Sesja Vena

- Nikt nie trafia za bramy Stygii przez pomyłkę. - wciąż gwizdał szyderczy głos w kąsającym cię wietrze. - Kim jesteś, by wznosić do mnie swe skargi? Kim jesteś, by wyrywać mnie ze snu?
Żabopodobny stwór dostrzegł podchodzące do niego monstrum i nadstawił włócznię, skrzecząc ostrzegawczo, choć ze sporą dozą przerażenia. Nic dziwnego.
Ty tymczasem zachodziłeś w głowę, z kim to, do diabła, zdołałeś się porozumieć? Głos rozbrzmiewający zewsząd nie był głosem demona, którego spotkałeś w podziemiach zamku w Velen. Twój umysł był jak zamarznięty, tym trudniej przychodziło mu przypomnienie sobie wiedzy o piekielnej hierarchii i władcach kolejnych kręgów...
Odpowiedz
Nie ten, to inny demon. Mało tego ścierwa egzystuje w swoim pożałowania godnym świecie?
- Jakie skargi? Jakiego snu? O czym ty bredzisz głosie znikąd?! - Szepczę do siebie niczym postradany zmysłów. - Nikt nie trafia tu przez pomyłkę? Pewnie Ten który mnie tu posłał planował to od początku... Tak się kończy pertraktowanie z demonami.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Mówię o pełnych strachu modłach, które wznosisz... - odpowiedział wiatr kąsający cię tak, jak szczypce odrażającego stwora kąsały powietrze wokół zwijającego się w uskokach żaboluda. - Pełnych beznadziei, rozpaczy, desperacji... Trafiłeś tam, gdzie przewidywał kontrakt, Oczekujący... Z kimkolwiek go zawarłeś, nie wczytałeś się uważnie w jego treść. Lecz tutaj ja sygnuję i zrywam wszelkie kontrakty... Tu ja jestem nadzieją...
Śnieżny podmuch przetoczył się przez wartki nurt rzeki, którego brzegiem w twoją stronę rzucił się do ucieczki żabolud.
- ... i rozpaczą...
Odpowiedz
- A więc ukarz się panie i władco. Ukarz się to z pewnością dobijemy targu. Jestem pewien że taki pędrak jak ja przyda się takiemu komuś jak ty. - Odzywam się do wszechobecnego głosu. Nie wiem kim to jest, muszę coś wymyślić żeby tu nie zgnić.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- ... To nie takie proste... - wiatr zaświszczał w twoich uszach razem ze skrzekiem żaboluda, który zatrzymał się i odwrócił tuż przed skałą, za którą się kryłeś. Nadstawił swoją włócznię naprzeciw nadchodzącego za nim potwora.
- Wpierw musisz odnaleźć mnie w moim więzieniu. Podążaj za Styksem, on doprowadzi cię do Zimnego Ognia gorejącego pod wielkim miastem Tantlin. Tam, jeśli wystarczy ci sprytu, znajdziesz tych, którzy pomogą ci mnie uwolnić..."
Odpowiedz
- Za kim? - powiedziałem sobie w duchu. Co to za stworzenie, za którym muszę podążać.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz


[Dodano po 6 dniach]

Staram się w jakiś sposób ominąć wszelakie zagrożenia czekające na mnie przy rzece. Jeśli będzie to konieczne, poczekam na lepszy moment. Potem udam się w wyznaczonym kierunku.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Postąpienie naprzód uniemożliwiały ci dwie maszkary. Żabolud skakał wokół kościanego diabła, dźgając go raz po raz włócznią bez najmniejszego rezultatu. Zyskiwał tyle, że mniej skoczny od niego przeciwnik, dodatkowo irytowany kolejnymi dziabnięciami prymitywnej broni, atakował niecelnie w swej demonicznej furii. Pytanie brzmiało: który z nich zmęczy się pierwszy i kiedy. Mogłeś siedzieć dalej za skałą, czekając na finał tego "starcia" i licząc, że w jego trakcie żaden z walczących nie wpadnie przypadkiem na ciebie. Mogłeś też dopomóc z zaskoczenia jednego z walczących i zakończyć bitkę bez zbędnej straty czasu i sił pochłanianych przez piekielne zimno, lecz wówczas nie mogłeś być pewny wdzięczności tego drugiego.

Ech... Do diabła z tymi diabłami...
Odpowiedz
Pomaganie któremukolwiek z walczących nie wchodziło w rachubę. W walce wręcz jestem wystarczająco słaby by powalił mnie pierwszy lepszy chłystek, dodatkowo nie mam żadnej broni. Dodatkowo wywołanie najmniejszego nawet płomienia graniczy tutaj z cudem, nie wspominając o innych, potężniejszych zaklęciach.
Staram się obejść walczących bardzo szerokim łukiem, tak wielkim ze pozwolę sobie nadłożyć sporo drogi. Nie ma co ryzykować. Nie znam tego terenu, a konfrontacja z ich mieszkańcami bankowo nie przyniesie nic dobrego.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Zdecydowany na oddalenie się z tej niebezpiecznej pozycji zacząłeś skradać się na miarę własnych i sytuacyjnych możliwości. Szło mozolnie, po pierwsze ze względu na miotające się kreatury, po drugie przez grubą warstwę śniegu, mrożące wszystkie kończyny zimno i różne rozmiary skalnych osłon. Koniec końców zdołałeś jednak pokonać łuk i znaleźć się mniej więcej w okolicy 10 pól metrów od walczących... którzy w tym czasie skończyli walkę.
Głuchy świst lodowego wiatru przeszył gardłowy, chrapliwy, nieco gulgoczący skrzek kościanego diabła, przez czaszkę którego przebiła się włócznia. Maszkaron padł, widziałeś jednak, że żabolud nie zyskał na tym wiele - drgający, poraniony, nie mogący się podnieść, usiłował pełznąć smętnie w stronę rzeki, ale nie wróżyłeś mu rychłego sukcesu.
Odpowiedz
Cóż, życie w tak niegościnnej krainie zbiera swoje żniwa. Jeśli nie jesteś dostatecznie śilny, zostajesz wyeliminowany. Przetrwa tylko najsilniejszy.
Utrzymując odpowiedni dystans od ocalałego stwora, staram się iść wzdłuż rzeki. Mam szczerą nadzieję że spotkam mniej atrakcji w dalszej drodze.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
"Atrakcji" zaiste było mniej. W sumie wszystkiego było mniej, może z wyjątkiem śniegu, lodu i zimna. Mógłbyś przysiąc, że ubywa ci również zębów, ścierających się od nieustannego szczękania, ale wolałeś pozostawić tę ewentualność w sferze domysłów.
Jak długo szedłeś? Nie miałeś pojęcia ani punktu odniesienia. Nie było tu słońca, całe światło o młdawłobłęktinym odcieniu pochodziło z nieokreślonego źródła, co jakiś czas przełamywane przez błysk fioletowych błyskawic, wijących się wysoko nad tobą. Podążając w bezpiecznej odległości od brzegu rzeki kierowałeś się w stronę niewyraźnych majaków, które wcześniej wyrosły na horyzoncie. Z czasem nabrały one bardziej określonych kształtów - pasma gór, czy może lodowców, przede wszystkim zaś coś, co mogło stanowić budowlę - przedziwną i monumentalną, lecz bez wątpienia użytkową. Rzecz w tym, że do tego celu wciąż pozostawało ci pokonać ogromną odległość, a grzęznące w śniegu nogi, mrożone wraz z sercem i płucami morderczym mrozem, słabły z każdym krokiem.

Wtedy, po, jak ci się zdawało, trwającej przynajmniej pół normalnego dnia wędrówce, natrafiłeś na coś, co przy dużej dozie tolerancji można było nazwać traktem lub drogą. Tym mniej zaśnieżonym, lodowym korytem o względnie regularnych wymiarach, wijącym się gdzieś między skałami, wyjeżdżał właśnie wysoki, koślawy wóz o sześciu kołach różnej średnicy i rozstawu, w niewyjaśniony sposób ciągnięty przez parę infernalnych ogierów. Na wozie natomiast, pogwizdując coś dziwnego, siedział dzierżący bat bies o postrzępionych, połamanych skrzydłach, dziwnie przygarbiony i kiwający się na boki wraz z nierównościami traktu.
Odpowiedz
Jak człowiek powinien zareagować widząc coś takiego? Piekielny tabor zmierza w moją stronę. Powinienem uciekać? Gdzie?!
Myślę że jeśli by chciał, to i tak by mnie dopadł. Trzeba zachowywać się "normalnie".
Kontynuuję swój morderczy marsz. Jeśli woźnica mnie zaczepi, to trudno.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Piekielny tabor toczył się tym samym tempem, by po krótkim czasie znaleźć się tuż przy tobie.
- Hssssss! Oczekujący? Co tutaj robisz, na dupę Lucyfera? - zapytał bies, spoglądając na ciebie swymi kaprawymi oczkami. - Po kiego diabła błąkasz się po tym pustkowiu? Podwieźć cię gdzieś, do kurwy nędzy?! - zapytał, jakby jego samego wkurzyła jego własna propozycja.
Odpowiedz
- Do Tantlin? - Odpowiedziałem trochę zaskoczony reakcją biesa. - Odpowiadając na twoje pierwsze pytanie... Na pewno nie jestem na wakacjach. Taaa. z pewnością nie. Pewne sprawy się pochędożyły i trafiłem w to malownicze miejsce.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Malownicze jak sto glabrezkich kutasów. - syknął bies i splunął siarczyście w śnieg. - No to już, kurwa, wskakuj, skoro musisz! - niecierpliwym i zdecydowanie nie gościnnym gestem wskazał ci miejsce na zydlu. - Trzeba ruszać dupsko, albo ta chędożona zamieć zasypie mnie po same jaja, razem z tymi chabetami. - smagnął lejcami dwie ogniste zmory, które zakwiczały potwornie, puszczając z nozdrzy kłęby płomieni.
Odpowiedz
Nie mówiąc nic zajmuję ustalone miejsce. Jestem ciekaw czy to spotkanie udupi mnie jeszcze bardziej. Jakoś mi się nie chce wierzyć by mieszkańcy tego miejsca byli uprzejmi z dobroci serca.
Wiele można powiedzieć biesa, ale na pewno nie to że podwożą podróżników od tak.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Wyraźnie wkurzony jak sam diabeł woźnica raz po raz mruczał, warczał i mamrotał pod nosem coś, co ogólnie brzmiało jak niezbyt zręcznie przełykane przekleństwa. Nie odezwał się jednak do ciebie bezpośrednio i przez krótką chwilę, liczoną na jakieś 600-700 metrów, jechaliście we względnej ciszy. Najwidoczniej na tyle wystarczyło twemu "dobroczyńcy" cierpliwości.
- No i co żeś taki gadatliwy?! - syknął w twoją stronę, poruszywszy nerwowo jednym skrzydłem, bo drugie, połamane i postrzępione, zwisało bezwładnie. - Oczekujący turysta mi się, kurwa trafił... Gadaj no że coś! Nie masz już gęby, ale to nie znaczy, że masz siedzieć cicho. Trzeba jakoś wypełnić tę podróż czyimś bezsensownym pierdoleniem, a mnie się nie chce strzępić mojego "Żmijowego", kurwa, "języka" po próżnicy.
Ogniste zmory fuknęły gardłowo, dając wyraz czemuś, co można było uznać za drwinę.
- Cicho tam, bezmózgie kotlety!! - smagnął rumaki lejcami, przez co cała chybotliwa konstrukcja wozu przyspieszyła niebezpiecznie na mocno niepewnym trakcie. - Nie podoba się, to opchnę was w Baator na mięcho!
Odpowiedz
- Bezsensownym pierdoleniem powiadasz. No to jedziemy ze starym dobrym narzekaniem. Jak to baby na jarmarku. Zostałem wyruchany przez władyka i jego demona na smyczy. Zdezintegrowano mnie i wysłano mnie w to malownicze miejsce, tylko po to by stać się zabawką do gryzienia. Tylko wyczekiwać chwili gdy zostanę zagarnięty przez tego biesa, i zawinięty w kulkę zacznie mną kozłować. Poza tym Zawiodłem w moim zadaniu, które zlecił mi mój zwierzchnik. Nie mówiąc o śmichach chichach i rozgoryczeniu szefa. No nie ma to jak rozmowa z nieznajomym
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
← Sesja FR

Sesja Vena - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...