrzymać w zamian za sprzedane dobra. Trafiłeś bowiem, mój śmiertelny przyjacielu, na targowisko, nie zaś do sklepu. Ty dajesz coś mnie, ja tobie. Wartość obydwu ustalimy w trakcie.
Odpowiedz
- Tak, tak - Odpowiadam pośpiesznie przeszukując wzrokiem towar - Szukam czegoś dla... damy. Może masz zanadrzu coś takiego? Kobiety i magiczne przedmioty, wybuchowa mieszanka. Nie za bardzo mam pomysł co takiej jednej kupić. Może jakaś mała sugestia?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
← Sesja FR

Sesja Vena - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...